Moja pierwsza historia, jak narazie bez zakończenia, tym bardziej szczesliwego.
Mieszkam w centrum miasta, w bloku na 5-tym pietrze. 1-sze pietro to lokale uzytkowe,do ktorych nie ma dostepu z klatki schodowej. Z przodu jest mala dobodowka (restauracja i bank) . Tyle tytułem wstępu.
Historia właściwa (100% prawdziwa). Moja kociczka lubiła siadac na parapecie za oknem i kocim zwyczajem patrzeć na ptaki. Wczoraj tak właśnie umilała sobie wieczór. Siedze, gapie sie w tv i nagle słysze zgrzyt pazurów po parapecie. Kocina spadła na dach restauracji 3 pietra nizej. Nic jej sie nie stało. Ale nie ma jak sie dostać. Wieczór, bank zamkniety. Dzwonie po straz pozarną. Nie chcą przyjechać. Z pomocą przyszła właścicielka restauracji. Od niej z lokalu nie mozna było sie dostac, ale zadzwonila do brata, wysoko postawionego w SP. Przyjechali. Panowie strazacy weszli na dach. Ale kotek zestrachany, biega w te i nazad. Wiec pan strazak co zrobil? Kopnal zwierzaka tak, ze zlecial z tego dachu . Nie zdazylam zareagowac...kot sie przestraszyl i pobiegł w sina dal. Dzielni strazacy odjechali a ja kociny szukam do tej pory...jak mozna byc tak tepym kretynem zeby tak zwierzeta traktowac??
Wybaczcie ortografie, nadal sie trzese...
straz pozarna w radomiu
O rany! MAm nadzieję że się kocina znajdzie, bo miasto niebezpieczne :( Pana strażaka sama bym skopała z dachu i niech on ucieka...
OdpowiedzSayu, nic mu nie będzie. Tylko 2 życia z 9 poszły się jeb..ć :)))))))
OdpowiedzJak można nie mieć zabezpieczonych okien i trzymać kota w mieszkaniu na piątym piętrze i pozwalać mu się bawić na parapecie? Nie chcę cię martwić, ale Twoja kicia pewnie już nie żyje. W pierwszym szoku po upadku pewnie nie czuła bólu, mądry pan strażak jej się jeszcze dołożył i kicia w panice uciekła, zaszyła się w cichym miejscu, żeby spokojnie skonać. I proszę mnie nie minusować, bo każdy kociarz wie, że trzymanie kota na wysokim piętrze bez odpowiedniego zabezpieczenia okien prędzej czy później skoczy się tragedią. Kot nie zawsze spada na cztery łapy a na oko obrażeń wewnętrznych spowodowanych upadkiem nie da się dostrzec, więc na pewno nie jest tak, że kotu nic się nie stało.
OdpowiedzOj, ale bez takich, być może kotka ma jakieś uszkodzenia, ale nie jest powiedziane, że od razu zdechnie. Dużo przypadków znam, w których koty przeżywały dosłownie ekstremalne upadki i żyją do tej pory.
OdpowiedzTeż znam takie przypadki, co nie zmienia faktu, że wypuszczanie kota na parapet okna na 5 piętrze jest skrajnie nieodpowiedzialne i prędzej czy później dojdzie do tragedii. Nawet jeśli kotka przeżyła upadek i faktycznie nic jej się nie stało, nawet jeśli wróci do domu, pewnego razu wypadnie znowu i może już nie mieć tyle szczęścia. Naprawdę, ile jeszcze kotów musi zginąć, żeby ludzie nauczyli się, że kilkaset złotych za siatkę zabezpieczającą to nie jest dużo?
Odpowiedzwspolnota mieszkaniowa nie zgodzila sie na zadne siatki. Pytałam kiedy mala zaczeła urzadzac soboe wycieczki na sasiedni balkon. Juz jej chyba nie znajde...jutro porozwieszam ogloszenia... Ehh...łaze co jakis czas po parkingach i klatkach schodowych i nic...
OdpowiedzOdpowiedzialne nie jest, fakt, ale prawda jest taka, że nie wszyscy mają na to pieniądze, zresztą jeśli kot wróci, to jestem pewna, że autorka już zadba, by nic się więcej jej nie stało. Chociaż są i ludzie, do których i takie coś nie dotrze... EDIT: W takim przypadku przejdź się do wspólnoty i im teraz za to podziękuj, bo Twój pupilek przez to ucierpiał. Chciałabym pomóc, bo żal mi tej kici, ale raczej nie jesteśmy z tej samej miejscowości, więc w szukaniu raczej nie pomogę. ;c
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2011 o 22:36
Nieszczęścia. Nie tragedii. Tragiczna może być śmierć ludzka, bo nie ma wyższego stopnia gradacji, a jeśli stawiasz śmierć człowieka i kota na równi to masz zachwiany system wartości.
Odpowiedz@groszkowa mój osobisty kot zleciał z 4. piętra (tak, były barierki, był szeroki parapet na zewnątrz, a i tak spadła- koty. I nic jej się nie stało, parę dni bolały ją stawy i to wszystko. Ponoć, jak powiedziała wet, kot lepiej znosi upadek z 4. piętra, niż np z 2.- dłuższy lot, zdąży lecąc ustawić się tak, by najlepiej przyjąć zderzenie) @ahihoel jeśli nie potrafisz zrozumieć, że ktoś może kochać zwierzę tak mocno, jak członka rodziny- człowieka, i tak samo mocno go opłakiwać, to Ci współczuję. Sayu- trzymam kciuki za odnalezienie kici. Sama- choć aktualnie mam dobrze zabezpieczone zewnętrzne części mieszkania- boję się, że któraś moja kicia znajdzie się na zewnątrz i przepadnie. Przesyłam dobre wibracje i prątki odnalezienia kotka.
OdpowiedzNiebieskiptaku, jeśli stawiasz znak równości między bólem po stracie męża/żony/syna/córki/ojca/matki a tym po stracie kota, to proszę, uwierz, że ja współczuję twojej rodzinie bardziej niż ty mnie.
OdpowiedzJa. Ja mam nie zabezpieczone okna i trzymam kota w mieszkaniu na piątym piętrze. Kot biega po kawałku dachu, spaceruje po poręczy balkonu i wyjada trawę ze skrzynek z kwiatkami. Kot ma już 6 lat i nigdy nic mu się nie stało. Natomiast wiem, że kotom zdarza się spadać z np. czwartego piętra i nie doznać żadnych obrażeń - i takie przypadki już widziałem.
OdpowiedzWspółczuję :( mam nadzieję, że kotek znajdzie drogę do domu.
OdpowiedzWspółczuję i mam nadzieję, że kotka odnajdziesz. Swoją drogą strażak zachował się bardzo nieodpowiedzialnie i niefachowo, skoro zrobił coś takiego.
Odpowiedz@dik Znajdzie albo nie znajdzie. Koty są znane z przywiązania do miski, WRÓĆ, do właścicieli. :))))))
Odpowiedz@groszkowa - nie przesadzajmy - owszem, koty często zabijają się bądź łamią z fatalnym skutkiem spadając z okien, ale jest *szansa*, że spadł szczęśliwie. jest też szansa, że kopniak nie wyrządził poważnych szkód, kociak przestraszony może się gdzieś kryć. nie dramatyzuj, kociaka trzeba teraz szukać jak najintensywniej, a nie zakładać najgorsze. @Sayu - trzymam kciuki, żeby kotka się znalazła. obklej okolicę plakatami, popytaj karmicielki (one niemal zawsze są w stanie namierzyć i wskazać 'nowego' kota na swoim terenie), sąsiadów, jeśli masz w mieście jakąś fundację lub schronisko, zadzwoń i poinformuj o sytuacji. i SZUKAJ! wołaj, chodź z karmą, rozglądaj się po najdziwniejszych dziurach. nie poddawaj się, kotka może gdzieś na ciebie czekać, zbyt przerażona/obolała, żeby się ruszyć. takie poszukiwania często trwają nawet 2-3 tygodnie. i sugerowałabym zabezpieczenie okien, ale podejrzewam, że już doszłaś do tego wniosku na własną rękę i argumentacja potrzebna nie jest... a strażaka kopnęłabym w jaja tak, że skowyt byłoby słychać w chinach. brak słów. może warto wyciągnąć wobec niego konsekwencje, złożyć skargę?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2011 o 22:22
Na szczęście już nie mieszkam w bloku bo jak mieszkałem to "kiciawa" mamy była isntą zmorą, zwłaszcza latem. Upał jak jasny pieron, wysiedzieć nie można a przeciągu nie zrobisz bo głupia mokwa zaraz poleci na balkon czy parapet i skoczy za muchą czy ptakiem. 2 razy tak zleciała z czwartego piętra.
OdpowiedzNie przejmuj się.Mieszkam na 4 piętrze i miałam 2 koty (niestety czas przeszły), które bardzo lubiły chodzić po balustradzie na balkonie. Kocur zaliczył 4 lądowania pod blokiem, a kotka 2 (+jedno dwa balkony niżej). żadnemu z nich nigdy nic się nie stało, poza lekkim szokiem i strachem (sprawdzałm u weterynarza). Dodam, że żywota dokonał z innych powodów, niż opisane powyżej.
Odpowiedz@grange, @nuclear - wasze kociaki miały kupę szczęścia... działam w fundacji zajmującej się między innymi kotami miejskimi - co miesiąc mamy zgłoszenia o co najmniej kilku kotach które przetrąciły sobie kręgosłupy z mniej lub bardziej drastycznym rezultatem - większość przeżywa, ale jako 'foczki' - niepełnosprawne, niezdolne do samodzielnego wydalania, niekontrolujące tylnych nóg ani ogona. owszem, większość kotów spada na cztery łapy - ale te, którym się nie uda... cóż, tych się nie pokazuje. bo zazwyczaj idą natychmiast do eutanazji, niewiele osób ma tyle zaparcia i, nie oszukujmy się, gotówki, żeby je ratować.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2011 o 22:33
Czy nie można było pójść do sąsiadów na drugim piętrze (mają okna około metr nad dachem) - i wyjść przez okno na dach restauracji?
Odpowiedzpodsumowujac - niezabezpieczone okno na 5 pietrze, wezwanie straży pożarnej dzięki znajomościom i naciskom z góry,gdy wystarczyłby koles z drabina lub dojście z niższego pietra - to przecie nieuzasadnione wezwanie służby ratowniczej - rozumiem ze dla ciebie tragedia a i strażak tez nie do końca w porządku ale piekielność tutaj to w znacznej mierze twoja zasługa
Odpowiedzgdybyły dało sie tam dostac za pomocą zwykłej drabiny, lub dało sie zejsc z mieszkania nad dachem (niestety, wysokość pietra, wiec ni cholery) nie dzwoniłabym po straż. Pań dokarmiających bezdomne kociaki pytałam. Nie widziały jej, a wyroznia sie na trawie (biało-szara)
OdpowiedzJa mam okna zabezpieczone [mimo mieszkania na 1 piętrze] ale to nie jest dobra opcja pisać teraz takie rzeczy jak "kicia na pewno nie żyje/nie znajdzie się" ;/ Każdy popełnia błędy, a rozumiem że to wina niedopatrzenia a nie znęcania się autorki nad kotem. Bądźcie NAJPIERW ludźmi, a dopiero POTEM specjalistami.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2011 o 22:46
@Sayu - trzymam kciuki, jak podejrzewam wiele innych osób. szukaj, co najmniej przez najbliższe kilka dni - jest szansa, że twoja kotka wyszła z tego wszystkiego cało, tylko kryje się przerażona i liczy na ciebie. nie poddawaj się :)
OdpowiedzNo tak strażak ma ratowac koty nieodpowiedzialnym włascicielom którym nei chce sie zabezpieczyc okna a potom jak kot spadnie przystawić drabiny pod dach lub wejść od okien sąsiadów bo przecież łatwiej zadzwonić pod straż i co z tego że może sie palić, ludzie ginąć moja kicia najważniejsza i jeszcze strażak zły bo kopnął kotka ojej to nic że mógł podrapać lub użreć strażaka ważne że kopnął moją kicie !!!
OdpowiedzNo, ważne. W końcu kot nie ma tyle siły co człowiek, to jakbyś męczył niemowlę.
Odpowiedzfaktycznie, krwiożerczy kot zabiłby strażaka jednym zadrapaniem. kopnięcie przez strażaka (a więc mężczyznę, kogoś silnego) małego kota może skończyć się fatalnie. Myślę, że strażak przeżyłby, gdyby kotek go zadrapał.
OdpowiedzFuter - to strażacy nie zdejmują kotków z drzew?? Mam nadzieję że kotek się znajdzie i że złożyłaś skargę na tego strażaka;)
OdpowiedzApocalips750 nie wydaje mi się żeby straż pożarna była powołana akurat do tych celów.. wyobraź sobie sytuacje - dzwonie - dom mi płonie - pan poczeka pol godzinki bo 9 strażaków z wozem ratują kotka z drzewa
OdpowiedzChyba "dobudówka"?
OdpowiedzJak ja wezwałam straż do kota,który zaszył się w ogromnej kępie jałowca i nie mogłam go stamtąd wyciągnąć to przyjechali.Z tym że kot pierwszy raz w życiu sam po za domem i prosto od weta po zabiegu.Za Chiny ludowe by do domu nie trafił samodzielnie. Straż przyjechała wielkim bojowym wozem w 9 chłopa i kota znaleźli. Inny mój kot wyszedł sobie na spacerek w grudniu tuz przed świętami, a wrócił w marcu.Myślałam że już nie żyje bo wtedy były 25 stopniowe mrozy, ale dał radę schowany w jakiejś komórce.Więc koty potrafią wrócić do domu nawet po kilku miesiącach.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2011 o 22:55
Sayu ja też jestem z Radomia.Na jakim osiedlu mieszkasz?Kotka na pewno się znajdzie
Odpowiedzplanty-cudy
OdpowiedzWiecie co ludzie, nie wzywajcie straży pożarnej do szukania kotów albo zdejmowania ich z drzew. Wlazł to zejdzie. Gdyby koty nie opanowały umiejętności schodzenia z drzew wyewoluowałby w zupełnie inny gatunek (bo osobniki, które wejdą na drzewo i już z niego nie zejdą nie mogą przekazywać genów). No chyba, że wzywacie policje do, bo ja wiem, pieczenia wam ciasta, a pogotowie do, powiedzmy, mycia okien. Wtedy róbta co chceta. Autorko! Nie wiem jak dokładnie wygląda opisywany budynek, więc mogę tylko domniemywać, że dałoby się dostać na dach używając drabiny i okna sąsiada z drugiego piętra. Natomiast wykorzystywanie znajomości jest niskie i pogardy godne.
Odpowiedzniestety, jak pisałam już kilka razy, nie dało sie tam postawić ot tak drabiny. Od okna sasiadow do dachu jest jakies 3 metry. Jak miałam tam wlezc z 2 metrowa drabiną? I tym bardziej wyciagnac kota z metrowym odstepem od parapetu? Pogardy godne? Człowieku. Z duzej wysokosci spadło małe zwierze. Nie wiadomo z jakimi obrazeniami. Miałam czekac do rana, do otwarcia banku? Zadzwoniłam bo sie martwiłam. Straz jest jakies 300 m od mojego bloku, a wczoraj padało, wiec nie bylo powodu zeby myslec ze komus to moze zaszkodzic i straz moglaby nie zdazyc do pozaru.
Odpowiedzpewnie kot który spędza większość czasu na dworze, poradzi sobie. ale kot domowy, który domu nie opuszcza nie ma tak rozbudowanego instynktu. Pewnie, że ma niektóre cechy, ale może nie jest tak sprytny i zaradny jak dachowiec.
OdpowiedzA sądzisz, że straż pożarna nie przyjechała bo, dajmy na to, grali na Xboxie, czy dlatego, że z twoją fachową opinią na temat możliwości wystąpienia zagrożenia/zapotrzebowania na ich usługi (bo oni robią troszeczkę więcej niż tylko gaszą pożary) się nie zgadzali? Bo jeśli pierwsze, to rzeczywiście, mieli obowiązek się ruszyć i zająć się twoim kotem, któremu krzywda stała się z niczyjej winy (no bo przecież zabezpieczyłaś siatką). A nie, wróć. Straż nie ma obowiązku zajmować się czymś takim jak i upadkowi kota winna jesteś ty, bo nie zastosowałaś podstawowych środków bezpieczeństwa i higieny wygrzewania się kota.
Odpowiedzgdybym mogla zabezpieczyc okna i balkon zrobilabym to. Jak pisałam wcześniej- nie zgodziła sie wspolnota mieszkaniowa. Jesli to jest moja wina-ok. Chciałam tylko uratowac pupila. A skoro przyjechali tzn ze nie mieli jednak wiele do roboty. Radze odstawic na jakis czas 'piekielnych'. Stajesz sie słuzbista, ktory mysli, że wszystkie rozumy pozjadał.
Odpowiedzto JEST twoja wina. jeśli nie jesteś w stanie zabezpieczyć okien/balkonu, masz dwa wyjścia - albo nie wypuszczasz kota W OGÓLE, albo PILNUJESZ go bardzo, bardzo uważnie. kot ma mentalność pięcioletniego dziecka, a w pogoni za ptakiem czy własnym ogonem zapędzi się łatwo i nieszczęście gotowe. twoje zachowanie jako właścicielki jest niedopuszczalne. byłaś odpowiedzialna za zwierzę. wspólnota nie zgadza się na siatki? pewnie montowane na stałe. zbij ramę z desek, naciągnij na to siatkę i zamocuj tak, by można było zdjąć. da się? da się, sama tak robiłam.
OdpowiedzNawet jeśli to było nieuzasadnione wezwanie, to nie usprawiedliwia to dalszego zachowania strażaka. A zrzucenie kota kopniakiem podpada chyba pod znęcanie się nad zwierzętami. Czy nieuzasadnione wezwania pogotowia lekarskiego kończą się kopaniem "chorych"?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2011 o 21:57
Z tego co wiem do zadań specjalnych tej jednostki ratowniczej należy 'ratownictwo wysokościowe' aczkolwiek mylić się mogę, poza tym uważam, że nie czas i miejsce na wypominanie właścicielce uchybień i błędów i dołowanie jej jeszcze bardziej i tak pewnie biedna siwieje ze strachu o swoją kotkę. Więc Ahihoel okaż trochę empatii a jak aż tyle błędów właścicielki widzisz to zapisz się (albo sobie nawet stwórz) grupę uświadamiającą ludzi i walczącą ze wspólnotami mieszkaniowymi w celu ochrony kotów (których notabene wg Ciebie utrata nie jest żadną tragedią). A i ten wątek krótko komentując to ludzie mają różny stopień wrażliwości jeśli dla Ciebie utrata pupila nie jest czymś wielkim to ok, Twój pupil - Twoje cierpienie(bądź jego brak), ale nie odbieraj prawa do odczuwania innym takich sytuacji w skali odpowiedniej do ich osobowości. Szanuj innych :). Za kota osobiście z moim rudym Futrem trzymamy kciuki i życzymy właścicielce szczęścia w poszukiwaniach!
OdpowiedzJest nieszczęściem, nie tragedią. Jeśli nie widzisz różnicy, życzę ci z całego serca, byś nigdy nie dowiedział się jaka to tragedia jak umiera członek najbliższej rodziny. I jako człowieka, który wie, obraża mnie, że ktoś określa utratę zwierzęcia tymi samymi słowami jakimi ja określiłem cierpienie po stracie bliskiej osoby. Uwłacza mi to.
Odpowiedzahihoel, wyluzuj może trochę. Podejrzewam, że większość tutaj odczuło i stratę bliskiej osoby i zwierzęcia, więc wiedzą co piszą. Ja również. Każdy ma prawo sobie odczuwać stratę tak, jak mu pasuje, a Tobie nic do tego. Musi Ci się bardzo nudzić, skoro latasz po dyskusjach i marudzisz. Trochę dystansu do zdania innych.
OdpowiedzOk, wybaczam te "-tym" i "-sze" ale tylko ze względu na historię (; mam nadzieję że koteczka się odnajdzie i będzie cała i zdrowa. Nie chcę nic mówić, ale w szoku zwierzę może nie czuć że doznało obrażeń. Na Twoim miejscu przeszłabym się po okolicznych krzaczkach ):
OdpowiedzCo za s..wysyn! Nie zostawiaj tego, zloz skarge, kutas powinien wyleciec z roboty.
OdpowiedzMój ojciec pracuje w straży pożarnej i wiele razy opowiadał o wyjazdach do kotów. Prawie zawsze kot schodził, gdy podjechała straż, a w innych przypadkach kot prawdopodobnie posiedziałbym chwilę dłużej i sam zszedł. Nie wiem czy wydarzyło by się coś strasznego, gdyby kot poczekał do rana. Jednak, gdyby strażacy nie zdążyli do wypadku/pożaru (który mógł zostać zaprószony np. w piwnicy - wtedy deszcz nie pomaga) itp. mogłaby wydarzyć się tragedia. Popieram ahihoel, człowiek jest o wiele ważniejszy od jakiegokolwiek zwierzęcia. Jednak strażak zachował się karygodnie, zgłosiłaś jego zachowanie komendantowi SP? Z drugiej strony pomyśl, czym mogło być spowodowane takie zachowanie : niepotrzebny (wg mnie) wyjazd i to jeszcze w jakim stylu - załatwiony przez znajomości!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2011 o 10:39
Bazujac na moich doswiadczeniach to powiedzialbym ze zwierzatka sa zdecydowanie bardziej warte ratowania od wiekszosci ludzi...
OdpowiedzA tak poza tym, mój kot, który też nie był przystosowany do życia na dworze, raz uciekł przez balkon i wrócił po kilku (chyba 7) miesiącach. Więc nie jest tak, że kotek nie żyje, nie ma co się poddawać.
Odpowiedzzalogowałam się tu tylko po to, żeby powiedzieć, że popieram przedmówców! wzywanie straży do kota jest nieodpowiedzialne. I zwierzę nigdy nie będzie ważniejsze od człowieka, który mógł w tamtej chwili natychamiast potrzebowac pomocy.
OdpowiedzByć może tak, ale skoro i tak nic nie robili, to mogli tego kota zdjąć. Z tego co wiem, to należy do ich obowiązków (kolega strażak tak mówił), więc jeśli kotek sam nie da rady zejść i właściciel sam nie da rady go ściągnąć, to ma prawo wezwać straż pożarną. Nie uważam by było to nieodpowiedzialne, aczkolwiek wiadomo, że mógł wtedy zdarzyć się jakiś poważniejszy wypadek. Zresztą zdaje mi się, że mają kilka wozów strażackich i więcej pracowników, tak, że inni mogli spokojnie zostać w "bazie" i czekać na następne wezwania.
Odpowiedz