O dresach, ale inaczej ;)
Jeszcze jako młody, bardzo młody czlowiek, tak koło 18-19 lat wracałem sobie wieczorem z imprezy. Kulturalnie, nawet nie za bardzo napity.
Na "przedostatniej prostej" z bramy energicznie wychodzi przede mnie ok 10 panów sportowych, w wieku różnym, ale ogólnie zbliżonym do mojego. I słyszę:
[D] Stój!
[J] Czego chcecie?
[D] Ty mieszkasz tam na Piekielnego, tak?
[J] Nooooo taaaaak
[D] I chodzisz lewą bramą, nie?
[J] No chodzę (tak, wiem, elokwencję mi zjadło)
[D] To dzisiaj idziesz prawą!
[J] Co?
[D] A bo tam w lewej jakieś obce ciule stoją, chyba kroić chcą, a my się jeszcze zbieramy żeby ich pogonić, na razie ich jest więcej. No, wypi!@#alaj!
I tak niemal przyprawili mnie o apopleksję, ratując moją skórę.
Sportowcy
ha ha ha, kultura w narodzie nie ginie
OdpowiedzRaczej solidarność lokalna. Coś na zasadzie, że "może to i kawał [dowolna inwektywa], ale to kawał naszego [ta sama inwektywa]!" ;P
OdpowiedzI kto powiedział że "ochrona podwórkowa" nie działa? ;)
OdpowiedzSłyszałam kiedyś, że "prawdziwy" dres "swojego" nie ruszy. Widać to prawda. ;)
OdpowiedzDobrze słyszałaś. Jak to ujełaś "prawdziwy dres" czy jakiś tzw. blokers swoich z osiedla, podwórka nie ruszy, jeśli nie są jakoś skonfliktowani. Ba, stanie nawet często w obronie, jeśli dany typek zostanie przez inne osiedle zaatakowany. Takie więzi plemiene w XXI wieku :)
OdpowiedzZa małolata też mieszkałam na osiedlu gdzie czasem nieciekawie było delikatnie mówiąc i "towarzystwo" też swoich nie ruszało
OdpowiedzRycerze ortalionu coraz bardziej mnie rozczulają :)
OdpowiedzZa rycerzy ortalionu masz plusa :D
OdpowiedzNie widze tu nic piekielnego (poza nazwami ulic). Przenioslem historie na wspaniali.pl
Odpowiedz