Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając historię Owieczki o walce z nowotworem i ludzką znieczulicą, dodam swoją…

Czytając historię Owieczki o walce z nowotworem i ludzką znieczulicą, dodam swoją historię.
Miałam 13 lat. Pierwsza klasa gimnazjum. Nowa szkoła, nowi nauczyciele nowe środowisko. Sytuację trzeba jakoś ogarnąć. Jednak nie było mi to dane. Do szkoły chodziłam raptem 3 tygodnie, kiedy wykryto u mnie guza w nodze. Szok, załamanie całej rodziny. Szpital, operacja-na szczęście okazało się, że guz nie był złośliwy. I tak po 3 miesiącach wróciłam do szkoły. Nauczyciele znali moją sytuację, dyrekcja proponowała nauczanie indywidualne-nie nie, nie ze mną te numery, za ambitna byłam. Starałam się nadrobić cały materiał, terminy sprawdzianów miałam poprzesuwane przez samą dyrekcję. Każdy nauczyciel wiedział co jest grane i nie robił żadnego problemu. Poza jedną piekielną nauczycielką.

Na moje nieszczęście uczyła mnie ona w podstawówce i przeniosła się potem do gimnazjum. W gimnazjum uczyła mnie chemii. Nie docierało do niej, że jestem po operacji, że trzy miesiące mnie nie było, z czego 1,5 spędziłam w szpitalu. Zawsze twierdziła „ja znam te Twoje choroby”. Sprawdziany musiałam pisać zawsze o czasie. Jednak pewna odpowiedź przy tablicy przebiła wszystko. Jak już wspominałam byłam po operacji nogi, chodziłam o kulach i stanie na tej nodze sprawiało mi wielkie trudności. Pewnego dnia zostałam wyrwana prze [Ch]emiczkę do odpowiedzi. Stoję przy ławce w dość krzywej pozycji z racji przykurczonej nogi a babsko do mnie wypala:
CH: STAŃ ŻESZ PROSTO! A NIE STOISZ JAK KALEKA!
Mnie w tym momencie łzy do oczu napłynęły i jej odpowiadam łamiącym się głosem:
JA: Ale ja nie potrafię stać na prawej nodze gdyż miałam operację, wycięto mi guza wielkości piłki tenisowej...
CH: TAAA!!! JASNE! I JA MAM W TO UWIERZYĆ? DO SZKOŁY NIE CHODZIŁAŚ, BO CI SIĘ NIE CHCIAŁO. JA CIĘ ZNAM NIE OD DZIŚ. NIE LICZ NA TO, ŻE CIĘ DO NASTĘPNEJ KLASY PRZEPUSZCZĘ...

W tym momencie rozpłakałam się na dobre. Wyszłam z sali i od razu poszłam do dyrektorki na skargę. Ta od razu ją wezwała do siebie, opieprzyła z góry na dół. Klasę zdałam z chemii też, jakoś. Na całe szczęście owa nauczycielka uczyła mnie tylko tą pierwszą klasę.

nauczycielka z gimnazjum

by huudaa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar szarri
23 23

powiem Ci, że indywidualne w takich przypadkach to naprawdę świetna sprawa i nie ma nic wspólnego z ambicją. zajęć masz o połowę mniej, a kiedy przepada Ci pół semestru, to masz w zasadzie 25% tego czasu, co klasa. także trzeba się sprężyć, ale mimo wszystko - wystarcza to w zupełności, masz święty spokój, nikt się nie czepia...

Odpowiedz
avatar huudaa
14 14

Wiem, jednak ja nie chciałam odstawać od reszty czego z resztą żałowałam. Miałabym spokój i w dobrej atmosferze mogłam dojść do formy...ale człowiek był młody i głupi

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2011 o 23:55

avatar Bobiqq
3 7

Dodam coś od siebie, ja od podstawówki mam nauczanie indywidualne, nie jest wcale źle. Ale dla kogoś kto wcześniej chodził "normalnie" do szkoły, miał kolegów z klasy to... byłoby mu ciężko. Tyle mam do napisania :P.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2011 o 1:08

avatar szarri
7 7

Bobiqq, miałam nauczanie indywidualne (przez pół roku nie wychodziłam z łóżka i musiałam nadgonić semestr). przynajmniej bez żadnego stresu i zaległości wróciłam do szkoły w następnej klasie i dobrze napisałam maturę.

Odpowiedz
avatar Frogy07
5 5

Też miałem kiedyś indywidualne nauczanie (3 miesiące) i to był okres najlepszych moich ocen w szkole średniej :D To tak jakby mieć korki za darmo, nie musisz siedzieć w szkole a oceny masz lepsze od innych jeszcze

Odpowiedz
avatar chmis
6 6

Ja miałem indywidualne w ostatnim semestrze gimnazjum. Na początku czułem się trochę niezręcznie, ale naprawdę mi to pomogło. Lekcji jest dwa razy mniej, ale robi się je trzy razy szybciej, więc wychodzisz na swoje - absolwent z wyróżnieniem ;)

Odpowiedz
avatar tytus84
-3 7

władza to potęga

Odpowiedz
avatar VampireSmurf
-1 1

nic, a nic, Olsea, nic, a nic.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 16

U mnie 1 klasie liceum dziewczyna miała wypadek samochodowy i z 3 miesiące przeleżała w szpitalu. Gdy wróciła w 1 dzień nauczyciele od razu rzucili się na nią z zaległymi klasówkami/brali do odpowiedzi/stawiali oceny za brak prac. Gdy zwróciła im uwagę,że była dopiero co wróciła ze szpitala nauczyciele odpowiadali : "Mnie to nic nie obchodzi,masz napisane w statucie szkolnym..." . Ręce opadają.

Odpowiedz
avatar either
5 5

No widzisz, są różni nauczyciele. U mnie w szkole jak kogoś 2 tygodnie nie było to dostawał troche czasu na zaległości, co dopiero jakby go nie było przez tak długo jak autorka historii

Odpowiedz
avatar Jorn
6 6

Ja miałem odwrotną sytuację. Na początku drugiej klasy podstawówki się połamałem i przez prawie pół roku nie było mnie w szkole. Nawet najbardziej piekielni nauczyciele się na ten czas odpiekielnili i zorganizowali pomoc w nauce (bez formalnego indywidualnego trybu) przy współudziale kolegów. Nawiasem mówiąc wśród współuczniów z akcji pomocy wyłamał się tylko jeden, ten który się za mojego najlepszego przyjaciela uważał (bez wzajemności zresztą).

Odpowiedz
avatar Lily
2 2

Mnie raz nie było dwa tygodnie, jakieś zapalenie gardła czy coś w ten deseń, to mi jedna nauczycielka powiedziała, żebym do niej przyszła (mieszka naprawdę niedaleko) to mi wytłumaczy zaległości wszystkie;) Ale to już w gimnazjum.

Odpowiedz
avatar voytek
7 7

dlatego rodzice powinni zwracac uwage na edukacje dzieci i interweniowac chcocby w samum kuratorium i gdzie sie da... tacy ludzie musza byc eliminowani z procesu nauczania mlodziezy i tyle!

Odpowiedz
avatar mikado188
8 8

I tak dobrze, że konsekwencje wyciągnęli. Ja w swoim liceum (chełpiącym się "wysokim poziomem i elitarnością", a także "przyjaznym podejściem do ucznia") miałam matematyczkę, która miała chyba problemy psychologiczne (delikatnie rzecz ujmując). Raz dziewczynie z równoległej klasy wyrzuciła zeszyt przedmiotowy do kosza na śmieci, bo [uwaga,uwaga!] nie miała napisanej daty przy lekcji! Dyrektorka nie widziała nic nagannego w zachowaniu pani Z. Myślę, że sędzia w sądzie rejonowym byłby innego zdania...

Odpowiedz
avatar Lukeese
4 4

"Ja w swoim liceum (chełpiącym się "wysokim poziomem i elitarnością", a także "przyjaznym podejściem do ucznia")". No jak w mordkę strzelił idealny opis mojego, czyżbyś mówiła o pewnym poznańskim liceum? :D

Odpowiedz
avatar jeanny1986
1 1

@mikado brzmi jak matematyczka z mojego właśnie "elitarnego" liceum z "tradycją", która zachowywała się tak samo. Ale ona miała problemy ze sobą od czasu śmierci syna i cały czas leciała na lekach. A przez jakiś czas była nawet wicedyrektorką. Także moje pytanie brzmi, nie chodziłaś przypadkiem do Nowodworka? :)

Odpowiedz
avatar mikado188
1 1

Nie, nie chodziłam. Ja skończyłam KLO w Garwolinie :)

Odpowiedz
avatar jennyw
6 6

Ja z kolei złapałam na studiach mononukleozę i musiałam koniec końców załatwiać sobie eksternistyczne zaliczanie ćwiczeń - w dziekanacie powiedzieli mi, że to się załatwia tylko do 10 dni od rozpoczęcia semestru. Czyli teoretycznie powinnam przewidzieć, że za dwa miesiące zachoruję :)

Odpowiedz
avatar Paumar
2 2

Niech jeszcze zgadnę... zapewne rówieśnicy dokuczali Ci z powodu mazgajenia się, czy wybuchnięcia płaczem ,,z byle powodu". No, chyba że w gimnazjum trafiłaś na wartościowych kolegów, którzy COŚ w głowach mieli. To wtedy zazdroszczę. Poza tą dziwną dygresją, serdecznie współczuję tej historii. Ale ważne, że ,,było, minęło".

Odpowiedz
avatar huudaa
6 6

Na szczęście klasę miałam bardzo w porządku. Wiedzieli jaka jest moja sytuacja. Co więcej kilka osób chciało ukamienować nauczycielkę za prostackie i pozbawione taktu zachowanie

Odpowiedz
avatar Lily
2 2

Mi się przypomina, ja w czwartej albo piątej klasie koleżanka miała wypadek, przez trzy miesiące nie chodziła do szkoły, a coś tam nie wypaliło z nauczaniem indywidualnym, nie wiem dokładnie nawet o co chodziło. Także biedna przyszła pierwszego dnia II semestru, większość nauczycieli jej opuściła zapowiedziane sprawdziany, musiała je napisać nieco później niż klasa, ale nie nasza matematyczka. W sumie to wtedy na całą klasę się uwzięła, bo mu, solidarnie, chcieliśmy koleżance dopomóc. Ja jako osoba świetna z matmy i dwie koleżanki równie dobra, a nawet lepsze (geometria to mój wróg one to wszystko umieją na blachę :])załatwiłyśmy jej nasze prywatne korki, potem jeszcze ktoś się dołączył. Efekt? dziewczyna się poprawiła, a matematyczka nam żyć nie dawała, sprawdziany trudne jak eee... mniejsza o to, kartkówki co trzy lekcje... na szczęście wytrzymaliśmy, w nastepnym roku ona sobie odeszała na urlop zdrowoitny chyba, a my trafiliśmy na taką matematyczę, że jeszcze na początku kolejnej klasy nieco tej dziewczyniue odpuszczała.

Odpowiedz
avatar VampireSmurf
1 1

Współczuję nauczycielki. Ludzka znieczulica nie zna granic... U mnie, w podstawówce doszła w roku szkolnym 2010/11 piekielna matematyczka. Na szczęście moje i klasy zanim zatrudniono ww nauczycielkę matmy uczył dyrektor, ojciec koleżanki. Uznał, że ten nasz ostatni rok w tej szkole już odpuści matematyczce i będzie Nas dalej uczył, a ona zajmie się 4 i 5 klasą. Baba naprawdę piekielna. 5-klasistce świetnej z matmy chciała dać 2 O.o Dyrektor uczył ww przedmiotu świetnie (nie chwaląc się przez te klasy 4-6 zawsze miałam 5 :) ), nikt z mojej klasy w uprzednim roku szkolnym nie miał 1. A przyznam, miałam w klasie jajcarzy, ale debili konsekwentnych w swoim debilizmie ;P.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 lipca 2011 o 20:21

avatar bukimi
3 3

Jak wracałem po dłuższej chorobie i jakiś nadgorliwy nauczyciel chciał mnie uraczyć zaległym testem już 1szego dnia, miałem opracowaną ripostę: "woli mnie pani tego nauczyć, czy po prostu wystawić ocenę? dziś mogę tylko dostać ocenę, a za tydzień mogę to umieć". Jednak ambicja pedagogiczna zwykle wygrywała (chociaż trzeba było się przyłożyć do nauki).

Odpowiedz
avatar huudaa
2 2

Świetna riposta :) większość nauczycieli woli wstawić ocenę, bo jemu nie zależy czy to się umie czy nie. Chemica powiedziała tak do dyrektorki "nie interesuje mnie to, że jej nie było, to jej problem. Ma to umieć i tyle" zrozumiałabym jak nie ma kogoś tydzień ale nie trzy miesiące

Odpowiedz
avatar asiaczek102
4 4

Tą nauczycielkę to do psychiatryka a nie do szkoły, do ludzi. A Tobie bardzo współczuję i podziwiam, że zdecydowałaś się na normalne lekcje. Ja dałabym się pokroić za nauczanie indywidualne.

Odpowiedz
Udostępnij