Kolejna historia z kierowcą w roli głównej.
Dawno temu w połowie lat 80-tych byłem świadkiem jak taki uprzejmy inaczej kierowca zamknął drzwi przed nosem babce w ciąży.
Rzecz działa się na pętli linii 123 na ulicy Międzynarodowej, w Warszawie. Kierowca zamknął drzwi i chciał ruszać, ale zareagował na to facecik postury bardzo lichej, a kierowca był chłopem 2m w sześcianie. I nie spodobało mu się kwestionowanie jego wszechwładzy... Zatrzymał autobus i zaproponował facecikowi wyjście na zewnątrz w celu wyjaśnienia kto tu najważniejszy. Mały się zgodził podejrzanie radośnie. Jak wysiedli to wydawało się że kierowca wdepcze gościa w chodnik, ale... ten mikrus przyłożył gościowi trzy razy tak szybko, że aż trudno było dostrzec w co trafił. Kafar usiadł i dobre 10 minut się nie ruszał, po czym z trudem wstał, wsiadł, grzecznie przeprosił za opóźnienie (szok! lata 85 lub 86!!!) i pojechaliśmy.
Więc może to jest metoda na kierowców nieobliczalnych? Kiedyś działało...
Niestety obróciłoby się to teraz pewnie przeciwko tej drugiej osobie,zaraz by była policja no i kto kogo pobił?Nie ważne za co,ważne kto kogo...
OdpowiedzHmmm dziś zamiast pięści i oskarżenia o pobicie wystarczy stary dobry paralizator :) Ewentualnie gaz pieprzowy. Obrona konieczna i wszystko + skarga na kierowcę o wszczynanie bójek z pasażerami.
OdpowiedzSkojarzyło mi się trochę z Morihei Ueshibą, twórcą aikido - też taki niepozorny, a umiał powalić trzech rosłych. NARAZ.
Odpowiedz