Pracuję w kinie.
Ta historia przydarzyła się koleżance, która stała tego dnia na kasie.
Kolejka kilometrowa, w pewnym momencie do koleżanki podchodzi młody facet.
[K.] Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
[F.] Telefon mi się zepsuł.
I rzuca na ladę jakąś komórkę.
Koleżanka w milczeniu wpatruje się w telefon, facet wpatruje się wyczekująco w koleżankę. W końcu koleżanka odzyskuje mowę.
[K.] Proszę pana, nie mogę panu pomóc. To jest kasa kinowa.
[F., z pretensją:] O ja pier*olę, a to tu nie ma punktu napraw?
[K.] Pan stał w kolejce przez pół godziny i nie zorientował się, że na tym piętrze jest tylko kino?
[F.] Nie rozglądałem się. Dobra, walcie się, jesteście bezużyteczni. Idę gdzieś indziej.
I poszedł sobie.
Kino
Może zakład? Albo to jakiś debil... Tylko że chciało mu się tak stać? o.O
OdpowiedzTeż pomyślałam o jakimś zakładzie.
OdpowiedzE.
OdpowiedzWyczerpująca wypowiedź.
OdpowiedzE tam, też tak zrobię. :) "Wczymmogępomóc" nasuwa wszystkie możliwości poza tą, której dotyczy. Bo w czym może pomóc sprzedawca biletu jeśli nie w sprzedaży biletu? Ja wiem, że jakiś pseudo-marketingowiec z centrali tak odgórnie zarządził i musicie to powtarzać, ale logiczne to nie jest.
OdpowiedzNiekoniecznie w sprzedaży biletu. Niektórzy ludzie chcą tylko odpowiedzi na pytania dotyczące filmu, inni chcą tylko pudełko popcornu, albo przychodzą po wodę z kranu, jeszcze inni proszą wyłącznie o podbicie biletu parkingowego (podbijamy). Jest caaaały wachlarz możliwości.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 sierpnia 2011 o 17:55
Dobrze, że lodówki nie chciał naprawiać. Swoją drogą może czas wyjść naprzeciw wymaganiom klienta i prowadzić także punkt napraw oraz odzieżowy? Bo jakby np. bluzka się zniszczyła ( np. poprzez wylanie coli)to od razu klientka mogłaby kupić nową na miejscu :)
Odpowiedz"Nad rzeczką, opodal krzaczka, mieszkała kaczka-dziwaczka [...] Raz poszła więc do fryzjera: "Poproszę o kilo sera!" " ;DD
OdpowiedzRaz poszła, do biletera: ,,W punkt napraw już się to zmienia"
Odpowiedzjapi3rd0l3....
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2011 o 20:06
Za każdym razem kiedy słyszę "w czym mogę pomóc" od kogoś kto po prostu najzwyczajniej w świecie ma przyjąć zamówienie/sprzedać bilet/cokolwiek, mam ochotę powiedzieć że w zasadzie to mogłaby mi pomóc i przyjść dziecka popilnować albo pomóc w wyrzucaniu gratów w piwnicy. Co za durny zwrot wymyślili spece od marketingu, nie chcę żeby ktokolwiek w czymkolwiek mi pomagał, chcę żeby wykonał swoją pracę, nic więcej.
Odpowiedz@pank: Brytyjski angielski ma takie specyficzne zwroty już od dosyć dawna.
OdpowiedzMoja mama pracowała w kasie biletowej PKP to nie raz się zdarzyło, że emeryci po kilkunastu minutach stania w kolejce rzucali stek rachunków na blat a jak słyszeli, że to kasa biletowa a nie punkt opłat to wielkie oburzenie, że skąd on miał wiedzieć, że to nigdzie nie jest napisane (a jest) i tłumacz gościowi drogę na pocztę to jeszcze powie, że on dwa razy w kolejce stał nie będzie.
Odpowiedz