Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Do historii Natas. Takie coś wyleczyło mnie do końca życia chyba w…

Do historii Natas.

Takie coś wyleczyło mnie do końca życia chyba w darmowym pomaganiu, wyłączywszy naprawdę rzadkie przypadki.
Dawno temu studiowałem na Polibudzie, nieważne, gdzie. Na tych kierunkach na pierwszych latach jest przedmiot "analiza matematyczna". Nie wiem, jak teraz, ale wtedy, to był ciężki przedmiot (komuna). Wykład, wykładem, potem ćwiczenia i lista zadań. Jakoś tak mam, że mam łeb do tych spraw, więc listę zadań rozwiązywałem tego samego dnia w akademiku. Oczywiście koledzy z roku prosili "daj zobaczyć" (czytaj: ściągnąć). Kto chciał, skorzystał z tego, by porównać swoje rozwiązanie ze moim, inni przepisywali. Mnie tam rybka - każdy się uczy dla siebie. No i kiedyś była kolejna lista, ale dostałem telefon, że w domu dziadek zasłabł. Rzuciłem wszystko, pojechałem do domu. Pies drapał listę. Okazało się, na szczęście, że to tylko chwilowe zasłabnięcie, dziadkowi nic nie jest, jak stwierdził lekarz od lat leczący dziadka. No to jadę z powrotem (ponad dwie godziny w jedną stronę). Do akademika dostałem się po północy mocno zmęczony. Myślę sobie: jutro, a właściwie dzisiaj, ćwiczenia, a ja ani jednego zadania nie zrobiłem. Ale potem myślę dalej: na ćwiczeniach byłem aktywny, małe szanse, że mnie wyrwie, a nawet, jak wyrwie, to akurat ten dział dobrze znałem, to rozwiążę przy tablicy i poszedłem spać. Rano dostałem opiernicz od kolegów, czemu ja nie rozwiązałem tych zadań! Potraktowali, że to mój obowiązek. Powiedziałem - to nie jest mój obowiązek. Nie, to nie - nie będę udostępniał. Zobaczycie, czy to mój obowiązek. Raz, drugi pomożesz z dobrej woli, a potem wszyscy będą uważali, że to twój obowiązek.

jlv

by jlv
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
5 7

Dokładnie, takie pasożytnictwo jest chyba w każdej szkole, od podstawówki po studia :)

Odpowiedz
avatar DungeonKeeper
2 4

Nie tylko w szkole ale i w pracy. Przejechałem się tak nie raz w zasadzie tylko na kobietach, z którymi przyszło mi pracować. W przypadku @jlv jak i moim wina leży po obu stronach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

no, przez 12 lat tego doświadczałam, a idą studia... ;x dejta spokój, w dupach się pasożytom poprzewracało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Dokładnie, ja mam tak samo. Zawsze przed kołami/zaliczeniami/sesją zaczyna się błaganie o moje notatki. I ch## ich obchodzi to że ja się z nich uczę, oni chcą i tyle. Już pal licho gdyby to było trochę wcześniej, ale nie, na kilka dni przed muszą się sępy jedne zlecieć. A jak nie daję to foch bo niekoleżeńska jestem.

Odpowiedz
avatar Bryanka
10 10

Niestety mam dokładnie to samo na uczelni. Przestałam udostępniać moje notatki od momentu gdy usłyszałam jak laska, która najchętniej z nich korzystała, obgadywała mnie sypiąc mało wybrednymi epitetami. Ot, okazało się, że tak właściwie ona i jej kółko wzajemnej adoracji czyt.klub solarek, mnie nie lubi :P Ale notatki i prace domowe to już lubią :P

Odpowiedz
avatar Ciasteczko
1 1

Dokładnie tak. Teraz na świecie wdzięczność praktycznie zanika. Raz zaprosiłam do siebie nowych i starych znajomych. Dawne koleżanki alienowały się od grupy, ja do nich biegałam ciągle, żeby się źle nie czuły, a te po imprezie mnie obgadywały i jeszcze miały żal, że nie tak się nimi zajmowałam. Ludziom raz się okaże bezinteresowną pomoc, a potem oni będą od Ciebie oczekiwali zachowywania się jak piesek na komendę... Pozdrawiam Autora.

Odpowiedz
avatar Shadow85
6 6

To nic... niech ktoś spróbuje się przyznać w towarzystwie, że jest informatykiem... Najprawdopodobniej, cały wieczór spędzi na wysłuchiwaniu próśb o darmową poradę i otrzyma kilkanaście darmowych propozycji na robienie formatów

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2011 o 21:52

avatar Alfi
0 0

Tak odbiegając od historii, ja właśnie szukam informatyka w Poznaniu coby mnie nauczył formata robić na moim laptopie (system oryginalny, ale na dysku, bez płytek), oczywiście chcę zapłacić, ale nie dać się oszukać. Ile mogą żądać?

Odpowiedz
avatar Shadow85
0 0

Tak na prawdę to żadna sztuka, poszperaj w google jest pełno tutoriali jak to zrobić. Wątpię, aby któryś "fachowiec" chciał Cie nauczyć jak to się robi, równie dobrze możesz prosić majstra, żeby pokazał Ci jak naprawia się pralki :)

Odpowiedz
avatar Alfi
0 0

No tak, ale ja się boję sama... Ostatnio trafiłam na ulotkę w mojej skrzynce o panu który dojeżdża na telefon do domu, może będzie na tyle uprzejmy i za odpowiednią opłatą mnie trochę oświeci:)

Odpowiedz
avatar Shadow85
0 0

Uwierz mi nie ma czego się bać. To tylko sterta złomu, która jakimś cudem udaje, że jest inteligentna.

Odpowiedz
avatar jlv
0 0

Ja jestem informatykiem i potwierdzam w 100% twoją tezę.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
2 2

Analiza matematyczna to WCIĄŻ piekielny przedmiot. Przynajmniej na studiach matematycznych. :)

Odpowiedz
avatar jenefa
2 2

Popieram w pełni. Weź się za coś, za co nikt inny nie chce, zrób coś, żeby było dobrze, to jeszcze opieprzą, że robisz za mało.

Odpowiedz
avatar Entropik
2 2

Ja tylko napiszę, że do dziś analiza matematyczna jest na pierwszym roku...dodam, że u mnie na czwartym jest dogrywka...całki podwójne...jak już człowiek zapomni ile to całka z dx....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Też dawałam się tak "doić" w gimnazjum - byłam zahukanym, cichym dzieciakiem z masą kompleksów, więc odrabiałam za innych prace domowe, żeby się ze mną zadawali. W LO mi przeszło i gdy przychodziły do mnie gimnazjalne "koleżanki" z prośbą o napisanie czegoś, albo im wypunktowywałam tylko błędy, albo ogólnie odmawiałam. Po pierwszym semestrze przestały mnie poznawać na ulicy :P

Odpowiedz
avatar polpager
0 0

Analiza tudzież po prostu Matematyka - w zależności od kierunku, ale materiał się pokrywa ;) Nadal na studiach technicznych króluje i z tego przedmiotu jest największy "odsiew" :) @Entropik: fakt, na czwartym roku zdąży już się zapomnieć co nieco o całkach, ale chyba lepsze to niż w jednym roku przerobić większość możliwych, tj. nieoznaczone, oznaczone, podwójne, potrójne, krzywoliniowe, powierzchniowe skierowane, nieskierowane etc. etc :) za dużo materiału jak na tak krótki okres ;)

Odpowiedz
avatar Entropik
0 0

Nie ukrywam, że orłem z maty nigdy nie byłem...ale pewnego dnia kumpela wyłożyła mi całki w 2 godzinki i śmigałem z tym bez problemu. Osobiście wołałbym właśnie przerobić wszystkie w jednym roku niż na raty się z tym męczyć. Jak mam zapomnieć to wolę żeby z głowy było. Po co do tego wracać jeszcze w tak dużym odstępie czasu jak ja miałem?

Odpowiedz
avatar bukimi
0 0

A ja miło wspominam swoje robienie zagadnień z informatyki dla całego roku na studiach. Była lista zagadnień, a ja dopisywałem do niej rozwiązania i udostępniałem (każdy mógł sobie wydrukować). Praca była banalna i zajmowała mi kilkanaście minut zabicia czasu. Potem byłem znany na uczelni, jako "ten pomocny" i miałem z tego powodu same przyjemne sytuacje. Nie warto się zrażać, tylko szybko odganiać od sępów :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2011 o 8:11

avatar ann
0 0

Wydaje mi się, że na studiach zdarza się coś takiego najczęściej. Pierwszy semestr, w tym roku. Dwa tygodnie przed sesją zaczęły się wszystkie zaliczenia ćwiczeń. No i ok, uczyłam się dużo, przykładałam się do nauki. Trzy kolokwia, oczywiście wszyscy chcą siedzieć obok mnie i wszyscy ściągają. I to nie tak, że po prostu czytają co mam i przepisują, tylko mówią do mnie(profesor już się nam przygląda) i żądają, żebym im podyktowała(!) A jest powiedzmy 5 pytań opisowych i 10minut. Parę dni później zasłabłam i trafiłam do szpitala. Wyszłam na następne kolokwium. No i niestety ale bardzo źle się czułam i nie przyłożyłam się do nauki. Wiedziałam coś z zajęć. Przychodzę na ćwiczenia, siadamy tak jak zwykle. I zaczynają się prośby o odpowiedzi. Mówię im, że się nie nauczyłam bo byłam w szpitalu i niech oni mi raz podpowiedzą. I wiecie co? Odwrócili się i w ogóle nie chcieli mi nic dać. A następne kolokwium, żebym podpowiedziała. O nie, od tamtej pory nikomu nie podpowiadam, tylko moim dobrym koleżankom. A jeżeli już podpowiadam to mówię jedno zdanie o co ogólnie chodzi i jakby coś w ogóle wiedzieli to by napisali a jak nie to wypad ze studiów!

Odpowiedz
avatar Dokujutsu
1 1

Ja chodzę jeszcze do szkoły i miałam identyczną sytuację, z tym, że chodziło o pracę z hiszpańskiego. Było to bodajże w gimnazjum, kiedy mieliśmy bardzo sympatycznego, ale też niesamowicie wymagającego nauczyciela. Pierwszy rok nauki tego języka, wiadomo, duże wyzwanie. Na jedną lekcję trzeba było napisać takie mini- wypracowanie i odrobić jedno ćwiczenie. Koleżanka mnie poprosiła o to ćwiczenie, dałam jej, bo co mi szkodzi. Niech przepisze i nic nie umie, jej problem na sprawdzianie, ostrzegłam i tyle. Przepisała. Na lekcji nauczyciel poprosił ją o przeczytanie tego właśnie ćwiczenia. Ona jednak, nie wiem, czy to dlatego, że przepisywała na szybko, czy też dlatego, że się nie uczyła, w każdym razie miała większość przykładów źle, literówki, czegoś tam nie dopisała itd. Nauczyciel stwierdził, że jest to tragicznie odrobiona praca domowa i wstawił jej minusa. Na kogo spadła całość? Oczywiście, że nie na to, że niedbale przepisała! Spadło na mnie, zwłaszcza, że chwilę później ja też zostałam zapytana o ćwiczenie i miałam bezbłędnie. Od tej pory daję spisywać tylko ludziom, których lubię i którym ufam, albo tym, od których w razie czego też mogłabym spisać.

Odpowiedz
Udostępnij