Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielni robotnicy. 2 lata temu przeprowadziłem kapitalny remont mieszkania u rodziców. Zaczęliśmy…

Piekielni robotnicy.

2 lata temu przeprowadziłem kapitalny remont mieszkania u rodziców. Zaczęliśmy od łazienki - najdroższe i najwięcej babrania. Znajomy polecił nam dwóch panów co zajmują się właśnie takimi remontami. Zamówiliśmy, ustaliliśmy kosztorys i od 6 lipca miał się rozpocząć remont. Mieli przychodzić w dwójkę i pracować od 7 do 20 - żeby to jak najszybciej zrobić, wszak jeżdżenie 2 km do babci w celu kąpieli lub potrzeby nie należy do przyjemności. Panowie zapewnili że robota zajmie im około 10 dni - OK, da się przeżyć. Chcieli za to po 2 tysiące od łebka samej robocizny, drogo nieco ale kolega mówił że robią dobrze więc czemu nie?

Pierwsze 3 dni bez zarzutów, robili te 13 godzin, nie pili i nie opieprzali się. Jednak już czwartego dnia zaczęły się schody bo panowie przyszli dopiero o 11 bez żadnego uprzedzenia. Z dnia na dzień było coraz gorzej, często przychodził tylko jeden i dopiero w godzinach południowych, kończyli też wcześniej. Remont przeciągnął się do ponad 20 dni - lipiec się skończył a łazienka nadal nie była w pełni funkcjonalna. Sodoma i gomora, telefonów nie odbierali, przychodzili kiedy im się chciało a tłumaczyli to tym, że mają jednocześnie inną fuchę. Halo, ale nie taka była umowa! Przez roztrzepanie fachowców zawsze ktoś musiał być w domu a rodzice emerytami jeszcze nie są i często wiązało się to ze sprowadzaniem ponad 80-letniej babci. Nie mówiąc o niemożności zaplanowania niczego na więcej niż dwie godziny naprzód i nieczynnym kibelku.

No dobra, remont skończyli 3 sierpnia. Podziękowaliśmy im za resztę pomieszczeń które zrobił znajomy mamy z pracy - robił sam a uwijał się szybciej niż tamci w dwójkę i na dodatek skasował mniej. Zrobił także do porządku czego nie można powiedzieć o łazience...

No właśnie, na pierwszy rzut oka wyglądała dobrze. Po około pół roku zaczął dawać się we znaki silny zapach wilgotnego gruzu, dochodzący nie wiadomo skąd. Okazało się że panowie fachowcy zakafelkowali około 70 kg gruzu pod wanną nie mówiąc o tym że nawet nie przeczyścili pieca z ogromnej ilości pyłu - powodowało to jego duszenie się i zapalał często za 4-5 razem marnując gaz i dużo wody.

Panowie ci robili równocześnie remont sąsiadowi około 250 metrów dalej i tam też niezłe akcje odstawili - np. ukradli całe wiadro gładzi tynkowej wmawiając mu że zużyli. Kupił on cztery wiadra owej gładzi, zastał w mieszkaniu 2 puste i 3-cie prawie puste ale za nic w świecie nie mógł znaleźć czwartego.

remont

by nuclear82
Dodaj nowy komentarz
avatar Shadow85
4 4

Zawsze podpisuje się umowę przed wpuszczeniem kogokolwiek do domu, właśnie po to żeby uniknąć takich sytuacji. W umowie musi być zawarta data rozpoczęcia i planowanego zakończenia prac, oraz kara za każdy dzień spóźnienia, dotycząca obu stron (fachowcy mogli mieć problem z rozpoczęciem, bo to utrudniał np właściciel). Jak do tej pory zawsze skutkowało, a powiedzmy, że w domku jedno rodzinnym co roku jest co robić.

Odpowiedz
avatar szarri
3 3

miałam podobną historię. umowa jak najbardziej podpisana, z datami, z wyceną itd. panowie po trzech dniach przestali przychodzić na umówione godziny, zaczęli się troszkę opierniczać... po jakimś czasie rozbabrali łazienkę (remont całkowity, włącznie z likwidowaniem ściany pomiędzy niegdysiejszą toaletą i łazienką) i wówczas po prostu wyłączyli komórki. zostawili nie tylko łazienkę w takim stanie, że widywałam ładniejsze bunkry, ale także cały swój sprzęt, ubrania robocze itd. oczywiście, zgodnie z umową, dostali wcześniej zaliczkę... wezwany rzeczoznawca był pewny - zrobili i tak o wiele więcej, niż zarobili ;) tak się teraz zastanawiam - mieli jakiś wypadek czy zadanie ich przerosło? darmowa robocizna warta jakieś pół tysiąca i sprzęt (droga poziomica, fajna drabina, chyba nawet jakaś wkrętarka czy coś takiego) zostały nam na osłodę załatwiania się przez całe wakacje u sąsiadki...

Odpowiedz
avatar Jurko
2 2

Ja miałem to szczęście że na czas remontu przeniosłem się do teściów. Remont miał trwać 2 miesiące ale przeciągnął się na cztery. Po rozpoczęciu okazało się że praktycznie trzeba wszystko skuć i całe mieszkanie od nowa tynkować. Męczarnie się skończyły a efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. Wykonawca miał dziesiątki świetnych pomysłów i potrafił naprawdę dobrze doradzić. Wszystko zrobione dokładnie i starannie a co najważniejsze bez naciągania.

Odpowiedz
Udostępnij