Historia groszkowej o telefonie ze szkoły językowej przypomniała mi moją przygodę z tą samą firmą.
Pewnego dnia zadzwonili do mnie i zaproponowali kurs języka angielskiego. W tym roku szkolnym będę zdawał maturę rozszerzoną z tego przedmiotu, więc szukałem jakiegoś dodatkowego kursu. Od razu powiedziałem, co mnie interesuje i zapytałem, czy mają coś dla mnie. Dowiedziałem się, że wszelkie informacje mogę uzyskać tylko przychodząc do nich na spotkanie. To już od początku wzbudziło moje podejrzenia.
(w przeciwieństwie do groszkowej nie czepiałem się o moje dane, bo ze zmęczenia po prostu tego nie zauważyłem)
Poszedłem na spotkanie, gdzie przez pół godziny babka nawijała tak zawile, żebym przypadkiem czegoś nie zrozumiał. Wtedy też byłem zmęczony, ale i tak zdążyłem usłyszeć w jej słowach parę sprzeczności. Najbardziej zamotała w kwestii ceny. Tak bardzo, że wychodząc, nie wiedziałem, ile i za co bym zapłacił.
Dostałem też dużą ulotkę, pełną zdjęć, na której nie było ŻADNYCH konkretnych informacji, tylko puste frazesy.
W domu zajrzałem na ich stronę. Co się okazało? Na stronie było tyle samo informacji o kursie, co w ulotce. Ktoś wyraźnie chciał, bym kupił kota w worku. Wpisałem nazwę firmy w google (groszkowa się przesłyszała, albo specjalnie zmieniła nazwę firmy, ja nie mam zamiaru ukrywać, co to za jedni). Okazało się, że na forach ludzie - ogólnie rzecz biorąc: bardzo zawiedzeni - wołali o pomstę do nieba za to, co ich spotkało ze strony tej firmy.
Pisano, że kurs wygląda inaczej, niż im opisywano, płaci się za to, co robi się w domu (!), a przy umowie "zgadza się" na umowę kredytową z bankiem (na spotkaniu "uprzejma pani" wyraźnie zaznaczała, że umowę musi podpisać osoba płacąca, a nie ja (mimo, że 18 na karku).
Gdy po pewnym czasie do mnie zadzwonili, odmówiłem wykupienia dla siebie kursu. Gdy usłyszałem udawane zdziwienie "miłej pani", odpowiedziałem ze śmiechem, że "nie udało im się wzbudzić mojego zaufania".
Tak więc polecam ostrożność przy wyborze i nie pozwólcie, by wam sprzedano kota w worku. A to, ile warte są usługi tej firmy pozostawiam waszej ocenie.
Speak Up
widzisz...ja byłam na takim spotkaniu...kursu nie kupiłam, za to wyszłam bogatsza o słownik ;)
OdpowiedzA ja miałam otrzymać słownik i pani chyba zapomniała. Za pieniądze, które chcieli wziąć za dwa trzy semestry nauki mogłam kupić lekcje przez sześć semestrów w mojej szkole.
OdpowiedzSpecjalnie przekręciłam nazwę, ale w sposób ułatwiający rozpoznanie:) Widać, nie tylko ja mam wątpliwości co do sposobów działania tej firmy.
OdpowiedzNo i po co mnie minusujecie?
Odpowiedzzapewne minusowali pracownicy speak up ;D
OdpowiedzU mnie o słowniku nikt nawet nie wspominał. Za to dzwonili po pewnym czasie, to zażądałem wykasowania mojego numeru. Powiedzieli, że wtedy trzeba podanie złożyć, żeby łaskawie to zrobili. Nie miałem zamiaru się na to godzić i olałem. Na szczęście od tamtego czasu nie dzwonią.
OdpowiedzUsługi tej firmy są wartę tyle, co mój komentarz.
Odpowiedzja też miałabym być studentką tej szkoły. za przejście z B1 (bo mimo, iż jestem na poziomie b2/c1, to ich test wskazał mi int.) do c2 miałabym zapłacić ok. 2000zł, czas nauki: 1,5 roku. Pan ani raz się nie zająknął, że to jest kredyt bankowy (a może być kredyt w szkole - szkole płacę raty za naukę), a tę informację znalazłam w internecie.
OdpowiedzMam dokładnie te same doświadczenia. Mimo usilnych prób nie udało im się mnie nabrać. Paniusia nie dość, że się spóźniła, to jeszcze nawijała pół godziny, usilnie ignorując pytania o koszt kursu. A jak zapytałam o obiecany słownik (w sumie to mnie skusiło do przyjścia), to stwierdziła, że owszem - słownik jest gratis, ale do kursu :DDD Oszukańcza firma. W dodatku postują na różnych forach fałszywe komentarze, jacy to oni są cudowni. A ceny mają z kosmosu!
OdpowiedzJa miałem podobnie, ale z inną szkołą językową - Royal z Poznania. Przyszli do szkoły (byłem wtedy w gimnazjum), powiedzieli, że będą to typowe zajęcia, być może nawet ktoś będzie przyjeżdżał do nas do szkoły - zależnie od ilości chętnych. Pomyślałem, że ok, pogadam o tym z rodzicami. Potem przyszła do nas do domu pani z gotową umową. Już wtedy część okazała się nieprawdą - to miał być kurs internetowy. Ale pomyślałem, że ok, bo podobno miał być jakiś autorski program nauczania (tak można było wywnioskować z jej słów), i płacenie na raty. Dopiero potem okazało się, że moja mama podpisała nie umowę, a zgodę na pożyczkę w banku, a zrezygnować owszem można (pani wspominała o możliwości rezygnacji w dowolnym momencie), ale wtedy pieniądze przepadają, wiadomo, kredyt trzeba spłacić do końca. Jak dostałem pocztą materiały to okazało się, że to nie żaden autorski program nauczania, tylko zwykłe podręczniki Oxfordu. A jaka była jedyna rola szkoły językowej? Mogłem do nich wysyłać moje odpowiedzi i oni je sprawdzali. Tylko że im dłużej w tym siedziałem, to tym dłużej czekałem na odpowiedź - bywało, że 30 minut czekałem, aż ktoś mi odpisze, czy dobrze zrobiłem zadanie... Ponadto, często zmieniali się nauczyciele (były 3 numery gg trzech nauczycieli), np. piszę do innej nauczycielki (miałem nauczyciela prowadzącego, ale nie zawsze on był dostępny, a mogłem pisać do każdego z nauczycieli), a tam zamiast pani Asi jest pani Ola. Piszę innym razem i pani Oli już nie ma... Zamieszanie krótko mówiąc. Nie polecam. W ogóle nie polecam kursów internetowych, no chyba że są one darmowe lub za naprawdę niewielką kwotę (np. kursy z gazet niewiele się różnią od tego, co oni oferowali). No a szkół językowych jest coraz więcej, więc chyba lepiej w takie normalne zajęcia zainwestować, bo moja koleżanka od jakiegoś czasu chodzi do szkoły językowej na angielski, by nadrobić zaległości (ledwo wyrobiła się na 2) i widać u niej spore postępy, wiadomo, jak grupa liczy zaledwie kilka osób (a teraz nawet chodzi na konwersacje i są 3 osoby w grupie) to nauczyciel może wiele czasu poświęcić każdemu indywidualnie :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lipca 2011 o 15:57
Niestety, nacięłam się tak samo jak Ty. Dokładnie ta sama firma, dokładnie ten sam sposób działania. Dziś żałuję jedynie, że moi rodzice stracili na tą pseudo szkołę językową ponad 2 tysiące (!) złotych, bo postanowili wykupić mi lekcje na dwa lata z góry. Cóż, również nie polecam.
OdpowiedzWiem, ze poniewczasie, ale to sie chyba kwalifikowalo pod umowe zawierana poza lokalem przedsiebiorstwa? Bo wtedy masz mozliwosc odstapienia, w ciagu 10dni(jak nie wspomna o tym, to 10dni, odkad sie dowiedziales). Moze postraszenie UOKiK by podzialalo?
Odpowiedz@groszkowa "No i po co mnie minusujecie? " Też nie rozumiem dlaczego ludzie to robią. Swoją drogą wielokrotnie mnie zastanawiało dlaczego ludzie nie podają nazw instytucji/sklepów/firm etc o których piszą. Obawa przed konsekwencjami ze strony wyżej wymienionych? Pytam bo naprawdę nie wiem.
Odpowiedzhmm, ja poszłam kiedyś do nich na spotkanie, dowiedziałam się, jaka cena kursu etc. Ale ponieważ planowałam dłuższy wyjazd i wolałam zacząć kurs po powrocie, powiedziałam pani, że odezwę się po powrocie. Po powrocie zapisałam się na inny kurs (fajniejsza ofertą z niższą ceną), zadzwoniła pani ze speak up i powiedziała że chcą mi zaproponować zniżkę. Na moje pytanie ile, odpowiedziała, że powie na miejscu. Hmm, najdziwniejsze jest to, że jak wydusiłam z niej kwotę 'z grubsza' po tej zniżce, to była taka sama, jak wcześniej z nimi ustalona ;) a to promocja była, 80% taniej :D
OdpowiedzKiedyś robił Speak Up ze mną ankietę w Empiku i niby zajęłam drugie miejsce w ankiecie (da się?) oraz zgarnęłam 50% zniżki. Jak się później okazało, połowa moich znajomych również pozajmowała drugie miejsca, a taki sam poziom nauki języka mam w szkole. Nie opłacało się wydawać kasy, a to o połowę taniej wcale takie nie było.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lipca 2011 o 16:10
Ze mną też, taki faajny chłopak ;) ale niestety mnie takie bajery nie interesują.
OdpowiedzZamiast drogich kursów lepiej chyba brać korepetycje u jakiejś studentki - wtedy jest się w pełni indywidualnie potraktowanym, a cena niewielka. Na kursach angielskiego się nie znam, ale co do niemieckiego polecić mogę Instytut Austriacki - ceny dość przystępne i fajne zajęcia. Mnie się udało trafić na kurs intensywny w grupie 4-osobowej :) Chociaż przy moim zbyt luzackim do tematu podejściu niewiele z tego wyniosłam :P
OdpowiedzJuż lepiej zapłacić podobną cenę British Council... i tam się dokształcić jak ktoś chce, chociaż to głównie u nas, w Warszawie. Callan jest podobno dobry, koleżanka tam się do FCE przygotowuje... na razie jedyny plus jaki widzę to jest to, że ją zmuszają do nauki mówienia z akcentem, wcześniej gadała po ''amerykańsku'' czyli w sumie bez akcentu.
OdpowiedzA mnie cała ta wrzawa wokół Speak Upu bardzo zaskoczyła - byłem tam uczniem i jestem zadowolony. Fakt, prowadzą agresywny marketing, no i faktycznie drogo jak jasna cholera, ale w cenie podręczniki, zniżki na słowniki (prawdziwe, w porównaniu do cen w księgarniach), zajęcia z native speakerem i na komputerze (mają bardzo fajny program do nauki). Nie byłem na żadnym spotkaniu, po prostu przyszedłem i babka mi wszystko wyjaśniła, poza tym warunki były jasno opisane w krótkiej umowie (w tym kredyt bankowy - stał tam jak wół). A największa zaleta tej szkoły - elastyczne godziny. Możesz dostosować sobie naukę do szkoły czy pracy, zamiast przychodzić co tydzień tę samą godzinę. Co prawda chodziłem tam 2 lata temu, ale nie sądzę, żeby aż tak się zmienili, w końcu z cenami nadal przeginają :)
OdpowiedzcubeON - czy ty może byłeś teleankieterem tej firmy? Taki trochę marketing szeptany z twojego posta jedzie..... ciekawe że raptem twoj drugi koment i od razu taka obrona....
OdpowiedzA można spytać o miejscowość, w której ta firma działa?
OdpowiedzPraktycznie w każdym większym mieście.
OdpowiedzZ tą firmą każdy chyba miał problemy ;D Tata mój kiedyś skutecznie spławił "miłą panią" z tej właśnie firmy.[Opisywałam to kiedyś,ale bez konta ^^]: Babka niewyraźnie wypowiedziała nazwę firmy,powiedziała: -Witam,dzwonię z firmy językowej Speak U[jako czyt."ju"]czy uczestniczy Pan już w jakiś zajęciach językowych? Jako,że to był któryś już telefon,tata zdenerwowany odpowiedział: -Tak.W firmie językowej "F*ck U".Żegnam~ Więcej nie zadzwonili ^^
OdpowiedzDo matury rozsz. nie potrzeba kursów, wystarczy być inteligentnym i trochę przysiąść do nauki, ewentualnie można korki od kogoś po fil ang/anglistyce brać. Ja zdałam swoją bez nauki, na przyzwoitym poziomie, oczywiście na rozszerzeniu.
OdpowiedzCiekawa sprawa... Moja koleżanka z klasy od dłuższego czasu uczęszcza do tej szkoły (Katowice) i nie skarży się, a wręcz przeciwnie... Może nie każda "filia" ma taką politykę? :|
OdpowiedzDo mnie też zadzwoniła przemiła pani z tej szkoły, proponowała, nęciła. Z grubsza udało mi się wyciągnąć z niej info o kosztach, ale postanowiłam dokładnie wypytać wujka google. Większość komentarzy, na które trafiłam były negatywne i dopiero z nich dowiedziałam się o kredycie. Z panią byłam umówiona "na za jakiś czas" telefon. Gdy zadzwoniła, a ja odmówiłam była bardzo zawiedziona i zaczęła proponować zniżkę - o słowniku nie było mowy. Koniec końców - nigdy więcej do mnie nie dzwonili.
OdpowiedzKiedyś w Empiku kręcił się pan, jak się później okazało, ze Speak Up'a właśnie. Z ankietami o tym, jak ważny jest język angielski w naszym życiu. Za wypełnienie jej miałam dostać słownik i rzeczywiście, kiedy już zapomniałam o owej ankiecie, pan zadzwonił. Jednak zamiast słownika wybrałam 10-procentowe zniżki do Empika (oni uznali, że słownik i tak każdy ma, a ja - że nie wiadomo, jakieś jakości ten słownik bym dostała). Przyszłam do biura, porozmawiałam z miłą panią, wyjaśniłam, że mam w szkole angielski na bardzo wysokim poziomie i nie potrzebuję dodatkowego kursu, na co pani nie oponowała i po kilku-minutowej rozmowie wręczyła mi wcześniej wspomniane zniżki.
OdpowiedzA ja wbrew większości jestem zadowolony z ich usług. W swojej szkole angielski mam na niskim poziomie i chodzę właśnie do nich (Gdańsk-Wrzeszcz dla zainteresowanych). Są bardzo fajni lektorzy, którzy umieją przekazać wiedzę w bardzo dobry sposób i z humorem.
Odpowiedz