Miałem kiedyś współlokatorkę (W), która studiowała medycynę. Była specyficzna - nie cierpiała ludzi. W dodatku była strasznie wybuchowa, chociaż paliła dużo trawy. Chyba nawet więcej niż ja papierosów. Nie, wcale nie żartuję...
Dr. House to był przy niej lekko ekscentrycznym, miłym panem z laseczką.
Jeden z cytatów:
W:Wiesz co...ja to nie lubię ludzi
ja: WTF?
W: I wiesz...chyba wezmę sobie jakąś rzemieślniczą specjalizację. Ginekologię albo co...
Z takim podejściem powinna zostać anatomopatologiem.
patrząc na większość naszych polskich lekarzy to z 90% nie lubi ludzi :P Ludzie mogliby w ogóle nie chorować, albo umierać od razu.
OdpowiedzNasi lekarze lubią ludzi i pieniążki ale w kolejności pieniążki i ludzie oczywiście ^^
OdpowiedzJeżeli już to "część naszych lekarzy" - tak jak i w każdym zawodzie są ludzie, którzy są dobrzy w tym co robią i tacy, którzy minęli się z powołaniem albo im się hierarchia wartości poprzestawiała. Nie wrzucaj wszystkich do jednej szuflady.
OdpowiedzSilhouette -masz rację. Swego czasu miałem okazję trafić na Prof. Dilling-Ostrowską. Jedna z najlepszych w kraju, ordynator oddziału na AM w Gdańsku i - z tego co słyszałem - strasznie wymagająca od studentów, bo liczy się pacjent. Lekarze i studenci na jej oddziale chodzili jak w zegarku. A przy tym bardzo skromna, wychodząca z założenia, że nie po to zdobywała taką wiedzę by teraz nosa zadzierać...
Odpowiedzniestety, większość "naszych" lekarzy lubi tylko pieniążki, i tylko ci lepiej wychowani (chwała ich rodzicom) potrafią się zdobyć na uprzejmość w stosunku do pacjenta, który im te pieniążki przynosi. Reszta uważa, że te pieniążki należą się im z samego faktu bycia lekarzem.
OdpowiedzPowiem Ci, że to jest dosyć śmieszne dla mnie, bo mój narzeczony też jest po medycynie i mówi dokładnie to samo: "Nienawidzę ludzi" :-P Nie ma to jak lekarze z takim podejściem :-P
OdpowiedzWiesz co, niektórzy ludzie wykonują ten zawód z powołania. I jeśli jest PO medycynie, to jakoś go rozumiem, bo wiem, jakie przypadki potrafią wylądować u lekarza i jakie są uroki tego zawodu. Jeśli w codziennej praktyce trafia mu się średnio 10 piekielnych to może uważać się za farciarza. Zresztą widzę to po moim interniście, który czasem sprawia wrażenie, jakby miał już serdecznie dość. Wiesz, mamusie z prawie pełnoletnimi dziećmi, które wiedzą lepiej, pacjenci, którzy zlewają zalecenia... To ma dwie strony medalu. Ale akurat tamtej współlokatorce to nie pozwoliłbym leczyć nawet mojego najgorszego wroga.
OdpowiedzNie wiem dlaczego ale przeczytałem "rzeźniczą specjalizację" :> chyba przyszła pora by zacząć weekend.
OdpowiedzBo w jej wykonaniu to by było rzeźnictwo... Nie obrażając rzeźników.
OdpowiedzAlbo jak to kiedyś powiedział mój kolega: lekarz, specjalizacja fryzjer jelit.
OdpowiedzJuż dziś współczuję pacjentkom.
OdpowiedzA potem tacy lekarze odbierają porody kalecząc pacjentki i dzieci, albo grzebią wiadomo gdzie tak, że ma się ginekologofobię przez kolejnych kilka lat. Zanim dostaną uprawnienia powinni przechodzić badania psychologiczne.
OdpowiedzWłaśnie... Osobiście mam nadzieję, że nie skończyła studiów, ale w razie czego będę ostrożny korzystając z usług niemieckich lekarzy...
Odpowiedz