Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W czasach, gdy chodziłam do gimnazjum, bardzo chętnie czytałam książki. Nie była…

W czasach, gdy chodziłam do gimnazjum, bardzo chętnie czytałam książki. Nie była to literatura najwyższych lotów- ot, powieści dla nastolatków.
W pierwszej klasie gimnazjum, w listopadzie, wypożyczyłam jedną książkę, właśnie z takiego "nastoletniego" gatunku. Pomimo tego, że zawsze czytałam dość szybko, książkę tę skończyłam tuż przed świętami i oddałam ją niedługo przed ostatnim dniem zajęć w Starym Roku. O sprawie zapomniałam.
W połowie kwietnia pani bibliotekarka poinformowała mnie, że nie oddałam rzeczonej książki. Długo wykłócałam się, że dokonałam zwrotu jeszcze w grudniu, książki na półce nie było. Wystraszona poszłam do domu, przetrząsnęłam cały dom - książki nie było. Próby odnalezienia jej spełzły na niczym. Jako obowiązkowa i całkiem dobra uczennica byłam zrozpaczona - zgubienie książki było dla mnie straszne. W końcu, zrezygnowana, udałam się do biblioteki, by poprosić o wskazówki, co powinnam zrobić - zbliżał się koniec roku szkolnego. Pani poprosiła, bym kupiła identyczną książkę, ponieważ w bibliotece znajdował się tylko jeden jej egzemplarz. Umówiłam się z rodzicami, że następnego dnia pojadę z nimi do Empiku.
Danego dnia już wychodziliśmy z domu, gdy ze szkoły wróciła moja rok starsza siostra, która była dość mocno związana z tą biblioteką. Siostrzyca odezwała się do mnie w te słowa:
- Nie jedźcie do tego Empiku, książka się JEDNAK znalazła.
Czyli innymi słowy, oskarżano mnie o zgubienie książki, co jednak nie przeszkadzało w wypożyczaniu jej innym osobom - najwyraźniej tytuł ten był dość popularny w mojej szkole. Jak już zaznaczyłam, szkoła miała jeden jedyny egzemplarz, więc trudno było nie zauważyć tego, że co jakiś czas pojawia się w ręce bibliotekarki.
Długo zastanawiałam się, czy był to przypadek, czy sposób na powiększenie zasobów bibliotecznych. Dwa lata później, przetrząsając ponad 40 egzemplarzy lektury szkolnej, w celu udowodnienia bibliotekarce, że ZWRÓCIŁAM książkę o danym numerze na mojej karcie (sytuacja identyczna), zrozumiałam, że bardziej prawdopodobna była ta druga opcja.

Biblioteka szkolna

by Monomotapa
Dodaj nowy komentarz
avatar Lusiopea
1 3

Też stawiam na to drugie. Jeśli jednak to pierwsze, wątpię i tak, że powiadomiłaby Cię, iż książka się znalazła i możesz zabrać swoją...

Odpowiedz
avatar BusyPlan
0 0

zastanawia mnie: PO CO bibliotekarka miałaby żerować na uczniach, żeby powiększyć "sobie" księgozbiór.

Odpowiedz
avatar ann
0 4

Oj biblioteki szkolne... Ja miałam taką sytuację: Rozdanie świadectw, klasa 2 gim. Uroczystości na sali gimnastycznej, podchodzi do mnie nauczycielka i mówi, że nie dostanę świadectwa, ponieważ nie oddałam książki :O Ok, idę do biblioteki i pytam się co to niby za książka. Tytuł: "Rybki akwariowe" :) Tłumaczę grzecznie, że takiej książki nie wypożyczałam. Oczywiście pani się upiera, że wypożyczałam. Wyszłam trzaskając drzwiami, no i telefon do mojego ojca, że ma to załatwić. Telefon do dyrektora wyglądał mniej więcej tak: że ma sama iść do biblioteki i przeszukać książka po książce aż znajdzie. Nie wiem czy znalazły ale 5 minut po tym telefonie przyszła do mnie pani dyrektor z przeprosinami, że więcej się taka sytuacja nie powtórzy. Więcej się nie pokazałam w tej bibliotece.

Odpowiedz
avatar ahihoel
1 1

Monomotapa, jak oddawałaś książkę to zrobiłaś to co większość uczniów oddających książki czyli ją rzuciłaś/położyłaś na kupie/przepchnęłaś się przez kolejkę, czy też sala była pusta, tylko ty i bibliotekarka? Bo jeśli ta pierwsza opcja, to ona jest w moich oczach rozgrzeszona, jeśli druga natomiast, to współczuję nieszczęścia i na twoim miejscu poinformowałbym o tym współuczniów, niech uważają na oszustkę.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
0 0

To była druga opcja. W bibliotece byłam sama z bibliotekarką.

Odpowiedz
avatar BusyPlan
0 0

Ludzie no powtórzę się: naprawdę myślicie że niecna złośliwa bibliotekatka BOGACI się (a może dla was?) na WASZ koszt?

Odpowiedz
Udostępnij