Swego czasu na studiach dorabiałam w kinie. Kino znajdowało się w galerii handlowej (takiej uboższej wersji z jednym piętrem), tak więc wkoło były sklepy oraz restauracje typu fast food.
Okres przedświąteczny, 1-2 dni przed Wigilią, zmiana od rana, cicho i pustka w kinie, jedynie przez witrynę było widać ostatnich spóźnionych zakupowiczów. Razem z kolegą byliśmy na barze i obsłudze, a drugi kolega na kasie. Mówimy- wszyscy czują święta, będzie miło, taaa:)
Na jakiś "wpołudniowy" seans bilet kupiło małżeństwo koło 40stki. Nic dziwnego, ale na salę chcieli wejść z zakupionymi z pobliskiego baru: hamburgerem i zapiekanką. Ogromne porcje z ogromną ilością sosu. Grzecznie mówię, że na salę nie można wchodzić z tego typu jedzeniem (do chipsów czy paluszków się nigdy nie czepialiśmy, ale tego typu jedzeniem w 80% przypadkach mieliśmy później oblepione fotele). Małżeństwo na to:
- Ok. - I siadają na... korytarzu kinowym (holu), na materiałowych kanapach. Ja na to, że bardzo przepraszam, ale korytarz to też kino. Fast food (nota bene 10 m. od kina) ma stoliki i będzie im tam wygodniej.
I tu szaleństwo i mord w oczach małżonki!
Pędem do kasy, wepchnięcie w kolejkę, wrzask, że chamstwo, że oni klienci, że ma prawo no i ma w d** ten zasrany film, poj** kino i chce zwrócić bilety. Ok, kasa oddana, niby koniec? Nie. Teraz kulminacja:
Małżonka wchodzi z powrotem do holu i wyciągając "fuck′a" krzyczy do nas na całe gardło:
- WESOŁYCH ŚWIĄT K** ŻYCZĘ!
Najdziwniejsze jest to, że małżonek przez cały czas ze stoickim spokojem nie tylko chodził za nią krok w krok, ale też bez nerwów jadł swojego hamburgera.
Helios
Z zachowania małżonka wnioskuje że jest przyzwyczajony do takich sytuacji.
OdpowiedzAno, znam kilku ludzi w podobnej sytuacji. Nie ingerują, po prostu podchodzą do sytuacji z pozycji widza. :)
OdpowiedzPewnie zamyślił się nad czym innym i nawet nie zauważył, co tym razem wywinęła żoneczka. Mogę się założyć, że potem się zastanawiał, czemu właściwie do tego kina nie poszli.
OdpowiedzHaha też tak sobie pomyśleliśmy, że biedny mężuś to albo typowy pantoflarz albo po prostu "zawiesza"się kiedy żona zaczyna szaleć :)
OdpowiedzMąż miał wyje*ane, kozak :D
OdpowiedzJak wyżej pewnie jest z nią bo bawią go jej odjazdy w miejscach publicznych i reakcje ludzi
OdpowiedzAlbo mąż po prostu był głodny =)
OdpowiedzOd razu mi sie koleś skojarzył z Chan`em z F&F: Tokio Drift :) on też zawsze totalny relaks, nawet gdy koleś rozwalał jego najlepsze auto :P
OdpowiedzGość ma już staż małżeński... :)
Odpowiedzprzeklinanie w miejscu publicznym jest karalne - trzeba bylo wezwac ochrone i policje!
OdpowiedzPo co? Lepiej zamontować automaty mandatowe jak w filmie "Człowiek Demolka". "Obywatelu, otrzymałeś 5zł mandatu za pogwałcenie Kodeksu Moralności Werbalnej" :D
Odpowiedz