Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opiszę trochę przydługawą historię, ale ku przestrodze innym. Od lipca z moim…

Opiszę trochę przydługawą historię, ale ku przestrodze innym.

Od lipca z moim życiowym Szczęściem remontujemy mieszkanie. Na szczęście nie musimy tam mieszkać póki co.
Remont miał trwać z 2,3 tygodnie - dziś jeszcze trzeba zrobić poprawki kosmetyczne i posprzątać dokładnie. Miał kosztować kilka tysięcy, a wyszło prawie 30 000zł. Stąd ogarnia nas już zmęczenie i znużenie tym wszystkim. Chcemy to już jak najszybciej skończyć. Zwracają uwagę na fakt, że jeden pokój chcemy wynająć coby spłacił się kredyt za remont. Także każde opóźnienie to mniejsze pieniądze dla nas.

Logistyka jest okropna: żeby zrobić drzwi, muszą być szafy, a żeby były szafy to muszą być gładzie i pomalowane ściany, itd, itd.

W lipcu zamówiliśmy drzwi, bo czeka się koło 4-5 tygodni na realizację. Po tygodni przyszedł pan, pomierzył wszystko i stwierdził, żebyśmy nic nie ruszali, bo sobie pouszkadzamy, a monterzy ładnie wszystko oprawią. Fajnie, miód toffi i orzeszki. Pomijając wszelakie poprzednie akcje z remontem doszło 3 tygodnie temu w końcu do montażu drzwi. Ucieszony, że to już koniec, że w końcu będą pieniądze z wynajmu, oczekuje panów monterów.
Uprzednio zadzwonili z pytaniem czy otwory są przygotowane. No to odpowiedziałem, że dziury w ścianach są. Nie mam pojęcia co to znaczy przygotowany otwór na drzwi :P (Teraz już mam).
Wnieśli swoje graty, drzwi, ościeżnice - wszystko ciężkie i nieporęczne. Standardowo czy mógłbym wstawić wodę na kawkę, a oni sobie śniadanie zjedzą. No w porządku też ludzie, wiadoma sprawa. Biorą miarkę i pada wszystkim znane słowo K*^&%! No nie pasuje! Co? Tutaj zamienione lewe drzwi na prawe?
Monter: Proszę pana, niestety jakiś debil to mierzył, ale tylko drzwi łazienkowe u pana pasują. Tak to jest jak wysyłają gówniarzy na pomiar...
Ja: Yyyy nie bardzo mi to odpowiada, ale co zrobić? Znowu mam czekać 5 tygodni?
M: No niestety, ale zaraz dzwonimy do firmy może mają takie na magazynie.
J: No to będzie chociaż jakiś rabacik :p
M: No z firmą trzeba rozmawiać.

Ogólnie to jeszcze zebrałem zrypkę, że nie wyrwałem starych ościeżnic, bo otwory miały być przygotowane.
J: Panowie, a nie możecie dzisiaj tych ościeżnic wymontować? Na przyszłość będzie już mniej pracy.
Monterzy błysk w oczach:
M: MOŻEMY! Co prawda dniówka nam za dzisiaj przepadła, ale dogadamy się na te ościeżnice.

Kurde, jak dogadamy? To chyba w cenie jest, nie? No, myliłem się.

J: To z firmą się dogadujcie, a nie ze mną...
M: My z nimi nic nie będziemy...

I tak się pożegnaliśmy. Potem latania i dzwonienia do firmy, kiedy rabat, ile tego rabatu, kiedy montaż dobrych drzwi, co z ościeżnicami.
Okazało się, że wyrwanie starych ościeżnic to robota dla monterów, a nie dla mnie. Oprócz tego mają jeszcze wyrzucić stare drzwi na śmietnik. Dla mnie super! Chociaż o tyle mniej noszenia...

Pomijając rabat jaki zaproponowali - 50zł z ponad 3000zł rachunku. Stanęło na 200zł. Dobre i to, ale ile jestem stratny za wynajem?

Wczoraj ta sama ekipa montażowa się pojawia z dobrymi już drzwiami. Witają mnie, po czym jeden patrząc na niewyrwane ościeżnice zauważa:

Monter 1: Oj nie spieszy się panu z drzwiami, oj nie spieszy...
J: Wie pan, teraz to mi już obojętne, nigdzie mi się nie spieszy.

Zaczynają od wyniesienia drzwi i leci komentarz:
M1: Może by pan poznosił też trochę, a nie się nudzi tylko? Takiemu to dobrze...
J (z uśmiechem na twarzy): Widzi pan, ja wczoraj pracowałem, dzisiaj mam dzień odpoczynku...

Dalej wszystko byłoby miodzio, aż do czasu montażu ostatnich drzwi. Poszedłem sobie pooglądać dzieło. Owszem gdzieniegdzie były takie małe dziurki, bo gładź odprysnęła czy coś. Ok zamaluje to sobie jakimś akrylem - w sumie nigdy tego nie robiłem, ale się nauczę. Maleńkie dziurki to nie problem.
W jednych drzwiach widzę szparę pomiędzy ścianą, a ościeżnicą około 1,5cm. Do tego przy pokoju odpadł wielki kawał gładzi.

J: Panowie, ja rozumiem, że przy demontażu ościeżnic odpadł kawałek gładzi. Ale co z tą dziurą?
M: No to musi se pan to zalepić.
J: Ale czym taką dużą? Akrylem?
M: No raz akrylem, aż wyschnie, drugi raz i będzie dobrze.

Cóż mi było robić, widzę, że kolejne drzwi dookoła mają ogromne szpary. Zszedłem na dół, zadzwoniłem do firmy czy faktycznie mam sobie dziury sam lepić.

Sklep: Nie chce pana w błąd wprowadzać, ja skontaktuje się z szefem i dam panu znać.

Trochę czekałem, nikt nie oddzwaniał - no ok, wracam na górę i rozmawiają z szefem przez telefon.

M1 (ten, który uwielbiał komentować. Może miał gorszy dzień?): Tak k%@#@wa! Rabat 200zł, drzwi zamontowane, ościeżnice wyrwane, to jeszcze mu zatynkować i pomalować. Może jeszcze pana tu wprowadzić z meblami?
J: Dziękuję ja już sobie poradzę z wprowadzeniem i sobie pomaluję, ale dziur nie umiem zalepić. Gdybym umiał to robić, to bym sobie sam kupił drzwi i je wmontował. Nie mam do panów przecież pretensji, może takie wykończenie robi ktoś inny. Tak się umawiałem z firmą, że mnie interesuje tylko sprawdzenie czy drzwi się zamykają.
M: Tam tylko debile za tym biurkiem. Nic się nie znają.
J: Proszę pana, ale ja z tamtym debilem ustalałem warunki...
M: A co pan ma w umowie? To co pan sobie mówi nic nie znaczy, liczy się umowa!

Dzwonię do domu, żeby wzięli mi umowę przeczytali (zapomniałem wziąć z domu). Z tej umowy wynika montaż od A do Z. Dzwonię do sklepu raz jeszcze, i słyszę, że panowie skończą w tygodniu, bo teraz pojechali na inny montaż.

J: Jak pojechali? Przecież drzwi w pokoju mi osadzają.
Dostaję numer do szefa.
Kojarzył już mnie, bo te drzwi jakieś pechowe, z nim ustalałem rabat, etc.

J: Witam, taka i taka sprawa, z monterami nie da się rozmawiać, bo są na mnie obrażeni.
Sz: Proszę pana wszystko załatwione, przepraszam za tę sytuację. Zrobią dzisiaj panu od A do Z montaż.

Wracam na górę, a tam już worki z cementem itd :p

M1: Skarżyć się ku$#@ będzie. Cwaniaczek...
I w tym stylu ciągle mu się odbijało...

J: Proszę pana, a kto zaproponował dogadanie się co do wyrwania ościeżnic? Hm?
M1: No i ma pan gratis demontaż!
J: Hahaha no nie do końca, bo w sklepie twierdzą, że to jest w cenie.
M1: Wie pan co? Wie pan co?
J: No co wie pan co? Kto tu jest cwaniaczkiem?

M1: Jakby pan był taki bardziej bardziej... To by pan w umowie o wykończeniu uwzględnił wzmiankę. A ja jestem przekonany, że tego nie ma.
J: Nie mam przy sobie umowy, więc nie mamy o czym rozmawiać.

M2: Ma pan wkładki jakieś do zamków?
J: Hehe, wie pan co? Miały być, a jeśli nie, to czemu była różna cena drzwi bez wkładek i z wkładkami? Bodajże 30zł różnicy na sztuce.
M2: Aha, no dobrze ja zaraz to wyjaśnię.
Rozmawia przez telefon: No klient twierdzi, że miały być wkładki.
M1: Pewnie! Teraz to klient wszystko co powie to dostanie...

Wszystkie dziurki zostały zatynkowane. Ja sobie teraz tylko pomaluje.
Pamiętajcie, walczcie o swoje do końca. Niestety na każdym kroku trzeba uważać, żeby ktoś nas nie robił w konia.

I gdyby nie ta akcja z demontażem ościeżnic wcześniej, to wiele ich ściem bym kupił.

Jako kontrast powiem, że dwa dni wcześniej inni panowie montowali szafy w domu. Dzięki ich uprzejmości przyjechali za dwa dni z akrylem, żeby zalepić mi szpary z powodu jakiś tam nierówności, chociaż akurat tutaj nie mieli takiego obowiązku.

Semko drzwi Wrocław Galeria Domar

by Tito
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Crow
-2 4

O jeżu kolczasty, 30 000? To jakieś wielkie to mieszkanie musi być... Kumpel sobie remontował całe mieszkanie (łącznie z kuchnią, łazienką, malowaniem, tapetami, panelami, meblami i nowym wszystkim - zamknął się w 7 tysiącach). Chociaż co kto lubi - sąsiad miał niedawno remont kuchni (zwykła kuchnia, nic wielkiego) - ponoć 20 tysięcy włożył. Za co? Nie wiem :)

Odpowiedz
avatar Piotrek1
0 2

Po pożarze już dobiło do 70tysięcy. A by było jakieś 90 tysięcy gdybym z ojcem nie robił połowy rzeczy :d

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

P-pożar... Brr... :(

Odpowiedz
avatar duRin90
2 2

Na takich to trzeba umowe trzymac ze soba i im pokazywac w umowie co i jak. Niestety, ale "montowcy", bo takich monterami nazwac nie mozna, szukaja wszedzie mozliwosci poopieprzania sie, albo dostania troche wiecej gotowki.

Odpowiedz
avatar WscieklyPL01
0 2

A miałem robić remont a teraz po przeczytaniu tej historii sie boje :(.

Odpowiedz
avatar Tito
1 1

Dodam w takim razie, że ponad te pieniądze to dwa pokoje i przedpokój plus drobnica w kuchni i łazience. Szafy typu komandor, gładzie, drzwi, kafle w przedpokoju, farby, meble do jednego pokoju. Wściekły po prostu patrz wszystkim na ręce i dogaduj każdy szczegół. Jakby co służę radą :)

Odpowiedz
avatar slawcio99
1 1

Ja sądzę, że i wyjdzie te 30 kafli bo robocizna do tanich nie należy :P

Odpowiedz
avatar sasa666
0 0

Starszy i młodszy pan wymieniali u mnie drzwi. Musieli przygotować te "dziury". W niektórych miejscach ściana była poobrywana, itp. Młodszy chciał już do domu uciekać i nic z tym nie robić. Na szczęście mama porozmawiała ze starszym i wszystko zrobili do końca:P Nie wspominając o tym, że przyjechali 2 godziny wcześniej, więc mieszkanie nie było przygotowane na mase brudu i kurzu:]

Odpowiedz
avatar heksita
0 0

Od kiedy to monterzy mają cokolwiek do gadania :O? Powinni dostać od firmy wytyczne: robicie odtąd dotąd. Ci Twoi to w ogóle jakieś cyrki zaczęli odstawiać! Jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na remont, to tylko z dokładnie spisaną umową (żadnych niejasności) i kimś, kto będzie nadzorował majstrów! Inaczej to szkoda zdrowia, orżną Cię gdzie tylko się da...

Odpowiedz
avatar 06749713140
0 0

Takie piekielne ekipy zdarzają się na każdym kroku. Pamiętam jednak sytuację sprzed kilku lat jak mieszkałam w ponad stuletniej kamienicy i majstry rozwalały ścianę na parterze. U mnie w mieszkaniu na pierwszym piętrze zaś ściana siadła i się złamała w połowie. Zawołałam panów, pokazałam im co "zbroili". Na drugi dzień przylecieli z siateczką, zatynkowali piękne, wygładzili ściankę. To chyba była najlepiej zrobiona ściana w całym mieszkaniu więc wszyło mi to na korzyść. ;) A majstry konkretne. Dwa dni roboty więcej, ale ani razu nie zamarudzili.

Odpowiedz
avatar Eloe
0 0

My robiliśmy generalny remont mieszkania,jak byłam w drugiej klasie liceum. Jestem na drugim roku studiów a do tej pory po panach 'majstrach" poprawiamy...

Odpowiedz
avatar Tito
1 1

Jak sobie sam nie zrobisz to dobrze zrobione chyba nigdy nie będzie...

Odpowiedz
avatar nataleg
0 0

u nas historia była jak mieli wymienić okna. Mama zamówiła w firmie okna, mieli dać znać kiedy przyjadą montować. I czekamy. Pewnego dnia siostra została w domu, przyjeżdżają monterzy zamontować okna. Ale zaraz? Jakie okna? Nikt nie dał znać, siostra wściekła dzwoni do mamy czemu jej nie powiedziała, że przyjadą, mama wściekła, bo jej nikt z firmy nie dał znać, nic nie przygotowane...no ale zabierają się do roboty, wymontowali stare okna, mamie udało się zwolnić z pracy, przyjeżdża i zonk! Nie te okna, nasze miały być inne...ktoś inny czekał w tym dniu na te okna. No ale po kilku telefonach, po przeprosinach, okna te zostały zamontowane, rabat po 200zł na każdym oknie przyznany, a 'tamten ktoś' dostał nasze okna w terminie późniejszym. Stało się, ktoś po prostu pomylił zamówienia. Ale na koniec mama stwierdziła, że te okna i tak jej się bardziej podobają niż te co zamówiła ;)

Odpowiedz
avatar Kicia69
0 0

ciesz się że nie zamontowali wam klamkami na zewnątrz... u nas w bloku pewni inteligenci zamontowali tak okna na klatkach ;/

Odpowiedz
avatar Kicia69
0 0

Warto walczyć o swoje! Po śmierci ojca zamówiliśmy pomnik, jak dotarł zdziwko: ojciec starszy o 7 lat (błąd w dacie zrobili). Więc mają poprawić, poprawili psując czcionkę i wygląd pomnika. Mają poprawić znowu, znowu zepsuli bardziej. Koniec końców nakazałem im ściągnąć płytę napisówkę, zeszlifować wszystko i od nowa położyć napisy... Jakoś się dało!

Odpowiedz
Udostępnij