Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakieś 4 lata temu spędzałam wakacje w Turcji. Ci z Was którzy…

Jakieś 4 lata temu spędzałam wakacje w Turcji. Ci z Was którzy odwiedzili ten piękny kraj zapewne wiedzą, że sprzedawcy "napadają" na zagranicznie wyglądających przechodniów i dosłownie zaciągają do swoich sklepików, aby przemienić ich w szczęśliwych nabywców pamiątek/ubrań/przypraw itp. A przy tym wielu Turków całkiem nieźle włada językiem polskim.

Do rzeczy. Któregoś dnia wybrałam się razem z rodzicami na spacer. Mój tato lubi oglądać wszelkie statki, żaglówki i inne jednostki pływające, siłą rzeczy więc zawędrowaliśmy do portu. Nagle podbiegł do mnie młody Turek i zagadnął wesoło:

[T]urek -Hi, how are you? Where are you from? (Jakby ktoś nie wiedział: "Skąd jesteś?")
[J]a - Hi, from Poland.
[T] -Poland?... -tutaj pan rozjaśnił się i płynnie przeszedł na polski - Polska?...
Skinęłam głową. Na to pan chwycił mnie za rękę, spojrzał głęboko w oczy i oznajmił jednym tchem:

[T] - Jesteś bardzo ładna, kocham cię... Mam statek, chcesz kupić wycieczkę?...

Gdy tylko ochłonęłam z pierwszego szoku, zaczęłam się śmiać jak opętana. Koniec końców, wycieczki nie wykupiłam, ale do dzisiaj twierdzę, że w Turcji mają najlepszy marketing :P

Turecki marketing

by Draqulina
Dodaj nowy komentarz
avatar ukalltheway
-1 3

''sprzedawcy "napadają" na zagranicznie wyglądających przechodniów i dosłownie zaciągają do swoich sklepików, aby przemienić ich w szczęśliwych nabywców pamiątek/ubrań/przypraw itp.'' eee, jak byłam w Turcji, tak sprzedawcy byli kulturalni dość, może nawoływali, starali się ''zaprosić'' do środka, ale ''napadanie'' na turystów i zaciąganie do sklepików to prędzej Egipt. Tam będąc z siostrą, prawie po mieście nie chodziłyśmy po stronie sklepów/straganów bo byli tak upierdliwi, natomiast w Turcji byłyśmy codziennie niemalże w centrum miasta, pełno sklepików, budek itd. a sprzedawcy nawet stawiali w większości na ''samoobsługę'' ewentualnie pytali czy nie pomóc i dzięki temu miałyśmy parę ulubionych sklepów, w jednym nabyłam jeansy, w innym kupiłyśmy parę sztuk szalików/apaszek wcale nie takich tanich, bo nie dość, że były ładne, porządne to sprzedawca był miły ale nie nadgorliwy i jak widać taki marketing się opłaca, pomijam, że w centrum mieli coś jak ''dom mody'' czyli duży sklep z ubraniami, gdzie można było wejść jak do polskiej sieciówki i obejrzeć ciuchy, bez żadnego upierdliwego ''nadskakiwania'', tak samo bazar niedaleko naszego hotelu, największy w mieście, jak to na bazarze ''arabskim'' trochę krzyczeli, nawoływali ale dało się spokojnie przejść, paru ''upierdliwych'' zdarzyło się może 2-3 na kilkadziesiąt straganów.

Odpowiedz
avatar mejoza
1 1

historia fajna ale komentarza powyżej już mi się czytać nie chciało :D

Odpowiedz
avatar Gatinha
0 0

Hehehe cała prawda :) jak byłam z siostrą w Turcji to jeden z przydrożnych sprzedawców chciał mi wcisnać trampki ale... jako "środek płatniczy" chciał moją siostrę ;)

Odpowiedz
avatar Ejka
0 0

Trzeba było dac, co ci szkodziło? :D

Odpowiedz
avatar Gatinha
0 0

@Ejka -> a nie uważasz że dziwnie by to wyglądało gdybym do Polski wróciła z parą conversów zamiast z siostrą? :P

Odpowiedz
avatar Lenusek
-1 1

@Gatinha Nie - wyglądało by... Po Polsku :D Chociaż w sumie jakbym miała siostrę to bym wymieniła za Converse'y. Brata nie wymienię za nie, bo sam chce mi je zakupić. Jak wywalę glany ( czyli na razie się mi nie zanosi na nowe CONVERSE'y :D)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

To samo w Tunezji - słysząc, że ktoś jest z Polski standardowo rzucają kilka zdań po polsku (obowiązkowo: kocham cię). Moja mama odmawiając zakupu koralików dowiedziała się, że jest czarownicą. Oczywiście po polsku ;>

Odpowiedz
avatar ann
0 0

To samo w Grecji, Francji, Hiszpanii... Można by długo wymieniać. Ciekawe ile oni znają języków :)

Odpowiedz
Udostępnij