No i jak tu nie dostać szału?
Jadę sobie wczoraj do kolegi, trzy stacje kolejowe dalej. Zaprosił mnie na małą imprezę. Wiem, że nie będzie ochlaju do nieprzytomności, ot, tak ze 3-4 piwa wypijemy (żadne mocne, jak ktoś chce wiedzieć, jak się robi te mocne, to tłumaczę - do zwykłego się spirytusu dolewa, aby moc wzrosła). A przy okazji sobie pogramy w canastę, remika, czy coś innego. I pogadamy o wszystkim i o niczym. Robimy takie imprezy co 2-3 tygodnie, po kolei u każdego z nas. Nawet żony się nie denerwują, bo dialogów "mięsnych" nie stosujemy (żeby dzieci przypadkiem nie usłyszały), ot, takie spotkanie towarzyskie. Tyle wstępu.
No, ale to piwo musi być kupione. Ponieważ każdy woli inne, więc całą czwórką idziemy do sklepu, i każdy za swoje nabywa takie, jakie lubi. Rzecz w tym, że mnie piąty krzyżyk leci i naprawdę wyglądam na swoje lata. Od lat nie miałem nigdy problemów gdziekolwiek z nabyciem piwa czy paczki fajek. A tu nagle baba w sklepie żąda ode mnie dowodu osobistego, czy aby skończyłem 18 lat. Skończyłem, jakoś 30 lat temu. Ja się grzecznie pytam, czy aby wyglądam na małolata? A skąd ja jej wezmę? Dowodu teraz przy tyłku nosić nie muszę, wiem jak wyglądam, nigdzie w Polsce żaden sklep nie wymagał ode mnie w takiej sprawie dowodu. Trzeźwy jestem, jak woda w kranie. A babsko swoje, że bez dowodu nie sprzeda. Wychodzimy ze sklepu. Proszę znajomego, by może on dla mnie kupił. Nadmienić muszę, że choć kolega młodszy ode mnie tak kilka lat wygląda, jak nastolatek. Jak by go kto pierwszy raz zobaczył, to więcej, jak 20 lat mu nie da. A niemal rówieśnik. I co ciekawe, baba mu sprzedała bez żadnego problemu piwo dla mnie i dla niego, fajki i co tam jeszcze.
Co się to babsko uczepiło mnie?
Ale nie wytrzymałem, dziś poniedziałek. Pojechałem tam drugi raz, był szef sklepu. Zapytałem go, ile mi pan daje lat, tak na oko? On, że między 40 a 50. No to zgadł pan, pokazuję dowód. I się pytam, dlaczego wczoraj sprzedawczyni zażądała dowodu osobistego ode mnie. Na co facet, że chyba ją j*bło, przecież widać, że pan pełnoletni. No, rozumiem, pomylić 17-latka z 19-latkiem da się. Ale nie aż tyle. Akurat ta pani była w sklepie. I co się okazało? Po prostu patrzyła na mnie, ale tego kolegę, co wygląda, jak małolat, widziała (zaczepiła oko na nim, poderwać go chciała, czy co?). Szef opierniczył babkę, przeprosił mnie, ona zresztą też. Pytał się, czy składam skargę, bo wyciągnie konsekwencje służbowe. Ja, że nie, bo temu młodo wyglądającemu sprzedała, co chciałem, więc na swoje wyszedłem.
Rozeszło się po kościach, jak to mówią. Ale miło, że mając piąty krzyżyk ktoś mnie za małolata uważa.
To może nie Piekielne, ale humorystyczne.
jak to fajnie być młodym
To się cieszyć trzeba, a nie denerwować! :)
OdpowiedzI jeszcze babce robić smród u szefa, może miała gorszy dzień..
OdpowiedzŚmiem twierdzić, że w pewnym wieku prośba o dowód potrafi podbudować:) Ale z tym spirytusem w piwie, to urban legend jest (byłby to bardzo, ale to bardzo nieopłacalny interes). Naprawdę:)
OdpowiedzJeśli twierdzisz, ze to nieopłacalne, to chyba na studiach nie byłeś :D
OdpowiedzMarchewka, raczej wiem co mówię. W linku poniżej masz wytłumaczenie:) http://kopyr.wordpress.com/2010/03/03/kopyr-pogromca-mitow/ A wierz mi, facet wie o czym pisze.
OdpowiedzAaach, w ten sposób :) Ja bardziej miałam na myśli zwyczajne, studenckie wzmacnianie piwa wódką lub spirytusem :)
OdpowiedzŁe rety, nie mów, że u-booty Ci się przypominają:)
OdpowiedzNie muszą mi się przypominać, nadal studiuję :)
OdpowiedzSprzedawczyni ma obowiązek zapytać o dowód, jeśli ma wątpliwości. Nie jest to niczym złym i szef również nie powinien robić jej problemów. Rozumiem, że wyszło śmiesznie, ale takie miała prawo. W końcu odpowiada, jeśli sprzeda nieletniemu.
OdpowiedzMuszę zmartwić autora, ale do mocnego piwa wcale spirytusu się nie dodaje. Tzn, w tych najtańszych pewnie dodają różnych rzeczy, ale tam spirytus to najmniejszy problem. W najmocniejszym piwie robionym w sposób tradycyjny jest ok 21% alkoholu;) - wiec nasze 9-11% to pikuś. A spirytusem czuć bo 10% etanolu to już dość sensowna dawka alkoholu.
Odpowiedzsprzedawczyni nie ma obowiązku zastanawiać się na ile lat wyglada klient, ma za to obowiązek sprawdzić, czy jest pełnoletni piekielnym w tej historii jesteś ty, na dodatek piekielnym idiota
OdpowiedzWybacz, ale z całym szacunkiem na małolata nie wyglądam. Widziałem sytuacje, że młody gostek musiał okazać dowód, bo wyglądał na ileś lat. To rozumiem. Ale podchodząc pod 50 lat, to się na 18 lat nie wygląda. Mimo wszelkich chęci. Jakoś nikt i nigdy w Polsce nie żądał ode mnie dowodu. Po mordzie widać. Co, pomyli sprzedawczynia babcię Radiomaryjną z gówniarą z gimnazjum? Nie da się.
Odpowiedz