Silversen w swojej opowieści (
http://piekielni.pl/18980) przypomniał mi moje dwie przygody z piekielnymi rowerzystami:
1) Jadę prawym pasem bardzo wolno, ponieważ szukam wolnego miejsca do parkowania pomiędzy samochodami zaparkowanymi prostopadle do chodnika. Nagle łup coś w prawe przednie drzwi- to piekielna rowerzystka postanowiła włączyć się do ruchu swoim wielocypedem. Oczywiście nawet nie zerknęła przedtem czy coś akurat się nie toczy główną drogą- za bardzo była zajęta wgapianiem się czy siatki wypełnione zakupami dobrze wiszą na kierownicy.
Wyskoczyłam z samochodu, żeby sprawdzić czy się gamońka nie uszkodziła, a ta jeszcze do mnie z „ryjem” i dawaj straszyć mnie policją. Wyjęłam komórkę z auta oświadczając, że chętnie zadzwonię sama wszak mam całą zgraję świadków. Wtedy zobaczyłam jak szybko można zaiwaniać na składaczku obwieszonym siatami, do tego mającym lekko zwichrowane przednie koło.
2) Latarnie na ulicy wygaszone, ciemno jak w wątpiach kaszalota. Zatrzymuję się na „stopie”. Z prawej mam spoko widoczność, lewą stronę widać tylko w lustrze zawieszonym po drugiej stronie skrzyżowania. Upewniwszy się, że prawa wolna a w lustrze ciemność, powoli ruszyłam do przodu. Nagle słyszę pisk hamulców i widzę czarny kształt przelatujący mi nad maską. Odruchowo zahamowałam i dopiero jak odzyskałam oddech skumałam, że to ubrany na czarno rowerzysta jechał bez świateł i wdzięcznie katapultował się ze swojego siodełka i śmignął lotem koszącym ponad maską mojego samochodu. Zanim odpięłam pasy i wyskoczyłam z auta gościu już zbierał swój pojazd i spiesznie oddalał się z miejsca zdarzenia.
Już po pierwszej przygodzie zapadłam na ciężką alergię na rowerzystów i żadne odczulanie nie przynosi skutku.
Rowerkiem wyjeździłem wiele km po drogach, często bardzo ruchliwych, zanim zdobyłem prawo jazdy. Parę razy byłem świadkiem do jak głupich sytuacji kierowcy potrafią doprowadzić, ale to co teraz rowerzyści wyprawiają to zakrawa na kpinę. Brak zdrowego rozsądku, przeświadczenie, że skoro jadąc na rowerze, to prawie jak pojazd uprzywilejowany i te wszechobecne ścieżki rowerowe... na co one komu... społeczeństwo idiocieje.
OdpowiedzMasz racje, sama przeszłam coś takiego...jako piekielna rowerzystka. Cielęciem jeszcze będąc -jakieś 13 lat temu, zachcialo mi się przejechać na rowerze przez zebrę-na zielonym świetle dla pieszych. Jechałam szybko, nawet się nie rozgladajac...i nie przewidziiałam, że facet będzie skrecał na zielonej warunkowej strzałce. Nie miał szans mnie zobaczyć -i przeleciałam parę metrów w powietrzu. Nic mi się nie stało na szczęście, facet był bardziej wystraszony niż ja, już chciał na pogotowie dzwonić, rower mi tylko pogieło... Patrząc z perspektywy czasu, powinien mnie solidnie opier***ić, bo moja wina ewidentne była...
OdpowiedzNo nie do końca Twoja. Fakt nie powinnaś przejeżdżać przez przejście dla pieszych, ale strzałka jak sama nazwa wskazuje jest warunkowa i kierowca z niej korzystający pierwsze co powinien zrobić to ustąpić pierwszeństwa ludziom znajdującym się na przejściu.
OdpowiedzLudziom a nie rowerom to raz, a dwa wlasnie po to jest zakaz przejezdzania zeby kierowca zdazyl zareagowac, pieszego widzi, rower jak mu smignie w ostatniej chwili moze nie zdazyc.
OdpowiedzCo nie zmienia faktu, że kierowca nie zachował należytej ostrożności. Mówiłem kwestia sporna, ale co do ewidentnej winy rowerzystki... można się sprzeczać.
Odpowiedz@Shadow: Nawet ma obowiązek zatrzymać się (strzałaka działa na podobnej zasadzie co znak "stop"). Ale kierowcy (chyba poza eLkami) nie lubią tego przepisu.
Odpowiedzpoprawcie mnie, jeśli się mylę, ale w opowieści Magdy pojawiło się określenie czasu: 13 lat temu. Wtedy nie wolno było przejeżdzać na pasach, tylko przeprowadzać rower a w dodatku rowerzyści nie mieli pierwszeństwa w tej sytuacji (to dopiero wprowadzono niedawno). fakt, że kierowca miał warunkową strzałkę, ale i rowerzysta chcąc jechać zgodnie z przepisami, powinien był zsiąść z roweru i go przeprowadzić. w takiej sytuacji rowerzysta de facto nie miał prawa przejeżdzać, za to miał prawo przeprowadzić wehikuł. mylę się?
OdpowiedzNie mylisz się. I pewnie dlatego Magda sama określiła się mianem "piekielnej" w tej sytuacji.
OdpowiedzJako kierowca (25-30kkm rocznie) i, w mniejszym stopniu, rowerzysta (2kkm rocznie), chciałbym powiedzieć, że większą alergię, to jednak mam na kierowców. Wybaczcie, ale spora część rowerzystów jest uświadomiona o swoich prawach i obowiązkach, a poza tym rozsądek im chyba nakazuje dbanie o własne bezpieczeństwo. Kierowcy za to jeżdżą jak potłuczeni, a z roku na rok wydaje mi się, że coraz gorzej. Co najmniej raz na tydzień mam sytuację, że musiałbym wyskoczyć z samochodu i komuś porządnie przypieprzyć za to jak jeździ. Wolę rowerzystów, z dwojga złego.
Odpowiedza tu się niestety zgodzę, że nasi kierowcy jeżdzą coraz gorzej. nie wiem, z czego to wynika, ale ja obstawiam mimo wszystko niską samoświadomość konsekwencji. i nie chodzi mi o kary, mandaty czy temu podobne, ale o to, że w wyniku mojej złej jazdy mogę ucierpieć ja, ktoś, kto ze mną jedzie i ktoś, kto się przypadkowo znalazł na drodze.ktoś, kto ma psychikę zdrową, będzie cierpiał na wyrzuty sumienia do końca życia jeśli się komuś coś stanie. a ten, kto ma zrytą, tym bardziej nie powinien się ubiegać o taki dokument. dlatego coraz częściej skłaniam się, ku temu by wprowadzono badania psychiatryczne (nie psychologiczne!)
Odpowiedza ja mam uczulenie na babcie na rowerach ;) kilka lat temu jechałam sobie jako świeżo upieczony kierowca, w lekkim stresie, no bo samodzielnie po otrzymaniu prawka i wlokę się za babcią na rowerze, której wyprzedzić się nie dało, bo pod górkę, skrzyżowanie i jeszcze zakręt przy okazji w jednym miejscu ;) no i jadę tak, jadę powolutku, pocę się coraz bardziej a tu babcia hop z roweru prosto pod koła mojego samochodu, bo zmęczyła ją ta jazda pod górkę ;) ale refleks miałam ;) dobrze tylko, ze nie zrobiłam tak jak podczas nauki jazdy, kiedy to przed L-kę zaraz przed maskę wlazła mi kobieta na jezdnię. Na pasy jej się nie chciało iść. A że była to moja druga jazda po mieście to z nerwów odruchowo nacisnęłam pedał, który miałam pod nogą, czyli gaz...na szczęście instruktor był przytomny i zahamował. Obrócił zdarzenie w żart, ale mnie do śmiechu nie było, zestresowałam się. Ludzie! Wtargnięcie przed L-kę to samobójstwo ;) kto wie co zrobi taki kierowca? Jak komuś życie miłe, to trzeba uważać na L-ki ;)
Odpowiedz"wątpia kaszalota" mnie absolutnie urzekły i włączam je do słownika :D
OdpowiedzPięć złotych i bomboniera się należy ...
Odpowiedz@kulciarz stwierdzeniem o świadomości przepisów wsród korzystajacych z jednośaldów zabiłeś niewinne urządzenie- przez ciebie zabiłem mysz!!!, nie wytrzymała tego uderzenia o blat. Jak mozna nazwać świadomą, jazde pojazdami wielkortnie pzrerabianymi samodzielnie, których stan techniczny jest niezweryfikowany, w 99% nie oświetlonymi i prowadzonymi przez osoby ,których wiedza o pzrepisach ogranicza się do jazdy , daj Boże, prawą stroną drogi. Wśród kierowców samochodów, też są idioci nie zapzrecze, ale poziom świadmości zagrożenia jest zdecydowanie wyższy u nich , niż u rowerztsów, którzy na podstawie prawnej pustyni , która otacza rowery, mogą robić co chcą a winny i tak bedzie kierowca samochodu.
Odpowiedz@WscieklyPL01 Pewnie masz sporo racji- większość kierowców "stalowych puszek" przynajmniej liznęła przepisy ruchu drogowego na kursie na prawko. Jednym w "dyńce" zostało, innym część wywietrzała. A wielu rowerzystów, mam takie wrażenie, że nawet nie zna znaczenia najbardziej podstawowych znaków drogowych. Jak mi się na drodze trafi rowerzysta, który manewr skrętu sygnalizuje gestem wyciągniętej ręki, to mam ochotę mu na siodełku przykleić nalepkę "Gatunek na wymarciu".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 października 2011 o 17:40
@kajka666 jeśli jest to do tego poprawne wyciagniecie ręki a nie nerwowy tik, który trudno zauwazyc to takich trzeba dodatkowy wpisywac na liste UNESCO jako sakrby kultury- prawdziwa rzadkość
Odpowiedz@WscieklyPL01 - można też zamknąć w bańce próżniowej i trzymać jako wzorzec w Sevres pod Paryżem :D
OdpowiedzJak już pisałem w komentarzach odnośnie plagi w Edynburgu, tak dziś potwierdzenie moich słów. Wracam sobie z nocki do domu, ostatnie skrzyżowanie, 2 pasy, rowerzysta na lewym ja zajmuję prawy bo skręcam, jestem już na wysokości rowerzysty, a tu nagle ten zaczyna zjeżdzać w moje auto i...prawie uderza ręką w szybe. W ostatniej chwili się połapał i jeszcze macha łapskami, że to ja źle coś zrobiłem. To nie tylko kierowcy mają myśleć, czy przypadkiem rowerzyście się nie zachce skręcać nagle...
Odpowiedz"ciemno jak w wątpiach kaszalota" - pani Ania cię zjadła?
OdpowiedzJechaliśmy kiedyś na strzelankę ASG, pierwszy raz w te okolice, nie wiadomo było gdzie skręcać, gdzie zjeżdżać, więc powoli i ostrożnie, wypatrując znaków. Nagle chłopakom przed maską przejechała babinka na rowerze, skręcając, niczym nie sygnalizując takiego manewru. Tak na zasadzie "cała wieś wie, ze ja tu skręcam". Dobrze, że jechaliśmy ostrożnie, bo nie wiadomo jak by to było... A ja większe uczulenie mam na rowerzystów, mimo że sama prawa jazdy nie mam, choć podejście takie "ustąp innym, ty siedzisz w wygodnym aucie". Rowerzyści od kiedy dostali większe prawa, czują się panami na chodnikach, ścieżkach i ulicach. A już najgłupsze są masy krytyczne, które blokują całe trasy, jak mi wyjasnił zagorzały rowerzysta, mój znajomy: " Bo my im musimy pokazać, że ulice też są dla nas!". Zwróciłam mu uwagę na słówko "też". Są jeszcze ludzie jadący do pracy, karetki, ludzie jadący do lekarza... a taką siłą tylko zniechęcają do siebie...
Odpowiedz