Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytałam tu wiele historii z mechanikami w rolach głównych. Ja też miałam…

Czytałam tu wiele historii z mechanikami w rolach głównych. Ja też miałam wątpliwą przyjemność użerania się z warsztatem samochodowym.

Kilka lat temu mój mąż miał wypadek samochodowy. Dodam, że nie z jego winy. Samochód dość mocno uszkodzony. Mojemu lubemu cudem nic poważnego się nie stało (standard: ból kręgosłupa i tyle). Pomijam fakt, że zanim przyjechała policja, na miejsce dotarła laweta z nieodległego dużego warsztatu. Mój mąż w szoku będąc, zgodził się, by samochód zabrali. Obiecali auto zastępcze i szybką naprawę. W kosztorysie uwzględniono same nowe części (w tym zderzak, maska, błotnik, nadkole).

No i zaczęły się schody. Po pierwsze: opóźnienie. Po umówionych dwóch tygodniach podjechaliśmy pod warsztat, a tam nasze autko przykryte plandeką stało nieruszone "pod chmurką". Jako że potrafię walczyć o swoje, naprostowałam kogo trzeba i samochód od razu trafił na warsztat.

Po paru dniach przyjechałam już sama po odbiór. Oglądam samochód, a tam... szpary między elementami takie, że dwa palce by włożył. (J)a, (M)echanik.
(J) - A ten samochód to skończony jest?
(M) - No tak, trzeba tylko tu podpisać i może pani jechać.
(J) - Ale ja tego nie podpiszę, bo auto nie jest zrobione.
Tu zostałam obdarzona spojrzeniem morderczym.
(M) - No ale o co pani chodzi? Zrobione jest przecież.
(J) - Pan albo ma mnie za głupią, albo ślepą. Przecież te elementy nawet spasowane nie są dobrze!
Tu we wzroku mechanika pojawiła się mieszanina zaskoczenia (Jak to, że blondyna się zna!?) i wściekłości.
(J) - Proszę to poprawić, za dwa dni przyjadę po samochód.

Po tym czasie znowu podjechałam zastępczakiem pod warsztat, ale tym razem ze znajomym lakiernikiem, który obiecał sprawdzić grubość lakieru na wymienianych elementach.
Okazało się, że elementy nie były nowe, a stare i wyklepane, szpachli na nich było mnóstwo! Okazało się, że mimo wyceny, wstawili nam do auta stare części.

Po kolejnej awanturze z pewnością zostałam ochrzczona mianem piekielnej, ale za czwartym razem samochód udało się odebrać w o wiele lepszym stanie.

PS. Próbowali mnie skasować za auto zastępcze, nie muszę chyba nadmieniać, że im się nie udało :)

Warsztat, który chyba już nawet nie istnieje

by Tumartini
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Caporegime
4 8

Witamy w Polsce. Najpierw czytam że samochód mocno uszkodzony, a potem że idzie na warsztat do naprawy. W dodatku do jakiś pseudo fachowców. Kto ci teraz zagwarantuje, że podczas kolejnej kolizji odpalą poduszki powietrzne? Albo, że dach się nie złamie?

Odpowiedz
avatar Tumartini
1 3

No niestety, takiej pewności nie ma się nigdy. A samochód był uszkodzony od strony pasażera na tyle poważenie, że gdybym tego dnia jechała z mężem, miałabym co najmniej połamane nogi, o ile bnie gorzej.

Odpowiedz
avatar mefisto
1 1

Panów Zenków co klepią auta jak im się podoba niestety u nas nie brakuje i najgorsze jest to, że nawet jadąc do ASO nie mamy pewności, że wszystko będzie dobrze. A teraz pytanko takie małe mam. Policja nic mówiła po przyjeździe, że auta nie ma które brało udział w kolizji? A jeśli to był wypadek jak to określiłaś to tym bardziej samochody biorące udział w wypadku nie mogą być ruszone z miejsca w którym się zatrzymały po nim.

Odpowiedz
avatar Tumartini
1 1

Spokojnie, spokojnie, laweta przyjechała przed policją, ale samochód zabrany został dopiero po oględzinach miejsca wypadku. Chodziło mi tu o pokazanie, jak działają tego typu firmy - pewnie mają znajomości na komendach i szybciutko wysyłają lawety, żeby im zlecenia nie uciekły.

Odpowiedz
avatar InkazLubinka
1 1

Mogą nawet nie mieć znajomości na komendzie, tylko siedzą na nasłuchu i wiedzą co i gdzie.

Odpowiedz
avatar stascool
1 1

niewesoły warsztat :)

Odpowiedz
avatar bukimi
0 0

Zastanawia mnie czy można było w takim wypadku zabrać auto "wyklepane" bez zapłaty za taką fuszerkę, żeby się przenieść do normalnego warsztatu.

Odpowiedz
avatar Tumartini
0 0

Hmm, dobre pytanie. Nie wiem. Ale wydaje mi się, że nie, bo rozliczenia szły między ubezpieczycielem, a warsztatem. Ale w sumie to się nie znam :)

Odpowiedz
avatar InkazLubinka
0 0

Można. Wycofuje się upoważnienie wystawione na warsztat i tyle. A oni mogą ewentualnie dochodzić swoich należności na drodze sądowej.

Odpowiedz
avatar Zimny
0 0

W takim wypadku to chyba nie zaszkodziłoby podanie (chociaż w zawoalowany sposób) namiarów na ten warsztat

Odpowiedz
Udostępnij