Niespodzianka: w skrzynce list zaadresowany do osoby, o której nigdy w życiu nie słyszałam i w dodatku na nieistniejący adres (numer budynku był za wysoki, na naszej ulicy po prostu takiego nie ma). Pismo było urzędowe i wyglądało na dość ważne, więc list w łapę i idziemy na pocztę.
Na poczcie nr 1 pani w okienku mówi, że takie rzeczy to nie u nich, a na poczcie się załatwia.
Ja - A co to niby jest?! Gazownia?
Ona - To jest proszĘ paniĄ nie poczta, tylko placówka pocztowa - odrzekła z dumą.
Z systemem walczyć nie będę, idę gdzie indziej. Emerytem nie jestem, na nadmiar czasu nie narzekam, ale może adresatka mieszkająca w nieistniejącym bloku będzie mi za to wdzięczna.
Pani w okienku tym razem list przyjęła, zanotowała w jakimś magicznym segregatorze na przenajświętsze świstki moje zeznania, że takiej a takiej pani nie znam, w życiu nie widziałam ani też nie widziałam bloku nr 86, bo się u nas numery kończą na 60, ani też, że w bloku 36 taka pani nie mieszka (sprawdziłam, czy ktoś przypadkiem nie zrobił ósemki z trójki) i że w ogóle nie ma, nie istnieje i żeby coś z tym zrobili.
Po 3 dniach niespodzianka - ten sam list znów w mojej skrzynce.
Najwyraźniej jeśli ktoś chce, by list wrócił do nadawcy trzeba kupić nową kopertę, przepisać na niej adres nadawcy jako adres odbiorcy, wpakować do niej list, nakleić nowy znaczek i z naiwną nadzieją wrzucić do skrzynki. Inaczej nie bangla.
poczta
Że też chciało Ci się tyle latać za tym adresatem-widmo.
OdpowiedzTrzeba było im odesłać, że swoim mały liścikiem, obsmarować ładnie jaki to burdel mają :P n
Odpowiedzpoczta jest poczta - i choć generalnie jestem z jej usług zadowolona, to absurdy powalają - przyszło do mnie awizo na nazwisko właścicielki mieszkania. Pytam na poczcie - od kogo to jest, bo właścicielka daleko, ale może zadzwonić do nadawcy, żeby przysłał na jej aktualny adres. Ależ nie ! Pani z poczty mi nie powie, od kogo list, bo nie może ! A na poczcie, gdzie kiedyś mieszkałam, panie poinformowały koleżankę, od kogo pismo polecone do mnie przyszło - i jakoś tamta mogła a ta tutaj (w Olsztynie) - nie może. Chyba jednak nie chce mi się szukać w przepisach, co jej zabrania. Adresatka listu się nie przejęła no to i ja odpuszczam.
OdpowiedzJest w każdym domu taka skrzynka, nazywa się ona "kosz na śmieci" - tam trzeba było ten list wysłać i to już za pierwszym razem.
OdpowiedzNie powiedziałbym. Jakby OP wyrzuciła ten list to komuś mogłoby zawalić się życie. Tutaj mało prawdopodobne, ale zawsze jest to jak najbardziej możliwe.
Odpowiedzu nas w skrzynce jest przegródka "zwroty".
OdpowiedzW sumie jeśli by to było szczególnie ważne byłoby listem poleconym. A tak to list po prostu dołączył do licznego grona "zaginionych w tajemniczych okolicznościach".
OdpowiedzMiałem podobny problem gdy wynajmowałem 2 mieszkania w Krakowie. Przychodziły listy z sądu do poprzednich lokatorów z którymi właściciel nie miał kontaktu, pani na poczcie poinstruowała mnie jak najszybciej rozwiązać problem. Bierzesz długopis i przekreślasz adres obok pisząc adresat nieznany, następnie list wrzucasz do skrzynki pocztowej. Zawsze działało i listy przestały przychodzić bardzo szybko.
OdpowiedzCzym się, do cholery, różni poczta od placówki pocztowej? O.o
OdpowiedzNie mam zielonego pojęcia. Odniosłam tylko wrażenie, że pani w Placówce była słabo rozgarnięta a nawet lekko upośledzona. Może to taka druga liga pocztowa - kto zda test IQ idzie pracować na pocztę, a kto nie zda - do placówki.
Odpowiedz