Już na wstępie – dla jasności - dodam, że jestem osobą po części niepełnosprawną. Poruszam się o lasce lub o kulach w zależności od stanu nogi, kuleję.
To, co mnie spotkało kilka dni temu do dziś mnie zastanawia, ale przejdźmy do rzeczy. Każda drukarka kiedyś kończy swój żywot, więc miałam się wybrać do dużej sieciówki z elektroniką. Wpadłam na pomysł, że kupię urządzenie wielofunkcyjne – skaner i kopiarka też się przydadzą. Podjeżdżamy, więc z przyjaciółką i jej psem samochodem pod sklep; zaproponowałam, że Ania zostanie w aucie ze strasznie żywotnym Yorkiem, a ja wejdę do środka sama. Miałam jednak jeden z „gorszych dni” i musiałam wybrać się do owego sklepu uzbrojona w kule. A skoro tak, to samodzielne pchanie wózka odpada, a urządzenie, które zamierzałam kupić nie zmieści się też do koszyka, nie? Dlatego weszłam na sklep bez tego.
Z pomocą jakże przemiłego (P)ana z obsługi wybrałam to, co chciałam i grzecznie pytam, czy nie byłoby problemu, żeby pomógł mi zanieść to do kasy, bo z kulami nie dam rady zrobić tego sama, a potem do samochodu, który stoi tuż przed sklepem (miejsce parkingowe zaraz naprzeciwko wejścia, w pierwszej linii notabene). Odpowiedział, że oczywiście – nie będzie to problemem, musi tylko uprzedzić przełożoną. Pomyślałam sobie:„super” i podziękowałam. I poszedł „uprzedzić szefową”. Czekam, czekam, czekam. Mija już dwudziesta minuta, zaczynam się irytować – ruszam do głównego punktu informacyjnego, staję w kolejce, odczekuje swoje i pytam o pana, który mi pomagał, wyjaśniając, dlaczego go szukam. Nie było żadnego problemu z dowiedzeniem się, kto mi doradzał, bo okazało się, że na dziale z drukarkami i urządzeniami wielofunkcyjnymi stacjonował teraz tylko jeden pracownik. Pani, z którą rozmawiałam podeszła do takich białych drzwi opatrzonych tabliczką „dla pracowników obiektu”, które były rzut kamyczkiem od lady, przed którą stałam, otwarła je i zawołała:
- Marcin, jakaś pani cię szuka, miałeś pomóc z drukarką!
(P) – Powiedz tej kalece, że jestem zajęty i nie mogę! Niech se radzi sama!
Kiedy to usłyszałam, bo ten „przemiły” pan nie zadał sobie trudu powiedzenia tego cicho, zamurowało mnie. I nie tylko mnie, bo pani z informacji też nie wiedziała, co powiedzieć.
Sieciówka z elektroniką
Było powiedzieć, że oczekujesz przeprosin i zniżki bo w innym wypadku kupujesz to w innym sklepie i piszesz skargę na p. Marcina. Gwarantuję, że zaniósłby Ci to w zębach ;-)
OdpowiedzJa nie wiem, ale czy Wy ludzie, serio uważacie, że jak powiecie komuś, ze kupicie w innym sklepie, to ktoś się tym przejmie?
OdpowiedzLudzie! Skonczcie z tym "Imie zmienione" ileż można? Jak nie chcecie to nie podawajcie imion, zreszta po co tu zmienialas imie kolezanki jesli ona nie odegrala istotnej roli w tej opowiesci?
Odpowiedzpiekielni.pl/13617
Odpowiedzostatecznie mogłaś poprosić koleżankę o pomoc. przez 3 minuty psu by się nic nie stało ;) ale za historie +
OdpowiedzSkoro wiedziała ,że nie da rady to po co szła sama?
OdpowiedzPo zakupie moglas zadzwonic do kolezanki zeby ci pomogla, to oczywiste, no ale YORK byl wazniejszy, a co do pana...moze zobaczyl samochod z pasazerem i dlatego tak sie zachowal:)
OdpowiedzFacet mógł od razu powiedzieć, że nie może i po sprawie, wtedy można było przemyśleć inne rozwiązania. Przecież dziewczyna prosiła o pomoc, nie twierdziła że jej się należy. Po co się deklarował?? A odzywka chamska i tyle.
OdpowiedzW pape lać bo na rozmowę z takimi chamami to szkoda czasu :/ Co za burak . Na magazyn z paletami naginać a nie do ludzi
OdpowiedzKwestia zasadnicza: jaki to sklep. Bo takie historie są po to żeby takie sklepy traciły klientów i tacy "uprzejmi" lądowali na bruku. Więc jaki to sklep?
Odpowiedza moze przelozony pana Marcina powinien jednak dowiedziec sie, jak jego pracownik traktuje klientow?
OdpowiedzJedna rzecz mnie ciekawi, co jest historia z psem nawet w ilości śladowej to na 90% jest to York. Nie ma innych ras na tym świecie?
Odpowiedzzazwyczaj w podobnych sytuacjach odpuszczam i przeżywam w milczeniu to co ktoś powiedział, ale tu jak nic poszłaby skarga/rozmowa z kierownikiem, bo facet okazał się zwykłym chamem, który nie umiał odmówić twarzą w twarz, najłatwiej przez posredników
Odpowiedzcham i tyle
OdpowiedzPiękne. Aż się romarzyłam żeby być kierowniczką takiego sklepu i wywalić gościa na zbity pysk. Albo nie, najpierw bym go ochrzaniła od góry do dołu przy wszystkich, potem dostałabyś drukarkę w prezencie od firmy (na koszt pracownika), a potem by Cię pięknie przeprosił i zaniósł pokornie do samochodu (i drukarkę i Ciebie;-). A ja po prostu nie przedłużyłabym z nim umowy;-) Matko, co się ze mną dzieje? Też tak macie, że po niektórych historiach odruchowo obmyślacie zemstę?;-) Czy tylko ja jestem taka potencjalna sadystka?;-)
OdpowiedzSprzedawca zachował się prostacko. Z drugiej strony jak masz problem z poruszaniem się mogłyście się z koleżanką wybrać bez psa. Wtedy koleżanka pomogłaby Ci w pchaniu wózka, zakupie i transporcie do domu.
OdpowiedzPoszłaś ze skargą?
OdpowiedzQrwa największy problem wszyscy w komentarzach mają z psem. Oj ludzie. A sprzedawca to burak, mam do czynienia w pracy z różnymi osobami czasami niepełnosprawnymi i jeśli mnie ktoś o coś prosi to pomagam jeśli nie dam rady to nie, proste a nie tak jak zrobił ten burak. Na miejscu przełożonego gościa bym naprawdę przeszkolił
Odpowiedz