Wraz z mężem mieszkamy na przedmieściach i posiadamy 3 samochody - Peugeota 206, Hummera oraz czarne (istotne!) Audi A8 z 2011r. Peugeot został kupiony 3 lata temu z myślą o mnie - początkującym kierowcy. Miałam się na nim nauczyć jeździć. I faktycznie, przez 3 lata jeździłam TYLKO nim. Hummerem bałabym się ruszyć, a Audi nie ruszam z wiadomych przyczyn ;)
Akcja na początku roku. Mój mąż wrócił do pływania, więc często go nie ma w domu. I tak było tym razem. Miał wrócić za dwa tygodnie. Może ze 3 tygodnie przed rejsem zakupił ww. Audi. Zdążył zapłacić tylko podatek KFZ i ubezpieczenie podstawowe. Po powrócie miał wykupić Vollkasko. Peugeota zostawiłam w Polsce u rodziców (miałam duuużo bagaży w jedną stronę), chciałam odebrać przy następnej okazji, już odciążona wolałam wrócić samolotem. Jako, że w mieście i na przedmieściach mamy dobrą komunikację miejską, nie było problemów w przemieszczaniu się.
Nieszczęśliwie jednak pewnego dnia córeczka obudziła się ze straszną wysypką. Płakała i drapała się do krwi na zmianę. Pierwsza myśl - szpital. Nie chciałam dzwonić po Ambulans, ktoś inny mógł w tym czasie umierać. Autobus odpada - dziecko męczyłoby się 40 minut i mogłoby kogoś zarazić (nie wiedziałam co to może być). O Taxi nie pomyślałam, mój błąd. Do Hummera nie wsiądę, zabiję siebie i dziecko. Zostało Audi. I kolejny błąd. ;) Dojechaliśmy na parking szpitalny, miejsca odgradzają słupki vel. filary. Dziecko płacze, ja zestresowana - ŁUP! Klamka na prawych drzwiach wgnieciona, biała szrama, nie chce się otworzyć. Próbuję zamknąć drzwi pilotem - zamykają się i natychmiast otwierają (czyli auto uważa, że drzwi nie są domknięte). Zamykam kluczykiem manualnie. Wszystko super, oprócz tego, że bagażnik się nie chce zamknąć na klucz... No nic - biorę papiery, dziecko pod pachę i biegnę z nadzieją, że nikt mnei nie okradnie.
Kiedy już wróciłyśmy do domu, zaczęłam się zastanawiać co teraz. Mąż mnie zabije. Przywiąże, wygłodzi, wrzuci w worku foliowym do wody z rekinami. Nieważne, wezmę na klatę - dzwonię - brak zasięgu. No tak. Lepiej dla mnie. Dzwonię do przyjaciółki - ′Keine Panik auf der Titanic! Jedź, wymień drzwi, udawaj, że żadne spotkanie z filarem nie miało miejsca′. No okej, więc wsiadam do Audi, ręcę mi się trzęsą, ale dojeżdżam do celu. Hala ze sztucznym światłem, zero okien, ale niby najlepiej w mieście. Mechanik upiera się na prostowanie blachy, wymianę klamki, naprawę centralnego i malowanie drzwi. Nie, nie, nie, żadnych śladów zbrodni. Mówi, że ciężko drzwi sprowadzić, że drogie, że nie opłaca się. Jestem nieugięta - mają być nowe. Okej - mam przyjechać za 9 dni. Uspokojona wracam do domu i do normalnego życia.
Po 9 dniach zjawiam się po Auto. Wszytko okej, odbieram, wracam do domu. Wysiadam i... płaczę. Drzwi granatowe. Żeby było lepiej - te od strony kierowcy też. Daltonistką nie jestem - miałam testy na kursach. Wsiadam znowu mimo, że nie chcę, i jadę do serwisu. Słyszę, że są czarne przecież! Po jakimś czasie kłótni zaczynają lecieć argumenty, że reklamacje przy odbiorze tylko (ciekawe jak, skoro w zaciemnonej hali odróżnić można było ewentualnie czarny od białego). Zapłakana wracam do domu, auto chowam do garażu.
Nadchodzi dzień sądu ostatecznego - powrót męża. Wraca, wita się, następnego dnia jedzie Audi do centrum. Wraca - nic. I tak przez miesiąc. Dopiero któregoś wieczoru wchodzi do mnie i pyta się o auto. Bo jego mama stwierdziła, że auto ładne i fajnie, że dwukolorowe :) Prawda wyszła na jaw, na początku złość, potem śmiech. Z serwisem wygraliśmy sprawę w sądzie - dostaliśmy tyle, że spokojnie moglibyśmy wymienić całą karoserię.
Wnioski: Każde kłamstwo wyjdzie na jaw. I nie płukać pościeli w przecenionych proszkach do prania, bo łatwo o uczulenie i wysypkę ;)
auto naprawa
To jeszcze opisz swój dom i jego wyposażenie.
OdpowiedzMiałam napisac to samo ;] wystarczyło napisać, że w tak nagłym wypadku musiałas zabrać audi męża, a nie rozpisywać się ile macie samochodów, że nowy peugot kupiony tylko po te żebyś nauczyła się jeździć. Nie ma to w historii żadnego znaczenia, więc po co się chwalisz?
OdpowiedzA po co ludzie się chwalą? Żeby się dowartościować, czyż nie tak?
Odpowiedzbardzo ciekawe....dzisiaj czytałam to na kafeterii ( http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4955401 ) tyko tam nie było zakończenia bo dopiero dziś rozwaliłaś audi z 20011r(ważne). Chyba masz wielką wyobraźnię i cierpisz na brak zajęć
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2011 o 20:21
BTW. proszkiem się nie płuka prania, co najwyżej się pierze, a do płukania są specjalne płyny. Nawet ja jako facet to wiem :)
OdpowiedzBardzo ci współczuję. Jak ja rozbiłem bentleya ojca to też był zły przez godzinę. Potem kupił sobie jaguara i mu przeszło. A jak mama porysowała mu paznokciem złotą tapicerkę w ferrari, to on ze złości zrezygnował z opiekunki i mama musiała się zajmować moją młodszą siostrą sama. Była wściekła, ale zasłużyła sobie, co nie?
OdpowiedzDopełnieniem do tej przepięknej historii byłby opis twojego stroju tego dnia, myślę, że cen nie powinno zabraknąć ;) Jakby ktoś nie zrozumiał była to ironia.
OdpowiedzKurcze, nawet mój brat i kuzynka blond (to u niej i kolor włosów i stan umysłu) wiedzą, że proszek jest do prania, a nie do płukania. Czymś jeszcze chcesz się pochwalić?
Odpowiedz