Historia z młodszych lat mojego ojca.
Działo się to w czasach, gdy jedno z charakterystycznych blokowisk w stolicy Śląska było dopiero dość świeżo po budowie. Układ parteru i pomieszczenia z windami był wtedy bardzo nieczytelny - wiele podobnych, nieprzezroczystych drzwi prowadzących do różnych miejsc - dla kogoś niezorientowanego w terenie problemem mogło być znalezienie wyjścia z budynku.
Tak to się jakoś stało, że mój tata znajdował się na dole razem z kolegą. Czekali na kogoś, czy coś w ten deseń, w każdym razie - stali grzecznie i spokojnie w sali z windami. W pewnym momencie z jednej z nich wysiadł młodszy od nich chłopaczek. Pokręcił się chwilę po pomieszczeniu, po czym najwyraźniej nie znajdując tego, czego szukał, zapytał:
-Przepraszam, gdzie tu jest wyjście?
Na co kolega taty, wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna, odpowiedział iście grobowym tonem:
-Stąd nie ma wyjścia.
Podobno chłopak zbladł bardziej niż świeżo bielone ściany.
Śląskie blokowiska :)
czyżby Tauzen? :)
OdpowiedzNie, akurat Gwiazdy - szybko to zmienili, i traz już wszystko widać jak na dłoni. :) A Tauzen da się ogarnąć, to w końcu moje osiedle :D
OdpowiedzHm... no norm pożarowych to ten budynek raczej nie spełnia bo ewakuacja osób nieznających budynku przebiegała by nadzwyczaj "szybko" :)
OdpowiedzAno nie da się ukryć, na pewno nie spełniał - tata opowiadał, że naprawdę ciężko było się zorientować, bo wszystkie drzwi były takie same i wyglądały na standardowe wejścia do pomieszczeń w budynku... Ale szybko naprawili ten błąd, teraz bloki są przejrzyste i ładne ;)
OdpowiedzHahahahahaha niby prosta historia, a padłam :-D
Odpowiedz