Historia użytkownika lordvictor przypomniała mi moją rozmowę z pracownikiem sklepu zoologicznego. Może nie piekielną, ale niezwykle absurdalną.
Może zacznę od tego, że kilka miesięcy temu, w weekend, nudziło mi się nieco. A jako, że w weekendy do pobliskiego centrum handlowego jeździ bezpłatny autobus, postanowiłam pojechać tam, bez konkretnego celu- ot tak, połazić sobie. W centrum tym znajduje się mały sklep zoologiczny, który postanowiłam wtedy odwiedzić.
Wchodzę, a tuż przy drzwiach stoi wielka klatka, z papugą właśnie. Zawsze podobały mi się papugi, mimo, że sama nigdy nie miałam, coś niecoś o nich wiedziałam. Wiedziałam na przykład, że papuga w klatce to ara. Zawsze myślałam, że większość osób kojarzy, że ara=papuga. Niestety, myliłam się. No ale mniejsza. Oglądam sobie ptaszka, i tak się zaczęłam zastanawiać, ile to cudo może kosztować. Kartki żadnej nie ma, no nic, idę spytać.
W pobliżu, koło regałów z jakimiś jedzonkami dla zwierząt, stał [P]racownik. Młodziutki chłopak, zapewne student, wyglądał, jakby sam nie wiedział, co tu robi. [J]a podchodzę.
[J]- Dzień dobry, ta ara to ile kosztuje?- Pytam, oczywiście wskazując na klatkę.
Pracownik robi oczy jak pięć złotych, spogląda na papugę, na mnie, na papugę i znów na mnie.
[P]- Ara?
[J]- No tak, ta papuga, to ile kosztuje?
[P]- Ale... ale to nie jest ara.
[J]- Nie?- zdziwiłam się nieco, w sumie myślałam, że coś niecoś wiem, no ale co tam.- Więc co to?
[P]- No... papuga.
[J]- Ach, no tak, oczywiście. Papuga ara. To ile kosztuje?
[P]- Ale... My tu nie mamy arów (tak, arów, cytuję :)).
Zaznaczę, że podczas całej dotychczasowej rozmowy, staliśmy koło tej klatki, nigdzie indziej w tym sklepie papug nie było. Chłopak natomiast co chwilę zerkał na boki, rozglądał się, o zająkiwaniu nie wspomnę. No cóż, może pierwszy dzień pracy, denerwuje się, to oczywiste. Nie będę go męczyć.
[J]- Dobrze, niech będzie, to ile kosztuje ta papuga?
[P]- Ale to nie jest ara...
[J]- Tak, wiem, dobrze. Chodzi mi o tę papugę.
[P]- O tą...? Ale pani chciała arę...
[J], powstrzymując śmiech- Tak, ale teraz chcę papugę. To ile kosztuje?
[P]- Ale ta papuga?
W tym momencie parsknęłam śmiechem, stwierdziłam, że ta rozmowa nie ma sensu, więc powiedziałam krótko:
- Nie, druga, w tym akwarium po lewej.
I wyszłam. Nie widziałam reakcji pracownika, ale nie zdziwiłabym się, gdyby zaczął szukać papugi w akwarium :)
sklep zoologiczny
Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że pan miał racje i to nie była ara, jest dość wiele papug do nich podobnych i 9 na 10 ludzi każdą większą papugę zowie arą. Myślę więc że na 90% to ty się pomyliłaś, jednak żeby pan nie wiedział, jak ta papuga się nazywa (może zapomniał)
Odpowiedzna 90 % procent ? pewnie masz rację, w końcu ten pan był ekspertem w dziedzinie "arów".
OdpowiedzRaczej w normalnych sklepach zoologicznych nie ma ar, więc prawdopodobnie pan miał rację. Choć w istocie trochę niekumaty ;)
OdpowiedzMyślę, że gdyby pan wiedział co to ara, to nie odmieniałby tego jako "ar"... A co do tego gatunku w sklepach zoologicznych - owszem zdarzają się nie tak rzadko w sklepach zoologicznych w centrach handlowych. Jako przykład mogę podać M1 w Krakowie. Zresztą znajomi kupili arę również w takim sklepie w którejś z galerii. A nawet jeśli Sida się pomyliła to wystarczyło sprostować i normalnie odpowiedzieć na pytanie. Pan albo wyjątkowo nierozgarnięty, albo wyjątkowo zestresowany :)
OdpowiedzW Poznaniu w M1 w zoologicznym mają też czasami ary ostatnio mieli też dużą papugę ale szarą więc to nie ara pytam się kolesia o nazwę a ten w zapięte że to papuga i papugi nie mają na nazw są po prostu papugami.Co zrobić wyszedłem i więcej sie nic pracownikom nie spytam.
Odpowiedzodwiedzam ten sklep dość często, i papug czy innych ptaków tam nie ma, czsem tylko jednorazowo ściągną jakiegoś stworka. oczywiście, bardzo możliwe, że się pomyliłam- jak już pisałam, nie znam się na papugach szczególnie dobrze. ale z drugiej strony, jak już napisał/a jeanny1986, gdyby Pan Pracownik coś nie coś o tym wiedział, raczej nie mówiłby o nieposiadaniu "arów" :)
OdpowiedzPozdrawiam Poznaniaków ;)
OdpowiedzU nas w zoologiku swojego czasu mieli 2 ary ;] nie wiem co się potem z nimi stało, bo drogie dość były (ponad tysiąc jedna)
OdpowiedzZa tysiąc to na pewno nie była ara. Takie papugi są po kilka, a nawet kilkanaście tysięcy. Żako kosztuje ok. 4-5, to co dopiero ara.
OdpowiedzKruker- a to Ty nie wiesz, że istnieje coś takiego jak pseudohodowca?... Rasowe ary mogą sobie kosztować kilkanaście tysiaków, ale te rozmnażane po kątach w domu już niekoniecznie...
OdpowiedzZaraz się zaroi od znawców arów, żaków i kakadów.
OdpowiedzŻaków to świetnie znają wszyscy mieszkańcy miast akademickich. Zaprawdę paskudny gatunek,głośne,upierdliwe i w ogóle jakieś takie całkiem nie do życia. Pojedyncze sztuki bywają sympatyczne i inteligentne,ba,niektóre po osiągnięciu pełnej dojrzałości są wręcz wybitnymi jednostkami! Ale stadnie to jakaś masakra,zwłaszcza w bezpośredniej bliskości masowych imprez.. ;D Jednakże mają jedną znaczącą zaletę,mianowicie bez względu na płeć i umaszczenie wykazują niebywałe wręcz zdolności adaptacyjne. Wszystkich "żaków" proszę o nieobrażanie się,to tylko moja własna, satyryczna definicja waszego zacnego gatunku :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2011 o 8:44
malan40 - oplułam się kawą:D
Odpowiedzara osiąga pół metra bez ogona, więc nie sądzę żeby mieli coś takiego :D to się popisałaś przed sprzedawcą, hehe ;) jak chcesz popatrzeć na ary to trzymają je w palmiarniach bo potrzebują specyficznego klimatu :)
Odpowiedzsą w większych zoologicznych i to też rzadko
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2011 o 15:39
dokladnie - zrob jej fotke i zamiesc na na fotosik.pl a tutaj linka d niej - zobaczymy, porownamy, ocenimy.... jest wiele dużych papug nie tylko ARY - poczytaj http://www.duzepapugi.azz.pl/
OdpowiedzCzytając tą opowieść miałem wrażenie, że sprzedawca był na jakiś środkach odurzających. Sądząc po szybkości myślenia sprzedawcy zakładam trzecią opcję, musi zmienić dilera.
OdpowiedzCzytając fragment o akwarium przekonałam się, że piekielni mogą być śmiertelnie niebezpieczni. Ze śmiechu zakrztusiłam się budyniem. Z resztą z tego samego powodu zdarza mi się leżeć pod biurkiem, albo opluć monitor. Hmmm.... A potem się zastanawiam czemu szefowa dziwnie na mnie patrzy, skoro czytam te historyjki w pracy. ;)
OdpowiedzWstęp do historii użytkowniczki Sida przypomniał mi wstęp do historii użytkowniczki Owieczka...
Odpowiedzmam wrażenie, że facet był bardzo niekumaty, albo nigdy nie miał przyrody, ani biologii w szkole :P
OdpowiedzNie dość, że pustak ("A jako, że w weekendy do pobliskiego centrum handlowego jeździ bezpłatny autobus, postanowiłam pojechać tam, bez konkretnego celu- ot tak, połazić sobie.") to jeszcze zawraca głowę (bo i tak nie chciałaś tej papugi, nie?). Chłopak wykazał się głupotą, a ty piekielnością - a nawet tego nie widzisz.
Odpowiedz