Niewielka parafia gdzieś na wschodzie. Mały kościół, ale obok kościoła ołtarz polowy, źródełko cudownej wody, ławeczki na powietrzu. Nie było żadnego nabożeństwa, ani nic podobnego, zwykły dzień.
Na jednej z ławeczek przed źródełkiem siedział proboszcz i jacyś ludzie i rozmawiali. Normalnie, nie ściszając głosu, słychać było o czym, ale treść ich rozmowy nie jest tutaj ważna. Nie dotyczyła bynajmniej teologii, ani ważnych życiowych problemów.
Bliżej źródełka usiadło dwóch staruszków. Zaczęłam mimowolnie przysłuchiwać się rozmowie starszych panów i jakoś tak ciepło mi się zrobiło. Rozmawiali o swoich kolegach, którzy już nie żyli, wspominali, widać było, że w tym miejscu jakoś wyciszają się, uspokajają. I nawet na mnie ta rozmowa wpłynęła bardzo pozytywnie.
Do momentu, aż ksiądz przerwał swoja rozmowę, wstał i wydarł się:
- Tu jest miejsce modlitwy, jak chcecie porozmawiać, to wynocha gdzieś indziej, tu ma być cisza!
księża
"Co wolno wojewodzie, to nie tobie, mały smrodzie?"
OdpowiedzNiektórzy księża to chyba zapomnieli dla kogo pełnią posługę.
Odpowiedzjak to dla kogo? dla pieniędzy.
OdpowiedzNo cóż, ja zawsze myślałam, że dla ludzi to raz, a dwa to kościół, jako budynek, należy do Kościoła, jako wyznawców.
OdpowiedzMądrość przychodzi z wiedzą,nie z wiekiem.
OdpowiedzA to do czego?
Odpowiedz