Historia świeża, wczorajsza, jeszcze mnie trzyma. Wczoraj rano, w drodze do pracy, gdy zasuwałam autostradową obwodnicą (a więc grubo ponad 100 na godzinę) nagle zaczęło mi się coś tłuc przy kole. Wyłączyłam radio, słucham, słucham. Stwierdziłam, że ani chybi złapałam gumę. Dźwięk głuchy, im szybciej jechałam tym szybciej waliło. No nic, cała w nerwach dojechałam do pracy (miałam niedaleko). Wysiadam z auta, opony w porządku. Zgłupiałam lekko. Po wyjściu z pracy przypomniałam sobie o tłukącym się czymś i zadzwoniłam do znajomego mechanika z pytaniem, czy dojadę do domu. Od razu powiedział, żebym przyjechała do niego na sprawdzenie, co jest przyczyną (jakieś 5km od pracy). Ruszyłam, a hałas jeszcze gorszy niż rano. Wystraszona nie na żarty zajechałam do warsztatu.
Po jeździe „próbnej” z mechanikiem padła diagnoza – odkręcające się przednie lewe koło! Myślałam, że dostanę zawału. Koło odpadłoby raczej prędzej niż później (mechanik dawał max 10km). Znajomy podokręcał wszystkie śruby w kołach, a ja z rządzą mordu ruszyłam do domu. Mój (M)ąż jak tylko usłyszał, co było przyczyną hałasu i czym mogło się to skończyć złapał za telefon i zadzwonił do (W)ulkanizatora, który zmieniał koła w moim samochodzie.
(M) – Dzień dobry, Piekielny z tej strony.
(W) – A dzień dobry, co słychać? Jak się fordzik sprawuje? (wszystko tonem miłym i wesolutkim).
(M) – Panie, nie wiem jakżeś koła kręcił w samochodzie mojej żony, ale dziś mało jedno nie odpadło! Zginąć mogła, a w najlepszym razie wypadek mogła spowodować!
I tu nastąpiła zmiana nastroju wulkanizatora, który krzyknął:
(W) – Co jak kręciłem? Ja kręciłem? Nic nie kręciłem? Nie pamiętam!
(M) – A minutę temu jeszcze mnie pan pamiętał, tak?
(W) – Panie, trzeba sobie pilnować takich rzeczy, czy się koła nie odkręcają, a nie teraz pretensje do uczciwego człowieka mieć!
Tu mojego lubego przysłowiowy szlag trafił, nagadał wulkanizatorowi aż miło i trzasnął słuchawką.
Morał z tego taki: jak wyjeżdżacie od wulkanizatora, to musicie sobie sami sprawdzić, czy wam koła podokręcał… Brak słów.
Wulkanizator z d..y
Żeby od wulkanizatora tylko.. mi kiedyś nie dokręcili koła u blacharza ;]
OdpowiedzAno brak słów... Kierowca nie wie, że należy sprawdzać takie rzeczy co jakiś czas, bo wina nie musi być wcale wulkanizatora. Do tego kierowca jechała stówą pomimo łomoczącego koła. Ba! Jechała autem podejrzewając pękniętą oponę. To już w ogóle kuriozum, bo z tym nie należy jechać ani metra.
OdpowiedzPoprawka, jechałam ponad stówą, gdy usłyszałam, że dudni, potem zwolniłam. A do pracy miałam ze 300m. Ciekawa jestem czy Ty sprawdzasz stan dokręcenia koła co miesiąc?
OdpowiedzKosz, ty masz samochód, czy jesteś szesnastolatkiem, który myśli, ze się zna na autach, bo czyta TopGear?
OdpowiedzTo czy sprawdzam, to jedno, a to, że jak łomoce to się nie jedzie. Nawet 300m. Zwłaszcza z podejrzeniem przebitej opony, bo wtedy zharatasz oponę a pewnie i rozwalisz felgę..... Nie, nie czytam żadnych TopGear i jestem panem w średnim wieku, który od 20 lat jeździ samochodem. Więc daruj sobie głupie dogaduszki i dalej jeździj na przebitym kole.
OdpowiedzZ tego co mówił mój wulkanizator, po zmianie kół warto jest sprawdzić dokręcenie np. po kilometrze, potem po 10-30, 100, 1000 (a potem już można sobie darować ;)) czy jakoś w ten deseń. Ale w praktyce chodzi tu tylko o upewnianie się - jeśli koła przykręcone są dobrze, nie ma szans żeby się coś samo odkręciło. Tak więc wulkanizatorowi jak najbardziej należała się wiązanka.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2012 o 11:54
Mimo wszystko nie robi na mnie dobrego wrażenia postawa autorki, ani jej męża. Takie rzeczy się zdarzają i niekoniecznie muszą wynikać z niedbałości. Przy odkręcaniu się koła dudnienie słychać przez na tyle długi czas, żeby coś z tym zrobić. Unikam ludzi, którzy w takich sytuacjach czują potrzebę wyładowania się. Inna sprawa, że wulkanizator wcale nie musiał się wykręcać jak jakiś małolat z picia alkoholu.
OdpowiedzNo tak, bo koło to jej krasnoludki odkręciły. A mąż się wyżył na biednym wulkanizatorze. Wcale nie zareagował na zagrożenie jego ukochanej żony. Normalny człowiek w takiej sytuacji zachowuje anielski spokój. Jasne. Pewnie. I co jeszcze?
OdpowiedzO widzisz :)
OdpowiedzJeżeli była wczoraj u wulkanizatora zmieniać koła a dzisiaj jej jedno odpada, to jest bezdyskusyjna wina wulkanizatora.
OdpowiedzNie napisałam tego, ale u tego wulkanizatora byliśmy z tydzień temu, bo mąż kupił mi nowe opony i wymienialiśmy ze starych.
OdpowiedzMój mąż po wizycie u wulkanizatora, nie tylko sprawdza śruby, ale również ciśnienie w oponach. A przejechanie nawet 300 m podejrzewając, że się ma kapcia jest dla mnie jakimś kosmosem O.o.
OdpowiedzMieszkam na Wyspach Brytyjskich. Opisze jak to wyglada tutaj. Po wymianie opony dostaje sie do podpisania formularz, ze nalezy skontrolowac dokrecenie kol po 30 (50 km) milach a potem po 100 (160 km) milach. Ponadto zolta karteczka jeszcze wisi na kierownicy, ktora o tym przypomina.
OdpowiedzZawsze jest tak, że trzeba sprawdzić koła po zrobieniu 50km. U mojego wulkanizatora jest widoczna kartka przypominająca o tym. W tej sytuacji mamy do czynienia z niechlujstwej właścicieli auta, powinni mieć pretensje tylko do siebie.
OdpowiedzNo tak, zła autorka że jej nie dokręcili koła :| W końcu przecież nie zapłaciła za usługę, więc czego się spodziewać?
Odpowiedzco prawda to prawda, po przykręceniu kół powinno się sprawdzić. nie raz tak miałem, że wymieniłem koła i w trase, w trakcie jazdy nagle bicie. szybki pit stop, dokręcamy koła i dalej w drogę.
OdpowiedzA poza tym pisze się "żądza".
OdpowiedzDokręcenie kół w samochodzie się sprawdza SAMEMU, zawsze po mechaniku ! Najlepiej po 2-5 przejechanych kilometrach !
OdpowiedzJa natomiast miałem kiedyś zupełnie odwrotną historię, po wymianie opony i dokręceniu koła przez wulkanizatora nie mogłem go odkręcić. Jeden klucz do opon się przy tym połamał, drugi się porządnie wygiął zanim wszystkie śruby puściły.
OdpowiedzTeż tak miałem. Jeden klucz wygięty, jeden połamany. Tak to jest jak się bucowi nie chce dynamometrycznym dokręcać i wali pneumatykiem na maksymalnym biegu.
Odpowiedzheh.mialem podobna sytuacje z tym ze zgubilem kolo. historia queenbitch
Odpowiedzciekawostka- przysłowiowy "szlag" to tak naprawde udar mózgowy
Odpowiedz