Od pewnego czasu oprócz pracy na etacie prowadzę z moją przyjaciółką małą garmażerię na osiedlu na którym mieszkamy.
Beata miała dość wyścigu szczurów w korporacji i postanowiła robić to co wychodzi jej najlepiej czyli gotować.
Restauracja to inwestycja na którą środków nie miała, ale na garmażerię wspólnymi siłami pieniądze wysupłałyśmy.
Po bojach z sanepidem i innymi instytucjami wystartowałyśmy.
Osiedle nowe, sami młodzi ludzie, którzy robią karierę w gotowanie się w większości nie bawią.
Oczywiście standardowe produkty typu pierogi, krokiety, naleśniki, itd.
Klientów stałych przybywało, wymagania rosły, więc wprowadziłyśmy usługę polegając na tym, że dzień wcześnie telefonicznie lub osobiście zamawiasz sobie to na co masz ochotę z dość obszernego menu, a następnego dnia o ustalonej godzinie odbierasz ciepły obiadek.
Stały klient - mężczyzna ok 30 lat, namiętnie z tego korzystał.
Jak co dzień odbierał zamówienie. W lokalu była też kobieta ok 40 lat.
Beata z uśmiechem wydając zamówienie: Proszę, a co życzy pan sobie na jutro?
M: Może bitki wołowe i pyzy, oooo i jeszcze buraczki. Pani Beatko, a kompot truskawkowy dałoby radę do tego?
B: Dla pana wszystko. - uśmiechając się.
M: Niech pani nie kusi. - Uśmiechnął się puścił oczko, pożegnał się i wyszedł.
Klientka przypatrywała się temu, podchodzi do lady i mówi:
K: - To ja na jutro chcę kaczkę pieczoną z jabłkami.
Beata: (podając klientce ulotkę z wykazem potraw)
Niestety, nie mamy tego w menu.
K: Jemu powiedziałaś, że będzie miał co zechce, to co ja gorsza jestem?
B: Akurat to co wybrał ten pan jest dostępne.
K: Dobra, dobra, bo to chłop młody to jemu byś zrobiła, a mi nie chcesz.
B: Ewentualnie możemy zrobić to jako ekstra zamówienie, ale kilogram kaczki kosztuje ok 30 zł, kaczka waży średnio ok 2 kg, plus inne składniki i opłata za przyrządzenie to będzie dość drogo.
K: Ja nie chce całej kaczki, ja chce tylko kawałek!
B: W takim wypadku niestety nie będzie to możliwe.
K: Upieczesz kaczkę odkroisz mi pierś i za nią zapłacę, w końcu po to tu jesteś.
B: A co zrobię z resztą? Kaczka jest mało popularna i nie może leżeć i czekać aż ktoś ją kupi.
K: To sama zeżresz resztę!
B: Nie proszę pani, nie zeżrę, czy chciałaby pani zamówić coś innego?
K: Już ja ci reklamę zrobię, wszystkim sąsiadom powiem jak tu się klienta traktuje! Tylko chłopów lafiryndo dobrze obsługujesz!
B: Proszę wyjść.
K: Idę i więcej tu moja noga nie postanie!
B: Do widzenia!
Dwa dni po incydencie ja byłam w lokalu Beata pojechała po produkty.
Jakaś kobieta podeszła do szyby, przez nią obejrzała wnętrze i poszła dalej.
Za jakieś 5 minut wróciła i zrobiła to samo.
Po 10 min znowu stanęła tym razem pod drzwiami zlustrowała pomieszczenie i weszła do środka.
Rozglądając się na boki i próbując zajrzeć na zaplecze podeszła do lady i jednym tchem powiedziała:
- Kilogram ruskich tylko szybko!
Zapakowałam, podałam, zapłaciła, reklamówkę z pierogami w dłoń i wyszła.
Beata akurat wróciła i pod budynkiem wystawiała z samochodu skrzynki z zakupami.
Kobieta rzuciła do niej:
- To dla psa, sobie nie myśl!
I truchtem się oddaliła.
Tak, to była ta sama paniusia, która odgrażała się, że jej noga więcej u nas nie postanie.
kochani klienci
Chyba dla suki! :D
OdpowiedzTrochę stary i duży ten pies :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2011 o 2:09
Dziwny gust ma ten pies ;]
OdpowiedzA wszystko przez kaczkę...
Odpowiedz...pieczoną...
OdpowiedzA wszystko przez ego...przerośnięte...
OdpowiedzSS, chyba zwolennicy pewnej partii na 'P' tu zawitali i Cię zminusowali :D
Odpowiedzach ten Polski Ruch Monarchistyczny...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 września 2011 o 20:03
Ale i tak konspiracja pierogowa zwaliła mnie z nóg... Cóż. Kaczka zasiała zamęt. Nic nowego w tym kraju :)
OdpowiedzPieczona kaczka, pierogi ruskie... huhu pachnie tutaj aferą polityczną
Odpowiedz@Hidekino miej litość i tak już mi przyjaciółka obiecuje, że mi skopie tyłek za wrzucanie historii z nią jako bohaterką, uważa, że wychodzi na agresywną histeryczkę a teraz jeszcze aferzystka niepoprawna politycznie :]
OdpowiedzA do popicia kaczki zimny lech...
Odpowiedz"Trochę tej kaszanki dla pieska, tylko żeby taka słona jak wczoraj nie była" :D
OdpowiedzBez kitu albo mam taki dzień, albo po prostu bym takich ludzi rozpie*dalał shotgunem... jak Quentin Tarantino.
OdpowiedzPodobają mi się te Wasze garmażeryjne historie. Powodzenia, dziewczyny! :)
OdpowiedzSuper pomysł miałyście dziewczyny z tym interesem, mam nadzieję, że jesteście szczęśliwe pracując, bo widać, że i klientów (poza ową piekielną) macie fajnych i stałych. Powodzenia życzę! A historia zabawna, a i piekielna (na szczęście) nie specjalnie szkodliwa ;P
OdpowiedzA ta garmażeria to w którym miejscu w stolicy (o ile w stolicy:D), to też na kaczuszkę bym wpadł. Tylko ja poproszę samo skrzydełko, a resztę możecie tamtej pani oddać:P
Odpowiedz