Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już o psach... Dawno, dawno temu (choć wcale nie "za górami…

Jak już o psach...

Dawno, dawno temu (choć wcale nie "za górami za lasami"), kiedy byłem jeszcze płochym nastolatkiem i mieszkałem z mamą, mieliśmy dwa psy - a konkretnie dwie suki - dalmatyńczyki. Matkę i córkę zresztą.

Matka była "nietypowa" (jak na dalmatyńczyka) - spokojna, przyjacielska, po prostu duży biały pluszak czarne łaty. Za to jej córeczka... Nadrabiało cholerstwo charakterem za matkę i jeszcze kilkanaście sztuk.

Tu wyjaśnienie: ludzie mają obraz dalmatyńczyków wyrobiony na podstawie znanego filmu Disneya. Prawda jest niestety nieco inna: dalmatyny są charakterne jak mało jaka rasa, czasami kompletnie "walnięte", mają humory, tresura niespecjalnie na nie działa (jak mają ochotę - wykonają każde, nawet najbardziej skomplikowane polecenie, ale jak akurat nie maja ochoty... Zapomnij. Możesz gardło zedrzeć i nic). A w dodatku bywają ostre...

No i nasza młodsza suka taka właśnie była. Złe toto było jak jasna, nagła, niespodziewana cholera. Każdy pies to wróg, każdy obcy człowiek takoż, zęby ostre, siły dużo... Oczywiście domowników kochała pełną psią miłością, ale nikt inny się do niej nie zbliżał. Miało to swoje zalety, rzecz prosta: kiedyś jakiś podpity osiłek z mojego osiedla - dziś nazwalibyśmy go "dresiarzem" - chciał mi udowodnić, że jego pies jest silniejszy. Więc... mnie tym psem poszczuł. Pies był suką doga niemieckiego. DUŻĄ suką. I ta DUŻA suka się na mnie, niedużego czternastolatka, rzuciła na komendę "bierz go!". Nawet ją odratowali, ale ucha nie udało się uratować i pies był potem lekko niesymetryczny, a jak widział z daleka COKOLWIEK co było biało-czarne, to brał ogon pod siebie i czmychał... Ale nie o tym miało być.

Z uwagi na "charakterek" biedne bydlę całe życie chodziło na smyczy (wtedy jeszcze były nieco inne przepisy, które mówiły że pies ma być na smyczy LUB w kagańcu). Czasami zdarzali się ludzie, którzy chcieli "pieska pogłaskać", ale mówiłem wtedy że lepiej nie, bo pies jest agresywny - każdemu z grubsza myślącemu człowiekowi to wystarczało. Gorzej z tą resztą...

Idę sobie z suką na spacer. Z przeciwka idzie [B]abcia, lat - na oko - koło siedemdziesięciu. Ot, taka zwykła starsza pani, z jakąś siatką. Widzę, że na widok naszej potwory oczy jej się śmieją - i nie dziwię się, bo psica była naprawdę śliczna. Podchodzi zatem (a ja, już nawet odruchowo, skracam smycz, owijając ją sobie wokół ręki i łapiąc drugą ręką bliżej obroży, bo wiem że jak psica wystartuje z długiej smyczy, to jej po prostu nie utrzymam.

[B] O, dalmatyńczyk! To są takie kochane pieski!

...i rusza w stronę psicy, najwyraźniej w celu pogłaskania. Ja skracam smycz jeszcze bardziej i mówię (grzecznie, zawsze mnie uczono szacunku do starszych ludzi...):

[J] Niech jej pani nie głaszcze, ona jest niestety dość agresywna. ("dość" agresywna, uroczy eufemizm...)

[B] Proszę się nie bać, mnie nie ugryzie, mnie wszystkie psy lubią!

...i kontynuuje nalot. Jest już o metr czy półtora ode mnie. A ja widzę, jak psicy jeży się sierść na karku, wszystkie mięśnie się napinają, uszy unoszą a pysk wyraża nadzieję: "Tak, tak, zrób jeszcze kroczek! Zjem cię, zagryzę, zamorduję, wypatroszę! TAK TAK TAK!"

Wiecie, to jest taka psia mina i postawa, przy których każdy kto ma JAKIEKOLWIEK pojęcie o psach reflektuje się i nie podchodzi bliżej. Ale babcia widać pojęcia nie miała.

[J] (niemal błagalnie) Proszę pani, ona gryzie, naprawdę, proszę jej nie ruszać...

[B] Ależ na pewno mnie nie ugryzie, skądże, przecież to taki miły piesek...

...nie dokończyła, bo właśnie w tym momencie "miły piesek" uznał, że dystans "fight or flight" został przekroczony, a w tym konkretnym przypadku psa opcja "flight" (ucieczka) była po prostu fabrycznie dezaktywowana. Więc uruchomiona została opcja "fight" (walka).

"Miły piesek" wystartował do przodu jak lamborghini, już w locie prezentując miłej babci caaaały garnitur najwyższej jakości uzębienia. A muszę powiedzieć, że był to widok budzący respekt.

Byłem na to przygotowany, ściągnąłem smycz "do zera" i w dół, tak że Potworna Paszcza kłapnęła tylko jakieś ...naście centymetrów od nosa babci, bez kontaktu. Na szczęście. Pies ściągnięty, złapany za obrożę, unieruchomiony.

Ale babcia przestraszyła się na tyle, że... usiłując się odruchowo cofnąć klapnęła na ziemię.

Kiedy się z niej zerwała, myślałem że mnie zabije. Zaczęła się drzeć jak opętana, że wezwie milicję (tak, to były jeszcze czasy milicji), że trzeba uśpić "takiego potwora", że to pies-morderca (no patrz pan, a jeszcze przed chwilą był miły piesek...). Krzyczała chyba kwadrans, i tylko fakt że "potwór" dalej był na smyczy przy mojej nodze uchronił mnie przed śmiercią z rąk uroczej babci...

Tak, mój pies BYŁ piekielny. Ale babcia też...

by janhalb
Dodaj nowy komentarz
avatar janhalb
6 8

Łomattko jaką hodowlę???? :-D Po pierwsze - jak zaznaczyłem na początku - to był dawno temu, najdosłowniej "za komuny" jeszcze. Po drugie - nie po prostu mieliśmy jedną dalamtynkę, a potem RAZ były szczeniaki i jedną sobie zostawiliśmy - stąd były dwie. Żadnych hodowli... :-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

Oj... jak ja nie lubię dalmatyńczyków (właśnie ze względu na "uroczy" charakterek :D ).nPS. jak kupowałem psiaka to miałem do wyboru doga i berneńczyka (prowadziła dwie hodowle). Na doga nie byłem jeszcze gotów :D

Odpowiedz
avatar Byczek1995
2 4

No patrzcie państwo. Mam podobną sukę. Rzuca się z zębami na wszystko, nie ważne czy się mieści do pyska czy nie. Nie żeby zagryźć, po prostu nie wytrzyma jak nie ma czegoś w zębach np. frisbee albo innego plastikowego przedmiotu, ale ręką też nie pogardzi. Na razie ma 5 miesięcy i chyba już do końca swych dni nie oduczy się tego (po ręce gryzienia), bo moja mama zawsze tylko "ale ona bawić się chce" albo "dziąsła ją swędzą".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

To miałem kiedyś takiego jamnika (w typie rasy - rodowodowa mamuśka się puściła z kolegą z sąsiedztwa) - większość spacerów kończyła się bólem ręki - jak raz się rzuciło patyka, to trzeba było już rzucać co najmniej pół godziny. Jak nie było patyka i chęci do zabawy, to psina potrafiła się zająć jakimś kamieniem lub... cegłówką. Tak, cegłówka w zęby i może pan rzuci... :D

Odpowiedz
avatar Barghest
-5 9

Janhalb; nic, nic. Ja po prostu jak słyszę "o matce i córce" to włącza mi się "antypseudochodoffloalarm" i nie patrząc na nic zaczynam się dopytywać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

Pies jak pies, babcia głupia jak but służbowy.

Odpowiedz
avatar janhalb
2 2

Amen :-)

Odpowiedz
avatar ptaszyca
-1 9

Wie ktoś jak wyłączyć ten cholerny Webstar Festival co jeździ po całej stronie jak się ją przewija? W ogóle nie da się tekstów czytać, bo je zasłania...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Instalujesz Operę, klikasz "na pustym" prawym klawiszem myszy, zablokuj zawartość, klikasz na webstera i... gotowe ;)

Odpowiedz
avatar Alain93
1 1

Zdecydowanie bardziej polecam do tego celu Kaspersky Internet Security 9 (antywirus [jako antywir jest trochę nadwrażliwy] + jeden z najpotężniejszych adblocków + kilka innych cudów) Zero konfiguracji, zero męczenia się z reklamami. Od chwili pierwszego zainstalowania (jakieś 2 - 3 lata temu), nie widziałem ani jednej reklamy, choć korzystam ciągle z licencji testowej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 listopada 2011 o 21:11

avatar Bryanka
3 3

No i właśnie kolejny motyw z ludźmi pchającymi łapy do "uroczych piesków"...Macie jakąś metodę na debili pchających się z łapami do mojej husky "bo przecież to nieagresywna rasa"...taaa, nieagresywna - pies dla jaj się zjeżył i warczał :D Tak, tak moi mili - husky jak będzie chciał to podejdzie się zaprzyjaźnić, ale jak nie będzie chciał to...no właśnie.

Odpowiedz
avatar Izura
4 4

Mów, że pies ma świerzba, który bardzo łatwo przechodzi na człowieka a ciężko się leczy. Powinno pomóc.

Odpowiedz
avatar aga9861
1 1

Znam takie sytuacje. My mieliśmy znajdę sznaucera, który nie znał słowa zabawa :) Każdy pies, obojętnie jakiej wielkości, to był wróg. Człowiek też. Prośby o nie zbliżanie się do nas, a już na pewno o nie wyciąganie ręki w stronę psa, były notorycznie ignorowane. Do czasu aż jakiś piesek, wielkości wilczura, nie został dziabnięty przez tego małego i słodkiego pieska. nHistoria dobra i ku przestrodze :) Ale i tak do pewnych ludzi nie dotrze...

Odpowiedz
avatar czarnakrowawkropkibordo
0 0

wybaczcie, ale w takim razie ta babka to jakaś głupia była :)

Odpowiedz
avatar cathyalto
1 1

oj ja to nawet nie wiem o czym Ty piszesz... sama mialam dalmatynke, ale byla w typie psiej matki z twojej historii - kochala wszystkich i wszystko, a jej ulubionym zajeciem bylo jedzienie, blaganie wzrokiem o jedzenie i spanie w swoim legowisku... dlatego nawet nie moge sobie wyobrazic szalonych dalmatynczykow (tzn slyszalam ze z zasady sa dosc aktywne i energiczne, ale nie powinny byc agresywne - takie zachowanie jest skutkiem mody na rase, bo zawsze gdy jakas rasa jest chwilowo modna, jej 'standardy' sie pogarszaja i wtedy trzeba bardzo uwazac przy wyborze szczeniaka i hodowli)

Odpowiedz
avatar janhalb
4 4

Piper80: ja też zawsze dogadywałem się z każdym psem, nawet z "groźnymi". Ale jak mi właściciel mówi "Proszę nie dotykać, bo pies gryzie" - to się wycofuję. Uwierz mi, że SĄ takie psy, które mają głęboko pod ogonem fakt, że ktoś je kocha wielką miłością. Czasai to po prostu problem czysto biologiczny (takie połączenia w mózgu, taki poziom hormonów) - i choćbyś był "zaklinaczem", nic nie zrobisz. Ludzie, wierzcie właścicielom - oni jednak zwykle znają swoje psy...

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 6

Piper, a ja mam w poważaniu czy ty jesteś zaklinaczem, czy nie i jak mówię "proszę nie podchodzić do psa" to znaczy, że masz nie podchodzić.

Odpowiedz
Udostępnij