Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O piekielnych lekarzach. Niedługo przed rozpoczęciem liceum miałam wypadek, dość poważny w…

O piekielnych lekarzach.

Niedługo przed rozpoczęciem liceum miałam wypadek, dość poważny w skutkach - cztery żebra złamane, dwa pęknięte, pęknięty mostek i łopatka, złamany obojczyk plus - chyba w ramach bonusu - wstrząs mózgu, jedna rana kłuta i ogólne poobijanie. Cud, że nie złamałam kręgosłupa.

Przytomność straciłam tuż po wypadku, ocknęłam się w szpitalu. Ocknęłam się - no niezupełnie, zanim udało mi się otworzyć oczy, usłyszałam głosy lekarzy naradzających się nade mną. Słów nie rozróżniałam, ale ich głosy były tak pozbawione emocji, że pomyślałam, że nie żyję i to głosy z tamtej strony. Na szczęście czułam potworny ból, więc po chwili uznałam, że chyba jeszcze nie umarłam (potem okazało się, że już od dwóch godzin byłam pod jakimiś kroplówkami, ale nikomu nie przyszło do głowy podać mi w tych kroplówkach cokolwiek przeciwbólowego - ponoć nieprzytomna jęczałam z bólu, ale widać nie na tyle głośno, by komuś to wadziło).

Otworzyłam oczy, jęknęłam, zobaczyłam nad sobą trzech lekarzy, z których jeden rzucił: "no, budzi się, to nie przebiła". Jak się potem okazało, z mojego ocknięcia wysnuł wniosek, że jednak żadne z żeber nie przebiło mi płuca. Z medycznego punktu widzenia przytomność i przebicie nie mają chyba żadnego związku, ale on wiedział lepiej. Środki przeciwbólowe dano mi dopiero po kilku kolejnych godzinach i to z wielkiej łaski (na zasadzie "chciało ci się sportu, to teraz cierp" i na zasadzie "boli, bo ma boleć" - dodam, że mam raczej wysoki próg odporności na ból, ale wtedy chciało mi się wyć).

Choć RTG nie określało jednoznacznie kondycji moich płuc i odma nie została wykluczona, wypisano mnie po dwóch dniach. Dostałam tylko zapas leków przeciwbólowych - to prawda, żebra zrastają się same, pęknięty mostek też, na obojczyk zalecono mi stabilizator (zalecono - czyli ze szpitala wyszłam bez stabilizatora, który musiałam sama sobie zorganizować), ale wydawało mi się to za mało. Spodziewałam się gorsetu czy czegoś poważnego, co zapewniłoby mi prawidłowe zrośnięcie się kości. Lekarze mnie wyśmiali, a ortopeda, do którego poszłam prywatnie stwierdził, że wszystko się ładnie samo pozrasta.

No i pozrastało się. Młode kości, szybkie gojenie. Ale nikt nie przewidział, że będzie krzywo. Obojczyk jest OK, bez śladu, tylko że wskutek potężnego uderzenia, jakie towarzyszyło wypadkowi, cała prawa (czyli ta połamana) część szkieletu mojej klatki piersiowej niejako się przesunęła. Z przodu moje prawe żebra są nieco wklęśnięte, z tyłu - lekko wypukłe w stosunku do lewych. Poza tym bywa, że bolą, ale teraz już nic na to nie poradzę. Nie jest to bardzo widoczne, właściwie jak ktoś o tym nie wie, to tego nie zauważa, ale obcisłych bluzek w paski staram się unikać... Poza tym podejrzewam, że nie przejdę badań lekarskich pod kątem skoków spadochronowych, a zawsze marzyłam o skakaniu.

Walka o odszkodowanie nie przyniosła skutków, za to była potwornie upokarzająca. Najlepsze, że zamiast odszkodowania złożono mi propozycję... orzeczenia o stopniu niepełnosprawności (sic!). Propozycję obśmiałam, bo takie orzeczenie stanowiłoby dla mnie tylko przeszkodę w uprawianiu kilku fajnych sportów. Oczywiście przeszkodę do przejścia, ale po co sobie życie komplikować... Ech, Polska...

by Winchester
Dodaj nowy komentarz
avatar Traszka
2 6

Nie ma czegoś takiego jak "niewykluczona odma". Albo jest duża i ją widać na zdjęciu, albo jej nie widać, czyli jest na tyle mała, że nie zagraża życiu i nic się z nią nie robi. A żebra zrastają się same, nie można ich w żaden sposób stabilizować, bo przy oddychaniu będą się ruszały inaczej (może to paradoksalne, ale będą bardziej się ruszały względem siebie). A że boli - miejsce złamania potrafi boleć do kilkunastu lat po zrośnięciu, a może nie boleć wcale. Trafiła Ci się pierwsza opcja, ale na to nie ma reguły, nie można tego przewidzieć ani zapobiec. Medycyna to nie jest matematyka.

Odpowiedz
avatar Winchester
1 3

E tam, nie ma. W polskich szpitalach jest wszystko. Do tego stopnia, że lekarze widzieli tylko dwa złamane żebra, dopiero na kolejnym zdjęciu, już poza szpitalem wyszło, że jednak cztery. Generalnie odniosłam wrażenie, że mieli gdzieś co i jak mam złamane, a co (i czy) mam przebite. Nie chodziło mi o stabilizowanie żeber, tylko zapobieżenie dalszej deformacji szkieletu klatki. Po latach dowiedziałam się, że powinnam była wtedy zostać ustabilizowana specjalnymi pasami. Nie wiem, na ile jest to prawdą, nie znam się na medycynie, ale wiem, że dziś ortopedzi załamują ręce na mój widok i pomstują na kolegów po fachu, którzy do tego dopuścili. A, jeszcze jedno - mam taki tryb życia, że różne kości już sobie łamałam - niektóre bolą, inne nie. Ten ból, o którym pisałam, to nie jest zwykły ból zrośniętych kości, tylko ból całej klatki, bo teraz wszystko jest względem siebie niewłaściwie poustawiane.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 czerwca 2011 o 17:01

avatar ukalltheway
2 2

Dziwne...ludzi z połamanym obojczykiem się gipsuje z tego co pamiętam (jak szłam w sprawie odszkodowania do mojej podstawówki, bo przez zaniedbanie nauczycielki złamałam rekę a w sumie to mi złamano, bo w czasie bójki na korytarzu między chłopakiem z mojej klasy i drugiej, chłopak ode mnie z klasy popchnął tego drugiego, on wpadł na mnie, ja na ścianę pod którą stałam ręka srrru w taką drewnianą listwę na ścianie i złamany nadgarstek - to pani zajmująca się ubezpieczeniami itd. opowiedziała, że jej córka spadła z murku czy tam drzewa i złamała obojczyk, to ją zagipsowali całą aż do żeber bodajże)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 czerwca 2011 o 16:39

avatar Winchester
2 2

Gipsuje, o ile w bardzo bliskiej okolicy tego obojczyka nie ma akurat rany. A ja miałam głęboką kłutą :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

wspólczuję jeśli naprawdę stracisz możliwość skakania. Sam chcę spróbować w te lato...

Odpowiedz
avatar snapper
1 1

Ciebie wypisali, moją koleżankę po złamaniu miednicy wręcz przeciwnie. Przechodziła połowę rehabilitacji w Belgii, potem przewieźli ją do Polski. Okazało się, że tam stwierdzili, że najlepiej, jak się rehabilitacja zacznie od razu, i jak tylko mogła się ruszać - ćwiczenia, masaże i inne cuda miała, żeby mogła normalnie funkcjonować. Jak wróciła do Polski - leżeć, nie ruszać się, rehabilitacja za rok albo i dłużej...

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
1 1

Dodam tylko, że nikt w szpitalu stabilizatorów Ci nie da bo nikt tego w pełni nie refunduje. Acz można dostać od lekarza, że trzeba i wtedy ileśtam procent kosztów ponosi NFZ.

Odpowiedz
avatar Winchester
1 1

W szpitalu to nikt mi tego nawet bandażem nie raczył przewiązać ;)

Odpowiedz
avatar minus25
0 0

czytałem kilka podobnych, strasznych historii. I jak poprzednim autorom... bardzo Ci współczuję tego czego musiałaś doświadczyć. Naprawdę mi przykro. Chciałem napisać Ci to prywatnie, żeby nie robić Ci siary, ale nie ma tutaj takiej opcji. Trzymaj się ciepło

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 5

opowiesc dluga tylko nie wiadomo, o co w niej chodzi, pretensje do swiata bo nierefundowanego stabilizatora nie dali? o to ze odszkodowania nie przyznano (jakiego? mialaś ubezpieczenie na zycie czy sadzilas sie z kims, kogo obwinialas o swoj wypadek?) skoro sily i checi do uprawiania sportow ekstremalnych nadal masz, to znaczy ze az tak zle z toba nie bylo i nikt ci krzywdy w szpitalu nie zrobił.

Odpowiedz
avatar Winchester
1 1

Tja, pretensje o stabilizator... Jeśli już pretensje, to do lekarzy, którzy po dwóch dniach wypisali mnie ze szpitala jak psa, bez jakiegokolwiek ustabilizowania kości i bez jakiegokolwiek zatroskania o to, jak one się zrosną. Zresztą przez dwa dni tego, pożal się Boże, "leczenia" też traktowano mnie jak psa. Plus pretensje o to, że olano mój przypadek, przez co dziś nie jestem do końca sprawna. A mogłam być. Wypadek był niezawiniony przez człowieka, starałam się o odszkodowanie za błąd lekarski i złe prowadzenie leczenia. Sprawa trafiła do prokuratury. Niestety w małym mieście, gdzie szpital z sądem są za pan brat... Mogłam walczyć dalej, ale - jak już pisałam - było to zbyt upokarzające. A to, że po paru latach wróciły mi chęci (bo z siłami bywa różnie i czasem robię coś walcząc z bólem) do sportów, absolutnie nie świadczy o braku winy lekarzy.

Odpowiedz
Udostępnij