Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ulegnę modzie na historie o współlokatorach i opowiem coś od siebie a…

Ulegnę modzie na historie o współlokatorach i opowiem coś od siebie a przez 11 lat tułania się po różnych wynajmowanych mieszkaniach trochę się tego uzbierało.

Mieszkanie na warszawskich Szmulkach w super cenie i o dużym metrażu, wynajęłam je razem z koleżanką z pracy, Beatą. Miało dwa olbrzymie pokoje i początkowo mieszkałyśmy tam we dwie.

Zimą okazało się, że ogrzewanie jest na prąd (takie stare wielki piece kaflowe) i było droższe niż sam wynajem. Właściciel czując skruchę, gdyż zapytany o średni koszt ogrzewania wprowadził nas w błąd, zaproponował, że obniży nam cenę o 2/3 i będziemy wynajmować jeden pokój, a do drugiego kogoś znajdzie we własnym zakresie a dopóki nie będzie lokatora możemy z pokoju sobie korzystać i było pięknie, bo przez złą sławę dzielnicy nikt się do nas nie wprowadził przez najbliższe 8 miesięcy.

W pewien jesienny wieczór dzwoni pan Wiesio z informacją, że odezwał się ktoś w sprawie pokoju, żebyśmy się przygotowały na oględziny a więc posprzątałyśmy, wytransferowałyśmy swoje rzeczy i czekamy z niecierpliwością co nam los przyniesie.

Przyszła dziewczyna (Irena) ok. 30 wyglądająca całkiem sympatycznie i się zdecydowała. Okazało się, że nie będzie mieszkać sama, ale ze swoim 6letnim synkiem i konkubentem.

Cała seria piekielnych sytuacji zaczęła się mniej więcej tydzień po tym jak się wprowadzili.

Z Beatą doskonale się uzupełniałyśmy więc jedzenie, kosmetyki typu szampon, płyn do kąpieli oraz chemię kupowałyśmy dzieląc koszty na pół i taki układ doskonale się sprawdzał. Prowadziłyśmy takie wspólne mini gospodarstwo.

Beata poszła do pracy na rano a ja miałam popołudniową zmianę, więc ugotowałam obiad. W pracy ją zmieniłam i powiedziałam, że dziś na obiad są jej ukochane gołąbki. Beata tylko się oblizała i pognała do domu.
Po godzinie telefon od Beaty gdzie są gołąbki, bo nie może ich zlokalizować. Zdziwiona odpowiedziałam, że stoją w garnku na kuchence, żeby zapytała Irenkę może korzystała z kuchenki i je gdzieś przestawiła.

Po 10 minutach kolejny telefon z informacją, że Marek konkubent Irenki myślał, że to obiad przygotowany dla niego przez Irenę i je zjadł (6 sztuk!). Mówi się trudno, takie rzeczy się zdarzają Beata musiała się zadowolić kanapkami i wytłumaczyła Markowi, który komplet garnków i naczyń kuchennych jest nasz, żeby uniknąć takiej sytuacji w przyszłość. Jak się później okazało to nie pomogło wyżerali nam obiady regularnie, ale już nie tak do końca, że nam nic nie zostawało.

Po dwóch tygodniach zauważyłyśmy, że jakoś szybko nam się kończy jedzenie tradycyjnie robiłyśmy duże zakupy raz w tygodniu w supermarkecie i to nam w zupełności wystarczało, w osiedlowym sklepiku kupowałyśmy jedynie pieczywo i drobiazgi o których zapomniałyśmy, tymczasem po 2 dniach od zakupów nasze półki w lodówce świecił pustkami. Jakoś nie zaobserwowałyśmy, żeby oni robili zakupy lub gotowali na ich półce była kostka margaryny i koncentrat pomidorowy.
Postanowiłyśmy przeprowadzić rozmowę z naszymi współlokatorami, usłyszałyśmy, że ich oczerniamy i pewnie nam się apetyty zwiększyły, skąd możemy wiedzieć ile która z nas zjadła jak często mamy różne zmiany i rzadko spożywamy posiłki razem.
Dałyśmy się zbyć, ale ustaliłyśmy, że założymy zeszyt w którym będziemy wpisywały informację co spożywałyśmy, strasznie to było męczące, bo trzeba było wpisywać hasła typu bułka, dwa plastry sera i trochę masła.

Po tygodniu notowania miałyśmy pewność, że mamy rację, ponowna rozmowa z nimi nic nie dała, więc przy najbliższej okazji poinformowałyśmy właściciela, który z nimi porozmawiał, co również nie pomogło, więc przywiózł nam małą lodówkę, którą wstawiłyśmy do swojego pokoju.

To samo dotyczyło kosmetyków i chemii, które stały w łazience, wszystko kończyło się dużo szybciej, zabrałyśmy to do pokoju i targałyśmy ze sobą w przypadku konieczności użycia.
Siedzę wieczorem oglądam tv, wpada synek naszej współlokatorki do pokoju i pyta :
Kasia a gdzie jest pasta do ząbków i mydełko?

Odpowiedziałam, że zapytał wujka (tak mówił do Marka), bo Ireny nie było w domu.

Za chwilę przychodzi Marek i mówi :

M: Taka jesteś ?Dzieciakowi żałujesz trochę pasty ?! Przez Ciebie mu zęby powypadają!

J(ja): Marek, ale to moja pasta, kup mu pastę dla dzieci!

M: To nie mój dzieciak nic mu kupował nie będę!

I wyszedł, mały stał i patrzył zdezorientowany, więc wzięłam pastę i poszłam z nim umyć ząbki.
Wróciła Irena, opowiedziałam jej o sytuacji, która miała miejsce. Stwierdziła, że wszystko mają swoje i małemu się coś pomyliło, tylko trzymają w pokoju, żebyśmy im nie kradły.

Nabrałam ochoty na ser typu śmierdziuch (kupiłam go dzień wcześniej), którego Beata nie jadała, serdecznie nie znosiła, w jej obecności nie można było go spożywać, bo sam zapach jej przeszkadzał, zaglądam do lodówki a tam połowy zwartości opakowania brak.
Pytam, Beatę czy coś się jej odmieniło i została fanka śmierdziucha, popukała się w głowę.

Oznaczało to jedno włażą do naszego pokoju i dalej korzystają z naszego pożywienia, aczkolwiek rozsądniej i w mniej zauważalny sposób.

Zadzwoniłyśmy do właściciela z prośbą o wstawienie jakiegoś zamka do drzwi. Powiedział, że ok przyjedzie za kilka dni i nam go zamontuje, rozmowa telefoniczna była przeprowadzona przy otwartych drzwiach i głośno, żeby oni słyszeli czego się domagamy i dlaczego. Skończyłam rozmowę z panem Wiesiem i słyszę, że Irena dzwoni do niego z tym samym żądaniem, bo my ich okradamy.

Najgorsze było to, że zauważyłam braki skarpetek i bielizny, podzieliłam się z tym z Beata i zrobiłyśmy przegląd, faktycznie brakowało. Poszłyśmy do Ireny już mocno wkurzone, niedziela ok 10. 00, pukamy do jej pokoju, otwiera nam w samym t-shircie i tak w moich majtkach charakterystycznych koronkowych!

J(ja) czemu masz na sobie moje majtki?

I(Irena) to moje, może masz podobne!

J(ja) jestem pewna, że to moje!

B(Beata): Kaski! Na 100% to są majtki Kaśki!

I(Irena): a masz weź je sobie !

Zdjęła majtki i rzuciła nimi we mnie, odrzuciłam nimi w nią, wróciłam do pokoju i zadzwoniłam do właściciela z żądaniem natychmiastowego przybycia.

Po 30 minutach pan Wiesio był na miejscu, zrobiliśmy komisyjne okazanie szuflad i szafek a tam cała masa naszych rzeczy skarpetki, majtki, bluzki, kosmetyki, przetwory od mamy Beaty (wszystkie miały naklejki z ręcznym opisem zawartości), talerze i wiele, wiele innych drobiazgów.

Pan Wiesio nie wiedział biedny co ma powiedzieć, to co można było odebrać odebrałyśmy, natomiast np. majtek nie chciałyśmy odzyskiwać ze zrozumiałych powodów, zarządził więc, że mają nam zapłacić za te rzeczy 300 zł a jak się to powtórzy to wylatują.

Tych pieniędzy nigdy na oczy nie zobaczyłyśmy. Atmosfera w domu była mocno napięta.

Pewnego dnia wpada zapłakana Irena i wyszlochała, że Marka aresztowali, jechał bez biletu, nie miał przy sobie dowodu osobistego ani żadnego innego dokumentu, więc kontrolerzy wezwali policję i okazało się, że jest ścigany za niezapłacone alimenty na dzieci z poprzedniego związku.

Irenka straciła więc źródło dochodu, bo ona nie pracowała a Marek parał się remontami na czarno.

Przyszedł dzień płatności czynszu, właściciel wyrozumiale powiedział, że poczeka, żeby znalazła sobie prace i wtedy mu zapłaci. Nawet nie próbowała pracy szukać, liczyła na to, że Marka wypuszczą.

Zauważyłyśmy, że jej synek chodzi głodny, objawiło się to tym, że gdy Beata coś piekła, odłożyła margarynę na stół wpadł do kuchni porwał ją i uciekł na korytarz gdzie ją palcami jadł jakby to był największy smakołyk.

Zrobiło się nam go żal, to w końcu dziecko nie jego wina, że matka woli wydać pieniądze na ruskie fajki i alkohol z mety, zaczęłyśmy go dokarmiać, nawet kupować produkty typowo dla dzieci.

Nadeszły święta zrobiłyśmy mu paczkę od Mikołaja, głównie słodycze i rozjechałyśmy się do domów rodzinnych, wróciłyśmy po Nowym Roku.

Od progu przywitała nas Irena tekstem:

Gdzie się tyle czasu podziewałyście, ile można na was czekać Norbercik nie miał co przez was jeść przez ten tydzień.

Tego było za wiele zgłosiłyśmy to do odpowiednich instytucji, dostawali jedzenie z PCK (chyba), jakieś ubranka, przychodziła pani z opieki społecznej, mały dostawał obiady w szkole, w domu my go dokarmiałyśmy nadal oraz ona dostała jakiś dodatkowy zasiłek.

Oczywiście Irena miała do nas o to pretensje i robiła różne rzeczy za to, że na nią doniosłyśmy np. wlała wodę do zimowych butów Beaty, które stały na korytarzu, namalowała nam napis na drzwiach „tu mieszkają dzi*ki”, jak któraś spała po nocy w pracy to włączała muzykę na cały regulator, tak, że się oka nie dało zmrużyć. O wszystkim informowałyśmy właściciela co razem z 3 miesięczną zaległością za czynsz spowodowało, że podjął decyzję o tym, że wypowiada jej umowę najmu.

Jej odpowiedź brzmiała: Spadaj, jestem samotną matką, jest zima i nie masz prawa mnie wyrzucić. Potwierdziła to policja.

My miałyśmy serdecznie dość, znalazłyśmy w międzyczasie inne mieszkanie i się wyprowadziłyśmy umawiając się z panem Wiesiem, że gdyby udało się jej pozbyć to nas poinformuje, z przyjemnością wrócimy.

Pan Wiesio zadzwonił do mnie po prawie dwóch latach z informacją, że mieszkanie jest już wolne. Przez ten okres czasu wiele się pozmieniało na powrót się nie zdecydowałyśmy.

wspólokatorzy

by kasiulecc
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Shadow85
18 18

Pozmieniało, znaczy, że mieszkanie zostało doszczętnie zdemolowane? Do przewidzenia, niestety...

Odpowiedz
avatar kasiulecc
19 19

Mieszkanie zdemolowane , Irena zaczęła sprowadzać różnych panów ,stoczyła się jeszcze bardziej, Norberta jej odebrano i dopiero wtedy udało się ją wyrzucić , niestety chore prawo w tym kraju (chyba niedawno coś się zmieniło dopiero).

Odpowiedz
avatar Dertaz
5 5

jesli zameldowal ich na stale, to wyzucic jest bardzo ciezko, jesli tymczasowo ( min rok lub dwa) to trzeba czekac do uplyniecia terminu, zas jesli ich nie meldowal to mogl ich wyzucic w jeden dzien, bez konsekwencji prawnych

Odpowiedz
avatar kasiulecc
6 6

@Dertaz Zameldowani nie byli , mieli umowę najmu, prawo lokatorskie było takie ,że matka z dzieckiem była nie do ruszenia, teraz trochę się to zmieniło , ale nadal nie jest prostą sprawą wyeksmitować lokatora w takiej sytuacji.

Odpowiedz
avatar bukimi
3 5

Wniosek taki, żeby samotnym matkom nic nie wynajmować. [wiem, że akurat tutaj na początku nie była samotna]

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 sierpnia 2011 o 10:07

avatar Dertaz
4 4

umowa najmu, zelezy jak spisana, moze popelnil blad w czasie pisania tej umowy, ale wiekszosc umow ma klauzure ze w razie nie zaplacenia czynszu, lub rachunkow za media, oraz niszczenie mieszkania, to umowa zostaje rozwiazana w trybie natychmiastowym. Moja sasiadka podpisywala takie umowy z lokatorami jej mieszkania, miala kiedys podobna rodzinke, mniej piekielna bo tylko nie placicili, nie chcieli sie wyprowadzic dobrowolnie. Przyjechal maz wlascicielki, wytargal ich sila z miaszkania, zmienil zamki, przyjechala policja. Ktora nie mogla nic zrobic, bo umowa cywilna-prawna, wiec doradzili tylko jej ze moze isc z tym do sadu, bo wlasciciel ze swoim prywatnym lokum moze robic co chce. Poliscja tylko dopilnowala zeby kobieta wziela swoje wszystkie rzeczy i tyle . Sad stwierdzil ze umowa wygasla, wiec pania nie ma prawa tam mieszkac, i w ten sposob kobieta z 2 dzieci wyladowala pelnoprawnie na ulicy, i to bylo jakies 10 lat temu, wiec prawo sie nie zmienilo, wystarczy tylko nie meldowac ludzi ktorym wynajmujemy mieszkania, bo wtedy wywalic mozemy ich zawsze po zakonczeniu podpisanej umowy

Odpowiedz
avatar duRin90
7 15

Pan Wiesio jakiś słaby psychicznie człowiek, że swoje sobie daje okupować za darmo.

Odpowiedz
avatar kasiulecc
15 15

Starszy, zamożny , bezdzietny pan , któremu było żal dziecka,jak przyjeżdżał to zawsze mu coś przywoził a to zabawkę a to ubranko.Człowiek dusza , który doszedł do wszystkiego sam i wychował się w podobnej patologii.

Odpowiedz
avatar wefhq
14 16

duRin90 Niestety, ale to się tak tylko wydaje. Tak naprawdę bardzo trudno jest zgodnie z prawem wyrzucić z mieszkania samotną matkę z dzieckiem. Plus tak jak kasiulecc pisze "człowiek dusza" ...nie dziwi mnie nawet że to tyle trwało.

Odpowiedz
avatar duRin90
2 12

wefhq, poważnie? Nie płaci czynszu, łamie jakąś umowę, więc dla mnie logicznym jest powiedzenie sobie "nara". Chyba, że w Polsce matka z dzieckiem ma jakiś immunitet jak mohery od mandatów?

Odpowiedz
avatar kasiulecc
3 3

@duRin90 tak niestety było , historia działa się mniej więcej w 2005 roku,jak chciałeś wyrzucić samotną matkę z dzieckiem z własnego mieszkania to musiałeś jej zapewnić lokal zastępczy!

Odpowiedz
avatar wefhq
2 2

duRin90 Poważnie poważnie...dla mnie też jest to jak najbardziej logiczne. Jednak jak już nie raz się przekonaliśmy nie wszystko w prawie musi być logiczne... Tak jak kasiulecc mówi, żeby wyrzucić matkę z dzieckiem należało (być może nadal tak jest, nie wiem) zapewnić lokal zastępczy. Teoretycznie w takich okolicznościach mogłaby się starać o mieszkanie komunalne. Piszę teoretycznie bo chętnych jest tyyyyyle a i trwa to dosyć długo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2011 o 1:27

avatar Kozazwoza
8 8

Dramat, wspólczuje serdecznie. Zal Was, zal dziecka ale jakos najbardziej zal mi Pana Wiesia... (moze to kwestia imienia ;) )

Odpowiedz
avatar CatGirl
5 5

Mi również bardzo szkoda. Ps. Mój tata ma na imię Wiesiek xD

Odpowiedz
avatar wefhq
19 19

Bardzo cieszy mnie jak napisałaś ta "moda na historię ze współlokatorami" bo dla mnie są to jedne z najciekawszych historii. Pewnie dlatego że w domowych czeluściach człowiek okazuje swe prawdziwe oblicze, często jakże piekielne...

Odpowiedz
avatar kasiulecc
2 2

W najbliższym czasie wrzucę jeszcze parę historii, niestety mój bagaż doświadczeń jest w tym zakresie bardzo duży.

Odpowiedz
avatar Hidekino
6 6

Typowe, zamiast zabrać się do roboty i próbować zmienić swój stan lepiej żądać od ludzi wszystkiego bo "mi się należy" a tfu! Dzieciaka tylko szkoda ... ych ych

Odpowiedz
avatar mantjecki
3 3

"To nie mój dzieciak nic mu kupował nie będę!" - "No mój to tym bardziej on nie jest!"

Odpowiedz
avatar AlexaDelPiero
8 8

@duRin90-niestety istnieje coś takiego jak okres ochronny i zimą nie można wyrzucić rodzica z dzieckiem z domu. Dla matki to wygodne bo nawet nie płacąc za mieszkanie miała zapewniony dach nad głową. Dobrze, że w końcu odebrali jej dziecko. Dzięki temu mały będzie miał szanse na w miarę normalne życie. W tym przypadku lepiej na tym wyjdzie.

Odpowiedz
avatar greenwolf
14 14

Dzieciaków w takiej styuacji najbardziej szkoda. przecież to nie ich wina że mają niedorozwiniętych "rodziców". Jak można własnego dzieciaczka nie nakarmić, nie ubrać? U mnie też się czasem nie przelewa to sobie nie kupię (kiedyś 2 dni nie jadłam- taka byla nędza) a dziecko mieć MUSI.

Odpowiedz
avatar Ain
0 2

Przecież nie można wyrzucić w okresie zimowym z mieszkania pochodzącego z zasobu komunalnego należacego do gminy, człowiek prwyatny wynajmujący mieszkanie nic do tego nie ma.. Chyba, że to było dawno. I tak nie zmienia to faktu, że szlag by mnie trafił gdyby jakaś menelska kobieta mieszkała u mnie przez 2 lata za darmo.

Odpowiedz
avatar zireael
3 3

kobieto, ty to miałaś przeżycia z tym wynajmem... to ja się ciesze ze tak idealnie od razu trafiłam z kawalerka

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

Cóż. Też miałem taką sytuację, że z lodówki zaczęło ginąć jedzenie. Finał był taki, że kupowaliśmy tylko takie jedzenie, które nie wymagało trzymania w lodówce (było nas 3, więc przy odpowiednim podziale coś, co wymagało chłodzenia, zużywaliśmy w 1 albo 2 dni), a to co w lodówce zostawiliśmy, uzdatniliśmy środkiem przeczyszczającym. Sytuacja była inna, bo tam było dziecka. Po prostu były 2 pokoje ze wspólną kuchnią i łazienką. W jednym mieszkałem z 2 świetnymi kumplami, a w drugim była polska śmietanka innego rodzaju, bardziej patologicznego.

Odpowiedz
avatar kaczka90
7 7

Boże, jaka to musiała być matka, żeby czekała, aż ktoś nakarmi jej dziecko?! Jakaś obłąkana kobieta...

Odpowiedz
avatar acooto
1 1

"okres ochronny" trwa od października/listopada do marca. W tym czasie nikogo nie można eksmitować/wyrzucić , chyba, że zapewni się lokal zastępczy. A samotną matkę z dzieckiem... tu już sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, i nie dziwię się, że trwało to 2 lata. A najbardziej żal mi chłopczyka... Swoją drogą,jak można się nie zorientować przed wynajmem ile kosztuje ogrzewanie zimą (nie chodzi mi o pytanie właściciela,ale o obiektywne dane) ? Przecież wiadomo , że ogrzewanie elektryczne należy do najdroższych ;)

Odpowiedz
avatar pigwa
2 2

hm.... tak teoretycznie, przecież jak ta baba wyszła z domu właściciel mógł przyjechać ze ślusarzem i po prostu wymienić zamki w drzwiach, a w międzyczasie spakować jej rzeczy i wystawić przed drzwi (umowę, o ile w ogóle ją miała można było znaleźć podczas pakowania i zniszczyć)

Odpowiedz
avatar maga
1 1

Nie bardzo rozumiem, bo piece kaflowe nie są na prąd tylko na węgiel/drewno itp. Wiem bo sama mam piec kaflowy

Odpowiedz
avatar Szczota
1 1

Jest możliwość "przerzucenia" z węgla i drewna na prąd np: moja babcia tak zrobiła.

Odpowiedz
avatar kasic
1 1

To wszystko jest chore, najbardziej współczuje Panu Wiesiowi, którego dobroć została tak "nagrodzona", w głowie mi się nie mieści żeby wynajmując mieszkanie on musiał się użerać z jakąś babą, która nie płaci i demoluje je... To prawo jest chore, ludzie są nienormalni - nauczyli się że mogą żyć na garnuszku państwa i są nietykalni ;/

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2011 o 21:57

avatar konto usunięte
2 2

Ja miałam podobną sytuację, zdążyłam ją już opisać (3 historie wyżej). Warto zrobić wycenę skradzionych rzeczy i postarać się o zadośćuczynienie za szody. W większych miastach przy Uniwersytetach studenci prawa udzielają porad za darmo, przynajmniej we Wrocku tak jest. Bo 300 zł zasądzone przez Pana Wiesia to ruchoma kwota. Wiem, że trudno jest to zrobić w wypadku takich rzeczy jak kosmetyki, czy żywność, a rozumiem, że to Wam głównie ginęło, ale w każdym wypadku coś na pewno da się zrobić. Najbardziej bałabym się tego, że Wasza Piekielna okaże się niewypłacalna. Moja ma jeszcze rodziców, których nie widziałam na oczy, ale odpowiednie służby muszą do nich w końcu dotrzeć...

Odpowiedz
avatar hebrew
1 1

Walczyć warto, ale jest jeden problem z tym związany mianowicie egzekucja należności. Z racji braku środków, z których można przeprowadzić egzekucję, większość wyroków można sobie, co najwyżej oprawić i powiesić na ścianie.

Odpowiedz
avatar kasiulecc
1 1

To stara historia z przed jakiś 6 lat, ściągnąć by się tego i tak z niej nie dało, bezrobotna, jedyny jej majątek to był bardzo stary telewizor.

Odpowiedz
avatar groza
1 1

kasiulecc, piszesz ze swadą Chmielewskiej! Nawet ta historia z chłopakiem, który chciał was się pozbyć podstępem z domku działkowego - jakby żywcem wyrwana z jej powieści ;) Natomiast jak to wszystko czytam, to mi mina rzednie, bo sama planuję wynajmować. Heh...

Odpowiedz
avatar kasiulecc
3 3

Moja polonistka w liceum mówiła to samo i kazała mi nad tym popracować. Niestety jak próbowałam pisać zgodnie z jej wytycznymi, z normalna składnią i w stylu godnym uczennicy klasy o profilu humanistycznym to wychodziło mi z kolei coś na kształt wystąpienia wysokiego szczebla członka partii za PRL-u.

Odpowiedz
avatar bukimi
1 1

Cóż, właściciel nie popisał się pozostawieniem złodziejki w domu z "ostrzeżeniem". Na żadnego normalnego złodzieja takie coś nie zadziała i wiadomo, że będzie dalej kradł... Gdyby wtedy zareagował, miałby ją z głowy zanim została sama.

Odpowiedz
avatar Czarnuch
1 1

Nad Tobą ciąży chyba jakieś fatum!! Normalnie nie do pomyślenia... Współczuję

Odpowiedz
avatar crnizmaj
1 1

A z czym się tak cackać?Wypier...dolić od razu nierobów.

Odpowiedz
avatar ggggg14
0 0

Kiedyś mi powiedziała jedna pani ALKOHOLICZKA niepijąca że człowieka trzeba upodlić ,pozwolić mu spaść na same dno . Ręce opadają co co za debilka z tej Matki !!!!!patologia !!!! Ona jedzie na ludzkiej litości !!!! a WY panie za dobre byłyście bo ja na jeden dzień bez zamka bym sobie nie pozwolił a hałas zwrócił bym uwagę i poinformował, że inna osoba na moim miejscu dała by im po ryju!!!/domyślcie się/

Odpowiedz
Udostępnij