Salon fryzjerski w "epicentrum" Bytomia.
Weszłam o umówionej porze, zasiadłam w fotelu i ustalam z fryzjerką „co i jak”. W fotelu obok siedzi pańcia, druga z fryzjerek nakłada jej czerwoną farbę na włosy. Fryzjerka kończy nakładanie farby i orientuje się, że nie ma pod ręką foliowego czepka, który ma powstrzymać farbę przed spływaniem na twarz i szyję. Przeprasza pańcię i idzie na zaplecze. Słychać odgłosy nerwowych poszukiwań, pańcia wzdycha, ciężko urażona brakiem kompetencji fryzjerki. Moja fryzjerka słysząc w westchnieniach pańci narastającą furię, przeprasza mnie i biegnie koleżance z odsieczą. Rumor na zapleczu coraz głośniejszy.
Nagle pańcia przestaje wzdychać - zrywa z siebie pelerynkę, rzuca ją na oparcie fotela i wybiega z salonu. Z kantorka wychodzą zdenerwowane fryzjerki i stają obie z minami wyciągniętego z wody karpia.
- Gdzie ta pani? - pada po chwili pytanie.
- Uciekła!- odpowiadam i zaczynam wić się w fotelu nie mogąc pohamować śmiechu.
Panie fryzjerki wybiegają na ulicę, zaczepiają przechodniów czy nie widzieli kobity z czerwoną farbą na włosach. Cyrk jakich mało.
Po kilkunastu minutach pańcia wraca. Cała umazana farbą – po twarzy ściekły licznie krwistoczerwone strumienie, przez co pańcia wygląda jakby ją ktoś siekierą w łeb zaprawił. Do tego pańcia w dłoni dzierży smycz, na której końcu znajduje się wystraszony, też ozdobiony krwistą farbą kundelek.
Rozwiązanie kryminalnej zagadki: pańcia wyszła rano na miasto, pozwiedzała okoliczne sklepy, zrobiła trochę zakupów, wstąpiła do fryzjera. I najwyraźniej od oburzonego wzdychania mózg się jej dotlenił, bo sobie nagle przypomniała, że wychodząc z domu zabrała ze sobą psa. Tylko za Chiny Ludowe nie pamiętała, pod którym sklepem go zostawiła, więc biegała po okolicznych uliczkach w poszukiwaniu pupila.
Pomimo wielkich starań fryzjerek nie udało się całkiem doczyścić twarzy klientki - farba miała wystarczająco dużo czasu, żeby zrobić swoje.
salon fryzjerski
naprawdę Twoje miasto jest położone prostopadle do ogniska trzęsienia ziemi?
OdpowiedzNie. U nas z innych powodów trzęsie się ziemia. A określenia "epicentrum" używamy ze znajomymi żartobliwie, w odniesieniu do okolic rynku.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 października 2011 o 16:46
@kajka: jest malutki problem. My nie jesteśmy Twoimi znajomymi i nie stworzyliśmy sobie razem swojego słownika
OdpowiedzMyślałam, że po wyjaśnieniu "malutki problem" się rozwiązał. Ale postaram się wyjaśnić szerzej. Mieszkam w Bytomiu- mieście dosłownie podkopanym przez kopalnie. Z racji tego towarzyszą nam sytuacje podobne jak w miastach zagrożonych trzęsieniami ziemi- domy się kołyszą, czasem nawet walą. Przy jakiejś rozmowie o tąpnięciu w kopalni, o tym jak bujało i co nam przy okazji pospadało z półek, kolega zapytał w jakiej dzielnicy mieszkamy. I otrzymał żartobliwą odpowiedź: „W epicentrum”.
OdpowiedzPo co się czepiać ? To jakaś moda ? Czepialstwo o byle bzdet. Jakoś bez słownika od razu skojarzyłem, ze chodzi o jakies centrum, główne miejsce... Rozumiem, ze to portal, że trzeba trzymać jakiś poziom, żeby nie zrobić z tego centrum dzieci neo... tylko po co popadać w skrajności?
OdpowiedzTo nie popadanie w skrajności bez przesady. Przecież @wolifkowa nie powiedziała nic urażającego autorkę...
Odpowiedz@CatGirl: Widocznie powiedziałam nie wiedząc o tym. @soniak: ja się nie czepiam o byle bzdet. jak powiem, że siedziałam w sejmie mając na myśli łazienkę to też jest dobrze? przecież "ja tak mówię ze znajomymi". to błąd rzeczowy, nie jest ważne czy zrobiony przez autorkę specjalnie czy też nierozmyślnie. Co oczywiście faktu nie zmienia, że za historię plusa dałam, bo baba głupsza od cegły
OdpowiedzWolfikowa mnie nie obraziła ani nie napastowała. Nie kłóćta się po próżnicy :) Pewnie gdybym na wstępie zaznaczyła, że historia z Bytomia, to żart byłby z miejsca zrozumiany. Poprawiłam pierwsze zdanie opowieści- chyba już jest czytelniej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 października 2011 o 19:50
Też się miałem przyczepić tego "epicentrum" :D - po poprawce lepiej, a jeszcze lepiej by było: Salon fryzjerski w epicentrum miasta (centrum Bytomia). - albo coś w ten deseń.
OdpowiedzHeh, skoro chodzi o Bytom, to określenie "epicentrum" w pełni rozumiem, choć na początku wziąłem to za kolejny głupkowaty element mający upiększyć historię użyty bez znajomości poprawnego znaczenia... a że jestem geologiem to kłuło mnie to w oczy :)Historia na + bo kobieta po całej akcji pewnie wyglądała jakby ledwo co z Piekła uciekła :)
OdpowiedzHeh, a już myślałam, że kobitka uciekła, by uniknąć płacenia ;)
OdpowiedzTak to bywa, gdy ludzie bezmyślnie kupują zwierzęta dla ozdoby. Na szczęście los zemścił się na nieodpowiedzialnej właścicielce i pewnie wygląda, jakby jej wyciekło to coś, co miała w głowie zamiast mózgu :D Plusik za historię.
OdpowiedzJednak dobra Pancia, dla pieska wszystko :))) W takich przypadkach jak farba na twarzy, to tylko smarowanie oliwka albo olejem pomoze.
OdpowiedzDobre i takie wytłumaczenie. Zawsze mogła walnąć coś w stylu "zapomniałam wyłączyć żelazko":)
OdpowiedzKobita musiała epicko wyglądać biegając z zakrwawioną głową po mieście :)
Odpowiedz