Jeśli pamiętacie mnie z poprzednich historii to wiecie, że zajmuję się końmi. W naszej okolicy sporo osób jest posiadaczami tych pięknych zwierząt i jako koniarze tworzymy pewną wspólnotę (wszyscy się znamy). Często jeżdżę do tych znajomych aby pomóc przy koniu (ujeżdżanie, struganie i takie tam).
Jeszcze w wakacje dowiedziałam się, że znajomy znajomego znajomego znajomego ma duże problemy z koniem. Dowiedziałam się gdzie owy "potwór" stoi, kto, jak i kiedy mam przyjechać. Ustaliłam wynagrodzenie za szkolenie z właścicielem bestii, w wyznaczony dzień zarzuciłam siodło na mojego wierzchowca i wyruszyłam do wskazanej wioski.
Dotarłam na wymuskane podwórko przy ładnym, widać bogatym, domu. Nigdzie nie było widać stajni. Okazało się, że koń stoi zamknięty w jednym z dwóch garaży. Nie miałam się czego doczepić odnośnie ściółki, okno również zabezpieczone kratami także w porządku. Koń okazał się czymś większym od kuca, a mniejszym od konia maści konopiasto-kasztanowatej, faktycznie wyjątkowo nerwowym, bojącym się praktycznie wszystkiego począwszy od szczotki do czyszczenia, skończywszy na siodle.
Widząc w jakim stanie jest psychika zwierzęcia postanowiłam zacząć wszystko od początku - nauka stania przy czyszczeniu, praca na lonży (utrudniał ją fakt, że koń bał się bata do tego stopnia, że zamiast poruszać się po kole, odskakiwał gwałtownie gdzie się dało), przyzwyczajanie do ogłowia. Właściciel nawet nie zainteresował się tym co robię z jego koniem, za to wypuścił na podwórko (gdzie pracowałam z koniem) dwójkę swoich synów (na oko 5-7 lat). Dzieciaki wariowały po całym podwórku, bawiąc się w coś co najwyraźniej polegało na wrzeszczeniu, bieganiu i dodatkowym stresowaniu konia. Przez trzy godziny udało mi się wyeliminować paniczne szarpanie się z linką podczas wiązania i odruch ucieczki przy każdym moim gwałtowniejszym ruchu. Puściłam konia luzem na podwórek po skończonej pracy (na polecenie gospodarza), wypakowałam mojego ogra z drugiego garażu i wyszłam za bramę z właścicielem aby odebrać zapłatę (jakieś 40 zł).
Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę gdy nagle usłyszałam tętent kopyt. Patrzę, a tu szalonym galopem pędzi koń, a za nim chłopcy - jeden z batem, drugi rzuca patykami i piaskiem podniesionymi w biegu. [J] ja, [W] właściciel:
[J] Dzieci straszą konia.
Właściciel odwraca się po czym wzrusza ramionami i stwierdza niezwykle błyskotliwie:
[W] Bawią się tylko.
Nie znoszę gdy ktoś nie szanuje mojej pracy*. Więcej tam nie wróciłam.
-----------
* Nerwowość konia była na 99,9% wywołana takimi świetnymi zabawami dzieci. Co z tego, że ja będę go uczyć, że człowieka nie trzeba się bać, jeśli dwie minuty po moim odjeździe wyjdą chłopcy i znów przekonają konia, że człowiek chce jednak zrobić mu krzywdę.
wioska przy moim mieście
A to się nie nadaje do jakiegos towarzystwa opieki nad zwierzetami za znęcanie się czy coś podobnego?
OdpowiedzO to samo chciałam zapytać. To jest przecież niemożliwe co oni temu zwierzęciu robią...
OdpowiedzNiestety nie bo koń nie ma na sobie śladów znęcania (ślady po uderzeniach, wychudzenie) a "znęcanie psychiczne" (jeśli w ogóle istnieje coś takiego u zwierząt) musi być udokumentowane. Na słowo NIKT ci nie uwierzy.
OdpowiedzAle szkoda zwierzaka.
OdpowiedzBogaty ,,ojczulek" dla świętego spokoju kupił dzieciakom zwierzaka ( a raczej zabawkę...) Mam nadzieję, że los tak rozda karty, że ojczulek to zapamięta ehh, szkoda zwierzaka.
OdpowiedzA kopnie kiedyś koń z kopyta jednego czy drugiego dzieciaka to od razu będzie zły konik. Tatusia by trzeba było z batem pogonić, ciekawe czy zabawa przypadłaby mu do gustu.
Odpowiedzznając realia, jak kopnie to nie będzie "zły konik", ale kabanos...
OdpowiedzDzieci też. Wcale takie małe nie są i powinny po 2,3 tłumaczeniach przyjąć do wiadomości. A jak pobiegają, zmęczą się to może im się odechce.
Odpowiedzja tez sądze jak Lapis może powinnaś złgosić to odpowiednim służbą... tak być przeciez nie moze! przeciez to zwierze też czuje... jeżeli nie wiesz co z tym zrobić... napisz na pw... pomoge tu cos... kocham każde zwierze nie pozwole na takie traktowanie!
OdpowiedzNo niestety całego świata na siłę nie naprawisz. Nie będę nigdzie tego zgłaszać bez dowodów bo nie zamierzam robić z siebie idiotki i później sądzić się z facetem, który oskarży mnie o nękanie albo zniesławienie.
Odpowiedz@Kara292: robić idiotki? jak cie oburza to zachowanie to pisanie tege na piekielnych nie ma sensu, chcesz sie lepiej poczuc, bo przeczytasz opinie oburzonych ludzi? świata sie nie naprawi, bo ludzie maja takie podejscie, zaluje ze znalazlam taka historie, bo trace wiare po twoich słowach nawet w "milosnikow".
OdpowiedzWłaściciel typowy idiota, dzieci potworzaki niemożliwe, szkoda strasznie tego konia :( jednak już widzę służby jakiekolwiek, które by miały zareagować. Dziewczyna musiałaby wcześniej wszystko nagrać, żeby mieć dowód, takto nikt nie uwierzy, bo przecie koń warunki odpowiednie ma.
Odpowiedzochrona opieki nad zwierzetami zareaguje... wsytarczy opisac ze koń jest skrzywdzony!... te dzieci się nad nim po prostu znecają a ojciec nic z tym nie robi...
Odpowiedzelda niestety masz rację. Koń musiałby mieć na sobie wyraźnie ślady znęcania (ślady po uderzeniach, być wychudzony).
Odpowiedzproponuję zamknąć dzieciaki z koniem w tej stajni/garażu. I poczekać. Koniki to baaardzo mądre zwierzęta. Poradzi sobie!
Odpowiedz"Ów", nie "owy". Ale plusa masz i tak.
Odpowiedzto skrajna głupota rodziców! tak to jest jak rodzice hodują dzieci a nie je wychowują.
OdpowiedzJakiej wysokości jest koń maści konopiasto kasztanowatej? W tekście stoi, że większy od kuca, ale mniejszy od konia tejże maści...
Odpowiedzzapomniałam o przecinku. Koń był wzrostu większego DRPka ale budowy raczej pod hucuła.
OdpowiedzWiem o czym mówisz...kiedyś, dokładnie co pół roku trafiał do nas koń. Dlaczego co pół roku? Bo właściciel nie był zainteresowany nauczeniem się "jak koń działa", tylko wolał oddawać go co 6 miesięcy "na naprawianie". Koń się robił coraz starszy i coraz bardziej spaczony, a do właściciela nic nie docierało. Zgroza.
OdpowiedzMoże zaprezentuj historię. Wygląda na ciekawą ;)
OdpowiedzDowiedziałam się, że po miesiącu koń został sprzedany bo paniusi* (żonie właściciela)w podwórku wiochą śmierdziało.n----n* głupia krowa, całe życie na wsi. Jeden pan mi opowiadał, że jeszcze 35- 40 lat temu jak na obiad u nich były ziemniaki z zasmażką to było wielkie święto a teraz wielką panią miastową z siebie robi.
Odpowiedznajbardziej odpowiada mi ostatni wpis "kon został sprzedany".. ale swoja droga,musisz być wyjątkowo delikatną osobą,bo ja najpierw skasowałabym kasę ,a potem używając najsoczystszych słów w naszym słowniku wulgaryzmów wyłozyłabym paniczykowi co myśle.. a że on tez w trakcie niczego nie nagrywał to ch**a mógłby Ci zarzucić..a satysfakcja i mina tego debila - bezcenna...:-)))
Odpowiedzfacio jest być może tępolem i nie zauważył korelacji pomiędzy zachowaniem dzieci a stresem koniannco go nie usprawiedliwia
OdpowiedzJa się tam nie znam, ale w takich wypadkach chyba można wezwać straż miejską czy coś takiego, prawda?
Odpowiedz"Nie znoszę gdy ktoś nie szanuje mojej pracy". Sama nie szanujesz swojej pracy biorąc 40 zł za trzy godziny pracy wymagającej znacznie wyższych kwalifikacji niż np. zamiatanie podwórka.
OdpowiedzCzy nie można od właściciela wyciągnąć jakiś konsekwencji? Moim zdaniem jest to znęcanie się nad zwierzęciem, a już na pewno znęcanie się psychiczne. Może to doprowadzić do nerwicy albo innych chorób. Koń ze strachu może kiedyś zrobić krzywdę właścicielowi albo dziecku i wtedy dojdzie do prawdziwego nieszczęścia, jakim może być kalectwo. Potem nie będzie to oczywiście wina "bawiących się dzieci" tylko konia i kto wie, jak to się dla niego skończy. Moim zdaniem powinnaś gdzieś zgłosić tę sprawę.
OdpowiedzAutorka już wyżej napisała, że zgłaszać tego nie będzie, bo na wszystko trzeba mieć dowody. A koń - zewnętrznie - jest w dobrej formie, więc dowodów nie ma. A przecież nie będzie z siebie debilki robić, prawda? Bo kiedyś może się zdarzyć jakieś zwierzę, które będzie mieć ewidentne ślady złego traktowania i wtedy nikt jej nie uwierzy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2011 o 19:37
Inaczej przedstawione : "Była ciemna ,listopadowa noc. Przechadzając się po parku zobaczyłem grupe dresów ,którzy bili jakiegoś przechodnia. Spytałem się : Jak tam zabawa panowie. A oni mi odpowiedzieli : W sumie fajna. Chcesz się dołączyć ? "
OdpowiedzMmm zjadłbym koninę.
OdpowiedzCoraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że na posiadanie jakiegokolwiek zwierzęcia (nie ważne psa, konia czy chomika) powinno się wydawać specjalne pozwolenia po odpowiednim pouczeniu właściciela, że bierze do siebie żywe stworzenie, które czuje tak samo jak on i za które jest w pełni odpowiedzialny.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 listopada 2011 o 14:11
Niektórzy ludzie nie powinni mieć pod swoją opieką ani dzieci, ani zwierząt. Nic mnie tak nie mierzi jak ludzka głupota.
Odpowiedz"W naszej okolicy sporo osób jest posiadaczami tych pięknych zwierząt " ze dwie historie wcześniej pisałaś, że jako jedna w okolicy masz konie. Ja czegoś nie zrozumiałam?
OdpowiedzBoże sama mam konia i jakbym zobaczyła kiedyklwiek, że jakieś pokraki tak traktują konia to bym tatusia postawiła przed konieczności spowiadania sie przed sądem.
Odpowiedz