Historia mojego Taty
Pewnego dnia robił on coś sobie na ogrodzie a tu leci sąsiadka z naprzeciwka i woła:
-(S)Panie Janku, panie Janku przyszedłby mi pan pomóc!!
-(T)No ale o co chodzi?
-(S)A bo wie pan mi się tam coś w kotłowni pali...
Ojciec zonk, no kotłownia to się pali, chociaż z drugiej strony lato, a sąsiadka choć naturalna brunetka zagięłaby logiką niejedną blondi... Postanowił sprawdzić- biegnie za panią "Jolą" wpada do jej kotłowni, a tam cały piec w płomieniach, ściana też już trochu się zajmuje, CO olejowe, zbiornik tuż obok.. Tato szok woła do Joli:
-(T)Niech pani szybko po straż pożarną dzwoni, co ja tu pani poradzę??!!
Sąsiadka foch, taki nie usłużny, ale straż wezwała. Przyjechali szybko, ugasili, na szczęście zbiornik się nie zajął, dom ocalał tylko kotłownia nie bardzo, piec oczywiście do wymiany. Po całej akcji ojciec pyta tej pani:
-(T)No ale niech mi pani powie jak pani to zrobiła, skąd ten pożar??
-(S)A bo wie pan panie Janku chciałam chłopcom frytki usmażyć,a ten olej tak pryska, szkoda kuchnię brudzić, to postawiłam na piecu CO taką elektryczną maszynkę, no i te frytki i zapomniałam o nich, a tu nagle jakiś dym....
No cóż, pani Jola jest jedynym dotąd znanym nam przypadkiem SPALENIA pieca do centralnego ogrzewania...
Pani Jola ;)
Historia piekielna, z ogniem jak się patrzy. Tylko TROCHU popraw i będzie główna...
OdpowiedzTo się nazywa talent :D
Odpowiedzhaha jesteś pewny, że to brunetka? Prawo stereotypu mówi coś zupełnie odwrotnego :)
OdpowiedzBrzmi jak fake, nigdy nie spotkałem nikogo tak głupiego.
OdpowiedzNo to jeszcze dużo przed Tobą, uwierz!
OdpowiedzBylo to w latach 76-78,na poligonie jesiennym zapalil sie namiot, od piecyka tzw.,,koza´´,kazdy uciekal jak sie dalo,znalazl sie jeden bohater,wyniosl jeszcze ten piecyk,solidnie sie poparzyl.
Odpowiedzmożna wiedzieć w jakim mieście/miasteczku czy wsi się to działo?
OdpowiedzA jaką "elektryczną maszynkę" postawiła na tym piecu?
OdpowiedzMyślę że frytownicę ;D
OdpowiedzAha, bo przez chwilę myślałem, że chciała frytki smażyć po prostu na gorącym piecu :)
OdpowiedzPani jest brunetką i niestety jej filozofia życiowa jest powalająca ;), maszynka to była taka jedna fajerka turystyczna nie pierwszej młodości, wieś (całkiem spora) w której to się odbyło znajduje się w relatywnie niewielkiej odległości od Krakowa :) trochu użyte celowo- taki mam styl opowiadania zabawnych zdarzeń :)
OdpowiedzGwoli ścisłości, to był kocioł. Nie ma czegoś takiego jak piec CO. Gdyby ktoś nie wierzył proszę sobie sprawdzić różnicę między kotłem a piecem.
OdpowiedzChrześniak mojego chłopaka też raz mało co chaty z dymem nie puścił. Frytkownica, ze względów na małych rozmiarów kuchnię również stała w kotłowni, z tym że na starej kuchence (ale działającej). Młodego naszła ochota na frytki, miał z 3 , może 4 lat, poszedł więc do kotłowni włączyć frytkownicę (oczywiście bez jakiegokolwiek "wkładu" typu olej czy frytki) i pomylił przyciski, przekręcając włącznik kuchenki. Jak tylko jego babcia poczuła smród topionego plastiku, szybko wszystko wyłączyła i na szczęście pożaru nie było. A wiele nie brakowało.
OdpowiedzPiszcie co chcecie,kobiety są ograniczone umysłowo.
Odpowiedz