Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sporo ostatnio historii o "nocnych imprezowiczach" - dorzucę swoje trzy grosze. Kto…

Sporo ostatnio historii o "nocnych imprezowiczach" - dorzucę swoje trzy grosze. Kto w tej historii był bardziej piekielny - osądźcie sami.

Było to dawno temu, mieszkałem w warszawskim bloku, miałem 18 lat i szykowałem się do matury. Nazajutrz miała być próbna matura bodaj z polskiego, więc jeszcze trochę się uczyłem, a potem położyłem się spać - bo jak wiadomo nawet pełna głowa wiedzy nie przyda się, jak człowiek jest nieprzytomny. Moja mama gdzieś wtedy na kilka dni wyjechała, byłem sam w domu.

Pech chciał, że mieliśmy takich sąsiadów przez ścianę - "imprezowe towarzystwo", prymitywni, codziennie rzeka alkoholu, wrzaski, przekleństwa, kłótnie, muzyka, jazgot. Kto mieszka (albo mieszkał) w bloku zbudowanym z wielkiej płyty (zwanej długogrającą...), ten wie że właściwości izolacji dźwięku w takim budownictwie nie istnieją. Co gorsza - "duży pokój" piekielnych sąsiadów przylegał bezpośrednio do pokoju w którym spałem.

Jedenasta w nocy - impreza za ścianą. Północ - to samo. Pierwsza w nocy - impreza wyraźnie się rozkręca...

Co robić? Dziś odpowiedź byłaby prosta: zadzwonić na policję. Tylko że wtedy nie było policji, tylko milicja (maturę robiłem w 1989) i generalnie jak człowiek nie musiał, to wolał nie mieć z nią za dużo do czynienia... A impreza trwała. Nie byłem taki odważny, żeby samemu pukać do drzwi za którymi bawi się spora grupka kompletnie pijanych dorosłych ludzi (nie, niestety nie nazywam się Chuck Norris).

O drugiej w nocy nie wytrzymałem. Wpadłem na naprawdę piekielny pomysł... Na szafce przy ścianie dzielącej nasze mieszkanie (i mój pokój) od mieszkania pijanych sąsiadów stał magnetofon (tak, magnetofon, na kasety - takie to były czasy :-).

Nie był to może jakiś cud techniki - ale drewniane, oddzielne głośniki plus wzmacniacz 2 X 35 watów swoją moc miały. Co zrobiłem?

Najpierw ustawiłem głośniki przodem do ściany. Potem ustawiłem potencjometr ("głośność") na maksimum. Potem włożyłem kasetę z V symfonią Beethovena (zawsze lubiłem klasykę...). A potem wcisnąłem "play" i... szybko uciekłem do drugiego pokoju.

Kasety magnetofonowe mają na początku kawałek "pustej" taśmy, tak zwaną rozbiegówkę. Rozbiegówka przewija się jakieś 5-10 sekund. A potem...

TA-DA-DA-DAMMMMM!!!! TA-DA-DA-DAMMMMM!!!!...

Dudniło tak, że czułem drżenie szyb i ścian. Jestem pewien, że obudziłem cały blok (ale większość pewnie i tak nie spała ze względu na imprezę za ścianą).

Imprezowicze wytrzymali 20 sekund. Potem wyłączyli swoją muzykę (jeśli tak można nazwać tę rąbankę, która leciała z ich mizernego Grundiga) i wylecieli na korytarz, żeby zobaczyć CO SIĘ DZIEJE.

Tyle że ja już wtedy szybko wyłączyłem Beethovena (wybacz, mistrzu...). Zapadła cisza. A potem imprezowicze szybko i (sądząc po odgłosach na klatce schodowej) dość nerwowo rozeszli się do domów.

A następnego dnia sąsiadka i jej facet chodzili po osiedlu z jakoś mocno niepewnymi minami i przez bodaj trzy dni nic nie pili.

Wiecie co? Mam wrażenie, że oni w tym pijanym widzie uznali to chyba za coś w rodzaju "memento mori", za śmierć pukającą do drzwi. :-)

Potem jeszcze przez kilka dni różne sąsiadki dyskutowały o tym, co to było za zjawisko...

by janhalb
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Entropik
19 19

Proste...pili Chopina ale stwierdzili, że Beethoven lepszy. Tak sie leczy alkoholizm ;-)

Odpowiedz
avatar kicu
14 14

TAADADADAAAAM !!! TADAADAADAAAM!! mnie kompletnie rozwaliło ;) Obawiam się, że na moich obecnych sąsiadów by nie podziałało, ale zapamiętam sobie ten pomysł :D

Odpowiedz
avatar janhalb
13 13

@kicu: Beethoven w odpowiednim natężeniu działa NA KAŻDEGO. ;-)

Odpowiedz
avatar maksioxD
7 9

@janhalb: każda muza w odpowiednim natężeniu działa :]

Odpowiedz
avatar janhalb
4 4

No pewnie tak... :-)

Odpowiedz
avatar Marcuise
-5 9

Dobre ;D Wypróbuje to na starszej sąsiadce. Zawał murowany :)

Odpowiedz
avatar KompocikJablkowy
15 15

My akurat mieszkamy w domu jednorodzinnym, ale mamy "przez ulicę" sąsiadów, którzy w lecie bardzo lubią przez okno wystawiać głośniki i puszczać jakąś "łupaninę". Sąsiad mieszkający obok nich też się kiedyś zdenerwował, głośniki również ustawił na parapecie i puścił muzykę klasyczną... tamci od razu swoje wyłączyli, za to krzyczeli coś w stylu "co pan k**wa tu puszcza!" :P

Odpowiedz
avatar andrejewna
10 12

Absolutnie genialne! Czemu ja na to nie wpadłam? Mam takiego jednego - gra mi nad głową CAŁY dzień, bo mieszka nad pomieszczeniem, w którym pracuję. Poczekam, aż ostatni klient zniknie za drzwiami i... TA-DA-DA-DAMMMMM!!!! :D

Odpowiedz
avatar josefine
9 9

ja mam takie kretyństwo nad głową, więc ciężko byłoby mi przystawić głośnik do sufitu, nie mniej jednak mój partner mieszka ścianę w ścianę z takimi debilami - podpowiem mu ten pomysł.

Odpowiedz
avatar JediPrzemo
8 10

Sposób sprawdzony i praktykowany przeze mnie od kilku lat, działa na każdego amatora inteligentnej muzyki łup-łup (zwanej inaczej techno). Efekt jest też podobny przy Dies Irae z Requiem D-Moll Mozarta :)

Odpowiedz
avatar grisznik
4 4

@JediPrzemo: Requiem d-moll. Tylko po angielsku literę tonacji pisze się dużymi jeśli jest ona mollowa. A co do historii - kiedyś w akademiku dziewczyny za ścianą zaczęły czegoś głośno słuchać, bo ich współlokator pojechał do domu i pozwolił im ze swoich głośników korzystać. To mój kumpel z pokoju też głośniki do ściany i na full. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do innego kolegi. Niestety, okazało się, że kolega miał za cienki sprzęt i panienki się zorientowały dopiero jak wyłączyły swoje ;)

Odpowiedz
avatar makrauchenia
12 12

Hehe, numer jak z "Dnia Świra"... Ja wredna jestem, ale jednak poczekałabym do rana, bo tak jak pisze grisznik, istnieje ryzyko, że nie przebijemy się przez barierę dźwięku sąsiada; a dziesięć po szóstej rano, towarzystwo, które właśnie skacowane przewraca się na drugi bok, na pewno bardziej doceniłoby uroki muzyki klasycznej. A i legalne byłoby to wtedy, bo już po ciszy nocnej.

Odpowiedz
avatar mikado188
1 5

Trzeba był puścić Dies Irae("Dzień gniewu")Mozarta.

Odpowiedz
avatar nebeleska
4 4

Boskie zagranie :)

Odpowiedz
avatar ieyasu
7 7

Dobry i sprawdzony sposób. W starym mieszkaniu na parterze mieszkali imprezowi lokatorzy. Mieli oni spory taras na którym w lato regularnie robili grilla dla znajomych. Oczywiście muzyczka typu "umpc, umpc" jest koniecznym warunkiem każdej imprezy, podobnie jak piwko i kiełbaska. Niestety niektórzy z nas wstają rano do pracy i imprezy do północy przez cały tydzień to niekoniecznie to co tygryski lubią najbardziej. Szczególnie jak sypialnia znajduje się po tej samej stronie bloku. Prośbą nie dało rady, policja mnie olała tak więc pozostała ZEMSTA. Następnego dzionka po piątkowo-sobotniej imprezie, kiedy piekielni bez wątpienia leczyli kaca, sprzęt grający w postaci głośników od komputera (solidny zestaw 4+1) powędrował na balkon sypialni. Bardzo lubię "Summertime" Gershwina (i generalnie operę). Moi piekielni (i niestety reszta bloku, SORRY!) mieli okazję posłuchać z ranka każdego wykonania tego kawałka z mojej kolekcji (oraz paru innych ulubionych arii przy okazji) tak przez 3 godziny. Głośne imprezy się skończyły.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2011 o 16:18

avatar konto usunięte
-1 3

była zauścić łajemsijej albo last krysmas :D:D ale kurde, szkoda że mi nikt nie naqrwia betowenem :) miło wspominam akademik pod względem muzyki (tj. tej dochodzącej zza drzwi - klasyka lata 60, 70, bo moje współlokatorki były fankami rihanny, gagi i hiphopu:))

Odpowiedz
Udostępnij