Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kupiliśmy niedawno dom – jedną część bliźniaka. Moja historia nie będzie o…

Kupiliśmy niedawno dom – jedną część bliźniaka. Moja historia nie będzie o tym, w jakim stanie go zastaliśmy, bo musiałabym pół dnia spędzić na pomstowaniu. Będzie za to o poprzednich właścicielach, a właściwie o ich synu.

Wszystko, co wiem na temat tego „dziecka” (dlaczego w cudzysłowie, dowiecie się wkrótce), wiem od sąsiadów. Otóż, kiedy synek miał koło czterech lat, miał wielkie problemy wysławianiem się: połykał głoski, jąkał się i takie tam, dość powszechnie spotykane wśród takich maluchów. Ale jego rodzice stwierdzili, że to jednak nie jest normalne i zaczęli chodzić z młodym po lekarzach różnych specjalizacji. Kiedy okazało się, że żaden lekarz nie mógł pomóc, poszli z nim do psychologa dziecięcego. Diagnozy nie znam, przepisał jednak ów „doktór” jakieś leki psychotropowe. Dziecko brało te leki, bo cóż, lekarz zapisał, a rodzice chcieli mieć „normalnego” syna, więc podawali mu te medykamenty. Historia właściwa zaczyna się, kiedy po jakimś czasie te leki mu odstawiono.

Nikt i nic nie było w stanie przemówić temu synkowi do rozsądku. Robił, co chciał, zachowywał się jak chciał. Kiedy któregoś dnia jego ojciec nie chciał mu na coś pozwolić, synek wziął gwóźdź i uczynił piękną, długą rysę na dwuletnim wówczas samochodzie rodziców. Innym razem, w ramach protestu przeciwko nie-wiem-czemu, wypróżnił się na talerz i wysmarował swoimi odchodami kawałek ściany w swoim pokoju. Kiedy indziej stał sobie na tarasie z uśmiechem na ustach i kamieniem w ręce. Po chwili kamień ten wylądował na dachu, a później na podłodze szklarni sąsiada, którą ten zbudował dwa tygodnie wcześniej. Ojciec musiał zapłacić około 1000 złotych za wyrządzone szkody, żeby tylko nie wzywać policji. Rodzice mieli dwa psy, które były ufne, niczego i nikogo się nie bały poza synkiem właśnie. Kiedy spostrzegły go na horyzoncie, wycofywały się w najdalszy kąt z piskiem żałosnym. To tylko niektóre z jego wyczynów.

I nie, synek nie był jedynakiem. Miał dwie starsze siostry, z którymi gdy się bawił, wydawał z siebie – według słów sąsiada – „nie wrzask, jaki towarzyszy zwykłym dziecięcym zabawom, ale ryk”.

Najlepsze zaś zostawiłam na koniec. „Dziecko” ma teraz 7 (słownie: siedem) lat. Będę współczuć rodzicom, kiedy synek wkroczy w okres buntu nastoletniego.

P.S. Coś mi podpowiada, że sąsiedzi chyba nas polubią.

(nie)mój dom

by bypek
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
2 4

Poszli z nim do psychologa czy do lekarza w końcu?

Odpowiedz
avatar bypek
0 4

Najpierw chodzili do zwykłych lekarzy, logopedów, laryngologów i innych tego typu. Kiedy tamci okazali się być bezradni, poszli do psychologa.

Odpowiedz
avatar digi51
1 7

Z Twojej opowieści wynika, że psycholog dziecięcy był lekarzem, skoro przepisał psychotropy. Hmm, pozazdrościć bogatego wykształcenia ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2011 o 17:59

avatar Berlinka
6 6

W ramach buntu będzie wszystko robić jak należy :P Też zresztą odpowiedzialność rodziców, żeby podawać dziecku leki psychotropowe. oO

Odpowiedz
avatar Sztaficer
8 22

Macie tzw. "bezstresowe wychowanie" czyli prawdę powiedziawszy największe oszustwo XXI w które wymyślili pseudopsychologowie. Takie dzieci nie powinno się leczyć u lekarza ale pasem po d****. Proszę minusujcie, ale jestem w 100% pewien, że po takiej "kuracji" dziecko się uspokoi :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2011 o 17:04

avatar myscha
9 13

Co innego bezstresowe wychowanie (wszystko mi wolno), co innego wychowanie bez bicia. Te dwa pojęcia często są stosowane jako synonimy, a tak nie jest. Uwierz, na własnym dziecku sprawdziłam, że da się bez bicia i krzyków wychować, ale nie można pozwolić na wszystko.

Odpowiedz
avatar Ell
6 8

Na pewno nie takie, które w dzieciństwie faszerowali psychotropami... Ciekawe, co się mu od tego z mózgiem porobiło i czy to się w ogóle da naprawić, czy będzie za jakiś czas skazane na egzystencję w zakładzie psychiatrycznym...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2011 o 17:53

avatar konto usunięte
5 7

tak jak powiedziała myscha - da się dobrze wychować dziecko bez bicia, mnie i mojego rodzeństwa nikt nigdy pasem nie tknął a nie smarujemy ścian odchodami. rodzice tego dziecka zrypali sprawę tymi psychotropami i teraz mają tego skutki...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Mnie rodzice nie bili(no dobra może raz dostałem w dupę, ale nie pamiętam nawet za co), a uwierz, że wychowanie było bardzo stresowe co odczuwam do dziś.

Odpowiedz
avatar either
0 0

Nie znam się na psychotropach ale czy to nie jest tak że szanse na powrót tego dziecka do normalności są znikome po tych lekach? Bo jeśli tak to niestety, chyba tylko psychiatryk :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Psycholog nie przepisuje żadnych psychotropów, w ogóle żadnych leków.

Odpowiedz
avatar ogonkomara
0 0

Tja...na jąkanie psycholog przepisuje psychotropy, a historia zaczyna się po ich odstawieniu. I mowa o dziecku. Ja już się niczemu nie dziwię, nawet wszechobecnej ludzkiej ignorancji...

Odpowiedz
avatar szczur3k
0 0

Tylko psiaków szkoda :(

Odpowiedz
Udostępnij