Odkąd pamiętam mam problemy z nerkami. A to piasek, a to kamica, a to kolka... No a w tym przypadku było to zapalenie kłębuszków nerkowych. Złapało mnie akurat jak wracałam z pracy i szłam po córkę do mamy. Ledwo się doczołgałam na 4 piętro i padłam na twarz z twardym postanowieniem, że już nigdy donikąd się stąd nie ruszę - nie dam rady i basta. Mama moja pracuje w służbie zdrowia i po znajomości wyprosiła USG. Załatwiła skierowanie i o 14.00 na badanie (lekarz zgodził się przyjąć mnie podczas swojej przerwy). Dowlokłam się jakoś.
W poczekalni, jak to w poczekalni- same starsze osoby. Usiadłam na parapecie. Do gabinetu wołano po nazwisku, to czekam spokojnie zwijając się z bólu. Wreszcie padło moje nazwisko. Odklejam się od okna, a tu sruuu... do gabinetu niemal ślizgiem wbija się babcia, hop na kozetkę, zawija bluzkę i leży... Wszystko bez jednego słowa. Ja- szczęka w dół, lekarz podobnie. On otrzeźwiał pierwszy:
- Pani się nazywa X?
- Nie! Ale ja tu od 8 rano czekam!
- A po co? Ja od 10 przyjmuję. Proszę wyjść i czekać, zawołam.
Babka ubrała się i wyszła, a po chwili z poczekalni dał się słyszeć jazgot, krzyki, wyklinanie na całego.
Lekarz w spokoju robi mi badanie, a ja się zastanawiam.
- Panie doktorze- mówię- To miłe że zgodził się mnie Pan przyjąć, ale jak ja stąd teraz wyjdę to te badania mi się nie przydadzą- one mnie zlinczują...
- Pani się nie przejmuje, w 80% przypadków nic tym ludziom nie dolega, przyłażą na badania żeby czas jakoś zużyć, pogadać, czymś się zająć... I dlatego do specjalisty czeka się tyle czasu.
- Ale ja się teraz boję wyjść (gwar na korytarzu tylko przybierał na sile)
- Dobrze, zajmę się tym.
Zrobił opis wyniku i otworzył przede mną drzwi. W progu zderzyłam się z ową wygimnastykowaną babcią, która szykowała się na powtórzenie swojego numeru. A lekarz popchnął mnie na zewnątrz, sam wyszedł, zamknął drzwi i radośnie oznajmił:
- PRZERWĘ MAM!
I odprowadził mnie pod drzwi przychodni, na wszelki wypadek.
Pozdrawiam tego lekarza :)
przychodnia na płockiej
ech :) co się będziesz staruchami jakimiś przejmować ;) olać wszystkie mohery i podpalić ;p a ze strony lekarza ładny gest ;) pozdrawiam ;p
OdpowiedzNo właśnie ! Mohery olać ,ale istnieją jeszcze normalni starsi ludzie :)
OdpowiedzOlka, domyślam się że Twoja wypowiedź miała byc z zalozenia pozytywna ale... No właśnie. "Co się będziesz staruchami jakimiś przejmować"... Z reguly mam szacunek do starszych i nie wyrażam się o nich lekceważąco- też kiedyś będę taką staruchą. Mam tylko nadzieję że nie będę na tyle samotna by czas zapełniać sobie w poczekalni u lekarza bo wolalabym spotykac się z rówieśnikami gdzie indziej i mam nadzieję że dzieci będą miały dla mnie czas tak jak ja mam dla nich czas i cierpliwośc teraz. Mam nadzieję też że nie będę zgorzkniala i wredna bo mi się życie nie udało. Wiem że "moje" babcie przegieły ale... hmm... dziwnie mi się zrobiło po przeczytaniu tego wpisu.
OdpowiedzOne nadal żyją w poprzednim ustroju gdzie naprawdę trzeba było czekać od 4:30 rano pod sklepem który otwierali o 8 jak chciałeś cokolwiek kupić. Nie wytłumaczysz im już, to tak jakbyś chciała taką 80-letnią babkę nauczyć pełnej obsługi telefonu dotykowego w dwie godziny.
OdpowiedzChłop z jajami! Widać że mu NFZ dał popalic
Odpowiedz"A po co? Ja od 10 przyjmuję." - Popłakałem się ze śmiechu. Tekst genialny
OdpowiedzFakt,wielu lekarzy mówi,że starsi ludzie przychodzą na wizyty tak na prawde po to by porozmawiac itp,przykre,widać nikt sie nimi nie zajmuje.Niemniej nie tłumaczy to chamskiego ich zachowania
OdpowiedzSkoro rozumiesz, że tym ludziom się nudzi to, wydaje mi się, że powinnaś rozumieć ich "chamstwo".
OdpowiedzCoraz więcej przychodni umawia pacientów na konkretne godziny, żeby nie trzeba czekać. Miałem taką sytuację, że przyszedłem 15 min przed swoim czasem (powinno być tyle czasu, żeby np. pomiar ciśnienia był prawidłowy). W kolejce czeka kilka starszych kobiet - pomyślałem, że straszne opóźnienie ma lekarz. Po 15 min odwierają się dzwi i słyszę swoje nazwisko. Fajnie, ale wszystkie panie wstały w nerwach, że były wcześniej. Okazało się, że kobieta, która miała najwcześniej z tego grona była umówiona na 14 (a była 10). Przekonania lekarza, że przyjmie o 14 nic nie dały, bo "przyszły wcześniej, żeby zająć kolejkę". W ich widzeniu byłem strasznym chamem, że lekarz mnie przyjął wcześniej.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 lipca 2011 o 12:15
Wydawało mi się, że na Płockiej jest szpital chorób płuc? EDIT: Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc, Płocka 26. A swoją drogą, to trzeba więcej piffka pić i nereczki przefiltrować ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lipca 2011 o 14:41
Oswieci mnie ktoś, jakim trzeba być debilem i czym się kierować, by minusować powyższe? Stwierdziłem tylko, że na Płockiej jest szpital zajmujący się płucami nie nerkami (co jest zgodne z rzeczywistością) i minus? Litości! Inteligencja skończyła się na roczniku, który ostatni szedł do 8-klasowej podstawówki, Ci co byli w gimnazjach to totalne bezmózgi, z wyjątkami oczywiście.
OdpowiedzPierwsze 3 lata gimnazjum to jeszcze normalni ludzi, dopiero później zaczęły się jazdy w gimnazjach ;)
OdpowiedzOwszem, jest na Płockiej taki Instytut al Płocka nie tylko tam- dalej jest zwyczajna przychodnia. Kiedyś ta ulica nazywała się inaczej.
OdpowiedzAle świetny lekarz! Oby takich więcej :) A babcia pewnie gimnastyczką na emeryturze była i nie miała gdzie ćwiczyć :>
OdpowiedzNieżły ten lekarz... I babcia akrobatka xD
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lipca 2011 o 12:12