Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wiele młodych dziewczyn, które uczą się/ studiują, dorabia sobie jako hostessa na…

Wiele młodych dziewczyn, które uczą się/ studiują, dorabia sobie jako hostessa na promocjach. Ja również miałam okazję – jedną i ostatnią w życiu. Będzie długo.

Byłam jakoś na drugim roku studiów, kiedy koleżanka, pracująca jako hostessa w różnych supermarketach, namówiła mnie, żebym też spróbowała szczęścia. Był to okres tuż przed świętami Bożego Narodzenia, a więc w sklepach tłumy ludzi, skorych do wydania pieniędzy większych niż zwykle, którym można bez większego wysiłku wcisnąć różne produkty i zgarnąć za to przyjemną - jak na studencką kieszeń - sumkę (atrakcyjna stawka godzinowa plus ewentualna premia za tzw. aktywną sprzedaż). Koleżanka umówiła mnie ze swoim szefem i po dogadaniu szczegółów otrzymałam pierwsze zlecenie: miałam pojechać do wielkiego marketu na obrzeżach miasta i proponować klientom zakup interaktywnych zabawek (gadające lalki, poruszające się i wydające odgłosy pieski i kotki, zestawy do karaoke dla dzieci, ptaszki „naśladujące” głos człowieka itp. ustrojstwa). Miałam pracować 12 godzin z małą przerwą na kanapkę i WC.

Początek pracy był super; wielu klientów zatrzymywało się przy moim stoisku, wypytywało o "moje" zabawki, a ja - pełna entuzjazmu - odpowiadałam na pytania, doradzałam, zachwalałam oferowany towar. Nie wymagało to zresztą z mojej strony specjalnego wysiłku – takie zabawki były wtedy nowością na rynku, więc same przykuwały uwagę klientów. Wielu z nich bez dłuższego namysłu wkładało zabawkę do koszyka, dziękowało mi za pomoc i oddalało się, życząc wesołych świąt, itd. Ogólnie - sielanka.

Ale sielanka ma to do siebie, że nie może trwać wiecznie i musi się pojawić ktoś piekielny.

Szybko zorientowałam się, że „stały” personel sklepu patrzy na mnie dość niechętnie. Szczególnie dały mi się we znaki dwie panie ok. 50-tki, które przewoziły towary na wielkich wózkach. Postawiły sobie za cel dać mi w kość i realizowały swój plan skrupulatnie, aż do końca mojej pracy. Zaczęło się od tego, że - przejeżdżając swoimi wózkami obok mojego stoiska – „niechcący” potrącały starannie ustawione „piramidy” pudełek z towarem, bądź co bądź – dość delikatnym. Po każdym takim „spotkaniu” z paletą czy wózkiem miałam robotę z układaniem pudeł od początku. Panie - oczywiście żadnego „przepraszam” czy coś w tym stylu. Po którymś razie - bardzo uprzejmie i uśmiechając się - poprosiłam je o ostrożną „jazdę”, gdyż jestem odpowiedzialna za towar, który mi powierzono. Wtedy oświeciły mnie, że powinnam „ruszyć tłustą d..ę i pomóc starszym” (to znaczy im), bo „kto to widział, żeby takiej gówniarze płacić za samo stanie i uśmiechanie się do klientów”, a w ogóle to one zaraz załatwią, że „wylecę stąd na zbity pysk”!

I rzeczywiście. Nie minął kwadrans, gdy odebrałam telefon od szefa; był wyraźnie wkurzony i kazał mi wyjaśnić, co się dzieje. Zwrócił mi także uwagę, że powinnam być grzeczna i uprzejmie odnosić się do stałych pracowników sklepu. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, o co mu chodzi, ale po chwili domyśliłam się, że padłam ofiarą donosu. Takich telefonów było jeszcze kilka, za każdym razem szef był coraz bardziej zły – na mnie, choć ja nie zrobiłam niczego złego, a wręcz przeciwnie - sprzedawałam towar jak świeże bułeczki.

Tymczasem babska – ośmielone swoim „sukcesem” - uprzykrzały mi życie jak tylko mogły; celowo zostawiły na środku „mojej” alejki ciężką paletę załadowaną towarem i gdzieś sobie poszły. Chcąc podawać klientom pudełka z zabawkami, musiałam raz po raz ocierać się o tę paletę i stojące na niej brudne kartony, więc w krótkim czasie wyglądałam jak nieboskie stworzenie (palety sama nie byłam w stanie przesunąć). Wykorzystując moją nieuwagę, schowały mi butelkę z sokiem, którą mogłam mieć ze sobą, oczywiście gdzieś „zachomikowaną” za towarem (w sklepie było bardzo gorąco i cały czas chciało mi się pić). O słownych zaczepkach nawet nie będę pisać, komentarzach na temat mojego wyglądu i ubioru również. Wspomnę tylko, że kiedy wróciłam z krótkiej przerwy na toaletę, zastałam swoje stoisko w takim stanie, jakby przeszedł przez nie tajfun: wszystko pomieszane, poprzewracane. Babsztyle stały nieopodal i z uśmieszkami przyglądały się, jak staram się doprowadzić to wszystko do porządku. Potem jedna z tych bab, chcąc poznać moje nazwisko, zerwała mi przypięty do bluzki identyfikator, robiąc w ubraniu dziurę. Na sam koniec ta sama popchnęła mnie, również „niechcący” na metalowy regał z wyłożonymi towarami. Po dosłownie 10 minutach zadzwonił do mnie znowu szef i mimo, że do końca pracy została mi ponad godzina, kazał mi natychmiast zejść z hali i iść do domu. Wyszłam stamtąd z płaczem na końcu nosa.

Nazajutrz koleżanka, która wciągnęła mnie w tę pracę, przyniosła mi od szefa kopertę z pieniędzmi. Oczywiście była tam tylko stawka godzinowa, bez premii za sprzedaż, a wynik miałam naprawdę niezły. A kiedy zapytałam, czy otrzymam jakieś nowe zlecenia, odparła, że szef prosił, aby mi przekazała, że jestem konfliktowa i raczej nie ma szans.

Po jakimś czasie inna osoba, pracująca w ten sposób, wyjaśniła mi, że stali pracownicy sklepów nie znoszą dziewczyn zatrudnianych na promocje, gdyż niekiedy hostessy zarabiają na godzinę ponad dwa razy więcej niż „etatowcy” (zależy to od zleceniodawcy, czyli producenta promowanego towaru). Dlatego takie osoby z zewnątrz bywają po prostu tępione – pracownicy zatrudnieni w sklepie za najniższą pensję we własnym zakresie wymierzają „sprawiedliwość”.
Nigdy więcej nie podjęłam się takiej pracy i innym również to odradzałam. Nigdy więcej nie zrobiłam też zakupów w sklepie, w którym przeżyłam tę niemiłą „przygodę”.

hipermarket

by Piekielnaaaaa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar AlexPlayer
12 14

Mocne, a nawet bardzo mocne...

Odpowiedz
avatar Monomotapa
31 33

W takich sklepach jest monitoring. Gdybyś zawalczyła, mogłabyś poprosić o odtworzenie nagrań. Tak to jest, jak stare pukwy mają kompleksy. P.S. Bez urazy dla ludzi sympatycznych w każdej kategorii wiekowej.

Odpowiedz
avatar juanaa
18 18

Dokładnie to samo chciałam napisać, jeśli w sklepie jest monitoring, to spokojnie mogłabyś zgłosić sprawę nie tylko przełożonym, ale nawet na policję (znęcanie się psychiczne, naruszenie nietykalności...). A tak na marginesie, dawno nie widziałam historii tak dobrze napisanej (zwłaszcza pod względem językowym i interpunkcyjnym) :]

Odpowiedz
avatar Forgotten
17 19

Błagam powiedz że się doigrały, bo się nóż w kieszeni otwiera a replika sama się ładuję...

Odpowiedz
avatar koniueNHa
23 23

a ja specjalnie bym poszedł do tego sklepu i starał się uprzykrzać im życie

Odpowiedz
avatar katem
10 14

jakieś to dziwne, prawda ? - chodzi mi o zupełnie nieracjonalne zachowanie owych pań pracujących w sklepie - przecież dokuczanie hostessie nie podniesie im stawki ! A przy okazji chciałabym podzielić się obserwacją zza oceanu - z wielkim zadziwieniem zaobserwowałam w sieci marketów typu "naszego" makro (u nich jest to "costco", ale i w innych również, że promocje takiego typu jak, w naszych hipermarketach "obstawiają" panie w wieku 50+. Zdarzają się i młodsze, ale takie widziałam bardzo rzadko.

Odpowiedz
avatar gacoperz
23 23

Ja bym tam wrócił i złożył pisemną skargę jako "klient" na zachowanie tych pań. A potem pewnie namówił kilku znajomych. Piekielność za piekielność.

Odpowiedz
avatar s3ga
17 17

Popieram Koniue...Ja na Twoim miejscu chodził bym tam co dziennie i robił im jesień średniowiecza.A i znajomych bym poprosił coby pomogli. Pracowałem na promocjach przez 3 lata.Jeździliśmy po Polsce, ale było nas 6-8 osób to nie podskakiwali.Na ich szczęście zresztą. prosił o przysługę.

Odpowiedz
avatar Piekielnaaaaa
12 18

Nie wiem, czy się doigrały. Pamiętam, że cała ta sytuacja była dla mnie tak abstrakcyjna, że głowa mnie bolała od myślenia, o co właściwie chodziło. Przecież te kobiety nie odstępowały mi swoich pensji, a ja ich niczym nie sprowokowałam. Przyszłam zarobić pieniądze na prezenty świąteczne dla swoich bliskich. Przyznaję, że mogło je to kłuć w oczy, bo moja praca nie była ciężka, raczej przyjemna, klienci byli dla mnie mili itp., ale czy naprawdę im ulżyło, kiedy tak dopiekły młodej dziewczynie? Przecież te kobiety mogły mieć córki w moim wieku. Czy chciałyby, żeby je ktoś tak potraktował?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 października 2011 o 18:43

avatar Xirdus
1 3

Oczywiście że nie!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

ja też jestem zdania koniueNHa. Teraz to ja bym im na ich miejscu pracy przeszkadzała i dogryzała jak się da... ale historia smutna, szkoda że cię takie coś spotkało...

Odpowiedz
avatar slawcio99
13 13

Gdybyś skorzystała z monitoringu (jak wspomniał monomotapa) a takowy jest na 100% bo kradzieży różnych produktów nie brakuje. Założę się że jakby to widzieli przełożeni tych babeczek i twój szef to już by im do śmiechu nie było...

Odpowiedz
avatar duRin90
4 18

Co jak co, ale zawiść to nasza cecha narodowa. :) Minusujcie jak chcecie, ale tak jest. Sam bywam zawistny, zazdrosny, że ktoś ma a ja nie, więc lepszy nie jestem.

Odpowiedz
avatar SpiderPig
3 3

masz święta rację i podpisuję się pod Twoim stwierdzeniem czterema kończynami, za to że masz odwagę napisać szczerze. chciałem Ci dać + ale przypadkowo kliknąłem - bo jestem już niestety zaspany. serdecznie przepraszam i pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar AcidDrinker
6 12

Polak nie pozwoli, by inny Polak miał od niego lepiej. Tyle ode mnie ; )

Odpowiedz
avatar voytek
0 8

smutne ale prawdziwe.. trzeba unikac marketow

Odpowiedz
avatar Bakemono
17 17

Szlag mnie trafiał jak to czytałam - przede wszystkim dlatego, ze nie zrobiłaś nic w swojej obronie, tylko pozwalałaś im po sobie jeździć jak chciały.

Odpowiedz
avatar Piekielnaaaaa
4 12

Na początku był w ogóle opad kopary - babki w wieku mojej mamy, wydawałoby się stateczne kobiety, zachowują się jak zawistne przedszkolaki, starając się mi dokuczyć. Potem sądziłam, że im się to znudzi, jak zobaczą, że nie reaguję na zaczepki. A po telefonie od szefa wiedziałam już, że nic nie zdziałam. Co miałam zrobić? Jak udowodnić, że to one mi dokuczają, a nie ja im? Mogłam oczywiście rzucić pracą i wyjść, ale zależało mi na tej pracy...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 października 2011 o 22:16

avatar OnaAlj
7 7

A telefony z kamerą wtedy były? Mogłas to wszytsko nagrać i pokazać szefowi. I to nie tylko swojemu :)

Odpowiedz
avatar Piekielnaaaaa
-2 4

Miałam wtedy Siemensa C45 :).

Odpowiedz
avatar Dertaz
0 2

szkoda ze masz taka opinie, ale pamietaj nie wszedzie tak jest, u nas tez byly hostesy, niektorzy pracownicy krzywo na nie patrzyli i troche obgadywali za plecami, bo staly czesto jak slopy i doslownie nic nie robily ( nie mialy premi za sprzedaz) ale dokuczania slownego ani innego nie doswiadczyli. W sumie zawsze sobie chwalili robote bo lekka i przyjemna, tym bardziej ze mlodsi pracownicy etatowi (typu meskiego) zawsze byli dla nich mili i pomocni.

Odpowiedz
avatar Piekielnaaaaa
5 7

Nie twierdzę, że takie zachowanie jest regułą; wiem, że miałam po prostu pecha. Było to jednak na tyle przykre, że zraziłam się już na stałe.

Odpowiedz
avatar Shadow85
13 13

Idziemy do takiego sklepu jako klient, upatrujemy sobie babeczki, najlepiej mieć ze sobą dyktafon, tak na wszelki wypadek i zaczynamy im uprzykrzać życie. A jeśli tylko uda nagrać się coś obraźliwego lecimy z tym do BOK razem z dołączoną skargą. Całość powtarzamy do skutku. Jesteś młoda, prace znajdziesz i to zapewne lepszą. A co znajdzie 50 letnia prukwa?

Odpowiedz
avatar staresandaly
9 9

A jaki to sklep? Ciekawy jestem w którym tak szczają na pracownika.

Odpowiedz
avatar yoshiko
1 5

Ależ chyba nie trzeba tak od razu odradzać ludziom hosstesowania. Jeszcze będą gotowi uwierzyć, że takie sytuacje są normą :) Dorabiałam jako hostessa przez kilka lat, także wiem, że naprawdę nie musi być tak źle. Próbuj dalej, nie zrażaj się.

Odpowiedz
avatar Piekielnaaaaa
1 3

Ta historia miała miejsce dobrych kilka lat temu, teraz mam już stałą pracę.

Odpowiedz
avatar bukimi
6 6

Koleżanka pracowała jako hostessa regularnie i też miło wspomina :) Podejrzewam też, że inne (te "nie-konfliktowe") hostessy po prostu potrafiły odpowiednio zareagować i dlatego szef przedłużał im angaż.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2011 o 8:04

avatar darooshka
7 9

A ja na Twoim miejscu robiłabym tam zakupy i już jako klientka uprzykrzała życie tym babsztylom.

Odpowiedz
avatar misiak1983
8 10

Plus za historię. Ale proszę, nie omijaj tego sklepu - bądź tam jak najczęściej, jako piekielna oczywiście. Rób zakupy na cały wózek, potem przy kasie "rozmyśl się", najlepiej przed świętami, albo w niedzielę, najlepiej przed samym zamknięciem albo przy największym ruchu. Proś o pomoc w poszukaniu czegoś, potem z uśmiechem, że ty jednak tego nie potrzebujesz. I od czasu do czasu skarga na piśmie na pracowników pod byle pretekstem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2011 o 9:36

avatar konto usunięte
7 7

Taa, najlepiej jak przedostatni produkt będzie kasowała:)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
9 11

O premię ze sprzedaży mogłaś go podać do sądu. Wygrałabyś bez kłopotu. A takie zdarzenia było od razu zgłaszać ochronie.

Odpowiedz
avatar kiniaas007
5 7

Aż dziw bierze...ja raz stałam w castoramie, przy promocji drewnianych zabawek do samodzielnego montażu...przy rozstawianiu całego dobrobytu jakim miałam się opiekować, miałam tylu pomocnych chłopaków ( w baaardzo różnym wieku ;>), ze nawet miejsca dla mnie nie było przy stole..i co chwilę potem ktoś podchodził, pytał jak mi idzie, czy klienci mili i tak dalej...

Odpowiedz
avatar Piterixos
10 10

I nie próbowałaś tłumaczyć szefowi jak sytuacja wyglądała naprawdę? Nic dziwnego, ze wierzył tamtym babom, jeśli w żaden sposób nie reagowałaś...

Odpowiedz
avatar 4mk
0 2

Widocznie miałaś pecha - ja pracowałam parę miesięcy przed zaczęciem studiów jako hostessa, poznałam też wiele dziewczyn z dłuższym stażem i nigdy nie przytrafiło mi się nic takiego. Wręcz przeciwnie - wystarczył uśmiech czy parę miłych słów, żeby pracownicy zaczęli postrzegać mnie jak 'swoją'. Raz tylko byłam w świadkiem sytuacji, jak jednej dziewczynie zniszczyli cały towar, ale szczerze - sama była sobie winna, była opryskliwa i leniła się w pracy. Może w dużych marketach, gdzie pracowałam, też inaczej się na to patrzy - sklepy są przyzwyczajone i obecnych jest tyle osób, że nikt nie zwraca na siebie uwagi. Co mogę polecić - zmień koordynatora ;) Koordynator zawsze powinien wspierać swojego pracownika. Warto czasem sróbować raz jeszcze, zawsze dodatkowa gotówka, a praca często niewymagająca(pomijając 12 godzin stania/chodzenia po sklepie:P)

Odpowiedz
avatar ronal97
4 4

Jak to już ktoś wcześniej napisał aż się nóż w kieszeni otwiera. Mogła byś pójść teraz do tego sklepu jako klientka i pouprzykrzać trochę życie tym dwóm kobietom. Później wrzuć to na piekielnych, bo pewnie w niejednemu się zagotowało gdy czytał tę historię :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2011 o 20:35

avatar McAbra
8 8

Jeżeli nie stawiałaś się pracodawcy albo nie próbowałaś wyjaśnić sytuacji (patrz: przekonać go) jesteś po prostu głupia. W takich sklepach jest monitoring, te tornado, które przeszło przez Twoje stoisko bankowo zostało zarejestrowane. Ja bym nie odpuściła.

Odpowiedz
avatar beoska
9 9

Historia bardzo dobra, ale dziwi mnie Twoje zachowanie. Jeśli tak dawałaś sobą pomiatać, to ja się nie dziwię, że z dnia na dzień te babki czuły się coraz bardziej bezkarne. Monitoring w sklepach jest, więc mogłaś iść do szefa i poprosić o odtworzenie filmów z kamer obejmujących Twoje stanowisko, dziwię się szczerze, że tego nie zrobiłaś. Nie zrozumcie mnie źle, autorce szczerze współczuję, ale jak się ma miękki charakter, to trzeba mieć twardą dupę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Po każdym incydencie należało pisać skargę (koniecznie pisemną) do ich przełożonego, i oczywiście skarżyć się szefowi (jak w każdym wypadku: lepiej na piśmie). Byłby jakiś pełny obraz sytuacji, a tak wszyscy znali tylko ich wersję. One się skarżą, a Ty milczysz, czyli wszystko OK... to musiało się źle skończyć. Nawet nie trzeba było monitoringu - baby na pewno z dnia na dzień się takie wredne nie zrobiły, uważam za pewne, że ich przełożony uwierzyłby Ci na słowo, bo przecież nie od dziś z nimi pracuje i swoje o nich wie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2011 o 22:48

avatar konto usunięte
-1 3

A pozniej baby w kosciolku beda na kleczkach sie modlic i pokazywac jakie to swiete niby sa. Zglos sprawe o napasc jesli ci zerwaly identyfikator jest to naruszenie nietykalnosci osobistej, monitoring napewno cos nagral. Wwalcz o swoje chamstwo i sk....nstwo trzeba tepic. Nie poddawaj sie:)

Odpowiedz
avatar Alinka
1 3

Po pierwsze: skąd wiadomo, że te baby w ogóle do kościółka chodzą. Po drugie: nawet jeśli chodzą to i w kościółku znajdują się TACY ludzie jak też np. i w banku - niegodni zaufania, a w szpitalu - partacze. Wśród dobrych ludzi zawsze będą też źli, zazdrośni, niegodni zaufania, dewoci itd. Kościółek nie ma regulaminu, że wpuszcza tylko tych np z zatwierdzoną normalnością i spływającą z nich wręcz dobrocią. Może tam wejść każdy, nie ma selekcji. Tak jak i lekarzem może zostać każdy - KAŻDY jeśli chodzi o kwestie moralne jak i charakter oczywiście.

Odpowiedz
avatar motto
1 1

Na piekielnych rozkład ludzi też jest podobny

Odpowiedz
avatar 54d1
4 4

Zawiść w najczystszej postaci. Nóż mi w kieszeni się otwierał, jak czytałem. Jednak nie tylko z powodu podłości tych bab, ale także Twojej bierności i bezradności. Mam nadzieję, że wyciągnęłaś z tej historii wnioski i teraz umiesz się już bronić i po prostu walczyć o swoje. Bo prawda jest taka, że gdybyś to dobrze rozegrała, to dostałabyś wszystkie należne Tobie pieniądze, mogłabyś pracować dalej, a dla tych bab skończyło by się to naganą, albo zwolnieniem.

Odpowiedz
avatar SpiderPig
0 0

popieram wyrażoną wcześniej myśl, że warto by było zawalczyć o swoje. niestety mądry Polak po szkodzie i.t.d. swoją drogą, włącza mi sie moje własne sk****syństwo i dałbym im popalić z poziomu piekielnego klienta. jednakże, po refleksji stwierdzam, że jeśli nie zawalczyłaś jako pracownik, nie powinnaś się mścić, gdyż brak szacunku do innych wynika z braku szacunku do samego siebie. i to właśnie różni normalnych od piekielnych. ]=o)

Odpowiedz
avatar Anis
1 1

Od liceum pracowałam jako hostessa i w ciągu kilku lat takiego dorabiania sobie tylko raz trafiłam na piekielny sklep, a raczej na piekielną kierowniczkę, bo pozostali pracownicy byli bardzo mili. Akcja była wtedy bardzo duża, dostałyśmy stroje - cieniutkie sukieneczki, ewentualnie mogłyśmy pod sukienkę ubrać biały golf(była wtedy zima). Kierowniczka ustawiła mnie przy automatycznie rozsuwanych drzwiach, które praktycznie cały czas były otwarte - w tym sklepie ruch był spory. Moje prośby o przeniesienie albo włączenie ogrzewania nie skutkowały więc zgłosiłam sprawę do koordynatorki, ona próbowała coś w moim imieniu załatwić, ale kierowniczka zwyczajnie ją olała. Kiedy już nie mogłam wytrzymać z zimna wysłałam koordynatorce smsa, że dłużej nie wytrzymam w takich warunkach, po prostu trzęsie mnie z zimna. Za chwilę słyszę jak kierowniczka robi awanturę "bo o co smarkuli chodzi?!", no ale niedługo przyszedł szef, ogrzewanie włączył i przestawił moje stoisko. Co w tym piekielnego? Ano to, że kierowniczka po sklepie chodziła w kożuchu. Ale co ważne, takie sytuacje zawsze należy zgłaszać do koordynatora, bo zapewnienie dobrych warunków pracy hostessy należy do sklepu w którym ona pracuje, a który otrzymuje za to naprawdę niemałe pieniądze. Poza tym każda akcja jest kontrolowana, i rzadko są to kontrole jawne, zwykle jest to tzw. tajemniczy klient, i jego raporty odgrywają niemałą rolę w ocenie pracy hostessy.

Odpowiedz
avatar sliwop
0 0

To musiałaś trafić na wyjątkowe s...;/ ja pracowałam na promocjach 3 lata i to w różnych marketach, i nigdy ale to nigdy nie trafiły mi się żadne przykrości od pracowników tych sklepów, a w ręcz przeciwnie zawsze byli mili, uprzejmi i służyli pomocą :)

Odpowiedz
Udostępnij