Pewien młody facet trafił do mnie z zapaleniem oskrzeli. Dałam mu antybiotyk, wytłumaczyłam jak się go dawkuje, uprzedziłam, że nie można popijać alkoholu i dałam kilka dni zwolnienia. Młody, żadnych chorób przewlekłych, nawet specjalnie nie chorował na tzw przeziębienia. Tym bardziej się zdziwiłam, kiedy po tygodniu wrócił w bardzo złym stanie, osłabiony, odwodniony, nad płucami liczne zmiany typowe dla zapalenia płuc.
Cóż, czasami się zdarza, że ktoś złapie bakterie oporne na popularne antybiotyki, ale najczęściej są to dzieci, staruszki, osoby o obniżonej odporności. Oczywiście reguł nie ma. Tym niemniej zastanowiło mnie to na tyle, że przed skierowaniem go do szpitala dopytałam dokładnie jak się czuł przez ten tydzień, czy była jakakolwiek poprawa, jak brał leki itd.
No i się dowiedziałam.
Po trzech dniach antybiotyku poczuł się jak nowy, co prawda ciut kaszlał, ale nie na tyle, żeby zrezygnować z weekendowej imprezy. Zapamiętał sobie, że nie można mieszać antybiotyku i alkoholu... więc nie wziął ani popołudniowej, ani wieczornej dawki leków. Wyszalał się na dyskotekach, razem z kumplami wracał w nocy piechotą do domu. Porannej dawki też nie wziął, bo chciał poczekać aż "wytrzeźwieje do końca". O kolejnej po prostu zapomniał. Dopiero następnego dnia narastający kaszel i gorsze samopoczucie przypomniało mu o antybiotyku. Na wszelki wypadek wziął od razu kilka tabletek, ale bardzo źle się po tym poczuł, dostał biegunki i wymiotował. Na wszelki wypadek nie brał już więcej tego, najwyraźniej szkodzącego leku. Leczył się gorącą herbatą i rosołem. Niestety nie bardzo pomogło. W końcu gdy temperatura sięgnęła 39′C, kaszel nie pozwalał spać, a wstanie do łazienki zaczęło być problematyczne zgłosił się ponownie do lekarza.
Mi nie pozostało nic innego, jak wysłać go do szpitala na leczenie zapalenia płuc, którego mógł uniknąć, nie idąc na jedną imprezę i biorąc leki tak, jak miał przykazane.
przychodnia w sezonie
Hmmm zazwyczaj niechętnie przyjmuję antybiotyki od lekarzy, którzy najchętniej przepisywaliby je na wszystko. Ostatnio nawet mnie się trafiło zachorować (pierwszy raz od kilku lat), było to coś bardziej irytującego niż groźnego (silny katar, połączony z kaszlem, brak innych objawów). Lekarz oczywiście co zrobił? Przepisał antybiotyk :) Który ni diabła nie pomógł (mimo wybrania całej dawki), bo jak się dopiero później okazało było to jakieś zapalenie wirusowe, na które antybiotyk raczej nie wiele pomoże :) Także może czasem (choć nie mam zamiaru podważać autorytety lekarzy), myśląc logicznie może nie warto się od razu w każdym przypadku truć antybiotykami?
OdpowiedzWidać tu było na tle bakteryjnym.
OdpowiedzShadow85, po prostu nawet nie wiesz jak mi serce uroslo dzieki Twojemu madremu dojrzalemu komentarzowi! Jak to dobrze, ze choc niektorzy w spoleczenstwie maja swiadomosc naduzywania antybiotykow!
OdpowiedzAntybiotyki oprócz bakterii wywołujących chorobę niszczą także te pożyteczne bakterie w ludzkim organizmie. Po leczeniu antybiotykami organizm wraca do normalnego stanu dopiero po około trzech latach.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 listopada 2011 o 20:39
W pierwszym rzędzie należy się stosować do zaleceń lekarza, chyba że ma się mocne podstawy do innego zachowania (na przykład opinię innego lekarza). Jak lekarz mówi "dwa tygodnie brania leku", to mają być dwa tygodnie, a nie przerwa po trzech dniach, jak tylko choroba lekko ustąpi. Osobnik lądujący w szpitalu na zapalenie płuc, które sam sobie głupotą sprawił, powinien ponieść pełny koszt hospitalizacji.
OdpowiedzHmmm zapewne mówiłbyś inaczej gdyby po przepisanym leku na zapalenie płuc ścięło Cię z nóg, miałbyś zawroty głowy takie, że każdy gwałtowniejszy ruch powoduje wymioty, a Twoja temperatura ciała zbliża się do tej pokojowej. Był to jakiś lek na astmę czy coś takiego, ewidentnie nie powinienem go dostać. Taką "fazę" zafundował mi pediatra jak miałem jakieś 10 lat. Od tamtej pory z dozą nieufności podchodzę do przepisywanych leków.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 listopada 2011 o 15:43
"Hmmm zapewne mówiłbyś inaczej" -- tak, ale wtedy sytuacja jest inna, znaczy: nagła. Wtedy idziesz (ewentualnie wzywasz lekarza) na konsultacje. Lekarz też jest człowiekiem i też zdarza mu się popełnić błąd albo nie wiedzieć że bierzesz lek kolidujący z czymś. Yet still, lekarz na ogół lepiej się orientuje w medycynie niż ty jako osoba bez przygotowania, więc dopóki nie masz podstaw do podważania opinii lekarza, nie powinieneś tego robić i stosować się do zaleceń.
OdpowiedzTo się nazywa "selekcja naturalna". Głupie, niedostosowane jednostki przez swą głupotę same eliminują się z "rynku genów".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 listopada 2011 o 16:13
Niestety, postęp w medycynie zatrzymał dobór naturalny.
OdpowiedzA ja spróbuję napisać ten sam tekst, tak jakbym był tym pacjentem: Byłem u jakiejś młodej lekarki, w ogóle mnie nie badała i od razu zapisała mi antybiotyk, jakieś g..., które nic nie pomaga. No i nie pomogło. Impreza? Jaka impreza. Jak trusia leżałem w domu a to leczenie nic mi nie pomogło. Ta chole*na służba zdrowia. Te konowały pierońskie. Tylko by kasę chcieli... PS. Większość tekstów pisanych przez pacjentów tak wygląda, a prawdopodobnie sprawy mają się tak jak opisała ~Traszka
OdpowiedzNo fajnie, ale co powiesz że jako dziecko byłam ciągle faszerowana antybiotykami mimo, że byłam zdrowa? Symulowałam żeby nie iść do szkoły i jedynym powodem dla którego dostawałam antybiotyki było to że powiedziałam że gardło mnie boli (bez żadnych innych objawów i z jasnym gardłem). Jednak lekarz pediatra powinien bardziej znać się na dzieciach :)
OdpowiedzNo i pacjent zafundował nam kolejny oporny szczep bakterii
OdpowiedzA mnie cholera bierze jak za każdym razem- czy to "grypa"(temperatura jest? jest. bolą mięśnie? bolą. Wyrok- grypa), czy katar czy ból gardła dostaje antybiotyk. Co z tego, że wiem, że przeziębienie wyleczę u siebie lekkie w 3 dni leżąc w łóżku i się wygrzewając? Przecież antybiotyk dostaje się na wszystko, jakby mi wypisywała "lekarka" tutejsza akt zgonu też antybiotyk by przywaliła.
OdpowiedzJeśli wiesz, że przeziębienie wyleczysz leżąc 3 dni w łóżku, to po co idziesz do lekarza? Chcesz żeby lekarz przepisał Ci "trzydniowe leżenie w łóżku" zamiast leków czy jak?
Odpowiedzja nic nie mam do antybiotyków, nie wierze że branie antybiotyku raz w roku może być aż tak szkodliwe jak to się wszędzie nimi straszy. aczkolwiek mam zasade że do lekarzy nie chodze. jak mnie bierze to sie ciepło ubieram, piłe ciepłą herbatke, biore witaminy i theraflu albo tabcin i przechodzi po paru dniach
Odpowiedz@Lynn a zwolnienie z pracy?
Odpowiedz@NobbyNobbs No tak, zwolnienie. O tym nie pomyślałam ;) Ale jak już się dostanie to zwolnienie i nie chce brać antybiotyku, to można go po prostu nie kupić, nie? :]
OdpowiedzA tam antybiotyk, z tym nie do mnie, ja się tylko braku potrzeby udania się do lekarza czepiłem;)
OdpowiedzIdę po zwolnienie lekarskie- w szkole nie chcą kilkudniowych nieobecności z powodu choroby usprawiedliwiać jeśli pisze rodzic bo "udajesz"/ "na wagarach się było" / "a ja to cie na mieście widziałam chyba". Więc dla świętego spokoju drepcze do lekarza, czekam w kolejce. Antybiotyku nie wykupuje- wolę się leczyć babcinymi metodami- mleko z miodem, herbatka, pod kołderkę i nosa nie wyściuciac
OdpowiedzCiekawe ile osób w międzyczasie zaraził ten człowiek o inteligencji stawonoga?
OdpowiedzPowinnaś pozwolić mu usunąć jego geny z puli. Oszczędziłoby to nasze pieniądze.
Odpowiedz1. LEKARZ NIE MA PRAWA POPEŁNIĆ BŁĘDU ! 2. Nie mylcie lekarza z doktorem. Doktor to tytuł naukowy, półkę wyżej niż lekarz medycyny. 3. Moja długa historia o antybiotykach. Przez 25 lat mojego życia nigdy nie usłyszałam od lekarza diagnozy (czy to grypa, przeziębienie, angina czy zapalenie płuc). Nigdy! Przez dwa lata prawie nie chodziłam do lekarzy bo zawsze kończyło się tak że zanim nadszedł czas wizyty, mój organizm sam zdrowiał. Jednak parę miesięcy temu miałam jedno przeziębienio-coś za drugim, więc kiedy poczułam to specyficzne drapanie w gardle i lekkie bóle mięśni wiedziałam, że może być źle, a pracować musiałam. Tak więc od razu (prywatnie) udałam się do lekarza, który stwierdził że nic mi jest i jak źle się czuję to mogę rutinoskorbin brać i w razie co jakieś inne leki na wzmocnienie. Więc od razu do apteki (50zł). Niewiele to pomogło, po dwóch dniach znowu byłam (prywatnie) u innego już lekarza. Znowu przepisał jakieś leki. Zastrzegłam że nie może to być nic z paracetamolem i kwasem acetylosalicylowym. Znów apteka (80zł). Okazało się że lekarz jednak lepiej i każdy lek zawierał podane wyżej składniki. Poszłam do apteki farmaceuta wybrał mi podobnie działające leki ale o właściwym składzie (kolejne 30zł). Czułam się trochę lepiej dzięki nim (działanie przeciwbólowe), jednak po 3 dniach musiałam ponownie udać się na prywatną wizytę, bo ledwo stałam na nogach. Oczywiście Pani lekarz znów chciała mnie zbyć, wypisując świstek, ale nerwy mi puściły. Przypomniałam Pani kilka podstawowych praw pacjenta, jak choćby prawo do informacji o swoim zdrowiu, jak również powiedziałam, że nie wyjdę dopóki nie wyjaśni mi dokładnie co mi przepisała, o jakim składzie i działaniu. Na szczęście lekarka była młoda i całkiem sympatyczna. Nie uniosła się swoją "jestem lekarzem, jestem od wszystkich lepsza, nic nie muszę tłumaczyć". Tak właśnie się dowiedziałam że to wirus, a antybiotyk który mi przepisuje wcale nie musi pomóc. Jak to powiedziała: "Albo zadziała albo nie, i wtedy proszę się ponownie zgłosić." Bo drodzy Państwo okazuje się, że jest tak wiele wirusów, że lekarze przepisują antybiotyki na chybił trafił. I żeby dobrze dobrać antybiotyk należało by pewnie zrobić jakieś badania..
OdpowiedzGwoli wyjaśnienia - jedyny tytuł naukowy, jaki istnieje w polskim szkolnictwie wyższym to profesor. Doktor to stopień naukowy.
OdpowiedzRadzę się dokształcić, zanim zmyślisz jakąś historię. Mało prawdopodobne, żeby lekarka nie wiedziała, że antybiotyki nie działają na wirusy. Branie leków przy infekcjach wirusowych jest szkodliwe z dwóch powodów. Po pierwsze, pozbywa się konkurencji, a po drugie - prowadzi do selekcji w kierunku bakterii opornych na zastosowany antybiotyk.
OdpowiedzPrzede wszystkim antybiotyki działają tylko na bakterie. Z wirusami organizm sam musi sobie poradzić. A co do prawa do informacji - przez 26 lat życia w Polsce ani razu nie usłyszałam od lekarza diagnozy i nikt mnie nigdy nie zapytał przed wypisaniem recepty czy nie jestem na coś uczulona. Internistka w mojej przychodni zapisywała zawsze ten sam środek - Bioparox - niezależnie od tego, czy przychodziło się do niej z zapaleniem zatok, migdałków czy płuc. Mój pies miał u weterynarza lepszą opiekę niż ja u lekarza. Trudno - myślałam, że wszędzie państwowa służba zdrowia tak wygląda. A potem wyjechałam do Finlandii. I okazało się, że ludzi też da się leczyć po ludzku. Że można nie zapisywać antybiotyku na infekcję wirusową, jeżeli najpierw zbada się pacjenta. Że można wypytać pacjenta przed badaniem o przyjmowane leki, alergie, choroby przewlekłe. Że można powiedzieć pacjentowi po badaniu co mu jest. Że można, last but not least, traktować pacjenta jak drugiego człowieka, a nie jak upierdliwego owada, który przeszkadza w pracy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 listopada 2011 o 15:34
Ja dostawałam na "grype" antybiotyki a wirusowa jest. Wystawiają z rozpędu, chyba tylko po to, żeby nikt się nie mógł przyczepić że leków nie dostał. Diagnozy też zwykle nie słyszę- zwykle po pytaniu co mi jest "chora jesteś". No tak, ale do tego stwierdzenia nie potrzebne są studia jak ktoś przychodzi z płucami w misce bo wypluwa powoli, wielką, czerwoną masą zamiast nosa od smarczenia i temperaturą.
OdpowiedzPytanie do ~Vividienne: ile pacjentów dziennie przyjmuje taki lekarz? 10, czy może 12? A może 60 - tak jak rodzinny w Polsce?
OdpowiedzKaerbEmEvig o to właśnie chodzi! Wiedzą, ale pacjenci nie. I lekarze to wykorzystują, zapisując co popadnie (a może to zależy z jakieś firmy dostają prezenty). Historia jest prawdziwa. Nie jestem lekarzem, z biologią miałam coś wspólnego prawie 10lat temu w liceum. Lekarz może mi wcisnąć każdy kit, a ja łyknę, bo przecież z mądrzejszym nie będę się kłócić. I szlag mnie trafia! I pewnie nie byłabym tak wściekła na lekarzy, gdyby nie fakt, że sama musiałam się 'zdiagnozować'. Mam chorą tarczycę. hm.. No nie chorą. Nie mam 3/5 tarczycy. Z przyczyn nie wiadomych, bo doprosić się o jakiekolwiek info jest równie trudno jak przebić mur berliński. Dlatego leczę się prywatnie. Też lekko nie jest, ale przynajmniej tam łatwiej zmusić ich do mówienia i badań.
Odpowiedzalkohol zabija na wiele sposobow - może szkoda że nie zakonczyło się to tragiczniej - mogłoby być to byc dobrym przykladem dla jego kolegów! kto nie potrafi odmowic sobie alkoholu/ narkotykow. itd raczej nie zasluguje na ruga szanse... z drugiej strony kazdy ma prawo decydowac o swoim zyciu - jesli pijacka zabawa jest ważniejsza od zdrowia/życia...
OdpowiedzKim ty niby jesteś żeby decydować kto na co zasługuje?
OdpowiedzHmm, a ja ostatnio czytalam, ze antybiotyki (nie dam sobie reki uciac czy wsztystkie) wcale i w zaden sposob nie oddzialuja z alkoholem, mozna je sobie laczyc. Przeciwwskazanie bylo wymyslone wieki temu i teraz powtarzane przez wszystkich tylko dlatego, ze przy antybiotykach najazniejsza jest systematycznosc, a jak czlowiek sie spije, moze zapomniec:) pan z historii pewnie lepiej by zrobil gdyby po prostu pil i bral antybiotyk (skoro imprezy nie mogl sobie odmowic). Radze czytac ulotki:)
OdpowiedzWięc tak. Niektóre antybiotyki kompletnie nie reagują z alkoholem i praktycznie możesz je popić wódką. Niestety są też antybiotyki, które spowalniają spalanie alkoholu przez co odkłada się aldehyd octowy. Dodatkowo niektóre antybiotyki reagują z alkoholem powodując wydzielanie się nowych związków chemicznych. Czasami alkohol może spowodować zwielokrotnienie siły działania antybiotyku (co doprowadzić może do zapaści). Jest cała masa różnych skutków mieszania alkoholu z antybiotykami i tylko garstka przypadków bez żadnych skutków ubocznych. Zaryzykowałabyś?
Odpowiedz