Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że od zawsze kocham zwierzęta. Obecnie mam 11 kotów, 2 psy, 2 myszoskoczki i akwarium z rybkami (planuję więcej). Teraz mogę sobie na to pozwolić i nikogo o zdanie nie pytać, ale nie zawsze mogło tak być.
Historia miała miejsce, kiedy miałam 12-13 lat, a więc kawał czasu temu :) Posiadałam wtedy dwie kotki - jedną wysterylizowaną, a drugą nie (przybłąkała się, więc ją przygarnęliśmy - chciałam ją wysterylizować ale wszyscy uznali, że może później, że szkoda pieniędzy, a ja własnych nie miałam). Problem pojawił się w momencie, gdy na świecie pojawiły się małe kotki. Pech chciał, że było ich aż 5.
Tu dała znać o sobie piekielność mojej babci, która stwierdziła, że żadnych kotów więcej być nie może i trzeba się ich pozbyć. To jeszcze byłam w stanie zrozumieć, chociaż było mi przykro - wiadomo. Jednak babcia wymyśliła również cudowny pomysł JAK się ich pozbyć. Otóż, w żadnym wypadku nie w humanitarny sposób (czyli uśpić u weterynarza), tylko... ja miałam je utopić. Argumentowała to po pierwsze kosztami (Płacić za uśpienie? Jeszcze czego!), a po drugie mówiła coś o nauczeniu się odpowiedzialności (Chciało się kota, to trzeba ponosić konsekwencje, czy coś w tym stylu).
Osobiście przeżyłam traumę. Kazać 12-letniemu dziecku topić własnoręcznie 5 małych kociąt to dla mnie nie do pojęcia. W dodatku pod nieobecność rodziców naszykowała mi już wiaderko z wodą i naśmiewała się z mojej wrażliwości. Ja byłam w szoku, nie wiedziałam co zrobić i gdzie się podziać, a uraz został mi do dnia dzisiejszego - zapewne nikt o tym nawet nie wie.
Całe szczęście, pomysł babci nie doszedł do skutku za sprawą mojej rodzicielki, która jako jedyna miała na tyle zdrowego rozsądku, żeby uznać go za poroniony. Babci się dostała pokaźna awantura (ale się w ogóle nie przejęła, "no bo nic wielkiego się przecież nie stało!"), a kociaki wziął mój ojciec i zawiózł do weterynarza (i tak płakałam potem jak bóbr, jak to dziecko - szkoda mi ich było i tyle...).
Dlatego, drodzy rodzice i dziadkowie - jeśli przyjdzie wam do głowy równie cudowny i niezawodny sposób na uczenie dziecka odpowiedzialności, to najpierw weźcie jakieś ciężkie narzędzie i walnijcie się z całej siły w łeb. Na pewno lepsze to niż zgadzać się na zwierzaka, a jak pojawi się "problem", to zwalać całą winę na dziecko. Dzieci jak to dzieci - każde chce mieć jakieś zwierzątko, ale prawda jest taka, że odpowiedzialność za to powinni brać opiekunowie.
przeżycie faktycznie traumatyczne zarówno dla 12 letniego dziecka jak i osoby dorosłej. kiedy miałam około 10 lat okociła się kotka gdy byłam na wakacjach u babci. ja radość, bo może rodzice się zgodzą na jednego kociaka do nas, a babka wzięła je i utopiła w szambie. na oczach moich i mojej wówczas 6 letniej siostry. niestety ale taka mentalność ludzi ze wsi, że szkoda na weterynarza, a pozbyć się samemu można. mnie to przeraża, bo krzywdy nie potrafiłabym zrobić żywemu zwierzęciu, poza komarami, muchami i osami.
OdpowiedzAle powiedz coś na wieśniaka, to się oburzą.
OdpowiedzCóż jedyne skojarzenie z tą sytuacją kojarzy się z wyczytanym gdzieś artykułem/notą odnośnie nazistów. (hobby - II WS)Teraz już nie pamiętam dokładnie ale podczas szkolenia/"edukowania" młodych ludzi z SS bądź hitlerjugend ogólnie szkolenie na największe bestie. Dawano zwierzaczka małego, słodkiego, miłego i dzieciak miał się z nim oswoić zaprzyjaźnić, później zaś kazano mu przy 'nauczycielu' zabić go w brutalny sposób, młotkiem, gołymi rękami etc... Czy to się różni jakoś znacząco od w/w? Niż miejsce, czas i brak munduru? ---Nie mam zamiaru nikogo obrażać, mówię jedynie o dość popularnym zjawisku.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2011 o 21:55
u mnie w domu dziadek też się wychowywał na wsi, ale jak sam mówił, przez myśl mu nie przeszło, żeby kiedykolwiek utopić/ zakopać maleńkiego kotka... powtarzał: "kot mały się na świat nie pchał, to i po co go karać" , kocięta odchowywaliśmy, a potem dawaliśmy ogłoszenie do lokalnej gazety i maluchy trafiały w dobre ręce.
Odpowiedz@Didox Co do tego zabijania zwierząt to przypomniała mi się historia opowiedziana mi przez pradziadka. Otóż on był podczas wojny wysłany na roboty do Niemiec. Człowiek dla którego pracował(znał polski)powiedział mu o jego młodszym bracie. Otóż on miał właśnie coś takiego zrobić. I zrobił to z tylko jednym zastrzeżeniem. PODMIENIŁ zwierzęta. Bo na wsi miał podobne zwierzę a że były niemal identyczne to czemu nie. A tamten zwierzak był chory na coś i nie pożyłby zbyt długo więc to nie była taka strata. Ten człowiek później ponoć zginął na wschodzie. Pradziadek wrócił w 1943.
Odpowiedzboże... w szambie? współczuję twojej babci tak poronionego pomysłu.
OdpowiedzO matko... bardzo Ci współczuję. Ojciec mojej koleżanki tez topił kocięta (ewentualnie rozprawiał się z nimi za pomocą mocnego uderzenia kijem w kark), a najgorsze jest to, że tej dziewczynie- nota bene studentce, ze świetnymi wynikami, znającej trzy języki obce i bardzo oczytanej- w ogóle to nie przeszkadzało, ba, uważała że to jest dobry sposób, z kijem nawet lepszy, bo krócej zwierzę cierpi. Żeby wysterylizować swoje koty, albo, ostatecznie, uśpić kocięta? Strata forsy. Okropność.
OdpowiedzKoszmar. Zwłaszcza, że śmierć przez utopienie jest straszną męczarnią... Jak już muszą pozbywać się na własną rękę tych biednych zwierząt, to niech ich chociaż nie męczą... Chociaż i tak nie rozumiem, jak można zabić zwierzę w taki sposób. Ostatnio miałam sytuację, w której musiałam się zastanowić, czy byłabym w stanie w ogóle to zrobić, w jakikolwiek sposób - potrącono kota. W górskiej dolinie, daleko od wszystkiego - do najbliższego weta przynajmniej 60 km... Gdyby nie to, że na szczęście szybko zdechł, prawdopodobnie musiałabym go dobić, co byłoby dla mnie strasznym przeżyciem.
Odpowiedzno co bestialstwo. niech się sami utopią.
OdpowiedzA nie można było kotków sprzedać, albo rozdać?
OdpowiedzCzęsto nie ma jak. Ludzie nie chcą brać zwierząt i przez to nie ma ich komu oddać. Jak moja kotka się kociła to często mieszkały z nami 3-4 miesięczne kocięta, mimo ze powinnyśmy je oddać jak miały 2.
OdpowiedzMóc może i można było, ale to naprawdę nie jest takie proste znaleźć kotu odpowiedni dom. Przez dom mojego kolegi z pracy przewija się sporo kotów do adopcji i gościu opowiadał mi ile to roboty jest zanim się znajdzie opiekunów.
OdpowiedzNikt już nie chciał, próbowałam komuś dać ale bezskutecznie. Wszyscy znajomi i rodzina na wsi została już obdarowana moimi kociakami (przewinęło się tego sporo w ciągu paru lat i każdy już miał).
OdpowiedzAle jeśli to już trwało kilka lat, to nie można bylo w końcu kotki wysterylizować?? Albo chociaż podawać tabletki. Lepiej usypiać kociaki? Co za okrutna antykoncepcja, dla kotki też, na pewno długo szukała swoich małych.
Odpowiedz@encepence: autorka napisała że chciała, ale innym członkom rodziny to zwisało.
OdpowiedzO snap... Mało fajnie. Ale wierzę że babcia nie jest złym człowiekiem. Po prostu tak ją wychowano. To nie usprawiedliwia oczywiście faktu że kazała coś takiego zrobić 12-latce, ale tak jak mówię. To się wynosi z własnego życia. Trzeba mieć własny rozum, ale o niektórych rzeczach nawet sobie nie zdajemy sprawy że są po prostu złe.
OdpowiedzNie zgadzam się, uważam, że babcia Crow jest złym człowiekiem. Gdyby każdy ślepo stosował się do tego, w jakich wartościach go wychowano, do dzisiaj nie zeszlibyśmy z drzew. Po to mamy rozum, by samemu odróżniać dobro od zła. Ci, którzy bez zastanowienia dopuszczają się okrucieństwa są godni potępienia i nie należy stosować wobec nich taryfy ulgowej.
OdpowiedzPatologia? Ludzie, nie bądźcie tacy przewrażliwieni. Posiadanie kilku kotów czy psów to problem. Kup jedzenie, posprzątaj, opłać szczepienia, itd. Wolę kupić coś sobie niż wydawać kasę na domowy zwierzyniec. Jeden pies czy kot - ok, gromadka - nie. Nie dziwię się ludziom, że pozbywają się nadmiaru zwierzaków, którymi nie są w stanie się zająć, chociaż topienia nie popieram, lepiej wcześniej zainwestować w sterylizację.
Odpowiedzwiesz co? mam dla ciebie dobrą radę: idź się utop.
OdpowiedzMożecie minusować, choć nie wiem czemu, ale na wsi to normalny sposób pozbywania się młodych z miotu. Po prostu przyzwyczajenie z pokolenia na pokolenie. Utopienie we wiadrze to jeszcze mały pikuś. Ze znanych mi sposobów...nie będę ich mówił ale są brutalniejsze. Po prostu to coś głęboko wbite w zwyczaje i tego się nie zmieni.
OdpowiedzTam się również pozbywają ludzi w ten sam sposób lub podobny, starego dziadka - do kuźni, starą babkę - do obórki, niech zdycha, bo nie pasuje do designu młodych. Niestety smutne ale prawdziwe.
Odpowiedz@Marta - Twoja wypowiedź mnie trochę dziwi. Piszesz, że posiadanie kilku psów czy kotów to problem - na początku pisałam jaki mam stan zwierzyńca (i planuję powiększyć) i jakoś nie mam żadnego problemu. Jedzenie to i dla siebie chyba musisz kupić, posprzątać i czasem lekarzowi zapłacić też, prawda? Ja się cieszę, że mogę dać dom i opiekę swoim zwierzakom. @Sztaficer - babcia się wychowała w mieście od urodzenia, nie na wsi. A moja rodzina mieszkająca na wsi jakoś nie ma takich zwyczajów. To normalni ludzie, traktujący zwierzęta z szacunkiem i przyzwyczajeni do nich od małego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2011 o 17:16
@Encepence - niestety kotka od tamtego czasu jest nieufna (już tyle lat), faktycznie bardzo to przeżyła i dopiero po tej historii udało mi się namówić rodzinkę, żeby ją wysterylizować - wcześniej nikt nie zauważał problemu, zawsze było odkładanie na później. A ja też nie mogłam za wiele zrobić, po prostu nie miałam tych 150zł...
Odpowiedz@Crow, wiem, że w wieku 12 lat niewiele się może. Ja mojego "podrzutka" (została podrzucona pod bramę) trzymałam dość długo na tabletkach (20 zł za 10 sztuk - dozowanie 1 tygodniowo). Nie mogłam jej wysterylizować, bo ciągnęły się za nią powikłania po kocim katarze. Dopiero po pełnym wyleczeniu można się było zdecydować na zabieg. W każdym razie jest to całkiem dobre tymczasowe rozwiązanie, zawsze można kupić u weterynarza kilka sztuk, po 2 zł każda.
OdpowiedzOstatnie zdanie troszkę nietrafione bo nie może byc tak że rodzice ponoszą wszystką odpowiedzialność... Ile to razy było coś takiego że dziecko chciało pieska i zarzekało się że będzie z nim chodzić a po 3 tygodniach rodzice dylali z pieskiem o 6 rano bo przecież wysikać się musi?
OdpowiedzCóż - rodzice powinni sobie zdawać sprawę, że tak będzie i kupując psa się na to godzą. Nie wiem jak bardzo trzeba być łatwowiernym, żeby zakładać, że dziecko będzie chodzić dzień w dzień przez 15 lat (tyle żyje średnio pies) na spacery. Ja na pewno nie uwierzę choćbym miała cudowne dziecko :)
Odpowiedzjesteś spokrewniona z Violettą Villas?
OdpowiedzNajgorsze jest to, że babcia nie miała żadnych wyrzutów sumienia. Czytałaś "Auteczko" Hrabala?
OdpowiedzMam dwie dorosłe kotki. Jedna okociła się niedawno, miała 7 małych kociąt. Nikt z rodziny nie był z tego powodu szczęśliwy, ale żeby utopić!? Gdy kotka straciła pokarm zajęliśmy się nimi, karmiłam je specjalnym mlekiem z buteleczki, nawet w nocy wstawałam bo kociaki głodne. Przeżyły tylko dwa i było mi strasznie smutno z powodu reszty. Teraz obie kotki są wysterylizowane. Też mieszkam na wsi i nie pomyślałam nawet o tym, żeby kotki uśpić.
OdpowiedzTaa kotki to utopić albo uśpić ale aborcja to nie bo nie można zabijać. Katolicy pff (nie nawiązuję konkretnie do Twojej babci tylko muszę się wyżyć, za co przepraszam)
OdpowiedzGłąbie, może nie zauważyłeś, ale jest różnica między zabiciem człowieka a zabiciem zwierzęcia. No co za ludzie. A poza tym, gdzie tam było nawiązanie do katolicyzmu? Piszesz nie na temat.
Odpowiedz@Lypa, Ty znowu swoje. Różnica jest taka, że człowiek ma lepiej rozwinięty mózg od innych zwierząt. Zarówno człowiek, jak i pies, kot czy nawet mała myszka, czuje tak samo. Tak więc powtarzam Ci, jeżeli usprawiedliwiasz sprawianie cierpienia zwierzakom, to wypróbuj je na sobie. I uświadom sobie, że inne stworzenia też czują ból. To nie jest tylko ludzka cecha.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2011 o 23:20
A skąd to wiesz, powtarzam? Udowodnił to ktoś kiedyś? Byłaś może w ciele myszki? Jeśli nie, to nie opowiadaj niesprawdzonych rzeczy jako prawdę objawioną. Ja zresztą sądzę, że czują owszem ból, ale to nie jest powód, żeby ograniczać ludziom prawo własności do nich. Cóż, tak działa natura - ofiara geparda też zapewne czuje ból, ale nie mamy gepardowi za złe, że ją zjada. Człowiek, jeśli jego prawo własności jest nieograniczone, średnio lepiej dba o swoją własność - również w postaci zwierząt. A to, że znajdą się (zresztą zawsze się znajdą, bez znaczenia, jaka będzie za to kara) ludzie, którzy swoje zwierzęta maltretują - cóż, trzeba to przeboleć, bo nie można z tego powodu łamać zasad, takich jak święte prawo własności. Nawiasem mówiąc, jeśli się urodzą kotki, a nikt nie chce ich wziąć, to trzeba ich się jakoś pozbyć. Utopienie to o ile mi wiadomo śmierć w miarę szybka i bezbolesna. Także jedyną winą babci jest, że kazała to robić wrażliwej - jak widać - wnuczce.
OdpowiedzJuż pomijając niemal wszystko inne: utopienie to chyba jeden z najgorszych możliwych rodzajów śmierci. Długa i cholernie bolesna. Chyba nawet śmierć przez wykrwawienie jest lepsza... Przynajmniej się powoli "wyłącza", a nie wciąga do płuc własne wymiociny, które wypalają od środka...
Odpowiedz@Lypa, tyle że gepard zabija, bo musi jeść, człowiek oprócz tego zabija dla chorej przyjemności. I tak jak pisze M4ck, utopienie, uduszenie to najgorsze z możliwych rodzajów śmierci. Zwierzęta zabijają szybko, a człowiek potrafi dla "zabawy" utrzymywać ofiarę jak najdłużej przy życiu, żeby jak najdłużej czuła ból. Zresztą, sam zobacz, UWAGA, MATERIAŁY DRASTYCZNE: http://www.zwierzeniejestrzecza.org.pl/aktualnosci.php?subaction=showfull&id=1317555698&archive&start_from&ucat Druga sprawa, to jest potwierdzone, że zwierzaki czują ból, po pierwsze: budowa mózgu, po drugie: dlaczego np. pies skamle gdy skręci łapę, a pogryziony kot miauczy? Z bólu właśnie. Mój pies boi się weterynarza, bo od niego dostaje zastrzyki. Jak widzi strzykawkę, ucieka, bo wie że będzie bolało. To są dowody, że zwierzęta czują ból. Trzecia sprawa, prawo własności. Jakby było nieograniczone, to więcej ludzi maltretowałoby zwierzęta, a tak - boją się kary. To zapewnia przynajmniej minimalny spadek takich zachowań u ludzi. Poza tym, gdyby czasy niewolnictwa nie minęły, to może mógłbyś na własnej skórze doświadczyć bycia czyjąś własnością.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 października 2011 o 22:31
Gdyby to było nieograniczone, to nikomu normalnemu by nawet na myśl nie przyszło męczyć swoje zwierzęta - bo i po co niszczyć swoją własność? Powtarzam: Jeśli człowiek ma nieograniczone władanie nad zwierzęciem, to temu zwierzęciu jest średnio znacznie, znacznie lepiej, bo człowiek o swoje dba. Pomyśl przez chwilę. Malutką chwilkę wystarczy. Już nie wspominając o tym, że nie istnieje spójny system etyczny, który by uzasadniał istnienie prawa zakazującego "maltretowania" zwierząt. Nie istnieje - i już. Przykro mi bardzo, Twoje "poglądy" to wierutne bzdury niemające żadnego uzasadnienia.
Odpowiedz@Lypa, masz rację, "nikomu normalnemu". Niestety, nie da się przewidzieć, kto jest "normalny", a kto nie. Jeżeli nie maltretujesz zwierzaka, to nie musisz się martwić, że ktoś odbierze Ci Twoją własność, pod tym względem nie masz ograniczeń. Ograniczenia są dla tych, którzy zwierzęta męczą. Tak czy inaczej, zobacz, że to nadal jest ich własność, a mimo to ją niszczą. Ograniczenia nie mają nic do tego. A tak ludzie boją się ewentualnej kary, a zwierzęta są adoptowane przez nowych, kochających właścicieli. W ogóle to skąd wiesz że zwierzętom żyje się lepiej, gdy ma się nad nimi nieograniczoną władzę? Przeprowadzałeś jakieś badania, czy to tylko Twoje domysły? @yyyzeco, zwierzęta domowe to zwierzęta domowe. Utraciły instynkt na tyle, że wymagają opieki. Ja zapewniam swojemu psu wystarczającą ilość spacerów, zawsze ma pełną miskę, zapewnione wizyty u weterynarza gdy się rozchoruje, poza tym zabawę oraz dużo miłości i ciepła. Nadal uważasz że męczę swojego psa, bo mieszka ze mną w domu? W mieszkaniu ma dokładnie tyle samo miejsca dla siebie, co ja, plus spacery. Nie wiem, gdzie widzisz problem.
OdpowiedzNo właśnie. A "normalnych" jest jakieś 99,9% społeczeństwa. W rzeczywistości zatem taką "ustawą" być może poprawimy losy kilkudziesięciu zwierzątek rocznie (być może - bo niesprawiedliwe prawo jest też z reguły nieskuteczne), ale pogorszymy los milionów innych, bo ich właściciele nie będą czuli się w pełni ich właścicielami. To chyba oczywiste? Ja też normalnie bardzo lubię psy, ale kiedy wchodzą te durne ustawy, to swojego mam ochotę kopnąć - z czystej przekory... Szeroko zakrojone badania nt. "W jaki sposób ingerencja w prawo własności wpływa na zarządzanie mieniem" prowadzone były u nas przez bardzo długi okres czasu - mniej więcej od roku 1945, aż do 1989, w ograniczonym zakresie również później. Wyniki są jednoznaczne i wskazują bardzo silny związek pomiędzy ograniczaniem prawa własności a jakością zarządzania. Zatem teza przeze mnie postawiona jest po pierwsze niesłychanie logiczna i spójna z dotychczasowymi zdobyczami nauki (bo wynika ze zdobytej już wiedzy w dziedzinie psychologii), a także potwierdzona w praktyce. Nie mam nic więcej do dodania. ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 grudnia 2011 o 9:38
Droga autorko, skoro tak kochasz te zwierzatka to czemu je tak meczysz trzymajac je w domku? Czy nie lepiej byloby walczyc o ich prawa? Bo to tak jakby rodzice mi mowili ze mnie kochaja i z tego powodu mnei w piwnicy trzymaja:D
OdpowiedzJakbym się dowiedział że ktoś chce w ten sposób wykończyć tyle kotków to już bym miał dożywocie.
OdpowiedzCrow, a nie chcesz przypadkiem czwórki chomików? Rozmnożyły mi się. Dżungarskie. Hm? :-)
OdpowiedzNa wsi gdzie mieszka moja babcia, jak pies jest już za stary to się mu też "pomaga" zejść z tego padołu bólu i łez. Tylko że ci idioci pomagają w taki sam sposób jak robią to z kurczakami, siekierą w łeb. Przemówienie im do rozsądku nie działa, no bo oni wiedzą lepiej. Oczywiście topienie kotów też tam jest popularne.
Odpowiedzmoja mama opowiadała mi, że kiedyś jej wujek pozbył się w ten sposób psa.
OdpowiedzNo takiej historii to ja nie miałam, ale mniej więcej właśnie w wieku 12-13 lat moja suczka się oszczeniła... 8 pięknych szczeniaczków, jednego pokochałam najbardziej i strasznie się do niego przywiązałam... Ale mój ojciec nie, do weterynarza? PŁACIĆ?! Utopić trzeba! I z mamą w tajemnicy wzięłam te pieski i do znajomego, który nas podwiózł do weterynarza... Kosztowało to tylko 20 zł. Najgorsze było to, że akurat ten pies, którego pokochałam najbardziej (nie mogłam zostawić, bo suczka to duży problem i bla bla bla) oddychał jeszcze po powrocie... I przestał na moich rękach...
Odpowiedzmi się to topienie kojarzy tylko z jednym. część moich przedmówców mówi, że to zakorzenione w wiejskiej mentalności zachowanie. moje skojarzenie jest takie: czytałam książkę Tomka Michniewicza- Samsarę. tam było o treserach słoni. i ich metodach. oni też mają je zakorzenione w mentalności. jeżeli słoń nie słucha, biją go w głowę bambusowym kijem. jeśli kij nie dale efektu, wbijają w skórę metalowy hak. a słonie mają na głowach bardzo delikatną skórę. czują muchy, które na niej siadają.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2011 o 22:02
I zwierzęta będą nas sądzić...
Odpowiedz@Lypa - śmierć przez utonięcie jest BARDZO bolesna i dość długa. Woda dostaje ci się do płuc - a łatwo można zauważyć jakie są tego efekty, gdy się przypadkiem zakrztusimy. Cytacik: "Po zanurzeniu pod wodę organizm najpierw świadomie a potem podświadomie i odruchowo stara się nie dopuścić do zalania płuc. Dochodzi do tak silnego skurczu głośni, że woda zamiast do tchawicy jest odruchowo połykana do żołądka. Jednocześnie jako reakcja na duszność pojawia się faza wydatnych ruchów oddechowych. Po zalaniu żołądka i na skutek niedotlenienia skurcz głośni ustępuje i dochodzi do zalania dróg oddechowych. Postępuje utrata przytomności. Całość trwa ok. 4 minut. Kolejne 1-1,5 minuty to okres drgawkowy lub zamartwiczy. Drgawki toniczno-kloniczne pojawiają się jako reakcja na niedotlenienie mózgu. Ostatni okres 0,5-1 minuty to okres oddechów końcowych, z krótkimi wdechami i prężeniami ciała. Potem następuje zgon. Akcja serca utrzymuje się jeszcze przez ok. 2 minuty." Nadal uważasz, że to SZYBKA śmierć?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2011 o 13:47
o matko. niektórzy chcą topić zwierzęta w szambie... jeszcze gorzej.
OdpowiedzJeśli już o tym dyskutujemy, powiedz mi, jak zabić szczeniaka bezboleśnie - a mimo to tanio. Może Ty coś lepszego wymyślisz. Od razu mówię, że gruchotanie czaszek wcale nie musi być również takie szybkie, a i jest mało wygodne.
Odpowiedz...Trzeba było utopić babcię.
Odpowiedz