Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem pracownikiem Punktu Obsługi Klienta. Standardowo, jak co dzień, dzwonię do jednego…

Jestem pracownikiem Punktu Obsługi Klienta.
Standardowo, jak co dzień, dzwonię do jednego z klientów z informacją, że może już przyjechać po odbiór swojego reklamowanego towaru, który wrócił właśnie z serwisu.
Klient zapowiada swoje przybycie w godzinach wieczornych.

Około godziny 20:00, na sklep wpada czterech kolesi w dość młodym wieku. Rozbawieni, głośni, trochę bezczelni. Jeden z nich okazuje się klientem, na którego czekałam. Przyjechał po swoje wypasione DVD. Sprzętu nie udało się naprawić, więc serwis przysłał mu całkiem nowy egzemplarz. Wszystko byłoby ładnie i cacy, gdyby nie dziwne zachowanie klienta i jego kolegów. Wyglądali na podekscytowanych jak dzieci, które narobiły sąsiadowi na wycieraczkę i które nie mogą się doczekać kiedy on to odkryje. Mieli podejrzanie błyszczące oczka i rozbiegane łapki. Jednym słowem moja szanowna osoba nie chciałaby ich spotkać w jakiejś ciemnej uliczce...

Przyniosłam DVD, kładę na ladę a wesoła gromadka rzuca się na nie jak ubogie dzieci na rozdeptanego lizaka. Wyrywają sobie z rąk, rozbebeszają zawartość pudełka, zaglądają w każdy zakamarek sprzętu. Zupełnie jak banda małp w ZOO, którym rzuci się banana, z tym, że małpy nie rzucają tekstów w stylu:
- Wow! Jakie zaje*biste baterie!
- Patrz Maniek, patrz! Kieszonka na płytę otwiera się 40 razy na minutę!
- Stary widziałeś?! Folia bąbelkowa! HURRRRRA!
I tak w ten deseń.

Po kilku chwilach właściciel odtwarzacza podpisał mi odbiór sprzętu, a zwariowana gromadka oddaliła się salutując mi zamaszyście i wołając "narazicho siostro!", oraz pozostawiając mnie w stanie głębokiej głupawki zmieszanej z niedowierzaniem. Rodziny na zimę nie szukam, więc sorry panowie...

Na drugi dzień odbieram w pracy taki oto telefon:
- Bryyy... - słyszę w słuchawce głos jakiegoś zmarnowanego osobnika płci męskiej.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- Ja w sprawie DVD, nr reklamacji taki i taki.
Szukam w dokumentach i co widzę? To dzwoni pan właściciel uroczych małpek.
- A co się z nim dzieje? - Pytam.
- No ja się właśnie chciałem zapytać, kiedy mogę je odebrać z naprawy?
Dwa razy upewniałam się, czy dobrze słyszę. Ciąg dalszy żartów? Mają chłopaki tupet.
- Proszę pana, wczoraj wieczorem sama osobiście wydawałam panu to DVD więc myślę, że nastąpiła jakaś pomyłka.
W telefonie zapadła długa cisza. Już myślałam, że klient się rozłączył/zasnął gdy nagle słyszę:
- Ale mówi pani serio?
- Proszę pana, prima aprilis był w kwietniu. Przypominam, że mamy październik - zaczynam się wkurzać.
- Aha... - pada inteligentna odpowiedź. I znowu cisza. - A może mi pani powiedzieć o której i z kim ja przyszłem po ten odtwarzacz?
W skrócie? Kilku uciekinierów z zakładu zamkniętego na haju... No ale tego to mu nie powiem.
- No wie pan... był pan i pana... hm... kilku baaaardzo wesołych kolegów - Tu mu streszczam sytuację. Dodaję, że mam jego podpis na dokumentach.
- A! Maniek, Franek i Baca! A to skur*wysyny. Bo wie pani, trochę się wczoraj tego, no, wie pani. A potem była imprezka, wie pani. A potem było morze wódki, he he. No a potem.... a potem to ja już nie wiem co było. Budzę się i patrzę, że jest kartka, a na niej napisane, czy pamiętam o DVD. No więc nie pamiętam. No więc dzwonię do was zapytać. A to skur*wysyny! O ja pier*dolę. Gdzie ja się tak naje*bałem? Gdzie jest moje DVD? Gdzie jest moje zaje*biste DVD?! - I tu się rozłączył.

Dwie godziny później odbieram telefon:
- To ja. - Słyszę przepity głos - Dvd znalazło się u Mańka. Odda za 2 litry wódki. Macie jakiś alkohol w dobrej promocji? Taki bardzo tani? Bo mi skur*wysyn portfel też zaje*bał...

by Casandra
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar soniak
34 34

Kac Vegas versja osiedlowa :)

Odpowiedz
avatar vfm
7 7

Dobre podsumownaie :>

Odpowiedz
avatar kefir
2 2

Cudowne :D

Odpowiedz
avatar karolciaaa
5 5

może piekielne to aż tak bardzo nie było, ale uśmiałam się do łez ;oD żałuję, że nie mogłam 2x głosować ;oP

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 listopada 2011 o 18:35

avatar slawcio99
2 2

Dobre, nie powiem :)

Odpowiedz
avatar takaja
2 2

haha masakra:D

Odpowiedz
avatar Vnc
6 6

Jaki z tego morał? Dobrze dobieraj kolegów. Szczególnie do wódki.

Odpowiedz
avatar Xyre
3 5

Oj tam, studentów się nie czepiaj, ja z kolegami się tak na trzeźwo zachowuje, powaga zabija powoli :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Pozostaje współczuć kolegów... I głupoty.

Odpowiedz
avatar InuKimi
1 5

Nie znoszę głupich ludzi, którzy nie umieją za siebie odpowiadać. Miejsce takich jest w ośrodku zamkniętym, jak pić, to tyle aby mieć w dalszym ciągu nad sobą kontrolę. A historia zaiste piekielna (+)

Odpowiedz
avatar Xyre
1 5

bosz, oni robili tylko żarty, nie biegali nago po miescie, nikogo nie pobili dla żartu, po prostu byli w dobrym humorze. Czep się takich, co po % są agresywni albo robią coś naprawde złego, a to, że po wypiciu byli weseli, nie robi z nich debili czy czubków, których trzeba zamknąć i trzymać pod kluczem.

Odpowiedz
avatar bzowababa
0 0

chłopaki żałobne ;) ale się uśmiałam, to ja :D

Odpowiedz
avatar mrs_Slayer
0 0

Ja też mam takie odloty, na trzeźwo. Tak jakby na trzeźwo, wystarczy dobry napój gazowany w puszce i baton. ;-)

Odpowiedz
avatar LatajacyTaboret
2 2

Ja to się im nie dziwię, że się z folii bąbelkowej cieszyli, no bo kto jej nie lubi? :3

Odpowiedz
Udostępnij