Rzecz o piekielnym studencie. Historia z pogranicza piekielności i humoru, choć wtedy bynajmniej nie było mi do śmiechu.
Jak już wspominałam, jestem nauczycielem akademickim. Jeden z przedmiotów, z którego prowadzę ćwiczenia jest naprawdę trudny i wymaga poświęcenia dużej uwagi i sporo czasu. Trzeba się przyłożyć i już. Większość moich studentów wie, że jestem odporna na lizusostwo i nie toleruję nieprzygotowania na zajęcia. Niestety, wśród rozgarniętych młodych ludzi znalazł się jeden ananasek. Nie twierdzę, że czynnik zewnętrzny grał tu główną rolę, ale chłopiec był przekonany o swojej zniewalającej urodzie, co zresztą dość spektakularnie manifestował. Niestety, ów przystojniak, generalnie rzecz ujmując, nie miał pojęcia o czym są moje zajęcia. Nie czytał tekstów, których znajomość była obowiązkowa, nie potrafił odpowiedzieć na najprostsze pytania, nie rozumiał najbardziej elementarnych kwestii. Braki w wiedzy usiłował nadrabiać w alternatywny sposób, jednak raz po raz okazywałam się zimna i obojętna na słodkie, powłóczyste spojrzenia, delikatne komplementy i szarmanckie (w jego mniemaniu) gesty. Przez cały cykl roczny ćwiczeń zasadniczo nie było ciekawie, jednak dopiero końcówka semestru letniego, kończąca się egzaminem, okazała się niezwykle gorąca i iście piekielna.
Mojemu młodemu Casanovie zostały trzy nadprogramowe nieobecności na zajęciach, więc musiał on odpracować na moich konsultacjach tematy, które były omawiane na tych zajęciach. W głowie urokliwego studenta najwyraźniej zrodził się genialny plan. Postanowił uzyskać zaliczenie do egzaminu "na piękne oczy". I tu historia nabiera rumieńców...
Zjawił się mój amant. Obwiesił się złotem, wylał na siebie chyba cały flakon perfum, odprasował spodnie na kancik i nie żałował sobie wizyt w solarium. Dla oddania klimatu dodam jeszcze, że różowa koszulka była chyba z trzy rozmiary za mała i najpewniej miała podkreślać okazałe mięśnie, jednak uzyskany efekt był zgoła groteskowy. Gdy usiadł naprzeciw mnie, spojrzał spod przymkniętych zalotnie oczu... I rozbrajająco się uśmiechnął. Odpowiedziałam mu równie promiennym uśmiechem i zadałam pierwsze pytanie. Odpowiedź raczej odbiegła od tematu:
- Pani doktor musi być taka złośliwa, wszystkie piękne kobiety są złośliwe...
Byłam przygotowana na taką ripostę, zajrzałam w swój notes i odznaczyłam pierwszą czerwoną kreskę. Młodzieńcowi mina nieco zrzedła. Przyszła pora na kolejne pytanie. Odpowiedź była w podobnym tonie, więc nie pozostało mi nic innego, jak postawić drugą czerwoną kreskę i trzecie pytanie. Na czoło studenta wstąpił pot, wyglądało na to, że plan doskonały właśnie bierze w łeb. Chłopak, lekko zbity z tropu, kontynuował walkę obraną taktyką, ale zaskoczył mnie, bo wyglądało na to, że miał znikomą styczność z książką, o którą pytałam. Rzuciłam pół żartem, pół serio:
- No, wygląda na to, że tę pozycję z listy lektur pan przeleciał wzrokiem.
- Chętniej przeleciałbym kogoś innego...
No cóż, tylko i wyłącznie moja dobra wola sprawiła, że sprawa nie odbiła się echem. Nie jestem typem służbistki, ale poczułam się bardzo dotknięta, wręcz wyprowadzona z równowagi. Wytłumaczyłam desperatowi, że za takie słowa może nie tylko wylecieć ze studiów, ale również ponieść znacznie poważniejsze konsekwencje. Zaliczenia nie uzyskał, we wrześniu się już nie spotkaliśmy. Dziś tamta sytuacja bardziej mnie śmieszy niż denerwuje. Jak bardzo zdesperowanym trzeba być by rzucać takie aluzje belfrowi?
Rodzi się pytanie - o ile łatwiej byłoby włożyć minimum systematycznego wysiłku, niż poniżać się? Do dziś nie wiem, co tak naprawdę strzeliło mu do głowy, czy ów pan uznał, że fajnie będzie opowiedzieć kolegom, że przeleciał nauczycielkę czy może liczył, że naprawdę uda mu się zaliczyć i ćwiczenia, i prowadzącą za jednym zamachem.
Uczelnia wyższa
Bo on problemy ze słuchem miał! Słyszał, że na studiach trzeba zaliczać, ale nie do końca zrozumiał co i jak, i wyszło jak wyszło... ;-)
OdpowiedzSS masz wielki plus u mnie bo to samo mi do głowy przyszło ;)
OdpowiedzNaoglądał się filmów porno stylizowanych na sytuację nauczyciel + uczennica lub nauczycielka + uczeń i myślał że życie to film porno. Niestety. Life is brutal and sometimes kopas w dupas.
OdpowiedzAnd is full of zasadzkas, tak offtopując nieco. A co do historii - znam kilku takich kolesi. Najlepszą metodą na spłoszenie takiego jest tekst "żel ci cieknie z głowy". W tym momencie następuje niemal jednorożcowy galop do toalety.
OdpowiedzSzczęście, że tylko gadał a nie próbował gadania wprowadzić w czyn!
Odpowiedz@galazka a że tak zapytam co to za typ uczelni i studiów? Czysta ciekawość.
OdpowiedzGalazka, ale Ty się czepiasz. Metoda działała na lasie na discoł, hipsterskie nastolatki, to co? A Ty mu statystyki popsułaś i jeszcze pewnie podkopałaś ego niedoceniając jakże subtelnego flirtu...Niedobra:)
OdpowiedzJestem niemalże pewna, że każda szanująca się hipsterka wyśmiałaby nie tylko takie metody podrywu, ale i starannie wypracowany imaż chłopca.
OdpowiedzZe studiów pamiętam, że podobne techniki uskuteczniały studentki na wykładowcach.
OdpowiedzU studentek to może jeszcze i przejdzie, ale nie wiem jak nisko trzeba upaść, żeby się do takich metod "zaliczenia" posuwać. Potem całe życie będzie w podobny sposób zdobywać pracę, awanse, premie etc. Czy tego nie można nazwać prostytucją?
Odpowiedzobawiam się, że dziecko nie pojęło, że to kompletnie nie jego target...
Odpowiedz"żel ci cieknie z głowy" - kurcze muszę wypróbować
Odpowiedzdlatego wlasnie w takich miejscach jak uczelnia - wszystkie egzaminy powinny byc nagrywane - zazwyczaj sytuacja jest odwrotna, a tak nie byloby watpliwosci w razie zego , jakies odwolania ,itp mozna by odsluchac egzamin!
Odpowiedzidiota
Odpowiedza trzeba bylo udupic i zaraportowac probe molestowania wladzom wyzej. Skoro nie ma checi do nauki to po co zajmuje miejsce innym? Przepraszam, ale mnie bardzo denerwuja takie egzemplarze.
OdpowiedzLilith - chyba podskórnie czułam, że mój amant nie zagrzeje na uczelni zbyt długo miejsca. Nie pomyliłam się, jak się okazało, nie tylko z moim przedmiotem miał problemy. Zresztą zaznaczyłam, że nie jestem typem służbistki. Ani ja nie miałabym ochoty na dalszy ciąg historii ani chłopak. Poza tym w dalszym ciągu rozpatruję jego zachowanie w kategorii aktu rozpaczy czy desperacji.
OdpowiedzPrzecież jest informacja, że we wrześniu się nie pojawił - sądząc po terminie, w grę wchodziła poprawka, a jeśli poprawkę olał, to chyba i studia. Widać uznał, że za dużo zachodu z tą całą edukacją ;) U Gałązki podziwiam opanowanie (mnie albo by zamurowało, albo bym w pysk dała), zaniechaniu zgłoszenia całej sytuacji się nie dziwię (ciężko byłoby udowodnić, pewnie by się wyparł), zastanawia mnie tylko, jak się na tę uczelnię w ogóle dostał i jak pozaliczał pozostałe przedmioty...
OdpowiedzA skąd wiadomo, że pozaliczał? A jak się dostał? Wiele osób się na studia dostaje przypadkiem. Sama widziałam na biologii blond plastiki, które ten kierunek wybrały bo lubią zwierzątka a na terenówki po podmokłym lesie wybierały się w szpileczkach i mini....
OdpowiedzNiezbadane są wyroki Boskie :)
Odpowiedzszacun dla pani doktor :) chociaż gdyby ze mną jakaś urocza studentka tak flirtowała to może bym dała to 3 minus ;)
OdpowiedzTak jak w tym kawale: Studentka wydekoltowana i w mini na egzaminie. - Panie profesorze zrobie wszystko aby zdać ten egzamin. - Wszystko? - Tak, wszystko...- studentka uśmiecha się zalotnie. - To może by się pani pouczyła trochę?
OdpowiedzParskałam śmiechem czytając tą historyjkę... Niezły gnojek, muszę się przygotować na takie sytuacje - niedługo będę prowadziła ćwiczenia ze studentami, może też się trafi taki udany egzemplarz...
OdpowiedzMiał tupet:) Ale sformułowanie Pani doktor niezbyt szczęśliwe:) Już gdzieś to tu pisałam, mnie moja promotorka do głowy wbijała "Pozycje mamy w seksie. Na uczelni mamy książki" :D
OdpowiedzCzyli to ta "pozycja" skierowała naszą rozmowę na niebezpieczne tory? No i sprawa się wyjaśniła, a więc to moja wina, sprowokowałam nieszczęśnika... A całkowicie poważnie pisząc, nie ma nic niepoprawnego w takim użyciu słowa.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 listopada 2011 o 23:28
Takiemu studentowi, to wszystko by się kojarzyło. Poza tym i tak już był na egzaminie ustnym i starał się zaliczyć :P
OdpowiedzNie napisałam, że to jest niepoprawne, a jedynie, że niefortunne. Mnie tak uczyła promotorka i tyle:) Nie napisałam również, że to Twoja wina. Facet zachował się koszmarnie. Napisałam tylko, że to sformułowanie mogło się skojarzyć tak a nie inaczej. A zwłaszcza jemu skoro miał taki styl bycia...:) Nadinterpretacja szkodzi:)
OdpowiedzTo, że nie (nad)używam emotikon, nie oznacza, że nie żartuję. Jedynie podchwyciłam Twoją myśl, ciągnąc temat tej nieszczęsnej "pozycji". Żeby nie było wątpliwości, że żartuję, drugą część wypowiedzi opatrzyłam klauzulą "a teraz na poważnie", ale najwidoczniej brak kompilacji znaków interpunkcyjnych usypia umiejętność odczytania komunikatu jako zabawny. Ciężkie czasy nastały...
OdpowiedzHmm a można być trochę poważnym, że ty jesteś całkiem? :) Dobrze, że ja używam emotikonów:) Dzięki temu sama rozumiem swoje posty, bo inni widzę nawet z nimi mają problemy:) "Ciężkie czasy nastały... my im, że chłopy, oni że Pany"
OdpowiedzZwłaszcza Twój ostatni komentarz jest pełen sensu i łatwy do zrozumienia. Pozdrawiam!
OdpowiedzPozdrawiam również i dzięki za sensowne odpowiedzi:)
Odpowiedz