Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o tym, że powiedzenie "umrzeć ze wstydu" miewa czasem odzwierciedlenie w…

Będzie o tym, że powiedzenie "umrzeć ze wstydu" miewa czasem odzwierciedlenie w rzeczywistości...

Pracuję w Punkcie Obsługi Klienta. Obok POK-u stacjonuje ochroniarz, który ma za zadanie między innymi reagować, gdy wychodzący klient lub pracownik uruchomi nasze magiczne brameczki antykradzieżowe. Musi on również skontrolować wychodzącego do domu pracownika, coby uniknąć sytuacji, że nasze kobiece przepastne torby lub męskie kieszenie są wypchane wszelakim darmowym dobrem, które należy do BOSSÓW naszej firmy. Ważne dla historii jest również to, że wychodząc z naszego sklepu przez wyjście dla klientów bez towaru, które znajduje się przy POK-u, po lewej stronie mamy bazę POK-emonów, po prawej brameczkę ANTY-ANTY.

Któregoś pięknego dnia, około godziny 14, w czasie najazdu babć z antenkami oraz dziadków bez antenek, pracę zakończyła nasza szanowna Pierwsza Zmiana. Wylewali się tłumnie przez kasy ci z Naszych, którzy solidarnie wydają złocisze w naszej kochanej firmie, a obok POK-u przeciskali się ci, którzy jednak wolą Biedronkę. Wystawiam właśnie jedną ręką fakturki, drugą robię zwrot, a trzecią tworzę raporty na komputerze, gdy mój stan skupienia przerywa ostre piiiip-piiiip. I szlag trafił spokój. Wytężam swe przekrwione oczka (no co, czerwony ładny kolor) by dojrzeć źródło zamieszania i co widzę? A raczej kogo? Stasię! A kim jest Stasia? Stasia jest naszym pracownikiem. A co robi Stasia? No jak to co, Stasia robi piiiip-piiiip na bramce. I robi też oczka jak dwa denka od nalewek, bo nie wie za bardzo co się dzieje. My też nie wiemy. My - w sensie ja i cały tłum gapiów, którzy zbiegli się jak zombie przyciągnięci zapachem krwi zdechłej myszy, która popełniła rytualne harakiri.

Stasia przechodzi przez bramkę jeszcze raz. Piszczy. Stasia blednie. Przechodzi przez bramkę po raz kolejny. Piszczy. Ochroniarz Wacek robi marsową minę. Każe jej otworzyć torebkę. Stasia blednie jeszcze bardziej. Rączki zaczynają się jej lekko telepać, tłum widząc to szepcze i zaciera ręce z uciechy. Ochroniarz zerka do wnętrza tej studni bez dna, głębokiej aż echo niesie i mruczy coś do siebie. Stasia chcąc pomóc wysypuje wszystko na blat. Naszym oczom ukazuje się imponujący burdel, jak to skomentował pod nosem Wacek "tylko dziwek brak". Stasia pąsowieje ze wstydu, bo owszem wszystko można wybaczyć, ale zaszczany pampers na szczycie stosu kosmetyków, to już chyba lekka przesada. I to dawno zapomniany pampers, z którego jakieś żyjątko macha do nas gałązkami. Nie ma litości. Ląduje w śmieciach. Stasia trzyma się dzielnie i przechodzi obok bramki już bez torebki. Piszczy. Pytam Stasię, czy nie woli, by to wszystko odbyło się w pokoju przesłuchań, lecz ta nie zgadza się. Nie ma nic do ukrycia.

Rozgoniliśmy zombie, odchodząc rzucali potępiające spojrzenia na Stasię. Ta na przemian bladła i się czerwieniła. Nerwowo przeszukiwała kieszenie spodni i kurtki w poszukiwaniu tej okropnej rzeczy, która swym istnieniem doprowadziła ją na skraj załamania. Zero rezultatów. Nic nie znaleziono, a Stasia dalej piszczy. Wszystkie kamery skierowane na nas, staram się jakoś pocieszyć kobietę i podnieść ją na duchu. Jeśli myślicie, że szukaliśmy tego co ukradła, to się mylicie. Szukaliśmy zbłąkanego zabezpieczenia antykradzieżowego, które jakimś cudem się aktywowało, mimo dezaktywacji podczas zakupu kiedyśtam, lub które jakimś cudem wlazło na Stasię, czy schowało się w jej kieszeni, gdy np. zabezpieczała wystawiany na półki towar. To się czasem zdarza.
No ale dla innych ludzi Stasia była potencjalną złodziejką. I ona o tym wiedziała. Nasza mieścina nie jest duża, wszyscy się znamy choćby z widzenia, więc wśród gapiów była też i jakaś sąsiadka i może znajoma. Wiecie jak to bywa. A twarz każdy ma tylko jedną. O łatkę nie trudno.

Z racji ogromnego napięcia jej mózg nagle odmówił posłuszeństwa i się... wyłączył, a Stasia padła jak długa. Tłum gapiów się potroił, szum, zamieszanie, 10 osób naraz dzwoni na pogotowie. Wacek próbuje cucić kobietę. Podbiegam do niej (od strony nóg) i co widzę? Na podeszwie buta miała przyklejone miękkie, czarne zabezpieczenie w kształcie paska! I TO tak piszczało. Poinformowałam ochronę o moim przełomowym odkryciu stulecia, zdarłam paskudztwo i już do szpitala pojechała bez magnetycznych zabaweczek ANTY-ANTY. Stasia TYLKO zemdlała, ale mogła być o krok od stanu przedzawałowego. A wszystko przez wstyd...

Od tamtej pory nasze torebki damskie świecą ładem i składem a te nasze magiczne naklejeczki ANTY-ANTY nazywają się Wstydziochy. Ku przestrodze dla nowych pracowników, nie dla śmiechu...

by Casandra
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Casandra
17 21

Dałoby się, ale ja piszę po swojemu. Kazdy ma do tego prawo, Ty @abfab też...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

Mnie - i pewnie nie tylko mnie - taki styl się podoba. Bardzo fajnie się to czyta :) Proszę o więcej!

Odpowiedz
avatar Owieczka
9 11

A mnie się podoba Twój styl pisania.Fajniej się czyta i uśmiechnąć się można:D Czekam na dalsze historie i ode mnie plusik:)

Odpowiedz
avatar magdalena
8 8

Dla osoby niewinnej sytuacja stresująca, rzecz jasna, sama przeżyłam. Morał: oprócz czystego sumienia powinno się mieć porządek w torebce (ajć, to boli). Rozumując dalej - i czyste majtki, bo nie wiesz, co cię czeka... Mam nadzieję, że choć to biedna kobiecina miała ok i w szpitalu nie musiała mdleć ze wstydu po raz drugi :)

Odpowiedz
avatar soniak
8 10

Zasada - Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny ?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Raz mi firmowy laptop "piszczał" (a przecież nie zostawię sprzętu w szafce), a kiedyś karty wejściowe do "Kopernika". Facio w/na ochronie wyjaśnił, że jedna karta jest "nieszkodliwa", natomiast dwie - trzy w kupie bardzo ładnie aktywują bramki :D. W sumie ładnych pare minut przetrząsaliśmy torebkę mojej lubej, żeby namierzyć winowajców :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Mnie również podoba się ten styl ;) od razu widać że @Casandra bo dużo czarnych robaczków na ekranie tak jak @SS ma "na ochronie" a luksik "w ochronie" :)

Odpowiedz
avatar Leone
-1 15

Zostanę pewnie zminusowany, ale mam wrażenie, że w tej historii, w niektórych miejscach jest to rozwlekane na siłę, zupełnie niepotrzebnie. I ostatecznie powstaje coś, co bardziej męczy, niż ciekawi. Zresztą, proste porównanie - co lepiej się czyta - książki Sapkowskiego, czy "nad Niemnem" Orzeszkowej? :) To oczywiście opinia do tej historii, bo Casandra, podobnie jak SS i kilka innych osób świetnie pisze.

Odpowiedz
avatar Lewanna
0 4

Ja tam wolę Orzeszkową...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

a ja Dukaja... szczególnie "Lód" ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@gremlin Cieszę się że znalazłam na tej stronie kogoś kto kocha tak archaiczny język :) "LÓD" I Benedykt (Wieniedikt Filipowicz) RZĄDZĄ!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 listopada 2011 o 2:32

avatar konto usunięte
-3 3

podpinam sie pod ta opinie, o ile przewaznie lubie czytac historie Casandry o tyle tym razem skrolowałam, zeby przebrnąć przez niepotrzebne dłużyny

Odpowiedz
avatar vfm
8 8

żyjątko macha gałązkami... \o/

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2011 o 16:27

avatar engang
9 11

"Stasia robi piiiip-piiiip na bramce", umarłam, leci plus

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Ja od razu nakazalbym udanie sie do pokoju i nie ma ze boli. Nikomu publicznie nie sprawdzalem torebek gdyz jest to krepujace. Jesli nie dalo sie ustalic to mielismy specjalny" lizak" z czujnikiem do wykrywania zabezpieczen i moglismy spokojnie sprawdzic gdzie jest zabezpieczenie badz towar skradziony

Odpowiedz
avatar Cysioland
1 1

Szkoda, że więcej sklepów nie ma lizaka. Oszczędziłbym daremnej roboty pracownikom odzieżówek. Nakręciła mi się kurtka. Tak bardzo, że aż piszczy. Kieszenie puste, zabezpieczeń brak (w dwóch sklepach sprawdziliśmy). Dziwne, że piszczy tylko w odzieżówkach.

Odpowiedz
avatar SallySu
7 7

Ja tak miałam kilka lat temu. Wraz z rodzicami robiliśmy zakupy w Realu. Idę pakować i.. zaczynam piszczeć. Przechodzę raz, drugi, trzeci, bez torebki, bo nie nosiłam, bez kurtki, kieszenie na wierzch, ochrona zdezorientowana, ale kasjerka przytomnie pyta, a może na butach..? I faktycznie. Do butów się pasek zabezpieczający przylepił. Ale co się stresu najadłam, to moje.

Odpowiedz
avatar AniaMP
0 0

Też kiedyś zapiszczałam paskiem zabezpieczającym. Torebka była kupiona dawno i w innym sklepie. Pan z ochrony grzecznie zaprosił mnie do pokoju, wywaliłam na stół co miałam, po czym pan spokojnie obmacał torebkę i z zewnętrznej malutkiej nieużywanej kieszonki wyciągną malutki pasek magnetyczny :) Historia, słownictwo, styl pisania,..., .... bardzo mi się podobają. Dałabym plusa= czerwonego płomyczka, ale mi się coś zepsuło. Panom ochroniarzom wszelkiej maści życzę spokojnej pracy i cierpliwości do damskich torebek :)

Odpowiedz
avatar bukimi
1 1

I pomyśleć, że wśród dowcipów na markecie było właśnie podrzucenie koledze (nigdy klientowi!) paska zabezpieczającego do torby/kieszeni :)

Odpowiedz
avatar Keriss
0 0

A już myślałam, że umarła. Na szczęście odetchnęłam z ulgą, bo jeszcze mnie trzeba by było zbierać z podłogi, ponieważ za bardzo się wczuwam w postać główną.

Odpowiedz
Udostępnij