Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuje w jednej z sieciówek w której sprzedają dużo fajnych rzeczy takich…

Pracuje w jednej z sieciówek w której sprzedają dużo fajnych rzeczy takich jak pralki, telewizory, gry, muzykę ale wg niektórych klientów sprzedajemy też rowery i wihajstry do muzyki (nie wiem o co chodzi do dzisiaj).

Jeden z takich dni kiedy klienci są mili, współpracownicy się dogadują i ogólnie jest sielanka. Niestety zawsze w taki dzień musi przyjść klient zwany przeze mnie niszczycielem systemu. Jedno zdanie i już wiesz, że łatwo nie będzie.
Pan przyszedł z grą NFS The Run. Oczywiście na twarzy czerwony jak piwonia i prawie można było dostrzec jak z uszu leci para a sam gwiżdże niczym czajnik z gotującą się wodą.
Pan podchodzi i do mnie rzuca na wstępie
K - Chcę zwrot gotówki bo gra nie działa.
J - Dzień dobry przede wszystkim. A w czym jest problem?
K - No mówię panu, że gra nie działa.
J - Dobrze może inaczej. Czym się objawia problem zawarty w tej grze?
K - Kod aktywacyjny nie działa.
J - A jaki się komunikat pojawia kiedy pan go wprowadza?
K - No, że kod nieaktywny.
J - Rozumiem. Czy kontaktował się pan z centrum pomocy technicznej EA. Z tyłu pudełka jest numer telefonu i w przypadku błędnego kodu można to załatwić telefonicznie.
K - Proszę pana (tutaj się chyba lekko zdenerwował bo głęboko i głośno wciągnął powietrze) Ja nie po to kupiłem grę aby ona nie działała i mój syn nie mógł w nią grać. Chcę aby coś z tym zrobiono.
J - Dlatego też podałem panu rozwiązanie. W przypadku niedziałającego kodu nie mogę nic tak naprawdę zrobić. Należy się skontaktować z EA w celu sprawdzenia czy kod faktycznie jest nieaktywny. Chyba nie myśli Pan, że Ja mogę tutaj na miejscu sprawdzać czy kody działają?
K - Słuchaj mnie (nagle poczułem, że staliśmy się kumplami) tak się składa, że pracuje w firmie walczącej z pirackimi oprogramowaniami.
Tutaj mnie zatkało. Chciałem powiedzieć "No i jaki ma to związek z naszą rozmową?" ale powstrzymałem się choć nie bez trudu bo facet zwykły burak i zachowywał się jak urażony Książę. Zebrałem się tylko na:
J - Cieszy mnie pana stałe zatrudnienie. Jednak tutaj nie mamy do czynienia z łamaniem prawa w postaci pirackiego oprogramowania. Problemem jest niewłaściwy kod. Jako pracownik nie mogę z tym nic zrobić. Gra jest bez folii czyli wymiana nie wchodzi w grę. Zwrotu nawet bym nie musiał Panu robić bo takie jest prawo. Nie mamy obowiązku robienia zwrotu towaru a na pewno nie towaru otwartego w którym jest jednorazowy kod. Nie rozumiem dlaczego pan wymaga ode mnie zwrotu towaru kiedy Ja bym musiał to dalej sprzedać a niestety towar bez folii to towar niepodlegający wymianie. Przykro mi.
W tym momencie przekroczyłem chyba jakąś barierę bo zagotował się i stwierdził tylko
K - Proszę zawołać kierownika.
Tak też zrobiłem, krótki telefon na służbowy i po chwili kierownik był na miejscu. Tutaj muszę nadmienić iż jestem osobą niewysoka o szczupłej budowie ciała. Zupełnie odwrotnie od kierownika, który ma prawie 2 metry wzrostu i jest osobą potężnie zbudowaną. Kieras uprzejmie się przedstawił i spytał w czym problem. Klient zdziwiony, że przyszedł facet większy od niego 2 razy nagle stał się miły i pierwsze co powiedział to:
K - Ta gra nie działa. Nie mogę się połączyć ze strona origin.com i przez to nie mogę wystartować gry...

Reszty pisać nie ma sensu bo tutaj nastąpił koniec piekelności klienta.

Apel do was jako do klientów - przemyślcie każdy zakup gry gdyż wiele z nich obecnie posiada takie jednorazowe kody i po otwarciu gry nie mamy możliwości wykonania wymiany a już na pewno nie zwrotu :)

usługi

by Starscream
Dodaj nowy komentarz
avatar Psych0logical
6 6

To Ty mi powiedz jak mam kupic gre (bez sciagania z neta) i wiedziec jak bedzie dzialac? Trailery malo mowia o grze, a nie da sie jej sprawdzic bez otwierania. Te firmy obecnie sobie chyba jaja robia z ludzi, wiekszosc gier to teraz bez internetu sie nie da nawet uruchomic (konto trzebam miec) inwigilacja na potege. Piractwo jak bylo tak bedzie, niestety.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 listopada 2011 o 4:53

avatar Starscream
-1 1

Przede wszystkim zawsze upewnić się, że twój PC spełnia wymagania. Po drugie jeżeli gra nie działa albo są z nią jakieś inne problemy no to wpierw kontaktować się z pomocą techniczną wydawcy. Większość spraw można samemu załatwić i to bardzo szybko niestety znaczna przewaga klientów zamiast to tak robić przychodzi do sklepu, krzyczy na obsługę jakby oni mogli sprawić, że gra nagle zacznie działać i najlepsze jest to jak straszną nas skargami i prawnikami :/ A w prawie jest zapis, że sklep nie ma obowiązku wymiany lub zwrotu gotówki a już a pewno nie w grach gdzie są kody. Niestety tak to się teraz porobiło z tymi kodami, że firmy chcą jak najwięcej kasy od nas wyciągać. Na PS3 czy Xboxie jest ten plus, że znaczna przewaga gier ma dema. Na PC tego niestety nie ma :/

Odpowiedz
avatar Forgotten
0 0

W Originie o którym była pod koniec mowa, wykryto że program gromadzi szczegółowe dane na temat właściwie wszystkiego. To jest po prostu program szpiegujący. Dlatego do gier tego typu lepiej mieć konsolę. Może i droższe gry są ale jest pewność że gra zadziała i nie trzeba zbędnego oprogramowania.

Odpowiedz
avatar KompocikJablkowy
0 0

Forgotten, dysponujesz może jakimiś linkami na ten temat? Byłbym wdzięczny, z góry dzięki :)

Odpowiedz
avatar Mroovkoyad
0 0

Psych0logical, nie wiem czy wiesz, ale nie masz obowiązku kupowania takich gier :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 8

Nie masz racji, musisz przyjąć reklamację. Co z tego, że produkt ma folię? Kiedyś kupiłem w prezencie świątecznym perfumy, również pudełko było w folii, po rozpakowaniu okazało się, że fiolka jest pusta, nie było nawet śladu zapachu, czyli nikt jej nie opróżnił, ani nie był pęknięta, po prostu nastąpił jakiś błąd maszyny i akurat ta nie została nigdy napełniona. Idąc Twoim tokiem myślenia straciłem właśnie 300 złotych bo produkt nie ma folii. Co do niedziałającego kodu w grze to też powinien zająć się tym sklep. Infolinie firm wydawców to w większości zwykły numer stacjonarny. Nie po to płaciłem 130 złotych za grę, żeby kolejne 50 wydać na rachunek telefoniczny, żeby zakupiony produkt zaczął działać.

Odpowiedz
avatar Dekadencja
1 9

Chyba jest różnica między fiolką perfum a grą z JEDNORAZOWYM kodem aktywacyjnym...

Odpowiedz
avatar tcmt
2 6

Niektórzy ludzie najwyraźniej nie widzą różnicy, folia to folia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@Dekadencja: Co z tego, że kod jest jednorazowy? Nadal nie widzę problemu w odesłaniu gry do producenta, który sprawdzi czy kod działa czy nie. Jeśli okaże się, że kod przez błąd systemu jest nieaktywny lub został wykorzystany jeszcze przed datą zakupu na paragonie to dajemy nabywcy nowy, natomiast, jeśli z kodem będzie wszystko w porządku to dopiero wtedy każemy nabywcy we własnym zakresie ponieść koszty i dowiedzieć się co nie tak jest z jego komputerem. Edit: @tcmt Jeśli komputer rozlewający perfumy "pomylił się" i wydał pusty flakon, to komputer nagrywający płyty też może się "pomylić" i wydać pustą płytę, więc tak, folia to folia w żadnym wypadku jej brak nie wyłącza reklamacji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 listopada 2011 o 10:10

avatar konto usunięte
0 4

oj Saxet nie myl reklamacji w sklepie z gwarancją producenta, sklep MOŻE przyjąć reklamacje natomiast jeśli posiadasz dowód zakupu (niekoniecznie paragon wg prawa wystarczy dwóch świadków którzy poświadczą) to producent ma obowiązek przyjąć na gwarancję - zgodnie z regulaminem gwarancyjnym. Problem jest taki że ludzie nagminnie mylą te dwa pojęcia, pytanie czy to wina sklepu i sprzedawcy że sprzedali pusty flakonik perfum w pudełku? Jeśli otwarłeś pudełko i flakon był pusty jak to udowodnisz że go nie przelałeś czy te że wypsikałeś ?

Odpowiedz
avatar tcmt
0 2

@Saxet zazwyczaj jest tak, że kod zostaje błędnie nadrukowany i winę za to ponosi polski wydawca gry a nie sklep więc do niego należy uderzać z wszelkimi problemami.

Odpowiedz
avatar Werbena
0 0

Dorozumiana umowa kupna-sprzedaży w handlu detalicznym zakłada, że sprzedawany towar jest sprawny i nadaje się do właściwej mu eksploatacji, jeżeli sprzedawca nie poinformował wyraźnie kupującego, że jest inaczej. Jeżeli klient przychodzi do sklepu i zgłasza właśnie niezgodność towaru z umową (najlepiej na piśmie, z poświadczeniem przyjęcia zgłoszenia na kopii), udowodnienie, że towar spełnia warunki umowy leży po stronie sprzedawcy. Sklep oferuje produkt jako pełnowartościowy, jako taki go sprzedaje i musi za to odpowiadać.

Odpowiedz
avatar Piotrek1
0 0

A co z fabrycznie porysowanymi płytami i np.brakiem czegoś w środku?

Odpowiedz
avatar tcmt
-4 4

Wtedy należy to zgłosić u wydawcy a nie w sklepie bo on nic z tym wspólnego nie ma.

Odpowiedz
avatar Werbena
0 0

Ma - sklep nie może zwolnić się z odpowiedzialności za sprzedanie towaru niezgodnego z umową. Odpowiedzialność producenta to jedno, ale to sklep sprzedaje coś, co powinno być pełnowartościowym towarem.

Odpowiedz
avatar tcmt
-2 2

Zazwyczaj i tak sklep nic nie może z tym zrobić na szybko bo wymiany kodów leżą po stronie wydawcy a nie sklepu i nie ważne jakimi paragrafami rzucisz i tak sprawa nie zostanie od razu załatwiona.

Odpowiedz
avatar Werbena
-1 5

Jeżeli chcę coś naprawić szybko, to zazwyczaj zabieram się za to sama, ale np. nieistniejącej płyty nr 3 z kompletu 1-3, która powinna być w pudełku, nie stworzę. A kiedy jakiś dupek w sklepie mówi mi, że mogę iść się poskarżyć chodnikowi na wybrakowany towar, mimo tego braku pełnopłatny, bo rozerwałam fabryczną folię, to te paragrafy dają mi podstawę do zaskarżenia sklepu, a jego zachowanie do wyrąbania soczystej epistoły do jego szefa. Już kilka razy doprowadziłam do zwolnienia takich, co to chcieli mnie zbyć tekstem "kupiłaś, to się martw", wystarczyło uczynić zabawę w kotka i myszkę za drogą i zbyt kompromitującą dla sklepu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 listopada 2011 o 18:37

avatar myscha
-1 1

Jak ktoś chce mieć szybko załatwioną sprawę z błędnymi kodami, to chyba jest różnica pomiędzy zgłoszeniem u wydawcy i otrzymaniem naprawdę szybko nowych kodów (znam sytuację z własnego doświadczenia), a sklepem, który zanim włączy odpowiednie procedury, wyśle do dystrybutora, dystrybutor do wydawcy, odczeka swoje - to ze dwa tygodnie najmarniej. Do tego dojazdy do sklepu. Oczywiście pod warunkiem, że sklep by się tego podjął.

Odpowiedz
avatar voytek
-2 4

wiekszosc ludzi to idioci i tak ich trzeba traktowac...

Odpowiedz
avatar Casandra
-1 3

Z tego co zrozumiałam to klient chciał odzyskać kasę na podstawie zwrotu towaru (na początku). Nie mylmy zwrotu z reklamacją, bo to dwie różne rzeczy. Zwykły zwrot, to tak zwane rozmyślenie się klienta i prawo na nasze (sprzedawców) szczęście nie zmusza nas do przyjęcia towaru tylko dlatego, że kolor czegoś tam nie pasuje klientowi do koloru kanapy. Druga sprawa to reklamacja, czyli zgłoszenie towaru, który jest wadliwy lub odbiega od normy (niezgodność towaru z umową). Jeśli dany sklep oferuje możliwość zwrotu, to raczej przyjmuje tylko towar w oryginalnym opakowaniu, bo ten produkt musi zaraz wrócić na półkę. W przypadku opisanym w historii pracownik powinien ten towar przyjąć na reklamację, jeśli klient nie chce dzwonić na jakąś magiczną infolinię. Wysyła się taką grę do producenta/serwisu i niech oni sie martwią co dalej. A czy ktoś z Was pomyślał, że ten klient mógł kod wykorzystać i potem chcieć odzyskać kasę aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? To jest częsty proceder. Myślał, że zakrzyczy pracownika i ten ze stresu/strachu szybko wypłaci kasę...

Odpowiedz
avatar Starscream
-3 3

Musimy być stale przygotowani na takich klientów, którzy zobaczą takiego jak ja czyli niewysokiego i szczupłego to sobie na niego pokrzyczę aż się posra i odda mi kasę. Ale nie ze mną takie numery ;) Co do wykorzystanego przez klienta kodu to i takich cwaniaków mieliśmy ale na szczęście potrafimy się zorientować kiedy nam ktoś mydli oczy.

Odpowiedz
avatar Starscream
-3 5

Werbena please. Chodzisz sobie po sklepach i zwalniasz ludzi? Takie bajki to wiesz możesz sobie znajomym opowiadać. Miewałem takich klientów, którzy też tak mi mówili i nie mając racji odchodzili i twierdzili, że napiszą skargę i stracę pracę. Skarga nie przyszła a klient nadal do nas przychodzi.

Odpowiedz
avatar Werbena
3 3

Były trzy przypadki, kiedy wstąpiłam na wojenną ścieżkę ze sklepem i za każdym razem skończyło się to zwolnieniem pracownika, który celowo wprowadził mnie w błąd/nie wywiązał się z umowy jako przedstawiciel sklepu/szedł w zaparte w naruszaniu moich praw. Jak już wspomniałam, wystarczyło uczynić zabawę zbyt drogą i kompromitującą dla sklepu. Przypadek najbardziej charakterystyczny: zamówiłam komputer, model dość rzadko spotykany w Polsce, miały go w ofercie dwa sklepy, z których tylko jeden miał swoją placówkę w stolicy. W ofercie w sieci model figuruje jako dostępny, dlatego wybrałam się tam, złożyłam zamówienie - oczywiście, nie mają egzemplarza na miejscu. Zapłaciłam za niego z góry, czyli sklep przyjął ponad 5000 PLN i zobowiązał się dostarczyć zamówienie w ciągu czterech dni roboczych. Przy takiej kwocie domagałam się spisania umowy, łącznie z terminami zapłaty i zobowiązania do dostarczenia sprzętu. Po czterech dniach dostałam telefon, że mogę przyjechać do sklepu po odbiór. Na miejscu dowiedziałam się, że sprzętu jednak nie ma - muszę poczekać jeszcze tydzień. Zgodziłam się pod warunkiem 15% upustu, na co reakcją było ordynarne wyśmianie mnie przy innych klientach. Śmiech się skończył, kiedy głośno doradziłam wszystkim obecnym skorzystanie z innego sklepu, ponieważ ten tutaj zaprasza do odbioru nieistniejącego sprzętu - 3 osoby, które słyszały rozmowę ze sprzedawcą, wyszły. Po rzeczonym tygodniu dowiedziałam się, że sprzętu NADAL nie ma i mogę poczekać jeszcze tydzień. Przystałam na to i zaczęłam gromadzić amunicję. Po kolejnym tygodniu, kiedy sprzętu nadal nie było i dowiedziałam się, że nie będzie, zażądałam adnotacji na umowie, że mimo upływu 21 dni kalendarzowych i opłacenia całego zamówienia sklep nie wywiązał się z umowy. Ciuciubabka z oddawaniem kasy trwała kolejne 3 miesiące, kiedy to "przelew nie mógł dojść", "szef nie zostawił gotówki" itd. Zaczęłam im robić bardzo aktywną antyreklamę w komentarzach i porównywarkach cen. Żądanie zwrotu całej wpłaconej kwoty wraz z ustawowymi odsetkami, zwrotu kosztów licznych dojazdów do sklepu i rekompensaty za stracony czas (a bardzo wysoko go sobie ceniłam) dołączyłam do opisu całej sytuacji - potrafię być niezwykle elokwentna, "daleko idąca niekompetencja" i "ordynarna próba oszustwa" były najłagodniejszymi z użytych sformułowań - wydrukowanego screena z sieciowej oferty sklepu, gdzie interesujący mnie sprzęt wciąż był oznaczony jako "dostępny w 24 h" i zaświadczenia z policji, że złożyłam zawiadomienie o próbie oszustwa, a to wszystko zaniosłam prosto do głównego zwierzchnika pana sprzedawcy. Następnego dnia moja przyjaciółka, która jest dziennikarką w dużej gazecie, zadzwoniła tam "żeby poprosić o ich stanowisko w sprawie, bo potrzebuje go do artykułu jako kontrapunkt dla mojej wypowiedzi, że zostałam oszukana przez sklep". Efekt? Po tygodniu zostałam zaproszona do sklepu, gdzie w obecności szefa pan "chyba pani śmieszna jest, że chce obniżkę ceny", czerwony ze wstydu i wściekłości, oddał mi całą gotówkę, przeprosił - a przyszło mu to z dużym trudem - i dał mi do przeczytania swoją dyscyplinarkę. Postępowanie śledcze w związku z zaciąganiem zobowiązań w imieniu firmy, których się nie respektuje, jest wystarczającym powodem, żeby uznać kogoś za łamiącego podstawowe obowiązki pracownicze. Jeżeli nie jesteś właścicielem ani jego spadkobiercą, nie jesteś nienaruszalny na posadzie. Wystarczy, że trafisz na kogoś, kto musiał uczynić z perfidii i złośliwości główne narzędzie przetrwania. Na przykład na mnie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 listopada 2011 o 23:52

Udostępnij