Jestem pracownikiem POK-u ( punktu obsługi klienta ), czyli jednym z tak zwanych POK-emonów:-). POK-emon to "zwierzątko" sklepowe. Jest oswojone i bardzo łagodne. Ma ogromne pokłady cierpliwości i rzadko szczerzy kły:-)A jakie ma pomysły...
Pokemony to również swoisty oddział SWAT naszych polskich super-hiper-marketów. Czyli : Klient ma problem? Pracownik ma problem? - Pokemony wkraczają do akcji:-)
Wczorajszy dzień miał być dniem cichym i spokojnym. I był taki. Do czasu. Dzwoni telefon na POK-u. Kasjerka z kasy X prosi o anulowanie całej transakcji. Pędzę na miejsce. A tam? A tam kobitka, lat 50 z hakiem (ciężkim, metalowym hakiem) tamuję rzekę w postaci ludzkiej, zwaną Szanowną Kolejką. Zgodnie z obowiązującymi przepisami pytam kasjerkę o powód anulacji. Głos zabiera Pani Psorka (profesorka - stary belfer zatruwający życie naszym pracownikom i klientom).
- Ona nie wie! - informuje mnie, wskazując na kasjerkę - Wy to jesteście kłamcy i oszukańcy ( ciągle te same teksty, mogliby wymyślić coś nowego ). Ja mam tu zniżki na jogurt i lody. A zniżki nie wchodzą na kasę. Pytam się grzecznie DLACZEGO?!!!
Powiało grozą. Biorę te zniżki, a tam jest napisane czarno na różowym - "przy zakupie lodów na kwotę 10 zł otrzymujesz zniżkę w kwocie 3 zł". To samo z jogurtami. Spoglądam na zakupy kobitki a tam jogurty na max kwotę 5 zł. Z lodami podobnie. Zaczynam grzecznie tłumaczyć w czym problem. Kobiecina zatyka rękami uszy (!!!) i czeka aż skończę poruszać ustami. Potem mówi:
- Ja tego nie będę słuchać! Zamilczcie! Rezygnuję!
Moje oczka w pięknym wytrzeszczu, buzia na supełek, anulacja wykonana. Zabieram się za zgarnianie lodów do koszyczka w celu odniesienia ich na miejsce.
- Co pani robi?! - oburza się Psorka
- Odnoszę lody do zamrażarki - wyjaśniam grzecznie. Klientka nadal stoi przy kasie.
- Pani to zostawi! Ja się jeszcze namyślam - Pada rozkaz.
Ładne jajcunki, tu paragon anulowany, ta będzie myśleć, Szanowna Kolejka zamienia mi się w "stado wściekłych os". Co robić? Poprosiłam koleżankę o otwarcie kolejnej kasy, klientów "przetransportowałam" dalej i pytam Psorkę.
- Czy decyzja została już podjęta?
- Jeszcze nie! Ja mam czas! - Oj, Psorka zadziera nosa. Zły znak.
Muszę działać błyskawicznie.
- Przykro mi. Pani może ma czas, jednak lody go nie mają. Mogą przebywać poza chłodnią maksymalnie 15 minut, takie są przepisy. Ten czas się właśnie kończy - informuję ją cierpliwie. Próbuję oddalić się z kasy lecz klientka zastępuje mi drogę.
- A co robi się z lodami, które przekroczą swój czas? - pyta chytrze i mruży oczka, które wwiercają się we mnie bezlitośnie.
- Idą na straty - Odpowiadam zgodnie z prawdą.
Psorka zerka na zegarek i na jej twarz wypływa szeroki uśmiech. Oj, bardzo zły znak.
- Aha! 15 minut już minęło! Musicie wyrzucić te lody! - kobieta wyraźnie triumfuje. Po chwili dorzuca ściszonym głosem:
- Ale ja was uratuję. Kupię te lody, jeśli obniżycie cenę. Tak o połowę. Albo więcej. Kierownik was nie skrzyczy i nie wyrzuci z pracy - argumentuje kobieta.
Nie ma to jak w zawoalowany sposób powiedzieć, że jeśli się nie zgodzę, to ona pójdzie do kierownika. Wredny babsztyl. Ja udałam przerażenie i mówię:
- Ależ szanowna pani! Proszę zapomnieć o tym pomyślę! To nie jest bezpieczne. Nie mogę pozwolić, by nasza szanowna klientka zachorowała nam na lodosepsolarię z powodu rozmrożonych lodów! To byłby dla nas ogromny dramat! A jaka strata!
- Lodosepsolaria? - zbladła Psorka. Członek "SEPSO" coś jej mówił. Jak każdemu :-)
- Tak. To taka okropna choroba! Te wymioty, które trwają tydzień czasu. I ta biegunka! Straszne. Sama woda leci z człowieka.! - szepczę konspiracyjnie.
- Biegunka? Wymioty? - Kobieta blednie jeszcze bardziej. Spojrzała z odrazą na lody w koszyczku i czym prędzej opuściła sklep.
PS. Uprzedzając Wasze pytania :
1.Tak, zadzwoniła do sanepidu i zgłosiła Lodosepsolarię na naszym sklepie. Pani odbierająca tel. spadła prawie ze stołeczka.
2.Tak, ona ciągle dzwoni do sanepidu.
3.Tak, lody się rozmroziły. Kobieta przed udaniem się do kasy spacerowała z nimi z pół godziny. Nie mogłam ich uratować:-(
Biedne lody. ;-( [*] Pamiętamy! Wrocław 06.07.2011.
Odpowiedz5.07.2011, bo w historii pisze WCZORAJSZY DZIEN. [*]
Odpowiedz*zapala świeczkę*
OdpowiedzPięknie ją załatwiłaś:) Niektórym ludziom przydałoby się szlifowanie takich podstawowych umiejętności jak czytanie ze zrozumieniem :)
OdpowiedzLodosepsolaria! Chciałabym widzieć minę pani w sanepidzie :D
OdpowiedzFascynujące jest to, że pomimo nienawiści, jaką do Was żywi, ciągle powraca do sklepu. Podejrzewam, że specjalnie generuje te sytuacje, żeby potem je opisać na www.jestem-piekielny.pl ;)
OdpowiedzTen link nie działa :(
OdpowiedzBo trudny klient to najlepszy klient. Ciągle narzeka, ale i tak nie zmieni sklepu.
OdpowiedzWidzę po ilości minusów, jakie dostałem, że nikt tu nie lubi moich sucharów :/
OdpowiedzJest sposób. Czasochłonny ale jest. Namówić nudzącą się młodzierz na wizyty w sklepie i dręczenie babki. Już wyjaśniam jak. Przez udawanie że jest gwiazdą filmową. Wiecie - zdjęcia , autografy, wywiady itp. Z jej nerwami jak nie zejdzie (na zawał) to po góra 3-4 wizytach zmieni sklep (tak jestem piekielny :p)
OdpowiedzOj, ja myślę, że to nieco nieprzemyślany pomysł. Wtedy byłaby jeszcze bardziej upierdliwa, bo ona JEST KIMŚ. Macie jej dać zniżkę, bo ona JEST KIMŚ.
OdpowiedzCasandro, czytam Twoje historie o Psorce i nie mogę wyjść z podziwu nad Twoją cierpliwością, choć sam też zajmuję się obsługą klienta. Po prostu MASAKRA...
OdpowiedzAleż ona jest KIMŚ. Tylko my jeszcze nie bardzo wiemy KIM. Aha, nie bardzo też wiemy GDZIE ona jest tym KIMŚ:-) Bo jej się wydaje, że WSZĘDZIE.A ja myślę, że wyłącznie w swojej głowie...
OdpowiedzOna jest KIMŚ. Kimś wkurzającym :)
OdpowiedzWyrazy współczucia dla sanepidu...
OdpowiedzA mnie tacy ludzie lekko przerażają.Podziwiam cierpliwość. Ja niestety jeżeli chodzi o ludzką bezmyślność jej nie mam, a w głowie rodzą mi się naprawdę czarne scenariusze. Chociaż rozumiem, że w takiej pracy trzeba być niezwykle odpornym. Niestety takich ludzi nie brakuje, wręcz mam wrażenie, że jest ich coraz więcej.
OdpowiedzUwielbiam twój sposób narracji. A zwłaszcza to, jak opiekujesz Psorkę. Nie wymyśliłaś jej przypadkiem?
Odpowiedz"Wild Piekielna appears. Go Casandra! Wild Piekielna uses Idiotyczne Zachowanie! (Casandrze spada pasek zdrowia do zera) I's super effective! Casandra fainted!" Aż sobie to wyobraziłem na gejmboju :)
OdpowiedzNa pewno nie jest psychicznie chora? Może lepiej to gdzieś zgłoście?
OdpowiedzRozwalił mnie komentarz BO ONA JEST KIMŚ :D bo JA mam MĘŻA w warzywniaku i ON JEST KIMŚ :D
OdpowiedzJedno, krótkie pytanie: czy to nie jest sytuacja podobna do np klienta, który specjalnie tłucze szklanki, a później wychodzi nie płacąc za nie? Przecież ta kobieta zniszczyła towar, ale zamiast zapłacić - zostawiła go w sklepie i wyszła.
OdpowiedzPoczątek zwalił mnie z krzesła, a musicie wiedzieć, że jest tak zbudowane, by zapobiegać tego typu zdarzeniom. Resztę czytałem leżąc. Zostałem wgnieciony w podłogę rykoszetem po salwie śmiechu, która wstrząsnęła moim domem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lipca 2011 o 1:09
Też mnie zastanawia to co Ma4cka, czy pani piekielna nie powinna ponieść za te lody, które popsuły się z jej winy, opłaty?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 lipca 2011 o 4:01
Następnym razem przygotowałbym dyktafon. W momencie gdyby jeszcze raz nazwałą obsługę sklepu "kłamcami i oszukańcami" poinformowałbym ją, że nagrałem to i dzwonię na Policję zgłosić publiczną obrazę - ciekawe co wtedy by śpiewało babsko.
Odpowiedz@Bronzar: rzuciłaby pewnie takim tekstem: "Co wy sobie myślicie złodzieje! Ja jestem KIMŚ, mnie nie wolno tak traktować!!! Co za chamstwo i brak kultury!!!" jeszcze kilka minut takich wywodów, po czym zacznie udawać zawał, ewentualnie coś w ten deseń
Odpowiedz