Tym razem opowiastka z mojego rodzinnego miasteczka.
Któregoś razu mama poprosiła mnie, żebym w drodze do domu kupiła kilka pierdół do obiadu. Nie chciało mi się latać gdzieś po marketach, więc wstąpiłam do małego warzywniaka - kupiłam co miałam kupić, zapłaciłam banknotem 50 zł, wzięłam do łapy resztę i do widzenia.
Ale coś mi nie pasuje... Patrzę - sprzedawczyni najwyraźniej się machnęła i zamiast z 50 zł wydała mi resztę ze 100. No to w tył zwrot i idę z powrotem wyjaśniać pomyłkę.
- Dzień dobry po raz drugi, proszę pani! Wydaje mi się, że zaszła pomyłka i źle wydała mi pani resztę. No i...
- Pomyłka?! Co pomyłka, żadnej pomyłki! Pewnie zgubiłaś, albo gdzieś upchałaś w kieszeni i myślisz, że naiwną znalazłaś! Ja tu dwadzieścia lat pracuję, to chyba umiem liczyć, co?! Byś się wstydziła tak oszukiwać, za robotę byś się wzięła, wynocha ze sklepu bo milicję wezwę!
- Ale nie o to chodzi, pani nie rozumie, ja...
- Co nie rozumie, ja wszystko rozumie! Głupiego szukasz?! Nie ma mowy, że ja ci źle wydałam, pilnuj swoich pieniędzy następnym razem, a nie uczciwych ludzi naciągasz! A w ogóle, to po odejściu od kasy nie ma reklamacji i paszła won.
No tu już się wnerwiłam i weszłam babie w słowo:
- To mówi pani, że nie ma mowy o pomyłce?
- Nie ma!
- Och, to dobrze... Bo wydawało mi się, że płaciłam pani banknotem pięćdziesięciozłotowym, a pani mi wydała resztę ze stu złotych... No nic, mój błąd - do widzenia!
- CO?! Gdzie idziesz?! Wracaj!!! Oddawaj pieniądze! Sumienia nie masz, wstydu nie masz, naciągaczka, złodziejka! Na cudzej krzywdzie się dorabiasz, oddaj mi pieniądze!!! Ja tu uczciwie pracuję, a taka śmaka z ukradniętymi (?) pieniędzmi ze sklepu chce uciec! Oddawaj mówię!
No cóż... Miałam szczery zamiar jej tą kasę oddać. Przełknęłabym nawet pierwszą porcję bluzgów, gdyby po wyjaśnieniu sytuacji baba się pokajała i przeprosiła.
A tu kolejna sterta inwektyw, mimo jej oczywistego błędu? Co to, to nie!
- Bardzo mi przykro, ale jeszcze minutę temu nawyzywała mnie pani od złodziejek i oszustek, twierdząc, że NIE MA OPCJI, żeby się pani pomyliła. Skoro nie ma, to nie ma - a następnym razem niech pani pilnuje swoich pieniędzy. Żegnam.
- O ty @!$&*% !!! (...)
Co dalej - nie słuchałam i wyszłam ze sklepu uboższa w dobry humor, a bogatsza o 50 zł. I wcale mi nie jest z tego powodu wstyd.
Zieleniak u Gosi
*brawo*
OdpowiedzA dlaczego miałoby ci być wstyd? Zrobiłaś wszystko co w twojej mocy by wyprostować sprawę. Należy ci się za to pochwała, bo wiele osób by nawet nie spróbowało.
Odpowiedzmasz zarąbisty nick :))) a do tego fajna historia - chyba nie przepadam za pieniaczami, stąd mój uśmiech. :)
OdpowiedzBardzo dobrze zrobiłaś. Następnym razem nie tłumacz, tylko po prostu wyjdź, jeśli Cię oskarżą o oszustwo nie dając dojść do słowa. Miałam kiedyś podobną sytuację, wracałam się przez pół miasta żeby oddać 40 złotych i usłyszałam mniej więcej to samo.
Odpowiedzjakby się nie wytłumaczyła, to baby by tak nie zabolało ;)
OdpowiedzNo i dobrze że nie było Ci wstyd. Chciałaś być honorowa i oddać nadwyżkę reszty po to aby kasjerka nie płaciła ze swojej pensji. Spotkałaś się z chamstwem więc niech kasjerka płaci za swoją (nie)kulturę i to że nie umie liczyć.
OdpowiedzZrobiłaś bardzo dobrze. Popieram Cię
Odpowiedzja nie rozumiem, jasne, niefajnie się przyznać kasjerce do błędu, ale bez przesady ;/ a kasjerki strasznie reagują na uprzejme "pani się pomyliła w wydawaniu", zwłaszcza, jak jest na ich niekorzyść. Sama miałam podobną sytuację: młodszy brat mnie zaciągnął do Mcdonalds'a, kupony trzyma w pulchnej łapce, pokazuje co chce, ja oczywiście też się dobrze chcę pożywić, mówię po kolei kasjerce co i jak. Trochę to może skołować, ale ci w Macu zwykle przyzwyczajeni ;p kasjerka wygląda na kumatą, daję jej 50 zł, a muszę zapłacić coś koło 30-35, laska wydaje mi resztę, ja mam głupi zwyczaj przeliczania i patrzę.. no, wydała mi cztery dychy. Ja, subtelnie "ale pani mi za dużo wydała", a kobieta spojrzała na mnie wzrokiem bazyliszka, "taaaak?", takim przeciągłym tonem, zabrała mi kasę z ręki i tyle. żadnego dziękuję ani nic, jeszcze obrażona.. ech, człowiek jest uczciwy, to jeszcze kopa w 4 literki dostaje.
OdpowiedzChyba niepierwsza tego typu historia na Piekielnych ;) Gratuluję pieniędzy!
Odpowiedzja w ten sposb też kiedyś 5 dych zarobiłam. A jak do mnie wraca klient, że mu źle wydałam, to zawsze przeliczam kasetkę. I dwa razy okazało się, że klient miał rację - miałam za dużo w kasetce, wiec oddałam. Po tym jak klient odszedł od kasy, to wrócili tylko ci, ktorym wydałam za mało, ale jeszcze w trakcie obslugi, to zdarza się, że klient zauważa, ze wydaję za dużo. Zawsze okazuję takim wdzięczność i jeśli tylko mam to wydaję im kupony zniżkowe na kolejne zakupy.
OdpowiedzI dobrze zrobiłaś...człowiek powinien umieć przyznać się do błędu, ta sprzedawczyni ma za swoje to teraz się nauczy!
OdpowiedzPodobną sytuację przerabiałem wiele lat temu w aptece. Szanowna farmaceutka dostała 10 zł, a wydała mi resztę jak z 20 zł. Na moje stwierdzenie że się pomyliła usłyszałam stek bluzgów. Więc sobie poszedłem.
Odpowiedz#SamBymTakZrobił
OdpowiedzA też tak miałam. Dobre 10 lat temu, w drodze na imprezę fajki w kiosku kupowałam. Zapłaciłam 50tką, gościu mi wydał jak z 2 stów... Zorientowałam się dopiero będąc już w centrum a następnego dnia jak poszłam, to kiosk był nieczynny. Jakiś tydzień później, jak miałam czas pójść, to wisiała kartka pt remont i już kiosku nie otworzyli ponownie.
Odpowiedz