Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niektórzy już pewnie kojarzą, że jestem ratownikiem. Opiszę tu najdziwniejsze rzeczy, jakie…

Niektórzy już pewnie kojarzą, że jestem ratownikiem. Opiszę tu najdziwniejsze rzeczy, jakie przytrafiły nam się na służbach w sylwestra (nie licząc tu wszelkich urwanych rąk i nóg przez petardy).

1. Moja zmiana.
Sylwester 2008/09. Dostajemy zgłoszenie o pijanym rowerzyście, który przewrócił się i stracił przytomność. Przez radio dostajemy informacje, że równolegle z nami jedzie radiowóz (coś w końcu trzeba zrobić z rowerem jak my zabierzemy pacjenta). Dojeżdżamy na miejsce pierwsi. Gość słysząc gwizdki zerwał się (podejrzewam, że nie był nieprzytomny tylko zamroczony od alkoholu) i zaczął uciekać przed "policją". Jakaś kobieta macha rękoma, że do lasu uciekł... Ciemno jak cholera bo już późno było, zatrzymaliśmy karetkę i latarkami (takimi służbowymi, "mocnymi") oświecamy brzegi lasu. Nadjeżdża radiowóz. Po 10 minutach decydujemy, że wejdę na karetkę (nasza eSka ma prostokątną budę), będziemy jeździć wzdłuż lasu i z megafonem od nich spróbuję pana zawołać. No i wołam, że nie jesteśmy z policji tylko z pogotowia, że chcemy mu pomóc, że ma wyjść... Po kilku minutach chyba się poddał i zaniechał dalszej ucieczce bo wyczłapał się z lasu bardzo chwiejnym krokiem i udał się w naszym kierunku...

2 Zmiana kolegów.
Sylwester 2007/08. Telefon z jednego z barów w naszym mieście. Pijany nastolatek porozcinał sobie ręce rozbitą szklanką i mocno krwawi. Na miejscu zastają chłopaka przywiązanego kablem do krzesła bo "był agresywny". I faktycznie, chłopaki mieli wielki problem żeby mu pomóc, bo oprócz tego, że wyklinał ich, a wokół biegała jego rozhisteryzowana dziewczyna, to jeszcze chłopak rzucał się strasznie. W końcu w trakcie walki po prostu usnął. Dopiero wtedy dali radę położyć go na nosze i zanieść do karetki.

3. Zmiana kolegów.
Sylwester 2005/06. Wezwanie do silnego bólu w klatce piersiowej i utrat przytomności. Jadą. Na miejscu okazuje się, że pani ma ogromne bóle głowy, a wiedziała, że jak tak powie to nie przyjedziemy... Nie wiedziała niestety, że w takich przypadkach trzeba wezwać policję i kobieta dostała mandat za nieuzasadnione wezwanie pogotowia.

4. Moja zmiana.
Sylwester 2003/04. Wezwanie do duszącego się 9-latka. Dyspozytorka instruuje matkę dziecka co ma robić kiedy my już jedziemy na miejsce. Na miejscu okazuje się jednak, że dziecko niczym się nie dusi, połknęło tylko jakąś petardę (korsarza małego) i matka bała się, że wybuchnie mu w brzuchu... Zabraliśmy młodego do szpitala żeby prześwietlili mu wnętrzności.


W innym wpisie opisze najgłupsze wezwania jakie pamiętam.

Sylwestrowe pogotowie.

by zaszczurzony
Dodaj nowy komentarz
avatar Goltor
9 9

Z ta petarda to mi sie kojarzy straszenie przez doroslych zeby nie polykac pestek owocow bo drzewo w brzuchu wyrosnie. A ja sie wtedy naprawde tego balem. Ale to bylo w latach 80tych to bylismy tacy niewinni i naiwni.

Odpowiedz
avatar he1986
-3 5

@Goltor, mi babcia też to mówiła :) ale nie tylko z brzucha, a także z nosa i uszu (wiadomo, z każdej dziury, choć o d.. nie wspominała :D ).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Wybuchnie mu w brzuchu. Znając życie to matka podawała mu już tonę ranigastów i maaloxów, żeby mu się zapalnik od zgagi nie zrobił :D

Odpowiedz
avatar Xyre
3 7

No, ten dzieciak to musiał mieć wyjątkowo wybuchowe bąki :)

Odpowiedz
avatar zajczex
1 1

Fajnie spedzasz sylwestra ^^

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
3 5

Moja dziewczyna ma na ten temat inne zdanie i jest chętna urwać mi głowę jak mam służbę w sylwestra lub święta ;)

Odpowiedz
Udostępnij