Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przez 5 lat kulturoznawstwa lubiłam dziekanat i obsługującą mnie dziekanatkę (mam fatalne…

Przez 5 lat kulturoznawstwa lubiłam dziekanat i obsługującą mnie dziekanatkę (mam fatalne doświadczenia z innych kierunków). Dziś odwiedzałam dziekanat po raz - mam nadzieję - przedostatni w mojej studenckiej karierze i pozytywne wrażenia z tego miejsca rozwiały się jak sen jaki złoty.

Dziekanat mojego wydziału jest całkowicie rozparcelowany - dwa kierunki w jednym pokoju, trzy na innym piętrze, dwa kolejne w zupełnie innym budynku, osobno dzienni, osobno zaoczni, osobno wieczorowi. Przy różnych godzinach otwarcia i bałaganie "bo ten papierek to chyba włożyłam do teczki takiego rudego z historii... to pani pójdzie tam, weźmie i wróci!" rodzi samonapędzający się chaos. Tym gorszy, że kobieta obsługująca archeologię i etnologię jest czystej krwi suką, dorabiającą sobie do emerytury i utrudnia ludziom życie z wrodzonej złośliwości. Ma swój standardowy numer, którego stosowanie zrobiło ze mnie jej zaprzysiężonego wroga. Myślałam, że więcej jej nie zobaczę, ale niestety - obroniłam się na kulturoznawstwie i trzeba załatwić formalności. Tyle gwoli wstępu.

Poszłam dziś z indeksem, opłatą za dyplom, informacjami do suplementu, protokołem (nie powinnam go dostać do ręki, ale zaawansowana wiekowo komisja chciała tylko wyjść z dusznej sali i schować się w chłodnym miejscu, więc całą bieganinę z papierami zrzuciła na świeżych magistrów) i resztą świstków do dziekanatu. Odstałam swoje w kolejce i wchodzę... a raczej stoję w progu, bo widzę znienawidzoną staruchę za biurkiem, do którego się kierowałam. Druga kobieta, widać doświadczona przez moich poprzedników, mówi słabo "Pani X wzięła dzień wolnego...", Jaśnie Suka zaś wyraźnie mnie poznaje i nie wie, czy ma się cieszyć, czy już wściekać. Na szczęście przez te lata nauczyłam się kilku sztuczek, o których jeszcze nie miała pojęcia.
Kilkanaście minut wyzwisk pod moim adresem ("I na ch*j ci te studia? Byłaś kretynką i będziesz!") pominę. Szybki ruch ręką do torby, podaję papiery i mówię, że chcę się rozliczyć. Jak na złość, miałam wszystko - podpisy, pieczątki na obiegówce, aktualne daty... Więc sięgnęła po swój ukochany trik.

Mam dwuczłonowe nazwisko, które nigdy nie mieści się na wykropkowanym polu do podpisu. Sucz wiedziała o tym i pierwsze, co zrobiła po upewnieniu się, że niestety niczego nie brakuje, to rzut oka na podpis - i przerywa mi dokumenty na pół ze słowami, że nie przyjmuje błędnie wypełnionych - tak, to właśnie jej ulubiony numer, na który notorycznie nabierał się I rok. Protesty pani z biurka obok radośnie ignoruje. Rwała właśnie trzecią kartkę, kiedy zauważyła, że nagrywam ją komórką (mówiłam, że nauczyłam się kilku sztuczek). Jej wrzask pewnie usłyszeli po drugiej stronie ulicy. Spróbowała mi wyrwać telefon, ale chyba jej zaświtało, że jak mnie dotknie, to jej oddam (kiedyś rzuciła mi plikiem papierów w twarz, zrobiłam to samo), więc tylko stała i krzyczała, że jestem bezczelną gówniarą. Przestałam nagrywać video i zadzwoniłam na policję. Przy słowach "I proszę przypomnieć patrolowi, że paragraf 276 KK przewiduje za to nawet karę pozbawienia wolności do lat 2" kobieta zbladła i się uciszyła, ale wciąż rzucała tekstami "i myślisz, że co mi zrobią, co? NIC!".

Zanim przyjechała policja, rozpętało się małe piekło (przyszedł dziekan i powiedziałam mu, żeby poczekał na przyjazd funkcjonariuszy, chyba że woli dowiedzieć się o wszystkim od prokuratury). Pojawił się patrol, wyjaśnienia, obejrzeli moje nagranie... W poniedziałek mam się stawić w prokuraturze.
Jedno wiem na pewno - odbiór dyplomu będzie moim ostatnim kontaktem z tą uczelnią.

jeden z dziekanatów U*

by Werbena
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Shadow85
20 22

Faktycznie suka, należało się babie. A ja narzekałem na swoje Panie z dziekanatu, bo miały problem z wydrukowaniem PDF.

Odpowiedz
avatar Xyre
25 25

I bardzo dobrze, chamstwo trzeba tępić. Przy okazji gratuluję obrony itepe itede ;]

Odpowiedz
avatar Werbena
39 39

Za pierwszym razem, kiedy mi podarła papiery, rozpłakałam się (rozpieścili mnie w dziekanacie innego wydziału), bo oddawałam wniosek o dofinansowane badań studenckich i kompletowałam papierki prawie przez miesiąc - ale pierwszy raz się z czymś takim zetknęłam, więc posłusznie podreptałam żebrać o opinie, zaświadczenia, kosztorysy ponownie, a potem ścieśniłam podpis takim maczkiem, że czepiła się czytelności. Dopiero brat oświecił mnie, że za coś takiego co najmniej wylatuje się z pracy.

Odpowiedz
avatar ogonkomara
26 26

Upewnię się: nie żartujesz? Nie mieści mi się to, jak pragnę szczęścia. Zabić, to mało.

Odpowiedz
avatar Werbena
21 21

Wierz mi - akurat zabicie jej przyszłoby mi z wielką łatwością. Na szczęście nie zdążyła podrzeć wszystkiego, bo chyba musiałabym się bronić po raz drugi.

Odpowiedz
avatar KompocikJablkowy
15 15

Eee, niby czemu po raz drugi? "Pozostałości" przecież nie spaliła, nagranie telefonem miałaś... do wystawienia duplikatów dokumentów chyba nie jest wymagana ponowna obrona?

Odpowiedz
avatar Werbena
28 28

Pytałam o to w poradni prawnej - dopóki robię to w sposób jawny, w celu udokumentowania czynu zabronionego dla przyszłego postępowania przygotowawczo-sądowego i nie mam zamiaru rozpowszechniania tego nagrania, nie łamię prawa.

Odpowiedz
avatar Eloe
8 8

Jak ja się cieszę, że mam kochaną panią w dziekaniacie! Kobieta zupełnie inna niż głoszą słuchy: pomoże, poprawi jak trzeba, udzieli wszystkich potrzebnych informacji a dużą wszystkie zaświadczenia wydaje prawie od ręki(chyba, że jest większa ilość, wtedy starosta ma obowiązek zebrać listę i dostarczyć ją do dziekanatu). Jak dla mnie to szkoda, że nikt wcześniej nie utarł nosa babie. Należało jej się! :D I pozdrawiam koleżankę z kulturoznawstwa! Ja dopiero zaczynam ;p Jeśli można zapytać to jaka specjalizacja i o czym robiłaś pracę?

Odpowiedz
avatar trolla
12 12

Nie trzeba pytać się o zgodę na *nagrywanie* (miejsc lub osób) w miejscu publicznie dostępnym. Dziekanat jest takim miejscem dla studenta. Co więcej nawet nie trzeba nagrywać w sposób jawny - tak długo jak nagrywasz to co widzisz i słyszysz nie jest to przestępstwo/wykroczenie - brak jest paragrafu na nagrywanie. Trochę to dziwne - o ile wiem oddanie indeksu jest warunkiem koniecznym dopuszczenia do obrony?

Odpowiedz
avatar Werbena
14 14

@Eloe - pisałam o kulturotwórczym charakterze medycyny ludowej. @trolla - bo jest, ale indeks wędruje na obronę, żeby komisja mogła wypełnić odpowiednie strony. Potem powinni odnieść protokoły i indeksy do dziekanatu, żeby czekały na podpis dziekana. Tylko moja komisja składała się z trojga ludzi, którym bliżej na tamten świat, a skończyliśmy dobrze po 18 (bo sobie chcieli pogadać -.-), więc wcisnęli nam papiery, żebyśmy je sami odnieśli - przecież oni mają na głowie rozwój ogólnoświatowej nauki.

Odpowiedz
avatar nisza
6 6

Pierdut - Nie 8 osob, a 4 :) (180 dalo "dobre", wiec dostala 180 pkt, 4 dały "słabe", wiec 180-4 = 176 (punktow) , 180+4=184(glosow) ).Co do historii - kobita masakryczna. Ja w sumie w dziekanacie nie mam najgorszych pan, ale jedna jest tez zolzowata.. Pani z historii natomiast zdecydowanie sobie cos pomylila i zdecydowanie powinna zostac ukarana. Obrony Werbeno Ci serdecznie gratuluje :)

Odpowiedz
avatar BlueberryNights
23 29

Przepraszam bardzo, ale nazwanie ją suką ubliża rodzajowi psiemu.

Odpowiedz
avatar nuclear82
9 9

Jeszcze publiczną zniewagę jej dowalić trzeba było!:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2011 o 14:47

avatar hawk
10 10

Werbena opisz sprawę jak się skończy :D

Odpowiedz
avatar zuziorro
27 27

człowiek człowiekowi panią z dziekanatu...

Odpowiedz
avatar sakta
7 7

Uchachałem się tym tekstem :D Dzięki!

Odpowiedz
avatar aseg
12 12

Gratuluję postawy autorki! Książkowy przykład postępowania z piekielnymi! ;)

Odpowiedz
avatar karolkotowicz
5 7

No to jest DOPIERO prawdziwa piekielna, chyba najbardziej wredna osoba z setek historii jakie tutaj miałem okazję czytać. Bo ta jedną od wielu innych odróżnia to, że specjalnie taka jest, a nie w wyniku porypanego charakteru czy okoliczności. I to piekielna z naprawdę mocno. Tzn oczywiście, Ci współczuję takich perypetii. No i Twój numer pierwsza klasa, choć szczerze wątpię by w państwie co się zowie Polska przestrzegano prawa w taki sposób by Twoje wysiłki odniosły sukces. Ale życzę Ci go mimo wszystko ;) No i nie omieszkaj opisać dalszych perypetii wrednej pani z dziekanatu.

Odpowiedz
avatar Werbena
36 36

Ten cyrk ma ciąg dalszy. Pomijając machinę prawną, uczelnia zaproponowała mi "ugodę". Oni "oferują się ograniczyć wachlarz stosowanych wobec mnie sankcji", jeżeli wycofam zeznania i zobowiążę się do nieinformowania mediów. Zapytałam, jakie konkretnie będą te sankcje i po usłyszeniu "zawieszenie w prawach studenta, usunięcie z senatu uczelni, samorządu studenckiego, ze skreśleniem z listy studentów włącznie" roześmiałam się w głos. Osoba, która ze mną rozmawiała, była tak zaskoczona tym, że już skończyłam studia i z listy studentów skreśliłam się w pewien sposób sama, że usłyszałam "to niemożliwe". Po stwierdzeniu, że moja dobra wola, przejawiająca się tym, że jeszcze nie poszłam do prasy z historią traktowania przez uniwersytet dokumentów, za które jest odpowiedzialny, właśnie zaczyna się kończyć i jeżeli chcą się układać, to czekam na sensowną propozycję, wyszłam. Nie wiem, gdzie trzeba mieć swoją godność, żeby rozmawiać z człowiekiem w sprawie ugody przedprocesowej i nawet nie wiedzieć, jaka jest jego sytuacja wobec nas. Z rozmowy wynikało, że uczelnia czuje się pokrzywdzona moim działaniem na jej szkodę. Dyplom i tak muszą mi wydać w przepisowym terminie (rozporządzenie MNiSW stwierdza, że dyplom musi zostać wydany w ciągu 30 dni od obrony, ostatnio wyciągnęłam go właśnie strasząc pozwem za bezprawne przetrzymywanie dokumentów), więc "wachlarz sankcji" przedstawia się cokolwiek nieszczególnie.

Odpowiedz
avatar bukimi
10 10

Wygląda na to, że nagrywanie musisz mieć włączone przy KAŻDYM kontakcie z szanownymi przedstawicielami uczelni. Zapewne jeszcze parę "rodzynków" byś nagrała.

Odpowiedz
avatar mightygroke
12 12

Jeszcze ci grozili?! W ogóle ta uczelnia to jeden wielki burdel, dobrze, że ostrzegłaś ludność przed nim. I oby trafiło to do mediów. Najlepiej sama podskocz do lokalnej tv i prasy :D Potem podaj pod tą historią koment z linkiem do artykułu :D

Odpowiedz
avatar Werbena
13 13

Uczelnia nie jest taka zła, tylko czasami zatrudnia nieodpowiednich ludzi. Osoba, która ze mną rozmawiała w sprawie ugody, zwyczajnie nie wiedziała, kim jestem, myślała, że wciąż studiuję - i wtedy to chyba jest standardowy tekst (mimo że nawet wtedy jest wrednie, ale, jak mawiała moja promotorka z etno, z uczelnią student jeszcze nigdy nie wygrał). Pójście do mediów, choć mnie kusi, ma jedną, wielką wadę - ja też tych papierów nie powinnam mieć w rękach, nie chcę dokładać problemów komisji. :/

Odpowiedz
avatar M4ck
7 7

Wiesz, jakby nie patrzeć - to oni grozili tobie w sprawie z ich błędem. Nie wydaje mi się, żeby złe było przy okazji wyciągnięcie ich innego błędu. Ale to już zależy od charakteru i twoich odczuć co do ludzi, u których się "broniłaś" ;)

Odpowiedz
avatar aseg
3 3

@Werbena: przy takich okolicznościach to bym nie miał żadnych skrupułów.

Odpowiedz
avatar aries
3 9

jesteś super, gdzie są takie dziewczyny? Bardzo mi się podobasz ;)

Odpowiedz
avatar dymeq
4 4

Werbena, czekamy na info o dalszym rozwoju sytuacji !

Odpowiedz
avatar Damroka
7 7

Nie rozumiem, dlaczego nikt przez ileś czasu nie zwolnił babsztyla zwracającego się do ludzi słowami typu: "I na ch*j ci te studia? Byłaś kretynką i będziesz!". Niepojęte to jest dla mnie. Nikt nie składał na nią skarg? Wydaje mi się, że studenci zrobiliby jakąś grupową wycieczkę do dziekana i przedstawili sprawę, bo jak tak można pomiatać ludźmi? Kosmos.

Odpowiedz
avatar ukalltheway
3 3

Naszą ''kochaną'' panią od listeningu i speakingu, która tak motywowała studentów do nauki, że wszyscy albo starali się omijać pewne zajęcia albo siedzieli jak myszy pod miotłą, na którą do tego były skargi od początku jak ruszył nasz kierunek, udało się nam ''usunąć'' z uczelni w trakcie sesji zimowej rok temu :) jedyne co musieliśmy jeszcze ''przeżyć'' to egzamin u niej i pa pa. Dodam, że kobieta prowadząca z nami takie zajęcia, sama nie potrafiła poprawnie wymawiać wyrazów...np mówiła gut mornyng a jak ktoś się pomylił w wymowie, albo nie zaakcentował (nie wszyscy posiadali ''british accent'' ja na szczęście, za to nie obrywałam...tylko dzięki temu, że przyswoiłam wymowę poprzez muzykę i rozmowy ze znajomymi - zresztą pamiętam u niej egzamin, jak się bałam, że na pewno mnie udupi a tutaj przy ogłaszaniu wyników słyszę od niej ''Pani nieźle mówi'' przeżyłam największy szok w życiu) to tak darła ryj, że dość dużo osób zrezygnowało ze studiów bo psychicznie nie dawali rady, a tutaj jeszcze sesja z tym babskiem ich czekała.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2011 o 15:05

avatar 2sloma
2 2

wrzuc to na youtuba, na co czekasz. tylko tak da sie z takimi zachowaniami walczyc.

Odpowiedz
avatar kjuik
5 5

to jednak da sie dzialac , zamiast plakac;) brawo!:) szkoda tylko ze wczesniej nikt nie interweniowal

Odpowiedz
avatar azahiel
7 7

@Damroka może była to mama jednego z wykładowców, albo inne powiązania rodzinne i nawet jakby skargi wpływały, to i tak szybko ginęły. Na mojej uczelni dziekan zapomniał się z sekretarką i wpadli, teraz wszyscy muszą się z nią użerać (profesorowie też), również robi łaskę jak musi wydać jakiś papierek, nie ubliża słowami, ale doprowadziła do płaczu nie jedną ze studentek. Wszyscy wiedzą jaka jest pani M., ale co zrobić, studia zaoczne, ale jak tylko był otwarty sekretariat dla dziennych to tam chodziliśmy ze sprawami. Ciekawe co pocznie pani, kiedy dziekan pójdzie na emeryturę. A dziekan sam nie może sobie z nią poradzić, bo jak dowie się żona, dzieci i wnuki, to może być jeszcze gorzej. Gdyby nadal nie studiowali tam znajomi, to już dawno podsunął bym temat mediom.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2011 o 10:20

avatar malan40
8 8

Kultura na tym kulturoznawstwie :P

Odpowiedz
avatar kamilklb
0 0

Alleluja!!! Gratuluję i życzę powodzenia! ;)

Odpowiedz
avatar karolkotowicz
7 7

@Werbena O ILE nie przyniesie to dla Ciebie żadnych konsekwencji to zgłaszaj to gdzie się da jak się da. Efekt będzie taki, że co prawda "prestiż" uczelni ucierpi, ale chyba na to zasluguje.... ale uporają się z tym problemem, i innym studentom będzie lżej. Żenujące i odrażające jest, że do takiej sytuacji doprowadzono (zapewne o owej pracowniczce było i jest doskonale wiadomo co i jak!), a potem o zgrozo CIEBIE straszono, zapewne ze strachu by sprawy nie rozdmuchać. Zrób IM przysługę, rozdmuchaj sprawę.

Odpowiedz
avatar Niebieskiptak
3 5

trzymam kciuki za wygrana walkę z dziwkanatem...

Odpowiedz
avatar bukimi
0 0

Daj znać co dalej! :)

Odpowiedz
avatar santiraf
0 0

koniecznie daj znać co dalej

Odpowiedz
avatar Werbena
14 14

Aktualizacja: sprawa trafiła do lokalnej prasy, ale kazałam wstrzymać się z drukiem przynajmniej do pierwszej rozprawy albo zawarcia ugody (której nie wykluczam, ponieważ uczelnia zareagowała i dyscyplinarnie zwolniła dziekanatkę, ale wciąż nie przedstawili mi żadnych konkretów poza tym, że "byłoby bardzo uprzejme z mojej strony, gdybym wycofała zeznania"). Swoją drogą, sama nie wiem, czego oczekiwać od uniwerku, bo jedno, co mogą mi zaproponować, to kolejne studia, a musiałabym zgłupieć, żeby dobrowolnie oddać się pod ich władzę. Cała machina procesowa zaczyna mnie męczyć i dochodzę do wniosku, że to lekki przerost formy nad treścią, tym bardziej, że narobiło to kłopotów lubianym przeze mnie profesorom i osobie, która zwykle zajmuje się dziekanatem, z którą nigdy nie miałam spięć, a teraz przechodzi bardzo drobiazgową kontrolę dokumentacji. Niemniej jednak, pani K. mam zamiar wytoczyć sprawę cywilną o zniesławienie, bo nie usłyszałam nawet "przepraszam" od tej kobiety.

Odpowiedz
avatar bukimi
2 2

Widzę, że nie tylko ja czekałem na aktualizację :) I co tam z lokalną prasą? Poszło? Pewnie masz chociaż 1 egzemplarz tej gazetki - podziel się :)

Odpowiedz
avatar bukimi
2 4

Jeszcze jedno: a wnioskowałaś o coś przy tym procesie? Jakieś odszkodowanie czy coś? Czy chodzi o samo wymierzenie sprawiedliwości, a nie liczysz na żadne (słuszne!) gratyfikacje w zamian za swoje stresy?

Odpowiedz
avatar Werbena
7 7

W sprawie cywilnej będę domagać się publicznych przeprosin i kasy za szkody moralne. Niszczenie dokumentów jest przestępstwem ściganym z urzędu i podpada pod kodeks karny, więc zajmuje się tym prokuratura (choć jej się nie chce), pierwsza rozprawa wyznaczona na wrzesień. Jedno, o co mogłam wnioskować, to przymus wpłacenia kasy na cele społeczne, ale sąd nie musi się do tego przychylić. Uczelnia robi, co może, żeby odciąć łeb sprawie i zrzucić wyłączną winę na K. Przez "lokalną prasę" miałam na myśli lokalne metro, ale powiedziałam im wyraźnie, że mogą o tym wspomnieć najwcześniej w dzień po pierwszej rozprawie (która, mam nadzieję, będzie jedyną i obejdzie się bez apelacji). A to dlatego, że nie chcę, żeby obecna i stała pani z tego dziekanatu miała jeszcze więcej nieprzyjemności - nie ona zawiniła, ale ona przeszła drobiazgową kontrolę papierów, studenci przypomnieli sobie, że dyplomy mogą odebrać już trzydziestego dnia kalendarzowego po obronie, a nie - jak do tej pory to było - w listopadzie, więc urlop jej przepadł, bo obrony trwały praktycznie do ostatnich dni lipca, a tu trzeba wszystkie dyplomy, odpisy i suplementy przygotować, wypełnić i upolować podpisy odpowiednich osób z władz uczelni... I mam silne przeczucie, że media podałyby tylko "pracownica dziekanatu zniszczyła dokumenty" i zdjęcie jej drzwi, a nikt by się nie zainteresował tym, że w całej sytuacji brała udział osoba, której zazwyczaj - i chwała niebiesiom - tam nie ma. Mam jakieś resztki litości, zresztą, z nią naprawdę dobrze żyłam i nie zasłużyła na zbieranie po dupie za innych.

Odpowiedz
avatar Invisse
1 1

Relacjonuj dalej, jak tylko coś się ruszy ;)

Odpowiedz
Udostępnij