Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Podwójnie piekielna historia. O bezmyślnym kierowcy i o tym, że nawet ratownik…

Podwójnie piekielna historia. O bezmyślnym kierowcy i o tym, że nawet ratownik ratownikowi wilkiem...

Tego dnia nie spodziewałem się niczego szczególnego bo miałem akurat służbę na P. Ale dostaliśmy wezwanie jako pomocnicza do wypadku samochodowego, ponieważ wszystkie S'ki były w rozjeździe.

Wracaliśmy karetką z tego wypadku, na sygnale, wioząc pacjenta no w nie najlepszym stanie i spieszyło się nam bo bez operacji facet miałby problem. Dojeżdżamy do ronda, samochody o dziwo zjeżdżają nam z drogi (co wcale nie jest takim częstym i oczywistym zjawiskiem) i widzimy, że z lewej pędzi osobówka, widzi nas z pewnością, a już na tysiąc procent nas słyszy, ale jedzie - wyglądało to tak jakby miał nadzieję, że zdąży przed nami. Kierowca widząc, że ten nie ustąpi pojazdowi uprzywilejowanemu zaczął hamować. Niestety było za późno... Rąbnął nam prosto w bok. Karetka wylądowała na boku, osobówka obok na słupie. Z okolicznych samochodów powyskakiwali ludzie. Niektórzy popatrzeć, niektórzy pomóc. Zrobił się okropny korek na całym rondzie. Ja i kolega ratownik pozbieraliśmy się, on zajął się pacjentem, a ja poleciałem zobaczyć co z kierowcą, który całe uderzenie przyjął na siebie. Pacjentowi nic się nie stało, ale nasz kierowca był w średnim stanie. Zabezpieczyliśmy jego stan tym co z karetki udało się uratować. W między czasie kolega poszedł zobaczyć co z kierowca osobówki, a ten... wyskoczył na mojego kolegę, że JEMU SIĘ SPIESZYŁO! A MY CO!? ... Byliśmy w szoku, spowodował wypadek, zagrożenie życia nie tylko swojego, ale i nas wszystkich, a on jeszcze zaczął na nas się drzeć. Uznaliśmy, że jest w szoku, kolega próbował dać mu coś na uspokojenie, facet się miotał, rzucał z pięściami w stronę kolegi, ludzie wokół zaczęli krzyczeć - ogólnie zrobiło się ogromne zamieszanie. Sytuację zobaczył nieoznakowany wóz policyjny i podjechali - wezwane przez nas służby jeszcze nie dotarły. Próbowali wyciszyć i uspokoić tłum, ale atmosfera robiła się coraz bardziej nerwowa. Sprawca zaczął rzucać się z rękoma na policjantów, którzy nie chcieli go puścić na spotkanie, na które tak się spieszył. Później zaczęła się awantura, że MY mu zniszczyliśmy tym wypadkiem telefon, że teraz MUSIMY mu dać inny bo on musi zadzwonić, że jacyś idioci wjechali mu pod samochód i spowodowali wypadek. W końcu nadjechały karetki, zapakowaliśmy naszego kierowce, który był już w bardzo kiepskim stanie i zaczął tracić przytomność. Agresywny facet został w końcu wepchnięty do karetki, podano mu środki uspokajające i dopiero zawieziono do szpitala. Ratownicy z trzeciej karetki zaczęli krzyczeć na nas po co żeśmy tyle służb wzywali... Nie docierało do nich, że ja i kolega też możemy mieć urazy wewnętrzne (przy takim wypadku to możliwe) i prawie odmówili zabrania nas do szpitala... Po drodze jeszcze nasłuchaliśmy się jacy to nieodpowiedzialni jesteśmy (dodam, ze mówili to gówniarze kończący licencjat kiedy ja i mój kolega -studiowaliśmy razem- mamy już prawie 10 lat praktyki zawodowej za sobą), że oni sobie wypoczywali (na służbie!?) i musieli nagle po nas jechać... My już nerwowi, w końcu zaczęła się awantura w tej karetce, mój kolega zaczął krzyczeć, że smarkacze nie będą go pouczać. Oczywiście później napisaliśmy na nich skargę, nie wiemy czy jeszcze pracują - ale takie osoby nie powinny pracować w tym zawodzie, skoro tak traktują kolegów z branży to jakby traktowali zwykłego pacjenta niezwiązanego z medycyną? W szpitalu się okazało, że mam złamane trzy żebra, a mojemu koledze grozi pęknięcie śledziony.

Historia skończyła się tak, że najpierw nas oskarżono o spowodowanie wypadku, ponieważ wzięli zeznania tylko od kierowcy osobówki, później jak już przyjęli zeznania świadków i nasze okazało się, że jednak to nie my. Tamten facet do samego końca uważał, że to nasza wina... A jako kare dostał kilka klat w zawieszeniu i odebrali mu prawo jazdy... Przypominając sobie takie i podobne historie z pracy mam wrażenie, że ludzie jednak nie myślą...

Pogotowie

by zaszczurzony
Dodaj nowy komentarz
avatar Nihil
9 9

A co z pacjentem i kierowca karetki? Ogolnie to trafił pan na wyjątkowego bezmózga, nie mam prawa jazdy a dobrze wiem, że jak cokolwiek leci na sygnale to nie tylko trzeba przepuścić ale jak jest taka okazja to ułatwić pracę, np. na przejściu mówiąc żeby zrobili miejsce bo jedzie, a tu CEP i jemu się należy...

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
7 7

Z pacjentem nie wiem, takich danych nie posiadam, jak dowieźliśmy go do szpitala to jeszcze żył ;) A kierowca karetki bardzo połamany był, nogi okropnie dochodził do siebie bardzo długo. Chyba nawet odszkodowanie baaardzo wysokie dostał.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2011 o 21:55

avatar trolla
3 7

Pamiętaj, że jazda na sygnale nie oznacza, że automatycznie ma się pierwszeństwo. To do kierowcy pojazdu uprzywilejowanego należy obowiązek zachowania szczególnej ostrożności. Jeśli przejeżdżaliście na czerwonym, a piekielny miał zielone to z dobrym prawnikiem mógłby urządzić jeszcze większe piekło. ==Nie karmić trolla!

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
6 6

My mieliśmy zielone. Przecież gdyby tak nie było to bym się nie burzył o zachowanie kierowcy :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2011 o 17:31

avatar Kosz
2 2

No pacz pani, a PoRD rzecze, że należy pojazdowi uprzywilejowanemu nie tylko ustąpić pierwszeństwa, ale wręcz usunąć z drogi umożliwiając przejazd.

Odpowiedz
avatar Kkwwm
-3 3

Dokładnie tak jak mówi trolla!!

Odpowiedz
avatar trolla
6 8

Ten piekielny musi być skończonym idiotą jeśli wymusza pierwszeństwo/powoduje wypadek na czerwonym i jeszcze się kłóci. Ale nawet na zielonym karetki mają przechlapane. Jak często zdarza się, że samochody się zatrzymują aby przepuścić karetkę, piesi nie wchodzą na przejście... Za wyjątkiem jednej osoby, która stwierdza, że skoro samochody stoją to można przechodzić (albo jeszcze lepiej - przebiegać)?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2011 o 17:49

avatar zaszczurzony
9 9

Zdarza mi się jechać na siedzeniu pasażera na sygnale i wtedy widzę doskonale, po prostu czasami przebrnąć przez miasto to KATASTROFA!! a to nie zjedzie ktoś na pobocze, a to nie zatrzymają się (jak my mamy czerwone) z boku i musimy CZEKAĆ aż w końcu ktoś pomyśli, ze karetka na sygnale stoi od 3 minut, gwizdki wyją na pół miasta to może warto puścić.. Śmieszą mnie komentarze ludzi typu: nooo karetka włącza sobie sygnały jak nie chce im się w korkach jechać... po prostu głupota niektórych mnie przeraża... / edit: dodam, że najśmieszniejsze jest to, że później na miejscu wypadku ludzie NA NAS psioczą, że za długo jechaliśmy...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2011 o 18:54

avatar Marcuise
2 2

Heh, ludzie myślą? Człowieki nie mają czym myśleć. Na świecie obowiązują prawa dżungli - miejskiej dżungli. Bardziej inteligentni byli ludzie w średniowieczu.

Odpowiedz
avatar Marian
5 7

No cóż. Moja mama przez kilkanaście lat jeździła erką, jako pielęgniarka. Nie raz opowiadała o głupocie niektórych kierowców. A jakiś czas temu była u mnie w mieście afera, ponieważ w karetkę, przejeżdżającą na zielonym świetle, wjechał pijany wikariusz z pobliskiej parafii.

Odpowiedz
avatar janhalb
9 9

Kurczę... Jak słyszę sygnał karetki, to natychmiast zaczynam się "rozglądać" i lokalizować, żeby wiedzieć jak zjechać, żeby tylko ustąpić drogi i pozwolić dotrzeć na miejsce jak najszybciej. I nie chodzi o przepisy, tylko o zwykłą, ludzką reakcję: KTOŚ MOŻE WŁAŚNIE WALCZY O ŻYCIE i te kilka sekund może zadecydować. Nie jestem w stanie rozumieć ludzi, którzy wymuszają pierwszeństwo na karetce na sygnale...

Odpowiedz
Udostępnij