Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z morałem o kliencie, który nie okazał się do końca piekielny…

Historia z morałem o kliencie, który nie okazał się do końca piekielny (na szczęście).
Środek sezonu wakacyjnego, mały ruch na warsztacie. Przyjechał klient niemłodym już pojazdem znanej niemieckiej firmy z Wolfsburga.
Przywitał się i mówi, że chce żeby wymienić mu końcówki drążków kierowniczych.
Żaden problem, było wolne stanowisko, klient części miał – robimy od razu.
Praca nieskomplikowana, tylko jego stare końcówki były nawet w niezłym stanie. No ale chce i już. Szybka regulacja zbieżności na koniec, gość zapłacił i pojechał.
Za pół godziny wraca, poczuliśmy się niepewnie – reklamacja? Nie.
Klient chce nowe sworznie wahaczy. Sytuacja ta sama, stare są całkiem niezłe ale mają być nowe i już. Wymieniamy. Zapłacił, pojechał.

Za kolejne pół godziny jest z powrotem.
Chce nowe łączniki stabilizatora. Oglądamy – ma dobre. Upiera się, ale skonsternowany Szef zaczyna gościa wypytywać, dlaczego, czy może jednak my powinniśmy sprawdzić czy koniecznie trzeba. Klient postanowił wykonać „telefon do przyjaciela”. Zaczyna konsultować się z jakimś ekspertem telefonicznie, padają takie słowa jak „półosie”, „łożyska”, „sprzęgło”, „wahacze”. Upierał się nadal, ale w końcu argument „niech Pan da się przejechać zanim Pan zbankrutuje” chyba podziałał. Pojechali z Szefem na jazdę próbną posłuchać co w aucie stuka i wydaje „potworne odgłosy”.

Po 5 minutach wrócili, Szef osobiście otwarł maskę i odłączył... linkę napędu prędkościomierza, którego wysłużony już mechanizm w czasie jazdy piekielnie terkotał i wydawał odgłosy mielenia. Klient sprawdził, pomogło – samochód „naprawiony”, nie terkocze. Z nieco kwaśną miną podziękował i jak to określił, udał się na poważną rozmowę ze szwagrem. Jaki stąd morał? W sporadycznych przypadkach mechanicy są w stanie zlokalizować usterkę samodzielnie, bez pomocy Szwagra, warto im dać czasem szansę.

Wesoły Warsztat

by arai
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
28 30

"Szwagier" - człowiek renesansu obecnej epoki. :D

Odpowiedz
avatar arai
9 9

Szwagier, Sąsiad i ASO - autorytety bezwzględne

Odpowiedz
avatar stascool
8 8

i forum internetowe :)

Odpowiedz
avatar Caporegime
11 11

Miałem kiedyś zabawną sytuację w swoim Passacie '95. Podczas jazdy po wybojach coś mi "chlupało". Sprawdziłem wszystkie odpływy, w progach i na podszybiu. Nic nie znalazłem. Mechanik najpierw stwierdził, że to zbiornik paliwa ma zużyte mocowania, więc za grosze pospawał je. Problem nie ustąpił i kolejne jego podejrzenie padło na wspomaganie, które koniecznie trzeba rozłożyć. Na szczęście nie zdążyłem skorzystać z tej usługi. Następnego dnia postanowiłem odkurzyć wnętrze. Pod fotelem znalazłem butelkę wody, która zaklinowała się pod nawiewem na nogi :) Do dzisiaj nie wiem skąd się tam wzięła, bo ja nigdy nie spożywam niczego w samochodzie, a już na pewno nie na tylnej kanapie. Dobrze, że chociaż nie naraziłem się na koszta :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Ja co prawda po warsztatach nie jeździłam, ale u mnie piekielną okazała się butelka z zamarzniętą wodą ;D

Odpowiedz
avatar toniaczek
8 8

oj tak, tacy eXperci sa najlepsi..... :) nie musi to byc szwagier - wielu facetow lubi uchodzic za specow od samochodow.....

Odpowiedz
avatar sealermann
8 8

Sytuacja mogła wyglądać nieco inaczej, bo do mnie samego nieraz dzwonią znajomi czy nie wiem co się w aucie dzieje, bo coś im stuka. Nie potrafią określić w jaki sposób ani gdzie mniej więcej, więc pada wiele różnych hipotetycznie możliwych przyczyn. Możliwe, że opisywany facet naprawiał wszytko po kolei jak jego szwagier zgadywał na podstawie znikomych informacji

Odpowiedz
avatar vfm
15 15

Jak coś stuka w samochodzie, zawsze można głośniej radio..;)

Odpowiedz
avatar Cirilla
-4 6

szwagier ch*j nie rodzina, nie warto słuchać.

Odpowiedz
Udostępnij