Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Domowych skarbów nie pokazuje się obcym. Nigdy, nikomu, niezależnie od okoliczności. O…

Domowych skarbów nie pokazuje się obcym. Nigdy, nikomu, niezależnie od okoliczności. O słuszności tej zasady przekonałam się w zeszłym tygodniu na własnej skórze.

Miałam ci ja zielnik. Zielnik - przynajmniej dla mnie - niezwykle cenny, bo kolekcja ziółek, opisów ich leczniczych zastosowań i związanych z nimi przesądów została zapoczątkowana jeszcze przez moją prababkę w latach jej szumnej młodości. Babcia doprowadziła zielnik do stanu robiącego wrażenie, ciotka, która go po niej przejęła - do budzącego oniemiały z zachwytu podziw. Po prostu skarb rodzinny, za który każdy etnolog i historyk farmakognozji w jednym dałby sobie uciąć ręce, uszy i kilka innych cielesnych wypustek, a ja jeszcze więcej, bo babcia włączyła w zapiski bogatą część swoich wspomnień i rozległej wiedzy etnograficznej. Dwa lata temu, kiedy przymierzałam się do magisterki o medycynie ludowej, ciotka postanowiła rozstać się z zapiskami i przekazać je mi, żebym dołożyła coś od siebie jako najmłodsza zielicha w rodzinie. Magisterkę napisałam i obroniłam, zielnik leżał u mnie w sekretarzyku i robił za bardzo alternatywną książkę kucharską oraz pamiątkę niemal równą relikwii. Póki nie wmieszali się w to, jak zwykle z najlepszymi chęciami, (nie)znajomi.

Chwila prywaty - osobiście nie mam niczego do ludzi, którzy studiują farmację jako jednostek, ale z racji zawodu licznych bliższych i dalszych krewnych tudzież powinowatych z bratową na czele, wydział farmacji tutejszego uniwerku medycznego odwiedzałam częściej niż przeciętni śmiertelnicy i nieodmiennie odnosiłam wrażenie, że albo mam zbyt wysokie wymagania, albo studenci (i nie tylko studenci) uważają, że dyplom należy im się za to, że rodzice/wujkowie/kochankowie wyprowadzacza psów są aptekarzami, zaś praca własna to niemile widziany dodatek, który powinien pozostawać w strefie całkowicie dowolnych opcji. Rozmawianie o czymkolwiek innym niż apteka rodziców i sposób obejścia egzaminów było ponad ich możliwości. Ale może po prostu trafiłam w niewłaściwe pokolenie.

Studenci farmacji, kiedy przychodzi czas nauki farmakognozji, muszą zrobić zielnik. Zajęcie przez wszystkich lubiane i kochane. Pod warunkiem, że się chce.

Reprezentantką takiego nieudanego pokolenia jest córka przyjaciela mojej bratowej, dziewczynka nastawiona na odziedziczenie apteki po tatusiu i wybitnie niechcąca. Pojawiła się w moim życiu bardzo niedawno, za sprawą telefonu od jej matki, która opowiedziała mi długą i wyciskającą łzy z oczu historię o tym, jak to jej jednorodna, dziewczę wszechstronnie genialne, musi zrobić zielnik "TO ŚMIESZNE JAK MOŻNA TEGO WYMAGAĆ ŻEBY JEJ WRAŻLIWA CÓRECZKA WAŁĘSAŁA SIĘ PO LASACH I ŁĄKACH ONA JEST STWORZONA DO WYŻSZYCH CELÓW CO CI PROFESOROWIE WYMYŚLAJĄ". Zapytana, co właściwie mam wspólnego z lenistwem jej córki, odparła, że PRZECIEŻ JA MAM GOTOWY ZIELNIK, to pożyczę jej córce, ona go odda i zaliczy farmakognozję. Ale to już teraz, bo córeczka ma przedłużoną sesję i czas jej się kończy.

Zagotowało się we mnie. Migiem zadzwoniłam do bratowej i wymolestowałam zeznania - owszem, zna taką panią, to żona jej przyjaciela, córka ma ogólne kłopoty ze sobą i studiami, ale przyjaciel jeszcze ze studiów i może zgodziłabym się pokazać jej zielnik, żeby przynajmniej zobaczyła, jak można coś takiego zrobić. Kręcąc nosem i marudząc, zgodziłam się na jednorazowe, krótkie oględziny pod moim nadzorem. Córeczka zadzwoniła, jakoś uzgodniłyśmy termin (kończyło mi się L4 i wracałam do pracy, co doczekało się komentarza "ale ty problemowa jesteś"). I wszystko mogłoby się na tym skończyć, gdyby córeczka nie postanowiła wykazać się większym sprytem od mojego.

Pojawiła się u mnie w odpowiednim dniu, ale 3 godziny przed moim powrotem, doskonale wiedząc, że mnie nie będzie i zaskakując mojego narzeczonego w środku projektu informacją, że przyszła po obiecany zielnik. Co prawda tłumaczyłam mu wcześniej, że taka panienka przyjdzie i będzie go oglądać pod moim nadzorem, ale na jego miejscu pewnie też zapamiętałabym tylko tyle, że jakaś dziewczyna przyjdzie w związku z ziółkami. I gdybym miała tyle poczciwości, co on, też bym go jej oddała, bo skoro ze mną już ustalone i coś rano wspominałam, to pewnie wszystko jest w porządku.

Tak. Zabrała zapiski i zniknęła. Po moim powrocie do domu, dobre dwie godziny zajęło mi zorientowanie się, że nie przyjdzie, a zielnik zniknął. Szybkie przesłuchanie chłopaka, kontrolowany wybuch wściekłości (w końcu niewinny), przesłuchanie bratowej, która, niestety, nie potrafiła podać z pamięci adresu przyjaciela, a ten nie odbierał jej telefonów, więc ustalenie właściwego celu nalotu zabrało mi kolejnych kilka godzin... Koniec końców, zwerbowana naprędce ekipa szturmowa (ja, bratowa i mój chłopak, wszyscy pod pewnymi względami robiący za trzech asasynów każde) znalazła się na miejscu dopiero bardzo późnym wieczorem.
Dobijanie się do drzwi, otwiera przyjaciel i ląduje na podłodze, a ja wrzaskiem domagam się zwrotu bezczelnie wyłudzonego manuskryptu. Z góry zbiega żona, drąc się jeszcze głośniej ode mnie. Awantura rozpętuje się na całego (zawdzięczam jej ponowne L4, bo całkowicie rozwaliłam sobie wtedy gardło), bratowa nakrywa córkę usiłującą się chyłkiem wymknąć, ojcu w końcu udaje się wytłumaczyć (bardzo bolesnym dla ucha sopranem), co się stało... Z miejsca stanął po mojej stronie. Córeczka, choć wzbraniała się jak mogła (linia obrony "na co komu sterta starych papierzysk" przyniosła jej ode mnie kopniaka w dupę), oddała w końcu mój zielnik. A raczej to, co z niego zostało. Drżącymi od nerwów i hamowanego płaczu rękami przewracałam kolejne kartki, bestialsko pocięte i podziurawione. Chciała chyba poprzyklejać rysunki i opisy, więc wycięła je z oryginału... przy okazji niszcząc coś, nad czym pracowały 4 pokolenia mojej rodziny. Dobrze, że byłam zmęczona, bo chyba zabiłabym na miejscu. Jej ojciec patrzył mi przez ramię, potem zapytał, czy to jest to, na co wygląda. Przytaknęłam - i dopiero wtedy zaczęła się zabawa. Miał bogatszy zasób inwektyw niż ja. Na końcu córeczka zrobiła się zielona.

Za zniszczony zielnik dostanę odszkodowanie (wypłacone w całości z jej forsy, jak zapewnił jej ojciec, będzie na sporą część weselnych wydatków), ale pieniądze nie naprawią pociętego papieru. Córka, niestety, nie wyleciała ze studiów, co i tak było najbardziej miłosiernym z moich życzeń dla niej. Przynajmniej mam świadomość, że bardzo długo zapamięta, że cudzych rzeczy się nie niszczy, bo trzepnięcie jej po kieszeni wywołało falę spazmów. Ale jedna z najcenniejszych dla mnie rodzinnych pamiątek jest w strzępach, bo jakaś smarkula postanowiła iść na skróty. Zaczęłam rozumieć ciotkę Iwaszkiewicza, która nawet cukier zamykała na klucz, kiedy przychodzili goście.

by Werbena
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
24 26

Naprawdę Ci współczuję... Aż brak słów na jej zachowanie...

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
25 25

Współczuję. Co za bezmyślna gówniara.

Odpowiedz
avatar Paumar
40 40

ZABIŁABYM gołymi rękami za coś takiego. Co za bezczelność, brak słów!!!

Odpowiedz
avatar SaszaGrigoriewna
32 32

zabilabym, zadzgala i rzucila zwloki sepom na pozarcie :[ my mamy 130-letnia biblie, w ktorej od kilku pokolen wpisywane sa wszystkie narodziny i sluby. gdyby to zniknelo lub dostalo sie w obce rece to rozszarpalabym wlasnymi zebami (jestem niewiezaca, ale to w koncu pamiatka rodzinna) - dlatego tez w 100% cie rozumiem. i podziwiam, bo ja bym sie nie powstrzymala.

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
13 15

Werbena, ja Cię podziwiam, bo na Twoim miejscu rozszarpałabym ją oraz przyjaciela bratowej i jego żonę w ramach solidarności z bezmyślną latoroślą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
24 24

Nawet nie wiem, jakiego epitetu mam użyć, żeby opisać gówniarę i jej zachowanie. Sama mam kilka cennych pamiątek po dziadkach, pradziadkach. Natomiast duży plus za zachowanie ojca smarkuli, chociaż, jak dla mnie żadne pieniądze nie zrekompensują takiej pamiątki...

Odpowiedz
avatar andrejewna
13 15

Ja również mam pamiątki po Dziadkach, zabezpieczone i schowane. Pamiętam jak sprzątaliśmy mieszkanie po śmierci Dziadzia (Babcia odeszła wcześniej) i jakiego wrzasku narobiła moja Mama, kiedy pomagająca nam osoba chciała wyrzucić zielnik właśnie, który zrobiła moja Babcia (była nauczycielką biologii i pasjonatką). Kobita argumentowała, że to "stare śmieci" i "na co to komu". Ludzie są bezmyślni.

Odpowiedz
avatar Werbena
28 28

Kiedy zobaczyłam, CO mam w rękach, usiadłam i miałam ochotę się rozpłakać. Gdyby cała adrenalina nie uszła ze mnie podczas kłótni, zapewne rzuciłabym się na nią i kilkanaście razy przepuściła pozostałości przez jej układ pokarmowy. Ale wtedy czułam się, jakbym przerzuciła kilkaset ton węgla z hałdy na hałdę. Zmęczenie jest chyba najgorszym objawem szoku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 października 2011 o 23:14

avatar InuKimi
8 10

Widzisz, ja bym chyba zareagowała inaczej... Przez tę bezczelną gówniarę nabiłam sobie sporego sińca na wewnętrznej stronie dłoni, od drugiej pięści, która tam uderzyła... Dawno żadna historia na piekielnych nie wywołała u mnie takiej reakcji.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Naprawdę bardzo ci współczuję. Ja bym nie wytrzymała i rzuciła się na nią z pazurami albo się popłakała. A najpewniej i to i to. Mam pytanie czy udało się cokolwiek uratować z tego zielnika czy cały został pocięty?

Odpowiedz
avatar ogonkomara
16 16

Zacisnęły mi się szczęki ze złości i współczuję bardzo. I szczerze.

Odpowiedz
avatar nuclear82
17 17

To jedna z tych rzeczy której wartości nie da się zmierzyć pieniędzmi. Nie ważne jak dużymi, to jest po prostu więcej warte niż zwykłe pieniądze - bo to TYLKO zwykłe pieniądze które może mieć byle kto. Spali ci się auto - trudno, kupisz se nowe, produkują takich miliony rocznie. A Twoj zielnik był jeden jedyny.

Odpowiedz
avatar mikado188
10 10

Co się stało z pociętymi fragmentami? Masz je? Może spróbuj oddać zielnik do konserwatora? Na pewno nie będzie wyglądał tak jak kiedyś, ale może nie będzie przypominał sterty strzępów...

Odpowiedz
avatar Werbena
24 26

Mam większość. Nie wszystkie oddała, część zniszczyła klejem. Najbardziej ucierpiały rośliny - są po prostu zniszczone, pokruszone, połamane i nie uda się ich nijak odtworzyć ani powtórnie zebrać. Oddam to, co zostało, do eksperta, ale koszt reparacji liczy się w takich kwotach, że zęby mi cierpną. Pocieszam się tym, że nie ja będę za to płacić.

Odpowiedz
avatar ssplayer
6 10

Mam rozumieć, że były tam także wymarłe gatunki roślin? :O

Odpowiedz
avatar Werbena
33 33

Nie, wymarłe nie. Niektóre w ciągu tych lat zostały objęte ścisłą ochroną, bo wymierają, inne zostały przywiezione z wycieczek na Ukrainę, Białoruś i Litwę, jeszcze inne rosły w miejscach, gdzie przed I wojną był las i łąki, a dziś stoją wioski albo blokowiska. Zbieranie tego od nowa zajmie kolejne pokolenia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 października 2011 o 19:42

avatar Byczek1995
27 27

Jak tacy ludzie chodzą po świecie to nawet klucze bym na klucz zamykał.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
9 9

Trzymać by mnie chyba musieli.Na choćby szczyptę bezmyślności i głupoty przysłowiowy nóż plus jeszcze trochę żelastwa mi się w kieszeni otwierają.

Odpowiedz
avatar Izura
19 19

Znajdź najdroższego i najleszego konserwatora w kraju. Albo jeszcze lepiej za granicą szukaj, trzepnie ją po kieszeni chociaż.

Odpowiedz
avatar cicikowo
15 15

Werbena, bardzo przykro mi się zrobiło jak to czytałam. Mam nadzieję, że da się chociaż część zielnika odtworzyć i naprawić to, co to bezmyślne i durne dziewczę uczyniło. Och, nie jestem nawet w stanie sobie wyobrazić, co bym jej zrobiła. Bo dać w pysk i zasadzić kopniaka w żopę to za mało....Trzymam kciuki za powodzenie naprawy zielnika:)

Odpowiedz
avatar june
8 8

zatluklabym gowniare na miejscu!!!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

Ach, ja sie i tak zaloze, ze ona sie teraz uwaza za ta niewinnie skrzywdzona i taka odgrywa. Tacy ludzie bywaja... Zniszczenia zielnika wspolczuje, ale moze jednak utracone rosliny dasz rade zdobyc? Naprawiony i z nowymi roslinami to nie to samo, ale moze bol mniejszy

Odpowiedz
avatar Shadow85
17 17

Aż przykro się czytało tą historię. Ludzie nie mają już żadnego szacunku do cudzej własności, zarówno tej materialnej jak i intelektualnej. Wszystko byle łatwiej, byle się nie przemęczyć zbytnio. Tworząc oprogramowanie wielokrotnie byłem nagabywany o pomoc w jakiś zaliczeniach itp. "Bo Ty to taki dobry jesteś, zajmie Ci to parę godzin góra, a ja się bee z miesiąc męczył", nie potrafią sobie uświadomić, żeby zdobyć taką wiedzę musiałem poświęcić wiele lat swojego życia. Przykro mi z powodu Twojej pamiątki rodzinnej i mam nadzieję, że smarkula dostanie to na co zasłużyła a i jeszcze skoro masz znajomych na farmakologii, może warto było by porozmawiać z jej wykładowcami i opowiedzieć co zrobiła.

Odpowiedz
avatar nisza
7 9

Ichiban, czym innym brac kase od obcych, a czym innym jak przyjdzie do Ciebie kolega kolegi "czesc, my sie poznalismy wczoraj na imprezie, tacy super z nas kumple, nie pomoglbys mi z projektem? (czytaj : nie napisalbys za mnie), oczywiscie za darmo, bo w koncu przyjaciolmi jestesmy"..

Odpowiedz
avatar misiafaraona
11 11

słow brakuje, rzecz nie do odzyskania i zadne pieniądze tego nie zrekompensują. Zeby choc tylko ukradła, to nie jeszcze musiała zniszczyc

Odpowiedz
avatar Elanor
1 1

I co ona sobie potem myślała? Że co, taki zniszczony odda, a Werbena się nie skapnie? Kompletny brak wyobraźni. Dobrze przynajmniej, że ojciec stanął po właściwej stronie - aż dziwne, że córka mimo to rozpuszczona, pewnie przez matke.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2012 o 3:12

avatar marchewka
7 7

Aż mnie normalnie szlag trafia, jak czytam o takich przejawach braku poszanowania dla cudzej własności i pamiątek.

Odpowiedz
avatar olakowalska
7 9

Jest mi niezmiernie przykro z powodu twojej straty. Mam nadzieje ze uda ci sie przywrocic choc czesc dawnej swietnosci zielnikowi. A smarkuli zrobic odpowiednia reklame chociazby na facebooku czy innym nk.

Odpowiedz
avatar Dekadencja
16 18

Zatłuc ją to mało... Choćby Ci dom kupiła, to niczego nie wynagrodzi. Pamiątki sentymentalne są bezcenne. W tym zielniku "żyły" cztery pokolenia. Jak można być tak głupim, by zniszczyć coś takiego?! Dobrze, że dziewczyna jest materialistką- bo choć Tobie pieniądze straty nie wynagrodzą, ją kara bardzo zaboli. Szkoda tylko, że ta mała s*ka na pewno nigdy nie zrozumie, jak cenny był ten zielnik dla Ciebie. Ba, pewnie uważa, że niesłusznie ją ukarano...

Odpowiedz
avatar ssplayer
11 13

Mnie jeszcze martwi, że ona może zaliczyć studia i kiedyś produkować dla nas leki... a od takiej to i wody utlenionej bym się bał wziąć, bo "co to za różnica między perhydrolem a wodą utlenioną? e... nie chce mi się rozcieńczać, dam im perhydrol, nic się nie stanie..." http://pl.wikipedia.org/wiki/Perhydrol Rada dla autorki - jak już doprowadzą twój zielnik do jako takiego stanu, to kup od razu jakiś sejf i tam trzymaj swoją pamiątkę - i nikomu kodu nie podawaj, powód sama zawarłaś w swoim tekście.

Odpowiedz
avatar Ell
8 8

Jeśli masz większość fragmentów, oddaj do najdroższego konserwatora w kraju. Chyba wiesz, kogo obciążyć kosztami?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 października 2011 o 13:37

avatar seera
7 7

mam nadzieję że zaboli ją mocno jak nie dostanie kieszonkowego przez następne parę lat ale nawet gdybyś kazała ją poćwiartować straty Ci to nie wróci.Jedyne wyjście to doprowadzić zielnik do jak najlepszego stanu i już nikomu kogo się dobrze nie zna nawet o nim nie wspominać. Ja też musiałam zrobić zielnik,w studium farmaceutycznym i jakoś nie przyszło mi na myśl,żeby kogoś naciągać żeby zrobił,kupować gotowy lub coś w tym stylu, a tym bardziej żeby komuś UKRAŚĆ (jak to malowniczo określiłaś zabraniem) i zniszczyć cudzą pracę tylko dlatego, że się samemu dupska nie chce ruszyć i sobie nazbierać.

Odpowiedz
avatar BUS
7 7

Szczerze współczuję. To musiało Cię bardzo zaboleć.:( Gdyby mi się coś takiego zdarzyło, dziewucha dostałaby bez zastanowienia po mordzie. I jeszcze postarałbym się by wywalono ją ze studiów.

Odpowiedz
avatar Nikki
5 11

Bardzo współczuję. Przykro mi też, że masz takie zdanie o studentach farmacji. Sama jestem studentką tego kierunku, choć chyba w innym mieście, bo u nas żadnego robienia zielników nie ma. Nie mam w rodzinie nikogo, kto by miał aptekę, te studia wybrałam z powodu własnych zainteresowań. I naprawdę jest takich osób dużo. Szkoda, że trafiłaś na takie, a nie inne osoby, ale zapewniam Cię - znajdziesz takie na każdym kierunku, nie tylko na farmacji. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Anixot
10 12

Zadźgałabym. Zatłukła. ŁEB BYM UKRĘCIŁA i powiesiła go w ramach przestrogi na ganku!!! Normalnie krew mi zmroziło, włosy mi dęba stanęły! Z całego serducha współczuję ci takiej traumy i zniszczenia bezcennej pamiątki :( ja bym chyba spazmów dostała, histerii... a laska by długo musiała się kurować na OIOMIE tudzież u najdroższych ortodontów i stomatologów w kraju, bo ze szczęki miałaby po prostu krwawą miazgę. I każdy sąd by mnie uniewinnił!

Odpowiedz
avatar bukimi
12 12

Skoro masz spory budżet, może warto pokusić się też o uzupełnienie zniszczonych zbiorów? Może są w kraju inni kolekcjonerzy, którzy za odpowiednią kwotę (spłaconą przez niszczycielkę) mogliby sprowadzić chociaż niektóre okazy?

Odpowiedz
avatar Weroniczyna
9 9

Zgadzam się z Bukimi! Werbena puść ich w samych skarpetkach, ale uzupełnij ten zbiór! Niech ta s*ka zobaczy ile ten zielnik był wart! Dalej dziewczyno! Nie miej litości!

Odpowiedz
avatar Ohtaralasso
9 9

@werbena: Aż się we mnie zagotowało, gdy czytałem Twoją historię. Przyczyny są trzy. 1. Kocham książki i je szanuję. 2. Mam alergię na głupotę (chociaż to chyba za słabe słowo). 3. Wiem, co to rodzinna pamiątka. Mam w posiadaniu książkę o astronomii z początku XIX wieku, spadek po przodku - pasjonacie, z którym zresztą tę pasję dzielę i po prostu brak mi słów. Dobrą chwilę po przeczytaniu twojego tekstu siedziałem gapiąc się w witrynkę, w której owa książka stoi, a i tak mi ciśnienie nie opadło.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

A g*wniara chociaż przeprosiła?!

Odpowiedz
avatar Blackdagger
8 8

Werbenuś kochana, mam tylko jedno pytanie - poszczuć na tą dziewuchę demona, czy zabrać się za to po staropolsku? (napalm, trucizny, ostrza etc.) Ale przynajmniej miała porządnego ojca.

Odpowiedz
avatar Werbena
4 4

Zajmij się napalmem, a demony i resztę miłych stworzonej zostaw mi. ;)

Odpowiedz
avatar Weroniczyna
6 6

Szczerze Ci współczuję. Jak w ogóle można być aż tak głupią osobą, żeby niszczyć cudzą własność?! Bo się s*ce nie chciało chodzić po lasach?! Musiała zniszczyć coś tak cennego dla Ciebie?! Nosz ku**wa gdyby mi się coś takiego przydarzyło, to znalazłabym w sobie taki zapas energii, że by tej małpie nie pomógł najlepszy chirurg plastyczny!!! Potraktowałabym jej pusty łeb dokładnie tak jak ona Twój zielnik: Klejem, nożyczkami i łamaniem kości! Sama mam rodzinne pamiątki jeszcze z czasów pierwszej wojny światowej. Gdyby tym przedmiotom stało się coś takiego jak Twojemu zielnikowi, pisałabym na piekielnych zza więziennych krat.

Odpowiedz
avatar Pruskotek
6 6

O matko... nie no, gdyby ktoś mi coś takiego odwalił, zginąłby śmiercią powolną i w męczarniach. A tak na poważnie - czy ta s**a nie mogła sobie zwyczajnie zamówić zielnika, jak już nie chciało się samemu robić? O ile się orientuję można dorwać po przystępnej cenie rośliny razem z opisami, więc po co niszczyć cudzą własność? Panienka była aż tak durna, że myślała, że obejdzie się bez konsekwencji? Boże, czasami nie chce mi się wierzyć, że tacy ludzie istnieją, naprawdę.

Odpowiedz
avatar misiak1983
9 13

Kto jest za powszechnym dostępem do broni?

Odpowiedz
avatar darooshka
3 5

Ja pamiętam jak w podstawówce na biologię robiliśmy taki zielnik. Co to była za frajda ;-) Współczuję Ci straty tak cennej rzeczy. Swoją drogą skąd się tacy ludzie biorą?

Odpowiedz
avatar saura
2 4

Specjalnie założyłam konto na Piekielnych, żeby powiedzieć jak bardzo Ci współczuję utraty rodzinnej pamiątki. Jednocześnie bardzo Cię podziwiam, że nie zatłukłaś tej idiotki. Mam nadzieję, że uda Ci się uratować jak największą część zielnika.

Odpowiedz
avatar Forgotten
6 6

Zabić, zakopać, odkopać, wskrzesić, znowu zabić i poćwiartować. Zniszczenie takiej pamiątki jest niewybaczalne

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

musze chyba przestac czytac piekielnych bo sie nabawie strachu i niecheci do ludzi za niedlugo X.X

Odpowiedz
avatar Orzech
3 3

1. Jak można być taką s*ką, żeby zniszczyć coś tak dla kogoś cennego ? 2. Jak można być takim matołem, żeby zabrać czyjś zielnik, zamiast wyjść na podwórko przed domem i zerwać kilka listków ? Laska chyba miała nieźle nabite na bańce, u mnie taka w takiej sytuacji w sekundę zregenerowałyby się wszystkie siły niczym po całonocnym głębokim śnie i naje*ałabym maczugą po ryju ... Mam nadzieję że uda ci się uratować jak najwięcej

Odpowiedz
avatar Oliolemka
4 4

Jak ci brakuje jakiś roślin, to napisz jakich, może znajdę i powiem gdzie (przysłać raczej się nie da, doszłoby w formie proszku)

Odpowiedz
avatar mika
4 4

Aż mi się płakać zachciało. Pomijając już niezwykłą wartość i sentymentalną i pieniężną, nie wyobrażam sobie jak COKOLWIEK bez czyjegoś pozwolenia można wziąć i zniszczyć. Sama po trosze interesuję się zielarstwem(niestety czasu brak) a i pamiątki wszelkie wręcz czczę to tym bardziej czyn tej dziewuchy nie mieści mi się w głowie. I taka istota skończy studia...

Odpowiedz
avatar anyanka
1 1

Ja nie rozumiem, jak ta dziewucha mogła zniszczyć Twój zielnik, zielnik obcej osoby i do tego stary. To jest po prostu brak sumienia.

Odpowiedz
avatar JakubM
2 2

Nie pojmuję takich ludzi... Najpierw komuś ukraść stary zielnik, następnie go pociąć i kawałki potraktować klejem. Ja to chyba bym zabił. A tak naprawdę to powinnaś poszukać jak najdroższego konserwatora, oraz poszukać ofert sprzedaży roślin poniszczonych, i chyba nie muszę mówić kto za to płaci. Takie są moje odczucia.

Odpowiedz
avatar Werbena
22 22

Wątpię, żebym znalazła kogoś, kto będzie sprzedawać szarotki, mikołajka nadmorskiego, różne odmiany fiołków, marzycę, sasankę, elismę, różowe konwalie, miodokwiat... Samo ich zbieranie jest zabronione, a co dopiero robienie tego dla zysku. Poza tym, świadomość, że pozwalam wyginąć zagrożonym roślinom nie jest zbyt miła. Zielnik już trafił do konserwatora (zrobi interes życia, jeżeli niczego nie uszkodzi, bo informacja, jak cenna jest ta kolekcja, z miejsca windowała szacunkową! wartość zlecenia o 800%). Komisyjnie sfotografowaliśmy z konserwatorem i ojcem niszczycielki każdą łodyżkę. Kiedy usłyszała, że będzie pracować na spłatę reperacji przez dwa lata, zzieleniała. Nie ukrywam, że poczułam dziką satysfakcję.

Odpowiedz
avatar KamilaAllatu
6 6

Może spróbuj kontaktu z jakimś ogrodem botanicznym? oni mają takie rośliny, może oni są w stanie jakoś pomóc?

Odpowiedz
avatar Hachimaro
5 5

Miałem łzy w oczach, czytając ten tekst. Rozważam pisanie magisterki o podobnej tematyce i zdaję sobie sprawę, jak cennym źródłem jest Twój zielnik. Bezmyślność dziewczyny przekracza ludzkie pojęcie. Skoro nie chciała sama pracować, mogła kupić gotowy zielnik - zdarzało mi się takimi handlować, ceny nie są zazwyczaj wygórowane. Dlaczego, na gniew bogów, musiała kraść i niszczyć bezcenną rodzinną pamiątkę? Natomiast co do studentów farmacji, niestety, muszę się zgodzić - większość moich kolegów i koleżanek nie ma za grosz pasji do tego, w czym się kształci.

Odpowiedz
avatar cobrad
2 2

Werbena współczuję Tobie z całego serca, nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu ten panience. Przyjemne w każdym razie by to dla niej nie było. To nie tylko bezmyślność, to lenistwo wyprodukowane przez stałe omijanie jak się da obowiązków. I tego się nie wyrasta. Mam nadzieję, że uda się chociaż w części odbudować to co tamta smarkata zepsuła.

Odpowiedz
avatar Dekadencja
6 6

Piszesz, że będzie spłacała 2 lata... Mogłabym z ciekawości zapytać, na ile wyceniono Twój zielnik i ile ją będzie kosztować naprawa?

Odpowiedz
avatar Werbena
19 19

Ponad 25 tysięcy za naprawę, materialnej wartości zbiorów nie wyceniłam. Reperacja pociętego papieru, do którego coś przyklejono i nie można tego naruszyć, jest - wg konserwatora - bardzo trudna, a ja dodatkowo zastrzegłam, że za wszelką cenę trzeba zachować zebrane rośliny w jednym kawałku (i dlatego cena z miejsca rosła pod niebiosa). Niektóre mają ponad 100 lat, są wyjątkowo delikatne. Do tego dochodzą ograniczenia, jeżeli chodzi o kleje, materiał podkładowy, czyszczenie (sporą część trzeba wyczyścić ze współczesnego kleju), dobór papieru do uzupełnień, bo coś, co rosło pokoleniami, siłą rzeczy składa się z papierów różnego rodzaju. Roboty od groma. Powiedziano mi wprost, że gdybym była muzeum albo biblioteką, to przy czymś takim powinnam złożyć wniosek o dofinansowanie.

Odpowiedz
avatar InuKimi
8 8

No i dobrze, niech dziewusze w pięty pójdzie.

Odpowiedz
avatar Dekadencja
6 6

Dzięki za odpowiedź. Pewnie odpowie też dodatkowo za zniszczone rośliny? Jakby się uprzeć, mogłabyś też kazać wypłacić sobie odszkodowanie za wartość sentymentalną, jaką miał dla Ciebie zielnik. Dobrze, że ojciec dziewuchy jest tak mądry, jak ona głupia. Tak jest łatwiej wszystko załatwić. W sumie, mogłabyś na studiach poinformować o jej "wyczynie". Społeczeństwo nie potrzebuje takich "farmaceutów". Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar ardilla
6 6

Po raz drugi podczas czytania piekielnych naprawdę się zdenerwowałam. Sprzedałabym jej takiego liścia, że do końca życia by nosiła na policzku jako dobry początek zielnika! Naprawdę odczuwam satysfakcję, że musi płacić taką cenę!

Odpowiedz
avatar 54d1
2 2

Współczuję takiego potraktowania cennej pamiątki rodzinnej i mam nadzieję, że jak najwięcej uda się uratować. A dziewczynę BARDZO zaboli płacenie za naprawianie tego wszystkiego. Jej przypadek jest co prawda beznadziejny, ale może tak bolesna lekcja jeszcze ją choć trochę naprostuje?

Odpowiedz
avatar Oliolemka
1 1

A ja sie tak zastanawiam- czy lekko uszkodzonych roślin nie dałoby się w jakiś sposób "zalaminować", żeby utrzymać je w jednym kawałku, i żeby trudno było je zniszczyć? Wie ktoś?

Odpowiedz
avatar Blackdagger
0 0

khem... "laminacja" tylko by je zniszczyła do reszty, niestety. Nieważne, czy to byłaby folia, wosk czy żywica.

Odpowiedz
avatar KamilaAllatu
3 3

jak całą rodziną zaczeliśmy słuchać opisu zielnika(czytała siostra) to wpadliś zbiorowo w zachwyt. skarb który każdy chciałby zobaczyć by choć przez chwilę się doń pomodlić. nie byliśmy w stanie wymyślić, że można coś takiego zrobić... i to co Cię spotkało... z zbiorowego zachwytu wprawiło nas w szał. rozmiar głupoty tej #^*#$. wszyscy Ci współczujemy...i doskonale Cię rozumiem że nie miałaś siły nic zrobić jak zobaczyłaś efekt chodzenia na skróty. choć na prokurature jest z czym iść-kradzież, zniszczenie zabytku... Mam nadzieje że uda się jak najwięcej uratować. a co do szukania roślinek to może da się coś zrobić. może jakieś instytucje zajmujące się badaniem i ochroną przyrody mają je w jakiś szklarniach-ogrody botaniczne, albo mają nasiona... albo inni pasjonaci...tacy ludzie powinni zrozumieć sytuację...

Odpowiedz
avatar fan626
2 2

Zabiłbym jeśli ktoś by mnie nie powstzrymał, zabiłbym.

Odpowiedz
avatar asiaczek102
4 4

Życzę tej dziewczynie, aby kiedyś miała taką pamiątkę, która byłaby wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju i nigdzie nie mogłaby dostać takiej drugiej, która miałaby dla niej wielką wartość sentymentalną, którą kochałaby jak Ty swój zielnik. I żeby ta pamiątka została doszczętnie zniszczona na jej oczach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Zagotowało się we mnie. Zabić, to mało.

Odpowiedz
avatar JenAnna
1 1

Jeeeeeeeenyyyyyyy, nie am siły czytać wszystkich komentarzy , znaczy zrobię to za chwilę. Dawno nie złapał mnie taki wqu**rw, podpisuje się pod wszystkimi adekwatnymi działaniami zaproponowanymi przez zbulwersowanych czytelników. nie nóż otwiera się w mojej kieszeni a startuje rotujący wirnik od helikoptera z zaostrzonymi łopatami.... Co do roślin do odnawianego zielnika - jestem maniaczką i z przyjemnością pomogę zebrać brakujące rośliny, mój majl podam jesli wyrazisz zainteresowanie propozycją. Rośliny objęte ochroną można pozyskać z kolekcji ogrodów botanicznych ewentualnie herbariów przy wydziałach farmacji, albo z prywatnych zbiorów - podejrzewam,że większość pomoże i nie odmówi takiej prośbie w zaistniałej sytuacji. Przekaż tej panience ode mnie ze jest kretynką - na allegro można kupić dowolną ilość roślin do zielników dosłownie za grosze. uffffff, ale jeszcze nie zeszła mi para z wściekłości

Odpowiedz
avatar Sihaja
0 0

To już nie jest piekielność... To jest coś, czego nawet nie da się nazwać... Strasznie Ci współczuję...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Ja też mam tego typu pamiątkę - może wyda się to śmieszne, ale gdyby coś się stało z moją kolekcją resoraków (Matchbox, Hot Wheels itp), które zacząłem zbierać od 6 roku życia, zabiłbym na miejscu. Może nie jest to zabytek, ale cała ta spora kolekcja ma dla mnie ogromną wartość (chociażby sentymentalną). Również współczuję Ci zniszczenia rodzinnej pamiątki - zdaję sobie sprawę, że ten zielnik miał dla Ciebie ogromną wartość. Cieszy mnie to, że gówniara sama będzie musiała płacić za naprawę - a 25 tysięcy w ciągu miesiąca czy dwóch na pewno nie da się uzbierać. Do autorki: ona skończy studia i będzie mieć aptekę po tatusiu. Jeśli nic nie stoi na przeszkodzie, podaj adres tej apteki - będę wiedział, gdzie mam za wszelką cenę nie wchodzić, skoro ona sama zapewne nie ma bladego pojęcia, co będzie tam ludziom sprzedawać...

Odpowiedz
avatar nabijaczleweli
1 1

Trzeba było naznaczyć np. napisać na dłoni "Nie będę niszczyć pamiątek rodzinnych.", na barku wypalić znak, cokolwiek, byleby nikt się do niej już nigdy nie zbliżył.

Odpowiedz
avatar kubeck30
1 1

Nie zabijać, wieszać, za członki ciała, żeby cierpieli... jak najdłużej. Moja dziewczyna studiowała weteterynarię, Teraz zaczeła doktorat robić. Od 2go albo 3go roku chodziła wolontaryjnie na dyżury do swojego profesora. Uczyła się dużo, ale żeby nie zapomnieć tego, notowała. Porady, diagnozy, dawki leków, ciekawostki, trudne przypadki... wszystko co usłyszała a czego nie było w książkach, zapisywała. I tak jednego wieczoru na 5tym roku, gdy dyżur się skończył, pacjenci pożegnani. Poszła się pakować, bo keidyś do akademika trzba wrócić. Szuka, pyta profesora, koleżanki z dużuru. Nic. Na dużurach krecą się często studenci młodszych lat, tak jak Ona zaczynała, ale że nie wykazują większych aspiracji czy chęci zostania i pomocy do końca przyjęc, urywają sie wczesniej. I taki jeden lub jedna zobaczyła ten wypchany zeszyt, gdzie notatki, ulotki leków, rysunki rzeczy jakich nie ma w książce, uznała za doskonały materiał dydaktyczny i jako, że nikogo nie było w tym momencie w pobliżu zawłaszczyła sobie to. Jak sama napisałaś.. Na łatwiznę bo po co notować i siedziec po nocach z nosem w ksiązkach i szukac odpowiedzi, kiedy tam wszystko od tego profesora było... Ręce bym uciał takiemu bękartowi...

Odpowiedz
Udostępnij