Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kolejna piekielna historia z kraju pomidorami i makaronem płynącego. Było to na…

Kolejna piekielna historia z kraju pomidorami i makaronem płynącego.

Było to na początku mojej przygody ze słoneczną Italią, gdy jeszcze byłam przekonana, że przyjechałam do jednego z rozwiniętych krajów Europy zachodniej gdzie komfort życia jest dużo większy niż to co znam z Polski (wiecie, „dolce vita” i te sprawy). Szybko mi przeszło...

Z mężem wynajęliśmy mieszkanie i postanowiliśmy podłączyć w nim internet. Niby prosta sprawa ale: po pierwsze do wyboru mamy albo ADSL albo klucze internetowe sieci komórkowych i koniec. Kablówka w ogóle nie istnieje, internet radiowy też nie wchodzi w grę (no cóż, co kraj to obyczaj). Wybierając klucz ryzykujemy, że zasięg będziemy mieć np. jedynie na oknie albo w toalecie, a skypowanie z rodziną wisząc jedną ręką za oknem mnie nie kręciło, więc został ADSL. Pora podpisać umowę.

Nie chcieliśmy iść do włoskiego odpowiednika TPSA (Telecom Italia w skrócie TI) a z rachunków poprzednich lokatorów wiedzieliśmy, że korzystali oni z usług konkurencyjnej firmy X, więc chyba nie powinno być problemów z podłączeniem internetu na nowo w tym samym mieszkaniu. Z tą myślą udaliśmy się do siedziby firmy X. Dialog, który się tam wywiązał wyglądał mniej więcej tak:
- Dzień dobry. Chcielibyśmy podłączyć telefon i założyć w domu internet.
- Dzień dobry. Poproszę numer telefonu. (Eee?)
- Nie mamy, chcielibyśmy go u państwa otrzymać i podłączyć internet. Wiemy, że to się da zrobić w naszym mieszkaniu, bo poprzedni lokatorzy mieli dokładnie tą opcję z waszej firmy. Nasz adres to Piekielna 103, dwie ulice stąd. - Pan wpisał coś na komputerze.
- Niestety nie mogę sprawdzić czy możecie korzystać z naszych usług. Musicie podać numer telefonu.
- Czyli aby podłączyć telefon muszę już go mieć? - Zaczyna mnie powoli szlag trafiać.
- No możecie iść do sąsiadów i nam podać ich numer to wtedy sprawdzimy.b- Tjaa... Mam iść do zupełnie obcych ludzi prosić ich o ich domowy numer telefonu aby przekazać go tej firmie... Już się rozpędziłam i właśnie lecę. No nic, podziękowałam i poszłam do domu.

W pracy sprawdziłam, że w firmie X da się online złożyć wniosek o umowę i sprawdzić samemu czy w danym rejonie firma X świadczy usługi. Sprawdziłam, wszystko gra. Wypełniam wniosek i automatycznie dostaje maila z potwierdzeniem i informacją, że w najbliższym czasie otrzymam maila z umową, którą mam wydrukować i im odesłać. No, może to koniec problemów.

Czekam tydzień i nic.
Drugiego tygodnia postanowiłam dowiedzieć się co jest grane.

Dzwonię na infolinię i dowiaduję się, że mam grzecznie czekać, a na moje pytanie ile czasu trwa u nich wysłanie maila - pani z infolinii się rozłączyła. Ale telefon chyba pomógł, bo pół godziny później dostaje na maila umowę. Pisze tam między innymi numer klienta i numer telefonu jaki mamy otrzymać. Ok, wypełniłam, wysłałam i czekam aż skontaktuje się ze mną technik i wszystko podłączy.

Mija miesiąc i nic.
Mija drugi, ja już zdenerwowana sięgam za telefon i dzwonię na infolinię:

Podejście pierwsze:
Przedstawiam się, podaje numer umowy, mówię że czekam drugi miesiąc i nic.
- Ale myśmy się kontaktowali telefonicznie i nie było odpowiedzi.
- Jak to? Nie otrzymałam żadnego telefonu. Czy może pani powiedzieć pod jaki numer dzwoniliście?
- Yyyy... Zaraz sprawdzę.... - Połączenie przerwane. Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie dzwonili na numer, który otrzymałam na umowie i który mieli mi dopiero odblokować.

Podejście drugie:
Początek ten sam. - Bla bla bla, czemu nie kontaktował się ze mną technik?
- Ale ta umowa jest unieważniona. TI nie dał nam numerów i nie możemy nic zrobić. Trzeba czekać na nową pulę i spisać nową umowę.
- To dlaczego nikt mnie o tym nie poinformował?
- Yyyyhmm... - Powtórka z rozrywki. Połączenie przerwane.

Ok, dzwonię po raz trzeci coby się tylko dowiedzieć czy mam unieważnioną umowę, bo nie chcę aby mi za pół roku przysłali rachunek za internet, którego nie mam.

Podejście trzecie:
- Bla, bla, bla... Czy ta umowa jest unieważniona?
- Tak jest unieważniona.

Ok. No to idę do TI spisać z nimi umowę. Tam poszło relatywnie gładko. Komputer zawiesił się tylko dwa razy, za to pani osiągnęła zwiechę permanentną na moim imieniu i nazwisku tak, że sama je wpisywałam do umowy (normalnie scena jak z: „Jak rozpętałem II wojnę światową”... Ale to akurat rozumiem. Też nie mam pojęcia jak pisać nazwiska znajomych Chińczyków czy chociażby Węgrów). Telefon od technika otrzymałam dosyć szybko. On sam pojawił się nawet mniej więcej o umówionej porze. Wszystko cacy. Podłączenie modemu i telefonu bez problemu... I na tym koniec cudów. Telefon głuchy, a ja już mam absolutną głupawkę z całej sytuacji.

Całe szczęście technik przykładał się do swojej pracy. Sprawdził wszystko co mógł sprawdzić na miejscu i gdy to nie pomogło, zadzwonił do centrali. Co się okazało? Dostałam numer odcięty wcześniej za długi i nikt nie pomyślał aby ściągnąć go z czarnej listy. Następnego dnia wszystko już działało.

Podsumowując cały bój o internet zajął mi pół roku. Wisienką na torcie był fakt, że gdy opowiadałam tą historię w pracy usłyszałam: „Pół roku to całkiem dobry wynik. Zazwyczaj to trwa koło roku. Powinnaś się cieszyć”... Ehh, kocham ten kraj...

zagranica

by Xenopus
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Pytajnik
4 4

Mam takie offtopicowe pytanie odnosnie samego poczatu, fragmentu "gdzie komfort życia jest dużo większa niż to co znam z Polski". Zatem - jak to jest naprawde? Zyje sie latwiej? W praktyce latwiej wynajac mieszkanie i sie utrzymac niz u nas w kraju?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2011 o 18:36

avatar Xenopus
5 5

Powiem szczerze nie wiem, bo pracuje w międzynarodowej firmie i w sumie to płacą mi Niemcy. Za to jeśli chodzi o komfort życia pod względem administracji, bankowości, komunikacji miejskiej i podmiejskiej, słowności fachowców i tempa załatwiania czegokolwiek to jest co najwyżej jak w Polsce a zazwyczaj gorzej. Przynajmniej w rejonie Rzym i okolice.

Odpowiedz
avatar parpwhick
6 6

Jako wloch, moge potwierdziec ze najlatwiej i krocej jest zawsze zakladania najpierw linie z Telecom, by pozniej ewentualnie przejsc do innej (bardziej konkurencyjnej) firmie. Telecom posiada wszystkie linie i kable, wiec jest niemozliwe inaczej. A jak sie zaklada linie z inna firma, wyjdzie drozej przez wynajem do Telecom... W Polsce jednak konkurencja rynkowa lepiej dziala :)

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
2 2

Różnie to bywa, na Zachodzie też, zwłaszcza z operatorami innymi niż państwowy. Kolega w Niemczech zmieniał mieszkanie (to już z 5 lat temu, może teraz jest lepiej), i chciał zamiast państwowej Telekom wziąć Arcor (dzisiaj Vodaphone). Powiedzieli mu że czeka się 6 tygodni, więc zawarł umowę 6 tygodni przed przeprowadzką. Nie wiem dokładnie dlaczego trwało to dłużej, wiem że też przez mniej-więcej pół roku nie miał telefonu i internetu (tzn. komórkę miał, ale mobilnego internetu wtedy jeszcze nie było).

Odpowiedz
avatar Xenopus
5 5

Ale chyba mu się infolinia nie rozłączała gdy zadawał niewygodne pytania i nie przekazywała sprzecznych ze sobą informacji? Dalej się zastanawiam jak mogli jednocześnie dzwonić i się umawiać na montaż i anulować umowę bo nie mają wolnych numerów :P

Odpowiedz
avatar kiniaas007
4 4

I ja miałam bulwers, że pan technik, zapomniał o mnie, i przyszedł 3 dni później, bo ja bez piekielnych i skype(uroki związku na odległość ;/) żyć nie potrafię o.O

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
0 0

@Xenopus No, aż tak chyba nie było, numer nawet już miał (wziął z poprzedniego mieszkania - nie było problemu przenieść do innej firmy). W Niemczech bywa raczej tak że trudno się dodzwonić do infolinii (czeka się nie wiadomo jak długo) - a potem przedłużają, obiecują, potrafią to nawet jakoś uzasadnić, ale niewiele to pomaga.

Odpowiedz
avatar chmis
2 2

Grzegorz Brzęczyszczykiewicz Szczęszczyżewoszyce powiat Łekołody?

Odpowiedz
avatar Oliolemka
2 2

Łękołody Żoliborzańskie, ulica Grzegrzółkowiańska 6

Odpowiedz
avatar Xenopus
1 1

Dokładnie tak :D

Odpowiedz
avatar neoitax
2 4

Ja pamiętam jak podpisywałem umowę z Fastweb'em. Technicy przyszli po 2 miesiącach i 5 telefonach na infolinię. Po zamontowaniu trzeba było linię aktywować, czyli wpisać na stronie (która się wyświetla po podłączeniu) dane z dowodu osobistego i czekać ok. 24h na potwierdzenie. Wtedy odkryłem, że 24h we Włoszech to nasze 2,5 miesiąca...

Odpowiedz
avatar Xenopus
3 3

Pojęcie względności czasu Einstein wymyślił chyba po wycieczce do Włoch ;)

Odpowiedz
avatar neoitax
0 0

A jeśli chodzi o moje nazwisko to 9/10 osób mówi mi po imieniu :)

Odpowiedz
avatar bukimi
-1 1

Serio? To całkiem tak jak u mnie, a mam proste nazwisko ;) Do osób z prostym nazwiskiem zwracasz się po tymże nazwisku?

Odpowiedz
Udostępnij