Razu pewnego wracałem od babci do domu, w tym celu musiałem przejść całe rodzinne miasto. Jako, że po drodze wiele jest "punktów zapalnych" (gdzie można oberwać za niezapłacenie telefonem za możliwość oddychania), a pora była późna, musiałem trochę kluczyć ulicami.
Niestety takie moje szczęście, że wychodząc za róg jednego z domów automatycznie zostałem za fraki przyparty do muru. Atakujących było dwóch, a ten, który mnie trzymał okazał się facetem z którym mam od dłuższego czasu na pieńku (kiedyś wespół z kolegą, nie pozwoliłem mu w barze po pijaku pobić pewnej dziewczyny). Dyndając nogami kilka centymetrów nad ziemią, w myślach już żegnałem się z telefonem, zębami i faktem nie złamania ani jednej kości w życiu.
Gdy chciałem krzyknąć, dostałem potężny strzał w brzuch (większość wie jaki to ból). Zaczęły sypać się bluzgi i groźby pod moim adresem. Nagle, uchwyt momentalnie się rozluźnił i do moich uszu dobiegł skowyt bólu.
Gdy zacząłem już logicznie kojarzyć moim oczom ukazał się taki widok: ja siedzę na ziemi, przede mną zęby szczerzy Adaś (ten sam co w wcześniejszych historiach) z buźką i koszulką umazaną krwią, a obok jego ojciec przygniata do ziemi drugiego napastnika.
Na moje "O.o" Tomek zaczął wyjaśniać. Wracali do domu, gdy nagle zauważyli zamieszanie po drugiej stronie ulicy, gdy spostrzegli, że to ja jestem atakowany szybko zadzwonili na policję, po czym Tomek kazał Adasiowi schować się do klatki bloku, a sam ruszył mi na odsiecz. Jednak Adaś nie byłby Adasiem, gdyby czegoś nie wymyślił. Widząc, że jego tatę zatrzymał drugi z atakujących mnie, a ja dostaję w brzuch, podbiegł ile sił w swoich 6-letnich nogach do tego, który mnie trzymał i zatopił głęboko w tyłku napastnika swoje trzy razy dziennie myte, ostre zęby.
Suma sumarum, pierwszy uciekł z dodatkową dziurą poniżej pleców, drugi leżał pod kolanem Tomka, a ja zacząłem się zbierać przed przyjazdem policji. Radiowóz podjechał po PÓŁ GODZINIE! Wywiązała się rozmowa z policjantami (P1&P2).
P1 - Co tu zaszło?
J&T opisujemy sytuację.
P2 - Czy potrzebna jest pomoc karetki?
J - Nie, dziękuję, nic mi nie jest.
P1 - Czy drugi napastnik jest panu znany?
J - Tylko z widzenia. Nie wiem jak się nazywa, ale można go zawsze spotkać tu i tu.
P1 - Przykro mi, ale to nam niewiele pomoże. Czy chce pan pojechać na komisariat i złożyć zawiadomienie o napaści?
J - Podziękuje sobie za takie atrakcje, z resztą i tak macie jednego z nich, więc to chyba tylko formalność.
P1 - Z panów relacji wynika, że pan X (drugi atakujący, siedzący już w radiowozie) nie zaatakował pana, jedynie obserwował sytuację. (do Tomka) Czy napastnicy zaatakowali pana lub pana syna?
T - (O.o) Nie, nas nawet nie dotknęli.
P1 - W takim razie jestem w obowiązku pana poinformować, że jeśli, któryś z tamtych panów złoży zawiadomienie, zmuszeni będziemy musieli przekazać do prokuratury zawiadomienie o napaści i przekroczeniu granicy obrony koniecznej przez pana i pana syna.
T - Moment, czyli mieliśmy pozwolić aby pobili naszego znajomego i się biernie przyglądać?!
P2 - Przykro mi takie jest prawo.
J - A co z tym w radiowozie?
P2 - Zostanie zabrany na komisariat w celu złożenia zeznań.
Ręce nam opadły, nie mieliśmy sil dyskutować, a w głowach tylko pytanie "I jak tu wierzyć nasze państwo?". Sytuację podsumował Adaś patrząc na odjeżdżający radiowóz.
-Wiesz co tato? To "JotPe" to może nie jest takie głupie...
life & Adaś
Trzeba było natłuc że by się ocknął dopiero następnego dnia. A panowie policjanci o prawie często bardzo niewiele wiedzą. W razie przekroczenia granic obrony koniecznej wystarczy powiedzieć że "kierował nami strach i uczucie wzburzenia", a sąd MUSI odstąpić od wymierzenia kary.
OdpowiedzAkurat w tym wypadku sąd nic nie musi, tylko MOŻE.
OdpowiedzMy bad zerknąłem na stary przepis, rzeczywiście jest w paragrafie 3 zapis o nie podleganiu karze.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2011 o 13:51
Takie NIE jest prawo. Prawo jest: Zgodnie z art. 25 Kodeksu karnego nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem. Przede wszystkim musi zaistnieć sytuacja, gdy dochodzi do zamachu. Samego stanu niebezpieczeństwa, że zamach nastąpi, nie można uznać za zamach, który już istnieje. Jednak zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego, bezpośredniość zamachu wchodzi w grę również wtedy, gdy istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa, że zagrożone atakiem dobro zostanie zaatakowane w najbliższej chwili. Zamach taki rozpoczyna się już w chwili, gdy zachowanie sprawcy ukierunkowane na naruszenie dobra prawnego (np. zabicie, dokonanie włamania, kradzieży itp.) jest tak zaawansowane, że brak przeciwdziałania doprowadzi do istotnego niebezpieczeństwa dla dobra prawnego.
OdpowiedzAnatolay - Widzę, bardzo dobrze znasz się na prawie RP, ja niestety jestem w tej kwestii laikiem, więc mógł(a)byś w prostych słowach jak chłop krowie na miedzy, wyjaśnić czy rzeczywiście, skoro napastnicy nie zaatakowali ani Tomka ani Adasia, to na nich spada miano agresorów? Oraz czy skoro ten drugi słowem się nie odezwał i mnie palcem nie tknął to rzeczywiście jest niewinny w oczach prawa?
OdpowiedzCzyli jak widać, policja w tym pięknym kraju jest o dupę rozbij.
Odpowiedz"...i żeby nie było głodu... i żeby wszyscy się kochali..." HALOOO!!! TU ZIEMIA!!!!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 września 2011 o 15:12
"odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na ***jakiekolwiek*** dobro chronione prawem(...)" - tu nigdzie nie ma żadnego stwierdzenia o tym, że to musi być "dobro" osoby interweniującej. Ewentualnie zamiast "obrony koniecznej", gdzie często ludzie twierdzą, że chodzi tu o jakby samoobronę, można to określić stanem wyższej konieczności. Wtedy jest już jasność że nie tylko o to chodzi.
OdpowiedzAle to trochę sensu ma. Jakby nie patrzeć, jeden napastnik cokolwiek robił, a drugi pełnił rolę mebla. Nie można raczej nikogo nawet pstryknąć za to, że pełnił rolę mebla przy przestępstwie.
OdpowiedzA czy przypadkiem nie wprowadzono zmiany w prawie, że osoba widząca jego naruszenie może zainterweniować bez żadnych konsekwencji?
OdpowiedzDokładnie tak jest. A zmienili dopiero jak ktoś zatłukł policjanta w cywilu, który chciał interweniować. Teraz, jeśli zainterweniujesz to jesteś traktowany na równi z funkcjonariuszem publicznym. Przynajmniej tak jest prawnie.
Odpowiedz"dostałem potężny strzał w brzuch (większość wie jaki to ból)" - tak, większość z nas obrywa w bebechy 3 razy dziennie...
OdpowiedzMiałem na myśli to, że jeśli już ktoś taki cios dostał, to raczej tego rodzaju bólu nie zapomni.
Odpowiedz"Takie jest prawo", buahaha. Policjant po kilkumiesięcznym kursie tyyyyle wie o prawie, a zwłaszcza o takich niuansach, jak wszystkie aspekty obrony koniecznej, że ho.
Odpowiedzmam nadzieję, że Adasiowi nic się nie przyczepiło po tym ugryzieniu. W końcu, po kontakcie z krwią można nabyć różne wątpliwe "pamiątki".
OdpowiedzAdasiowi nic nie jest, jego mama o wszystkim pomyślała ;) a on sam obnosi się dumnie z mianem mojego obrońcy ;P
OdpowiedzAdaś ząbki ma ze stali, czy napastnik świecił gołym tyłkiem?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2011 o 15:40
Przebić się przez dres czy inne dżinsy na dupie nie jest trudno, o ile ma się długie kły i szczękę węża...
Odpowiedz''Wiesz co tato? To "JotPe" to może nie jest takie głupie...'' Chwyciło mnie za serce ;) Smyk niejako ma rację.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2011 o 20:03
Dawno Adasia nie było, ale jak zwykle powraca w wielkim stylu !!! No :D pogratulować takiemu, że nie bał się też pomóc :P Aż mi się morda sama śmieje na myśl Adasia...
OdpowiedzNajlepszy byłby strzał ostrzegawczy w łepetynę.
Odpowiedz@Ubycher12: Mam nadzieję, że po tej historii przeszła Ci postawa Bezwzględnie Wzorowego Obywatela, i nie będziesz już uważał donoszenia na ludzi za swój zaszczytny obywatelski obowiązek.
OdpowiedzOj, zaczynasz przeginać... Po co mieszasz jedną historię z drugą? A co twoich insynuacji, to wiedz jedno: pedofilię będę potępiał i gnębił na każdy możliwy sposób, a to akurat z tą historią nic wspólnego nie ma. A jeśli chodzi o "donosicielstwo" to w sprawie pedofilów nie mam żadnych oporów ani skrupułów, bo to jest chorym i obrzydliwym przestępstwem.
OdpowiedzO, witaj Grzesiu:) Twoje nadzieje chyba są płonne, bo przecież w tej historii Ubycher również doniósł policji na współobywateli- obawiam się zatem, że jest w tej kwestii niereformowalny... Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzNo cóż, może kiedyś Ubycher jednak zrozumie, że władza sprzyja obrzydliwym przestępcom (w moim pojęciu to właśnie opisani w tej historii napastnicy są obrzydliwi, a nie kolekcjonerzy filmów choćby nie wiadomo jak chorych), a w pogardzie ma nieszkodliwych obywateli, i dlatego nie warto z nią współpracować.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 października 2011 o 15:42
Chyba nie masz się o co martwić. Koleś nie zgłosi napaści, bo musiałby się przyznać, że zwiał z miejsca napaści, krzycząc jak pensjonarka, po tym jak ugryzł go w tyłek sześcioletni szkrab :)
OdpowiedzA nie prościej: http://www.antybandyta.pl/gaz-pieprzowy-uzi-120-ml-p-72.html :D
OdpowiedzTaki gaz to ja między wódką a zagryzką sobie aplikuję. ;)
OdpowiedzOstatni tekst mnie rozwalił :)
Odpowiedz