Witam wszystkich, to moja druga historia, aczkolwiek miała miejsce kilka razy w podobnych okolicznościach w tym samym miejscu, mianowicie moim wakacyjnym miejscu pracy czyli PoloMARKET Mielno k. Koszalina. Ale nie firma była piekielną tylko klienci. Tyle słowem wstępu.
Do rzeczy. Jestem cukrzykiem, kto zna jakiegoś cukrzyka to wie, nie którzy robią sobie zastrzyki używając tzw. penów , wygląda to jak drogie pióro czy długopis. Ja w czasie pracy nosiłem swój na szyi, tak było mi wygodniej. Czasem się wypinał ze smyczy i spadał otwarty na posadzkę, a w tym stanie doskonale widać igłę i fiolkę. Jeżeli sytuacja miała miejsce na zapleczu to nie było problemu, gorzej jak pen spadał mi na sali sprzedaży, Wtedy się zaczynało, że ćpun, że narkoman, że co to za sklep jak takich tu zatrudnia, dodam iż nosiłem wielką plakietkę z napisem "choruję na cukrzycę", ale to nie przeszkadzało co po niektórym na dość kąśliwe uwagi. Doszło do tego, że jedna Pani zażyczyła sobie rozmowy z kierownikiem sklepu, "bo ja pewnie udaję chorobę i ćpam po kątach". Dodam, że Pani kierownik była osobą obytą z moją chorobą i wiedziała co i jak. Pani zrobiła awanturę i nawet obecność Kierownika Regionu nie pomogła, dopiero wezwanie policji przyniosło rezultat. Z tego co potem słyszałem pani została ukarana za publiczne znieważenie, ale jak to nie wiem dokładnie, moja styczność z tą sprawą zakończyła się na złożeniu zeznań. Potem niejednokrotnie widziałem jak kobieta zawracała w drzwiach widząc mnie w pracy.
Od siebie dodam jeszcze, że takie historie nie są wyjątkami, wiele ludzi uważa, że my cukrzycy kłamiemy, oszukujemy i tak na prawdę ćpamy. Ludzie kochani, błagam was nie oceniajcie ludzi powierzchownie, zwłaszcza jak ktoś poprosi was byście kupili mu coś słodkiego, nie odpowiadajcie słowami s%&@$^*j ćpunie, co też się zdarza, w 99% przypadków wystarczy wafelek za 1zł aby cukrzyk poczuł się dobrze i był w stanie dotrzeć do domu, zostańcie przy nim te kilka minut, odmówienie mu pomocy może się skończyć omdleniem a w efekcie zgonem.
Piekielni klienci PoloMARKETu i nie tylko
Co za babsko wredne... Te stereotypy to niemal tak jak ojciec z córką w sklepie (że sponsor i galerianka). Cholera, w tym kraju nie wolno chodzić z ojcem na zakupy, być w ciąży, teraz i chorować nie wolno...
OdpowiedzA chłopak musi jeździć co najwyżej na hulajnodze, bo inaczej blachara. Hulajnoga obowiązkowo musi mieć tylko jedno kółko. Ładna? Pani lekkich obyczajów Wychodzisz z dzieckiem? Puściła się.
OdpowiedzWspółczuję choroby. A nie łatwiej by Ci było gdybyś zamiast pena używał pompy insulinowej ? Przynajmniej nie było by "gardzących" spojrzeń klientów. Życzę zdrowia ;) Pozdrawiam.
Odpowiedznie stać mnie na pompę (od 7000 zl) i jej utrzymanie ( okolo 300 - 400 miesiecznie). Swoją drogą przeważnie udaje mi się ignorować tych ludzi, ale jak mam gorszy dzień to łatwo dotrzeć do mnie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2011 o 22:37
Też mam pena, ale insulinę muszę przechowywać w lodówce. Jakiej Ty używasz, że możesz ją nosić cały dzień na wierzchu? Nawet w upały?
Odpowiedzjak już insulinę włożysz do pena to nie musisz jej trzymać w lodowce, tylko tę nie otwartą trzeba w chłodnym trzymać, tego kto Ci to powiedział poinformuj, że trzymanie pena w lodówce nie jest konieczne. Ja używam Novorapid i Insulatard
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2011 o 22:40
Mnie nie musisz prosić. W życiu nie widziałem ćpuna, pracującego w sklepie i dającego w żyłę. :)
Odpowiedzkurcze, to taka popularna choroba a ludzie dalej robią takie wąty? Dobrze by było jakby sobie tak jak ty zachorowali i musieli znosić to samo. Przecież ten pen w tak oczywisty sposób wygląda...
Odpowiedzdla nie których widok igły mówi wszystko, nie interesuje ich reszta.
OdpowiedzPolecam kilka łyków coca coli - zdecydowanie lepiej podnosi poziom glikemii niż wafelek :) (Byle nie cola light :p )
Odpowiedzcola ma za mało cukru w sobie, taki twix ma np 3x tyle co 100 ml coli
OdpowiedzAle z płynu wchłania się szybciej niż z czekolady. Poza tym coli 600ml prędzej wypiję niż 2 twixy... chociaż znając mnie to najprawdopodobniej zjadłbym dwa albo i więcej i zapił litrem coli.
OdpowiedzZachowanie pani i innych klientów straszne. Ale nie możesz się dziwić, że NIEKTÓRZY (podkreślam!) ludzie dziwnie reagują, jak ktoś ich prosi o coś słodkiego. Nieraz nie mają na słodycze dla swoich dzieci, a tutaj ktoś przychodzi i myśli, że obcemu będą łakocie kupować. Zwłaszcza, że proszą nie tylko cukrzycy.
Odpowiedztak, zwłaszcza jak dajesz 2zł na tego wafelka/ batonika
OdpowiedzTo znaczy że jak ktoś choruje na cukrzycę, to mam go dokarmiać słodyczami?? Jeżeli on nie nosi pieniędzy ze sobą lub czegoś słodkiego, chociaż wie, że mu potrzebne, to ja mam nosić za kogoś?
Odpowiedzprzecież napisałem, że daje pieniądze na batonika, czytanie ze zrozumieniem się kłania.
Odpowiedzco do czytania ze zrozumieniem, raczej nie mam problemów :) Co do pomocy, to chyba po prostu jest odruch, który ludzie wykształcili w sobie, aby w miarę spokojnie chodzić po ulicach. Sama łapię się na tym, że nieraz zanim zrozumiem co do mnie ktoś mówi, odpowiadam "dziękuję, nie" - choć to zupełnie bez sensu może być. Po prostu wiem, że jak dam sprzedawcy badziewia dojść do głosu, to mam duży problem, żeby się grzecznie uwolnić. Każdy mnie zagada.
Odpowiedzwybacz mi mój nieprzemyślany komentarz, rozumiem Cię doskonale, aczkolwiek dodam, że taka sytuacja rzadko się zdarza, żebym kogoś musiał prosić o kupienie batonika, acz czasem się zdarza
Odpowiedzmoja mama też ma cukrzycę, zawsze ma ze sobą cos słodkiego, gdyby potrzebowała. Nikogo sie prosić o nic nie musi. Ale owszem, pena nie trzeba trezba trzymać w lodówce. Ale moja mama wstrzyka sobie insuline tylko raz dziennie, wieczorem, o 21, ważne jest w ciągu dnia jedzenie regularne dla niej i zażywanie tabletek o odpowiedniej porze. No i dieta odpowiednia, do której mamam niestety nie stosuje sie
Odpowiedztwoja mama ma pewnie cukrzyce drugiego typu, tę łagodniejszą. Ja akurat mam taki tryb życia że czasem zdarzy mi się zapomnieć zabrać czegoś słodkiego.
OdpowiedzA nie lepiej pomyśleć nad takim "patentem" z którego pen by nie wypadał. Dla pena to też by było korzystniejsze, bo takie bliskie spotkania 3 stopnia z betonem, na dłuższą metę mogą skrócić jego żywot. Pozdr. "Słodko"
OdpowiedzJak Ci pen ciągle spada na beton to ta insulina po 3-4 upadkach to tylko potłuczona fiolka, ja jak miałam jeszcze peny to albo kupiłam sobie taką saszetkę na pas by mieć tam pena i glukometr i cukierki się mieściły, albo jeszcze ew zrobiłam sboie coś takiego na ramię jakby opaskę tylko nie za mocną i nikt mi nie mówił ćpun chociaż kilka razy to słyszałam. teraz mam pompę życie o wiele lpsze
Odpowiedz